Historia

"Wycieczka" do Bunkra

fester9696 10 9 lat temu 7 405 odsłon Czas czytania: ~4 minuty

Jestem 18-nasto letnim mieszkańcem pewnego miasta w województwie zachodnio-pomorskim. Pod moim miastem ciągnął się kilometrami bunkry z czasów II Wojny Światowej. Miejsca te znam jak własną kieszeń, ponieważ często ze znajomymi robimy sobie do nich "wycieczki krajoznawcze". Miejsca te są bardzo klimatyczne ze względu na brak światła czy bardzo ciasne korytarze. W bunkrach telefon służył nam jedynie za latarkę, ponieważ w tych niezwykłych miejscach o zasięg trudno.

Jednak pewnego razu poszedłem z koleżanką do jednego z nich i napotkaliśmy zawaloną jedną ze ścian (kilka dni wcześniej odwiedzając ten sam bunkier przejścia w ścianie nie było) odsłaniającą nowy, jeszcze nam nieznany korytarz. Oczywiście nasza ciekawość i podniecenie wzięła górę nad strachem i niepewnością przed nowym odkryciem. Szybko przeszliśmy przez dziurę w ścianie i powolnym krokiem szliśmy rozglądając się po ciasnym korytarzu. W pomieszczeniu panował dziwny zapach przybliżony do zapachu stęchlizny mieszającego się z zapachem zgnilizny.

Szliśmy dalej i z każdym krokiem zapach robił się coraz gorszy. Doszliśmy do niewielki stalowych drzwi, które o dziwo nie były zamknięte. Lekko nacisnąłem na zardzewiałą klamkę po czym pchnąłem. Drzwi ustąpiły. W blasku latarki z telefonu ukazało się nam dość duże pomieszczenie, w którym panowała grobowa cisza. Ten brak jakiegokolwiek dźwięku wwiercał się w głowę i nie dawał o sobie zapomnieć. Nasze głosy ucichły, jakby pochłonięte przez ciemność i ciszę, a tak naprawdę najzwyczajniej w świecie żadne z nas nie miało odwagi się odezwać. Po dłuższej chwili trwania w bezruchu, chłonąc cisze moja koleżanka pierwsza się odezwała.

- Idziemy dalej czy wracamy? - Zapytała

Miałem chęć od razu powiedzieć jej, że idziemy dalej, bo przecież po to weszliśmy w tą dziurę, ale nagle z końca pomieszczenia usłyszeliśmy jęk i dziwne rzężenie od razu wzięliśmy nogi za pas i zaczęliśmy prawie po omacku biec w kierunku, z którego przybyliśmy. Ona biegła przede mną a ja krok za nią. Jednak ku nasze zdziwieniu metalowe drzwi były zamknięte i mimo usilnych prób nie daliśmy rady ich otworzyć. "Już po nas! A było grzecznie iść do szkoły..." pomyślałem, ale ku naszej uldze dziwne odgłosy ustały. W pewnym momencie myśleliśmy, że po prostu nam się zdawało, że coś słyszeliśmy, ale czy możliwa jest zbiorowa halucynacja? Nie wiem... Ale nie mieliśmy wyboru musieliśmy zagłębić się dalej w ponure pomieszczenie.

W pewnych sprawach żałuje, że jestem facetem, ale no cóż... Wziąłem moją koleżankę za rękę i powoli szedłem przodem w kierunku z którego uprzednio słyszeliśmy dziwne dźwięki, gdy doszliśmy tylnej ściany owej sali nie zobaczyliśmy nic oprócz drabiny prowadzącej na niższy poziom tunelu. Kopnąłem w drabinkę by sprawdzić czy jest w stanie używalności. Zardzewiały metal wydał z siebie nieprzyjemny zgrzyt, ale pozostał na swoim miejscu.

- Świeć tam w dół. Zejdę pierwszy, a ty jak tylko stanę na dnie drugiego tunelu, ok? - Pokiwała głową twierdząco.

Bałem się niemiłosiernie schodząc po tej drabinie w oczekiwaniu co mnie spotka na dole, ale trochę się uspokoiłem widząc, że wita mnie tam kolejny tunel nie różniący się niczym od wszystkich pozostałych. Ruszyliśmy w dalszą drogę gdy i ona do mnie dołączyła. Tunel ciągnął się i ciągnął skręcał i zawracał tak jakby prowadził nas do nikąd. Gdy nagle znowu jęk i rzężenie, ale tym razem za naszymi plecami i zdawało się zbliżać. W kolejnym przypływie paniki zaczęliśmy biec przed siebie. Zatrzymaliśmy się dopiero gdy tunel rozchodził się na dwa. "Co teraz? Prawy czy lewy? A może popełnimy największy błąd z horrorów i się rozdzielimy?" Takie myśli zaprzątały mi głowę, ale szybko zdecydowałem, że idziemy w prawo. Pociągnąłem moją koleżankę za rękę i poszliśmy prawym tunele.

Doszliśmy w końcu do drabiny w górę, ale nie widać było światła na jej końcu, gdy zaczęliśmy świecić telefonem w górę nie było widać końca tunelu. Kazałem jej iść jako pierwszej, a sam szedłem tuż za nią gdy w końcu dotarliśmy do przedziwnego okrągłego miejsca z którego rozchodziły się nowe tunele, było ich 6. To teraz mieliśmy dopiero dylemat prawda? No, ale nie mieliśmy zbyt dużo czasu, żeby się zastanawiać, ponieważ z 5 tuneli zaczęły dobiegać kolejne upiorne dźwięki, z każdego w innej tonacji, tak jakby w każdym tunelu wydawała ją inna istota. Zamarliśmy ze strachu gdy i tunelu pod nami dało się usłyszeć jęki. Podbiegliśmy do jedynego "wolnego" od owych dźwięków tunelu i oboje jak jeden organizm odwróciliśmy się za siebie w kierunku okrągłej sali. Serce mało nie wyskoczyło mi z piersi, gdy ujrzałem 6 bladosinych lekko połyskujących w ciemności postaci. Chwile po tym usłyszałem wysoki pisk tuż obok mnie. Moja koleżanka zobaczyła to samo. To znaczy, że nie mam omamów...czyli?...Czy to możliwe?... O k*rwa...

I znowu usłyszałem odgłos tuż obok siebie, ale jednak tym razem to nie był jak wcześniej pisk, a odgłos osuwającego się na posadzkę ciała mojej koleżanki... Zemdlała... Cholera co teraz? Nie myśląc zbyt długo wziąłem ją na barana i zacząłem biec przed siebie. Dzięki Bogu dobiegłem do jakichś drzwi, które były lekko uchylone i zza nich widać było czerwonawy blask kończącego się dnia. Kopnąłem w nie z całej siły, drzwi ze zgrzytem otworzyły się na oścież, a ja wybiegłem na świeże powietrze. Byłem gdzieś w lesie, ale ku mojej uldze telefon połączył się z siecią operatora i z pomocą GPS-a dotarłem do cywilizacji. Zaniosłem koleżankę do jej domu i położyłem do łóżka. Jej mamie powiedziałem, że zasłabła po drodze i żeby jej nie budziła.

Następnego dnia rano znowu nie poszedłem na lekcje i poszliśmy ze znajomymi (koleżanki ze wczoraj nie było) do tego samego bunkra co dzień wcześniej, ale ku mojemu wielkiemu zdziwieniu okazało się, że ściana jest cała, żadnej dziury dosłownie nic... Ale ja musiałem jeszcze coś sprawdzić. Zabrałem znajomych do miejsca, w którym wyszedłem na powierzchnię, ale i tam czekało mnie nie małe zaskoczenia, bo wyjście było zawalone.

Po powrocie udałem się do koleżanki by obgadać całą sprawę. Okazało się, że prawdopodobnie podczas upadku zgubiła swój telefon.

Noc godzina 3.00 budzi mnie piosenka DJ Haze "I love Poland" (mój sygnał połączenia) patrze na wyświetlacz... Zamarłem numer zgubionego telefonu... Odbieram i słyszę jęki i rzężenie z tamtych tuneli... Natychmiast się rozłączyłem i złamałem kartę SIM. O telefonie nie powiedziałem nikomu...

Oznacz jako: przeczytane ulubione chcę przeczytać

Komentarze

Bunkry w Brzeźnie mają swój klimat xd Niestety nie są zbyt dobrymi miejscami do wędrówek, bo bezdomni nie zawsze są mili i uprzejmi �
Odpowiedz
lol
Odpowiedz
aaaa czyli potworki umiały dzwonic no nieźle
Odpowiedz
Ponoć Tunele są w całej Polsce u mnie też
Odpowiedz
Sama Pasta fajna, ale styl pisania coś mi nie podchodzi :P. Może dlatego, że na początku napisałeś "Jednak pewnego razu", a potem pisałeś w czasie teraźniejszym :p.
Odpowiedz
mi to bardziej pasowało do Szczecina lub Polic:)
Odpowiedz
Czyżby Koszalin?
Odpowiedz
Dzięki wszystkim, to była moja pierwsza taka opowieść, no ale jeśli chcielibyście jeszcze to mogę jeszcze coś napisać ;)
Odpowiedz
Mocne, opis jak w filmie "Zejście" daję 10/10 za klimat.
Odpowiedz
Mega :D
Odpowiedz
Zaloguj się, aby dodać komentarz.

Archiwum

Najnowsze i warte uwagi

Artykuły i recenzje