Historia

Bezimienny

mrs.darkness 11 9 lat temu 5 895 odsłon Czas czytania: ~3 minuty

Noc. Mgła. Tylko blask płomieni palącego się ogniska rozpraszał ciemną przestrzeń. Obok gęstego lasu nasza „drużyna”. Alex, Andrea, Kasandra i ja. Byliśmy przyjaciółmi od jakiegoś czasu, a noc w takim właśnie miejscu była moim pomysłem. Niebo było zachmurzone, nie widzieliśmy ani jednej gwiazdy na niebie, ale ognisko było na tyle duże, że spokojnie mogliśmy ogarnąć wzrokiem najbliższy teren. Kasandra grała na gitarze, Andrea śpiewała. Radosną atmosferę przerwał lekko poddenerwowany Alex.

- Która godzina? – spytał.

- Około pierwszej – odpowiedziałem.

- Późno.

- A co, spać się chce? Poczekajmy jeszcze chwilę, może spotkamy tego Bezimiennego – powiedziała podekscytowana Andrea. Była to dziewczyna odważna, lubiąca wszelkie opuszczone i jak to nazywają „nawiedzone” miejsca. O duchach, egzorcyzmach i zjawiskach paranormalnych zawsze wiedziała najwięcej. Lubiła nas straszyć różnymi historyjkami o mordercach i duchach, chociaż ja nigdy w to nie wierzyłem.

- Kogo? – spytałem nie do końca wiedząc o czym ona mówi.

- Nie słyszałeś? To znana legenda. Idziesz sobie wieczorem na spokojny spacerek po lesie, gdy nagle słyszysz męski, przerażający krzyk. Po chwili znajdujesz zgniecioną kartkę, na której po otwarciu widnieje twoje imię i nazwisko, to oznacza, że jesteś jego kolejną ofiarą.

- Co za brednie – powiedziała Kasandra.

- Dlaczego akurat Bezimienny? – ciągnąłem temat, jakbym zaczynał się bać.

- Nikt nigdy go jeszcze nie rozpoznał, nie wiadomo kim jest, jak wygląda… Co najgorsze ciała ofiar urządza tak, że ich również nie można zidentyfikować.

Odwróciliśmy tą historię w dobry żart i rozwialiśmy wszelkie wątpliwości oraz przerażające myśli. Alex i Kasandra poszli po drewno na opał. Dochodziła godzina 2:00. Andrea zasnęła, a ogień powoli wygasał. Usłyszałem przeraźliwy krzyk. Jednak nie był to męski głos, lecz wołanie o pomoc bezbronnej Kasandry. Bez wahania pobiegłem do lasu. Po wejściu w mroczne gęstwiny latarka przestała świecić, nie widziałem już nic. Cisza. Taka, z jaką styczności nie miałem chyba nigdy. W strachu i panice zacząłem biec przed siebie. Potknąłem się o coś i upadłem. Wylądowałem na czymś miękkim i mokrym. Próbowałem odpalić latarkę. Niestety na próżno. Szukałem jakiegokolwiek źródła światła, ale nic nie mogłem zrobić. Nagle nad sobą ujrzałem palącego zapalniczkę Alexa, a pod sobą… Poszarpane ciało. Chyba Kasandry. Było tak zmasakrowane, że nie mogłem jej poznać. Alex tłumaczył mi, że ktoś ich zaatakował, zabił Kasandrę, a on cudem ocalał. Postanowiliśmy, że jeszcze tej nocy uciekniemy. Ja miałem schować ciało, żeby nie zrzucać na siebie podejrzeń (gdyby ktoś kiedyś tu przyszedł) a Alex miał wrócić do namiotu po Andreę.

Ukryłem ciało, a raczej poszatkowane kawałki mięsa w jakiejś jamie, po czym galopem wróciłem w miejsce, gdzie jeszcze przed chwilą bawiliśmy się w najlepsze. Kiedy już tam dotarłem, Andrea leżała martwa. Jej ciało było dokładnie tak samo pocięte, jak i Kasandry. Wtedy już wiedziałem, że Andrea nie kłamała. Wiedziałem też, że jeśli Bezimienny tu był, Alex również nie miał szans na przeżycie. Jednak z nadzieją, że może ocalał, próbowałem go odszukać.

Krzyk. Ten sam, o którym była mowa w opowiadaniu usłyszanym przed godziną. Pod nogami zgnieciona kartka, którą otworzyłem. Tom Anderson – wszystko się zgadzało. Ogarnął mnie paniczny lęk. Miałem ochotę uciec jak najdalej stąd, ale nawet dobrze nie wiedziałem, gdzie jestem. Nagle ktoś zaatakował mnie nożem. Uniknąłem ciosu, a przed sobą ujrzałem wysokiego blondyna z bandażem na ustach i wydłubanymi oczami, z których wylewała się krew.

- Alex? – krzyknąłem.

- I co? Wystraszony? Wszyscy kupiliście tą historyjkę i robiliście w gacie, podczas gdy JA dobrze się bawiłem! I nadal będę się bawił. Będę znany na całym świecie jako Bezimienny, każdy będzie się bał myśląc o mnie.

Po tych słowach zaczął mnie dźgać i ciąć. Próbowałem się bronić. Ostatnie, co z tego pamiętam, to mocne uderzenie w głowę, a później… Nic. Urwał mi się film, ale wiem, że cudem udało mi się uciec. Żyję.

Ale uciekam nadal i pewnie będę uciekał do końca życia. On nigdy nie odpuszcza. Jeśli znajdzie ofiarę, za wszelką cenę musi ją dopaść i wykończyć.

A co do Alexa… Nie wiem, czy kiedykolwiek w ogóle był człowiekiem.

Oznacz jako: przeczytane ulubione chcę przeczytać

Komentarze

Niestety muszę stwierdzić, że to dość słabe opowiadanie. "Poszliśmy do lasu, śmialiśmy się, poszedłem się odlać, wróciłem, wszyscy nie żyją, zły morderca, "hahaha, jestem najstraszniejszy na świecie, bój się mnie", uciekłem". Wszystko wydarzyło się za szybko i zero napięcia.
Odpowiedz
Może być, klimat mi się podoba ;)
Odpowiedz
Fajnie by było jakby kontynuować np. Tego jaj ten caly Bezimienny prześladuje Toma. Troche by było dłuższe i wgl . Ale pomysł dobry wraz z pisaniem ;p
Odpowiedz
Fajne, jednak przewidywalne.
Odpowiedz
Fajne:3
Odpowiedz
Dla mnie przewidywalne .
Odpowiedz
Jak dla mnie tez ale i tak milo sie czytali ;)
Odpowiedz
*czytało
Odpowiedz
spoko, środek był bardzo ciekawy, ale końcówka nie zbyt mnie się podobała. Ale ogólnie zajebiste !
Odpowiedz
Nawet ciekawe xd
Odpowiedz
Opowiadanie wymagało drobnej korekty, lecz ogólnie jest dobrze napisane. Życzymy samych dobrych pomysłów i odwagi do ich realizacji!
Odpowiedz
Zaloguj się, aby dodać komentarz.

Inne od tego autora

Archiwum

Najnowsze i warte uwagi

Artykuły i recenzje