Historia

Bunnyman

scaryguy 12 11 lat temu 14 639 odsłon Czas czytania: ~7 minut

Opowieść o Bunnymanie (przyp. tłum. Człowieku Króliku) rozpoczyna się wiele lat temu. Kiedyś nie sięgała dalej niż do roku 1931, kiedy to wiele morderstw tutaj opisanych zostało już popełnionych. Aby sprawdzić, czy wszystko to jest prawdą, możecie udać się do Starej Biblioteki w Clifton w Północnej Wirginii w Stanach Zjednoczonych. To, co zamierzam wam teraz opowiedzieć, jest całkowicie prawdziwe i mimo że sam nigdy nie widziałem Bunnymana, żaden z mieszkańców Clifton nie wątpi w jego istnienie.

(Krótkie odniesienie, aby pomóc wam zrozumieć całą sprawę)

Na wiadukcie, o którym będzie mowa, znajduje się podwójny tor kolejowy. Pod spodem przechodzi droga, na której mieści się jeden samochód, a wzdłuż niej biegnie żwirowa dróżka. Dookoła rośnie las.

W 1903 roku w pobliżu Clifton znajdował się, schowany głęboko w dzikim lesie, otaczającym miasteczko, szpital psychiatryczny. Wkrótce po wybuchu wojny secesyjnej, ludzie zaczęli zamieszkiwać tamtejsze tereny, a populacja osiągała około 300 osób. Była to w rzeczywistości niewielka osada. Niemniej jednak mieszkańcom nie podobała się świadomość istnienia takiego obiektu kilka kilometrów od domu. Postanowili więc zadziałać wspólnie i podpisali petycję o przeniesienie go, nieważne dokąd. Dokument dostał zatwierdzony i został zbudowany nowy szpital psychiatryczny, który aktualnie jest znany jako „Lorton Prison”, tymczasowe więzienie, gdzie przetrzymywani są przestępcy przed właściwym skazaniem.

Jesienią 1904 roku zgromadzono pacjentów i kazano im wsiąść do autobusu, który miał zawieźć ich do Lorton. Niedługo po wyruszeniu, kierowca musiał gwałtownie skręcić, aby ominąć coś, co pojawiło się nagle na drodze. Autobus przechylił się dosyć mocno, po czym w zawrotnym tempie pędził do przodu. Nastąpiła kolizja.

Większość uczestników wypadku została ranna, a część zobaczyła możliwość ucieczki, więc pobiegła nocą w głąb lasu. Następnego dnia o poranku policja wszczęła śledztwo i zaczęła się obława na uciekinierów. Godziny zamieniły się w dni, dni w tygodnie, tygodnie w miesiące. W ciągu czterech miesięcy udało znaleźć wszystkich, poza dwoma: Marcus A. Wallster and Douglas J. Grifon. W trakcie poszukiwań obu mężczyzn, przypadkowo znaleziono na wpół zjedzone i rozczłonkowane szczątki zajęcy, również na dalszych etapach poszukiwań.

W końcu udało im się znaleźć Marcusa martwego tuż obok wiaduktu przy Fairfax Station (obecnie znanego jako Most Bunnymana). W swojej dłoni ściskał własnoręcznie wykonane narzędzie przypominające trochę młotek, a trochę nóż. Zrobione zostało z ostrego kamienia i bardzo wytrzymałej gałęzi. W tym momencie nie było już ważne jak umarł, nikt się tym nie przejmował, liczyło się tylko to, że nie muszą go dłużej szukać. Policjanci znaleźli dla niego pasujący pseudonim. Jednak jak się później okazało, Bunnymanem nazwano nie tę osobę.

W trakcie dalszych poszukiwań Douglasa, wciąż znajdowano na wpół zjedzone zające. Napotykano je ciągle, na całej drodze. W końcu to Douglasa nazwali Bunnymanem i tak już zostało.

Minęły trzy kolejne miesiące i 7. kwietnia 1905 roku policja zawiesiła poszukiwania. Przyjęto, że Bunnyman z całą pewnością już nie żyje, albo oddalił się na tyle daleko, że nie stanowi żadnego większego niebezpieczeństwa. Mieszkańcy więc uspokoili się i wrócili do zwyczajnego życia. W październiku zaobserwowali pojawiające się znikąd martwe, zjedzone zające i znów zaczęli się obawiać niebezpieczeństwa.

Nadszedł dzień Halloween. Jak zwykle grupka dzieciaków poszła na wiadukt Fairfax, aby pić i robić… Robić to, co dzieciaki w tamtych czasach robiły. Kiedy zbliżała się już północ, większość z nich poszła do domu, a została tylko trójka.

Dokładnie o północy pojawiło się nagle jasne światło zza wiaduktu, oświetliło dzieci. Po kilku sekundach wszystkie leżały już martwe. Miały gardła podcięte narzędziem takim samym lub podobnym do tego, które znaleziono przy uciekinierze Marcusie. Jednak podcięte gardła nie były jedynymi obrażeniami. Ich klatki piersiowe były rozcięte, a wnętrzności wyciągnięte na zewnątrz. Jakby to jeszcze nie było mało, Bunnyman obu chłopaków powiesił po dwóch stronach mostu na linie w taki sposób, że ich stopy „dyndały” i były widoczne dla nadjeżdżających kierowców. Dziewczynę zawiesił w ten sam sposób, ale po drugiej stronie mostu.

To stało się w Halloween roku 1905. Przez kolejny rok nie było żadnych nowych wzmianek o mordercy. Dużymi krokami zbliżało się jednak kolejne Halloween. Rodzice i dzieci nadal pamiętali, co stało się przed rokiem na moście, Jego moście. Moście Bunnymana.

Tej nocy siedmiu nastolatków postanowiło tam jednak pójść. Sześciu z nich, po dłuższym namyśle, schowało się pod mostem, podczas gdy jedna, Adrian Hatala, postanowiła oddalić się odpowiedni dystans, żeby móc uciec, gdyby miało stać się to samo, co przed rokiem. Około północy była świadkiem migocącego światła poruszającego się torem kolejowym w kierunku wiaduktu, które zatrzymało się o pełnej godzinie a następnie znikło kilka sekund później z dużym rozbłyskiem. Usłyszała ogłuszające krzyki w okolicy mostu. 5 sekund później ciała jej znajomych wisiały już na moście w taki sam sposób, jak rok temu.

Przerażona Adrian pobiegła do domu i nie powiedziała nikomu wszystkiego, co widziała. Zdradziła tylko ogólny zarys historii, aby mieszkańcy wiedzieli, co dzieje się na Moście Bunnymana. Nikt jej jednak za bardzo nie rozumiał, ba, niewielu w ogóle jej uwierzyło. Oskarżono ją o morderstwo i zamknięto w Azylu Lorton.

W 1913 roku Ta sama historia znów się powtórzyła. W noc Halloween. Adrian wciąż była zamknięta. Wprawdzie skrócono jej wyrok, ale było już i tak za późno. Pokonało ją szaleństwo. Nawet więc, gdyby ją wypuszczono, nie potrafiłaby już normalnie żyć. Spędziła więc resztę swojego życia w zakładzie, aż umarła w 1953 roku z powodu wstrząsu. Nikt właściwie nie wie, czym został on wywołany. Prawdopodobnie jednak Adrian śniła o tamtej straszliwej nocy. Być może Bunnyman ostatecznie ją dopadł?

Od tej pory mogło zdarzyć się wiele morderstw, jednak po 1913 roku mieszkańcy trzymali się z daleka od Mostu, a szczególnie w Halloween. Nadszedł jednak rok 1943, sześciu nastolatków wybrało się na spacer wieczorem 31 października. Kilka godzin później wszyscy już nie żyli. Umarli w ten sam sposób, jak kilkadziesiąt lat wcześniej inne osoby na Moście Bunnymana. Wszczęto dochodzenie, jednak jak to zwykle bywa, nie zyskano żadnych pomocnych informacji.

W 1976 roku sytuacja się powtórzyła, tym razem z udziałem trzech osób. A od tej pory zdarzyło się to jeszcze jeden jedyny raz, w 1987 roku. Janet Charletier bawiła się tego wieczoru wraz z czwórką przyjaciół. Nadeszła Halloweenowa noc. Młodzież, po zabraniu kilku dzieciakom torebek ze słodyczami, postanowiła wybrać się na przejażdżkę. Około godziny 23.00 znaleźli się przy Moście Bunnymana i czekali. Jako, że nie wierzyli w starą legendę, usadowili się pod wiaduktem. Chcieli się na własnej skórze przekonać, że opowieści nie są prawdą. Pragnęli stać się jedynymi osobami, które skutecznie przeciwstawią się Bunnymanowi. Czekali około 55 minut, tak długo, aż Janet nie zaczęła potwornie się bać. Chcąc umilić sobie czas, straszyli się wzajemnie, wydając przeraźliwe dźwięki i wyskakując zza krzaków z krzykiem. Z tego powodu dziewczyna trochę się uspokoiła, nawet przyzwyczaiła się trochę. Gdy nadeszła północ, Janet nagle zaczęła wariować. Prawie wyszła spod mostu, kiedy pod nim pojawiło się rażące światło. Gdy to się stało, dziewczyna znajdowała się akurat jedną nogą pod mostem a drugą poza nim. Zobaczyła, jak jej skóra pęka, a żebra wolno przebijają się przez jej ciało. Nagle zdała sobie sprawę, że może jeszcze stamtąd uciec. Kompletnie przestraszona zaczęła biec, uderzyła się jednak o zwisające z Mostu ciało i zemdlała. Kiedy się obudziła, zauważyła, że jej włosy stały się białe i że krwawiła. Miała wiele szczęścia, że jej skóra nie została bardziej rozcięta, ponieważ wtedy by się wykrwawiła i zmarła. O resztkach sił zdołała dojść do miasteczka. Nigdy więcej nie wróciła już na Most Bunnymana.

Od tej pory miała w zwyczaju siadać rano na ławce na swoim balkonie i tępym wzrokiem wpatrywać się w las, w kierunku, gdzie w odległości kilku mil znajduje się Most. Aż do dzisiejszego dnia można ją tam spotkać. Od śmierci jej przyjaciół, historia Bunnymana trwa w niezmienionej postaci, taka, jaką znała ją Janet.

Co roku w Halloween można zobaczyć różne grupki ludzi przesiadujące wieczorem na Moście. Piją, palą, żartują. Wszyscy jednak znikają tuż przed północą. Tak było przez pięć ostatnich lat, kiedy odwiedzałem to miejsce. Nawet, jeśli nie jest akurat Halloween, w pobliżu mostu można odczuć, że jest tam coś mrożącego krew w żyłach. Obawa. Nieokreślone uczucie. Wiadomo, że ujawnia się tylko o północy w Halloween żądając krwi niewinnych i ujawnić swoje imię, Bunnyman.

Więc to była właśnie historia właśnie historia Mostu Bunnymana. A teraz krótki mit: Zbliża się noc Halloween. Aż do północy nic się nie dzieje. Tuż przed północą jeden lub dwa króliki wchodzą na most. Jego [Bunnymana] dusza (nikłe światło) przemieszcza się torem kolejowym w kierunku mostu. Kiedy wybija północ, Jego dusza zatrzymuje się na samym środku wiaduktu (śmiertelne centrum) i znika, aby po sekundzie ujawnić się poniżej torów. Od tego momentu Jego dusza oświetla wszystko dookoła światłem tak jasnym, że nie da się dostrzec Jego postaci. To ten ułamek sekundy, kiedy On podcina ci gardło i rozdziera skórę na klatce piersiowej. Później zawiesza cię na brzegu swojego mostu. Można nawet zobaczyć ślady ciągnięcia na ziemi, do miejsca w którym ciała zwisają z kamiennego mostu. Ktokolwiek się tam znajduje o północy w Halloween, zginie.

Dziękuję za czas poświęcony na przeczytanie tej historii. Wszystko poza powyższym mitem jest prawdą i dokumenty na ten temat można znaleźć w Bibliotece w Clifton. Stara biblioteka wciąż stoi i potwierdzenie moich słów można zobaczyć na mikrofilmach.

Timothy C. Forbes, Virginia, USA

Oznacz jako: przeczytane ulubione chcę przeczytać

Komentarze

Łał .... :)
Odpowiedz
Jeśli wszyscy świadkowie ginęli lub wariowali o skąd wiadomo, że działo się to w kilka sekund? Nawet ta dziewczyna co przeżyła nie może być wiarygodnym źródłem informacji bo na pewno w takim stresie poczucie czasu miała zaburzone.
Odpowiedz
Happy Halloween.
Odpowiedz
Prawda czy nie, liczy się, że opowiadanie super : ))
Odpowiedz
Strasznie kiepsko napisane
Odpowiedz
https://www.google.com/maps/place/Colchester+Rd/@38.79062,-77.362804,3a,75y,90t/data=!3m5!1e2!3m3!1s91924265!2e1!3e10!4m2!3m1!1s0x89b64fe493a26f33:0xaed977a7be5533ae ? :D
Odpowiedz
Niecałe 2 kilometry , na północny wschód , od centrum Clifton , na Colchester Road , widać drogę przechodzą pod torami xd To ten most ? :D
Odpowiedz
Ja bym osobiście nie spróbował. :)
Odpowiedz
kto tak długo żyje przecież jak uciekł był pewnie dorosły, ale historia fajna
Odpowiedz
Za długie... ale całkiem dobre.
Odpowiedz
ja wierzę ;D
Odpowiedz
Okej a to prawda? :O
Odpowiedz
Zaloguj się, aby dodać komentarz.

Inne od tego autora

Archiwum

Najnowsze i warte uwagi

Artykuły i recenzje