Historia

Halloween 1982

anabelle121 6 9 lat temu 9 019 odsłon Czas czytania: ~3 minuty

Halloween, 1982.

Byłem głupim dzieciakiem. Mieszkałem na pomorzu, w małym miasteczku, które słynęło z tego, że jako pierwsze dostało przebojowe batoniki z krówki, które były produkowane w Czechach. Mój ojciec pracował na budowli, zaś matka jako urzędniczka. Od rana do wieczora biegałem w krótkich spodenkach grając w piłkę nożną lub kulki. Wtedy było na to moda, a ja dostawałem dużo tych kolorowych kuleczek, gdyż zbierałem na to trzy miesiące, aż wreszcie wyniosła się duża sumka. Wtedy nie tak szybko mijała moda na różne rzeczy, więc byłem najszczęśliwszym dzieckiem na świecie.

Wreszcie nadeszło halloween, na które mówiono wtedy "Dzień grozy" lub "Dziady". Ojciec wyjechał za granicę na kilka miesięcy, zaś matka dostaławała coraz więcej pieniędzy w swej skromnej pracy, także wybrałem się na mierzenie kostiumów. Od razu spodobał mi się kostium klauna z młotem, gdyż chciałem - jak każdy chłopaczek w moim wieku - straszyć dziewczyny po kątach. Umówiliśmy się z kolegami, że będziemy spać w namiocie koło domu Helenki, u której nocowały Justyna, Asia i Gosia. Byłem zauroczony w Helence, także chciałem rano nastraszyć ją przez balkon. Matka dała mi potrzebne rzeczy, a ja jej nakłamałem, iż będę spać u Piotrka. Włożyłem kulki do kieszeni, wziąłem odrapaną piłkę i upchałem jak najwięcej batoników z krówki do torby. Spotkaliśmy się w wyznaczonym miejscu; przez godzinę mieliśmy problem z rozłożeniem namiotu, lecz w końcu udało nam się wszystko ułożyć. Namiot był dość duży, także spokojnie się pomieściliśmy. Było dość wcześnie, także wybraliśmy się na pola aby pograć w piłkę. Po niecałej godzinie, przyszedł do nas dość tajemniczy chłopak, którego nie znaliśmy. Wyglądał na siedmiolatka; miał delikatną twarzyczkę i krótkie nogi. Trzymał w ręcę papierową torbę i spytał się, czy możemy z nami pograć. Piotrek zarechotał i kazał mu spierniczać do domu, do mamusi. Siedmiolatek pobiegł pędem, a ja czułem lekki niepokój. Po 50 minutach grania, gdy już się ściemniło, Arek wykopał tak mocno piłkę, iż wpadła gdzieś w las. Rozzłościłem się i powiedziałem, że skoro jest takim chojrakiem to niech wraca sam, w Dzień grozy do namiotu, przez ciemne pola. On napluł mi na twarz i z dumą poszedł w stronę powrotną. Pamiętam doskonale ten moment, gdy parę minut później znudzeni rzucaliśmy się kulkami, usłyszeliśmy głośny krzyk, a chwilę później śmiech. Zaczęliśmy panikować, a Piotrek nas wyśmiał i powiedział, że Arek jaja sobie robi i lepiej wracać do namiotu. Trzymając młot i maskę klauna, zacząłem za nim iść, żałując, że zostawiłem Arka samego. To co zobaczyliśmy zszokowało nas; ujrzeliśmy krew, której ślady prowadziły do lasu. Jednak Piotrek nadal brnął, że to sztuczna krew i Arek chce nas nastraszyć. Jednak ja nie byłem tego pewien i wtem myślałem, że za drzewem ujrzałem papierową torbę, którą trzymał ten chłopiec, któremu nie pozwoliliśmy grać z nami w piłkę. Powiedziałem to innym, lecz Piotrek wtedy rzekł mi, że pójdzie do tego lasu i ukręci głowę małemu. Czekaliśmy przez chwilę, a potem usłyszeliśmy to samo co wcześniej; krzyk i głośny śmiech. Jak najszybciej zaciągnąłem chłopaków, żebyśmy wrócili do domu i powiedzieli to milicji. Rzuciłem maskę i zacząłem jak najszybciej biec przed chłopakami. Usłyszałem głośne strzyknięcie kości i zahamowałem, odwracając się. Ten sam, siemioletni chłopaczek, brutalnie "kroił" tasaczkiem moich towarzyszy. Zaśmiał się i z niewinną minką spojrzał się na mnie.

- Świetny ten Dzień grozy. Taki prawdziwy - założył torebkę na twarz i podał mi wiaderko - cukierek albo psikus.

Wyciągnąłem z kieszeni wszystkie batoniki jakie miałem. Chłopiec odłożył tasaczek, wziął wiaderko i poklepał mnie po plecach.

- Dobry jesteś. Ale nie chciałeś, żebym grał w piłkę z wami! Ja chcę być jak inni! - wziął ponownie tasaczek i zaczął mnie gonić. Gdy zauważyłem wyjście na ulicę Helenki, zapędziłem się i wpadłem do jej domu, Zabarykadowałem drzwi i wyjaśniłem wszystko jej ojcu. Milicja wraz z moją matką przyjechała, a ja jej wszystko wyjaśniłem. Okazało się, że to duch, a bardziej postać - duch chłopaka, chorego na autyzm, którego nikt w szkole nie szanował. W dniu grozy, myślał, że koledzy go polubią, założył torebkę papierową na twarz, strasząc innych. Zapytał się, czy może pograć z nimi w piłkę. Oni go jednak wyśmiali, a on powiesił się na drzewie w lesie koło pól. Gdy przyjechali, odnaleźli ciała chłopaków, oraz torbę papierową koło drzewa, na którym powiesił się chłopaczek. Zawsze straszy w tym samym miejscu, w halloween.

Od tamtej pory boję się tego święta. Mam ciężki uraz na psychice. Przeprowadziłem się do Warszawy i teraz pracuję jako budowlaniec. Nigdy nie wpuszczam dzieci chcących cukierkach. Brzmi to dziwnie, ale co wy byście zrobili na moim miejscu? Uważajcie na to. Na wszystkich. Nawet na niewinnych chłopców.

Oznacz jako: przeczytane ulubione chcę przeczytać

Komentarze

Niby dobre, ale wydaje mi się, że troszkę za krótkie. No i ten "tasaczek", taki słodki XD.
Odpowiedz
dno i metr mułu do roboty musisz się wziąć
Odpowiedz
Fajne nawet ;)
Odpowiedz
Średniawka. 5/10
Odpowiedz
5/10
Odpowiedz
Dla mnie średnio. Strasznie przewidywalne.
Odpowiedz
Zaloguj się, aby dodać komentarz.

Inne od tego autora

Archiwum

Najnowsze i warte uwagi

Artykuły i recenzje