Historia

Nie ufaj A.! 3

paulix007 4 9 lat temu 2 999 odsłon Czas czytania: ~16 minut

Linki do poprzednich części:

do 1cz: http://straszne-historie.pl/story/9493

do 2cz: http://straszne-historie.pl/story/9616

Krok za krokiem.

Noga za nogą.

Ach... i znowu wędrówka. Tym razem zamiast przemierzać bezkresny las z pragnieniem odnalezienia ludzi idę krok za krokiem mając nadzieję, że nie napotkam się na żadnego człowieka. Patrząc na to z perspektywy czasu muszę przyznać, iż moje działania były żenujące. Wiem(przynajmniej teraz wiem), że powinnam czym prędzej biec w stronę komisariatu, opowiedzieć wszystko po kolei nie przejmując się czy wezmą mnie za ofiarę, czy po prostu za wariatkę. Ale wtedy, w tę pamiętną noc, nie mogłam skupić mojego nadgryzionego umysłu do logicznego myślenia. Czułam się winna za okrutną i w sumie nie potrzebną śmierć Toma. Jedyną rzeczą na której mogłam się skoncentować były trzy fakty:

1.Przeze mnie umarł porządny obywatel.

2.Łaziły za mną dziewczyny(i to nawet ładne!), które pragnęły żywić się mną aż kopnę w kalendarz.

3.Moja rodzina była tak jakby zbiorem ludzi psychicznie chorych, więc nie miałam się gdzie podziać.

Powtarzałam w myślach te trzy zdania niczym mantrę. I nie zważając na zimno, które otaczało mnie niczym zbyt ciasny kokon szłam noga za nogą, krok za krokiem w nieznane asfaltową drogą. Moje bose stopy były ranione, rozcinanie przez chropowatą nawierzchnię. Zaschnięta krew lekko drażniła skórę, ale nie miało to znaczenia. Tom zniósł więcej i nie marudził. Szłam tak jedynie w szpitalnej tunice. Usta mi zsiniały, ciało trzęsło się z zimna, strachu i wiedzy, że nigdy nie zapomnę.

W końcu zmęczona ciągłym marszem zatrzymałam się na wyjeździe z miasta. Cieszyłam się, że przez kilka godzin przebyłam jedną trzecią drogi. A dokąd szłam? Tam gdzie wszystko się zaczęło. Usiadłam po prawej stronie ulicy wyciągając przed siebie obolałe nogi. Przeczesałam skołtunione włosy czarną od brudu ręką. I zaczęłam się zastanawiać. Zmusiłam się do przeanalizowania wszystkiego co wiem o A. Otóż są to tylko dziewczyny wydaję mi się, że w młodym wieku(babcia A?). Są bardzo przebiegłe, mają radość z zabijania, krzywdzenia ludzi. Żywią się ludzkimi wspomnieniami. Na razie poznałam dwa sposoby karmienia.

1.Poprzez zwierzanie. Kiedy człowiek opowiada swoją historię A. oddaje jej wspomnienia.

2.Kiedy wbijają ciut przy długie kły i paznokcie w krtań i pobierają wspomnienia przez krew.

Po kilku chwilach rozmyślania o nich zakręciło mi się w głowie, więc podparłam się rękoma. Nagle z oddali zaczęły zbliżać się do mnie dwa jasne punkciki. Śmierć, pomyślałam. Światełka były coraz większe, jaśniejsze, rozpędzone pędziły wprost na mnie. Gorzej niż śmierć, stwierdziłam odczołgując się w pole, samochód. Wysoka trawa drapała moją skórę na nogach,przedramionach, twarzy. Gleba byłą nierówna,dziurawa. Stękając oddaliłam się od drogi na jakieś półtora metra.

Auto nie wydawało się być już pędzącą na mnie rakietą. Oj nie. Okazało się być starym fiatem wydającym dziwne metaliczne dźwięki. Jechało bardzo wolno. Słyszałam je wyraźnie, ponieważ powietrze stało w miejscu, w niesamowitej ciszy przerywanej jedynie prykaniem samochodu. Oszacowałam, że jest około piątej rano, więc ludzie dopiero co się budzili. Światła fiata drażniły moje oczy, gdy przejeżdżał obok mnie. Nie dostrzegłam kto siedział w środku, ponieważ reflektory waliły po twarzy niewiarygodnym blaskiem, a gdy już skierowały się w inną stronę mrok jaki panował o tej porze uniemożliwiał zidentyfikowanie postaci siedzącej w aucie.

Kiedy fiat już mnie minął powoli podniosłam się i chwiejnym krokiem ruszyłam ku drodze. Kiedy postawiłam prawą stopę na asfalcie moim zmarzniętym ciałkiem wstrząsną dreszcz, a w głowie zahuczały trzy słowa:

"JESZCZE DWA POSIŁKI".

Zatoczyłam się na sam środek jezdni i klapnęłam na tyłek. O taaa... zdecydowanie byłam coraz bliżej celu. Nawet mój poturbowany umysł próbował mnie ostrzec, że idę w stronę jaskini lwa(a właściwie lwów). Nieoczekiwanie światła fiata zgasły, dźwięki ucichły, a sam samochód staną z ostatnim głośnym, lecz szybko urwanym wrzaskiem. Chcąc usunąć się z pola widzenia kierowcy spróbowałam wstać i schować się ponownie w

małym polu. Ale moje nogi, i tak wytrzymałe, zażądały niecierpiącą zwłoki przerwę. Więc stałam tak na sztywnych, zmarzniętych i trzęsących się nogach na środku drogi i nie mogłam zrobić choćby jednego małego

kroczku. Wystraszona zamknęłam oczy i udałam, że mnie tam nie ma. Wiem, wiem... pomyślicie tylko jedno: idiotka.

Ale to naprawdę zadziałało! No... przynajmniej przez chwilę. Kiedy już myślałam, że rozwścieczony kierowca mnie nie zauważył usłyszałam dziecięcy głos. I był zaskakująco znajomy...

- Spójrz! Tam ktoś jest!

Zaklęłam pod nosem i rezygnując z "kryjówki" opadłam na bezwładnych nogach na twardy asfalt. Zderzenie pupy z betonem trochę zabolało, ale nie wyrządziło poważniejszych szkód.

- Tak... widziałam jakiś ruch... - zagruchał słodki kobiecy głos.

- Może pójdę sprawdzić? A potem pojedziemy do miasta tak jak obiecałaś?

- Hmm... nie. Sama sprawdzę, a ty siedź grzecznie w aucie. Potem spróbuję odpalić tego rzęcha.

Po moich policzkach pociekły ciepłe łzy. Czemu? Po prostu puściły mi nerwy. Było mi zimno, przeze mnie ktoś zginął(i to dwa razy),po piętach deptały mi demony, a moje nogi odmówiły posłuszeństwa w kryzysowym momencie.

Słyszałam kroki na asfalcie wybijane przez obcasy kobiety z fiata, który zepsuł się akurat dziesięć metrów ode mnie. Szła energicznym krokiem bujając krągłymi biodrami. Gdy stanęła i pochyliła się nade mną jej śnieżnobiałe włosy były jeszcze jaśniejsze niż z daleka.

- Hej. Jesteś ranna?

- N-nic mi nie... nie jest - wydukałam wpatrując się w błękitne oczy nieznajomej. Takie znajome... Kobieta zdjęła z siebie płaszcz i ze śmiechem otuliła mnie nim.

- Nic ci nie jest, powiadasz? Jesteś zmarznięta na kość. Chodź - wyciągnęła do mnie chudą, zgrabną dłoń. Nie chciałam z nią iść. Bałam się, że znowu przeze mnie komuś stanie się krzywda. Ale było mi tak ciepło, a jej głos był tak przyjemny... chwyciłam się jej ręki i podniosłam. Pomogła mi się doczłapać do auta. W środku na tylnym siedzeniu siedziała jakaś dziewczynka, ale nie dostrzegłam jej twarzy przez ciemność panującą w okół. Klapnęłam na przednim siedzeniu delektując się ciepłem płaszcza. Zamknęłam zmęczone oczy i nie myśląc

racjonalnie(no bo chyba każdemu rodzice mówili, żeby nie wsiadał z obcym do auta) odpłynęłam w krainę snów wyłapując ciche przekleństwa wyrzucane przez usta kobiety naprawiającej wóz.

Otworzyłam oczy automatycznie próbując wstać. Ale nie byłam w stanie ruszyć choćby małym paluszkiem. Całe moje ciało było sparaliżowane. Wystraszona rozejrzałam się poruszając jedynie gałkami ocznymi. Znajdowałam się w jakimś pokoju bez okien, z szarymi ścianami, kurzem i pajęczynami dookoła. Piwnica. Gorzej niż śmierć, pomyślałam niemal śmiejąc się do mojego ledwo działającego umysłu. Leżałam na zimnej posadzce w szpitalnej tunice. Ale czemu miałam ją na sobie? I co ja, do cholery, robiłam sparaliżowana w piwnicy? Kiedy zaczęłam zastanawiać czemu nie pamiętam prawie niczego, gdy usłyszałam skrzypienie. Robiłam co mogłam(nawet zeza), ale nie zlokalizowałam drzwi, które wydawały te odgłosy.

- Zaraz powinno wrócić ci czucie - oznajmił słodki głosik. Chciałam coś powiedzieć, ale dalej nie czułam ust. Lekkie kroki zbliżały się do mojego bezbronnego ciała. Gdy postać była tuż obok mnie zamknęłam oczy

zrezygnowana. Nawet pogodziłam się ze śmiercią. Ale po kilku chwilach nic się nie wydarzyło, więc skołowana rozchyliłam powieki. Nade mną pochylała się pyzowata twarz dziewczynki, około trzynastoletniej. Jej czarne włosy kontrastowały z błękitnymi dużymi oczami. Dziecko pochylało się nade mną z przyjaznym uśmiechem.

- Przecież nie zrobię ci krzywdy śpioszku. Sprawdzam jak się czujesz. Leżysz tu dłużej niż ja. Mi czucie wróciło jakieś dziesięć minut temu - powiedziała spokojnie przyglądając się uważnie mojej twarzy. Uklękła przy mnie i złapała za rękę. Chciałam krzyknąć ze strachu, ale choć czułam już usta były one zdrętwiałe - I co? Czujesz coś?

- Tyhm - wymamrotałam.

- Tak?

- Tymhm.

- No oczywiście - przewróciła oczami. Usiadła obok mnie i położyła sobie moją głowę na kolanach. A ja czułam, że byłoby lepiej dla niej, gdyby ode mnie uciekła - Pogadamy jak będziesz w stanie wymamrotać coś sensownego.

Po kilku minutach wróciło mi czucie. Mogłam ruszać ustami, rękoma, stopami i nawet podniosłam się do pozycji siedzącej. Oczywiście pod czujnym okiem dziewczynki.

- Pamiętasz coś? - spytała nerwowo bawiąc się włosami.

- Nie wiem co tutaj robimy, jeśli o to ci chodzi.

- Nie... czy pamiętasz cokolwiek?

- Hm - podrapałam się po głowie - Kilka rzeczy. Chyba... myślę, że zabiłam ojca, bo bił i terroryzował moją rodzinę. Mamę i siostrę, ale nie kojarzę ich twarzy, są jakby zamazane. Potem trafiłam do poprawczaka. Pamiętam kilka scen stamtąd, ale nic co wyjaśniłoby co tutaj robimy. A ty?

- Pamiętam tylko, że mam na imię Krym. I czuję się zagubiona -powiedziała ostrożnie dobierając słowa.

- Jak leżałam sparaliżowana to słyszałam skrzypienie drzwi...

- Tak. Piwnica jest podzielona na dwa pokoje. Poszłam sprawdzić tamten. Nic w nim nie ma tak jak w tym tylko jakieś wiaderko. I - skrzywiła się - podejrzewam, że to nasza toaleta.

- Uff - mruknęłam. Powoli wstałam przytrzymując się Krym. Była jakaś znajoma, ale przy amnezji nie

mogłam dociec czy ją znałam. Rozejrzałam się. Było bardzo ciemno przez brak okien. Ściany były szare, zakurzone. Zauważyłam dwie pary drzwi. Jedne prowadziły do "toalety", drugie...?

- Krym? Co tam jest? - skazałam na bukowe przejście.

- Nie wiem. Nie da się ich otworzyć - stwierdziła wzruszając ramionami.

I w tym momencie coś kliknęło, a potem podejrzane drzwi otwarły się z przeciągłym skrzypnięciem. W wejściu pojawiły się trzy postacie. Ich oczy błyszczały w mroku. Jedne miały zielony odcień, drugie niebieski, a trzecia zmora jedno oko miała zielone, drugie niebieskie. Krym uczepiła się mojej dłoni i zaczęła ciągnąć mnie pod przeciwległą ścianę. Postacie wsunęły się do środka uśmiechając złowrogo.

- Kim jesteście? - powiedziała z mocą dziewczynka.

- My? Przecież się znamy - po piwnicy rozniósł się melodyjny głosik - Jestem Annie. Nie pamiętasz mnie Malia?

- Ja? - wydukałam zasłaniając sobą Krym.

- Ty - potwierdziła rudowłosa dziewczyna - Naprawdę jeszcze nas nie kojarzysz. Jestem Ally, coś ci to mówi słoneczko?

- Yyy - zająknęłam się. Ally... nie pamiętałam kto to, ale na sam widok tej dziewczyny chciało mi się ją udusić. Annie... cóż też poczułam jedynie wstręt i odrazę. A co do trzeciej? Nie trawiłam jej, ale to nie były tak mocne odczucia w porównaniu do wściekłości jaka rosła we mnie, na sam dźwięk imion pozostałych.

- Hmm - odezwała się słodko śniado włosa - Nie zdążyłam się przedstawić tak szybko poszłaś wczoraj spać. Jestem Aria - wyciągnęła ku mnie zadbaną dłoń.

- Spadaj - syknęła Krym przyciskając nas jeszcze bardziej do ściany(choć nie wiem czy bardziej się dało).

- Och... malutka. Tobą karmiłyśmy się dopiero drugi raz. Szybciej sobie przypominasz i się regenerujesz, co?

- Tak. I wiem już co nam się stało. Karmiłyście się nami - oznajmiła oskarżycielsko. Karmienie... i sobie przypomniałam. Do mojego biednego umysłu napłynęły wspomnienia wciągając mnie w swój wir. Twarze nabrały rys, kolorów, kształtów. Zobaczyłam las, stary dom, siedzącą na dywanie rudowłosą dziewczynę. Potem mignęły mi przed oczami obrazy szpitala, Toma, Ally i Annie. A na sam koniec przypomniałam sobie moje obrzydzenie do samej siebie i fiata psującego się na środku drogi. Auta Ari. Krzyknęłam słabo, a na twarzach A. pokazały się uśmiechy zrozumienia.

- Krym... ty jesteś...

- Tak, jestem - powiedziała spokojnie - Przypomniałam sobie jakiś czas temu.

- I nic nie powiedziałaś?! - krzyknęłam zerkając na nią gniewnie.

- Myślałam, że mi nie uwierzysz.

- Jakie to wzruszające - zadrwiła Ally - Ale zgłodniałam, a wy już się zregenerowałyście.

- Jak Aria się mną karmiła? Przecież od razu usnęłam!

- Właśnie - kobieta mrugnęła do mnie błękitnym okiem. Okiem Krym... - Byłaś jedzeniem przez sześć karmień. Musiałam użyć na tobie innego sposobu niż przez zwierzanie się czy krew. Oddałaś mi wspomnienia śniąc.

- Uch! Ile jest sposobów posilania?

- Kilka - Annie wzruszyła ramionami. Ponieważ karmiła się i mną, i Tomem jedno oko miała jak ja, a drugie jak on. To mnie strasznie wkurzało.

- Malia - ciemnowłosa dziewczynka uszczypnęła mnie w łokieć - Musimy uciekać.

- Czemu nie znajdziecie sobie innego celu? Tylko mnie! - wykrzyczałam przez zaciśnięte zęby.

- Musimy cię zabić, ponieważ za dużo wiesz. A po tym jak nakarmiłaś Arię zostało ci tylko jedno żywienie i kaput! - oznajmiła zadowolona Ally. Była ubrana w wełnianą białą sukienkę na ramiączka. I w cale się jej nie dziwię. W piwnicy był cholerny zaduch. Jej towarzyszki też miały na sobie letnie ubrania.

- Po co wam Krym? - spytałam wściekle. Chciałam to wszystko wiedzieć, ale przede wszystkim zagadywałam je, aby dać czas młodej. Miałam wrażenie, że jej opanowany i tylko lekko nadwyrężony umysł miał większe szanse coś wymyślić. Poza tym nie miałam zamiaru pozwolić, aby historia się powtórzyła. nie chciałam dla małej tego samego losu jaki spotkał Toma. Ona m u s i a ł a uciec. Ja... niekoniecznie.

- Zastąpi cię. Przecież zaraz zejdziesz z tego świata - powiedziała Aria oblizując usta. A. zbliżały się z trzech stron zacieśniając krąg. Dzieliło nas od nich zaledwie dwa metry.

- Jak stać się A.? - spytała nagle Krym. Spojrzałam na nią przerażona. "Zaufaj mi" powiedziała bezgłośnie.

- Jak? Och. Nie bój się skarbie. Obie się w końcu nimi staniecie! - zarechotała melodyjnie Annie - Kiedy nakarmimy się wami osiem razy!

- Czy wtedy nie umrzemy? - spytała przyglądając się im mądrymi, lecz rozszerzonymi ze strachu oczami.

- Oj tak. Jak my wszystkie. Od środka - potwierdziła z dumą kobieta. Ally dała jej kuksańca w brzuch.

- Zamilcz! - syknęła. Jej włosy zrobiły się czerwone z wściekłości - Miała o tym nie wiedzieć! Obie miały o tym nie wiedzieć!

- Idiotka - wrzasnęła Aria na Annie - Ale może przynajmniej teraz nie będzie próbować uciec.

- Nie - pisnęłam. Wszystkie spojrzały na mnie zdziwione - Jeśli wypuścicie Krym.

- A kto cię zastąpi? - burknęła Ally. Jej chyba najmniej się podobał fakt, że jej towarzyszka się wygadała.

- Kogoś znajdziemy - widząc jej sceptyczną minę dodałam:

- Ally, znasz mnie dłużej niż one. Wiesz, że jestem pomysłowa. Uciekałam ci wcześniej to i teraz sobie poradzę.

- Ostatnio straciłaś przyjaciela.

- Nawet go nie znałam - wzruszyłam ramionami udając obojętność. Serce mi pękało, gdy mówiłam w ten sposób o kochanym Tomie, ale nie miałam wyjścia. Krym musiała ocaleć - Było mi trochę smutno, ale czasami ofiary są konieczne.

- Malia - Krym złapała mnie jeszcze mocniej za ramię - Mam pomysł. Nie musisz tego robić.

- Kochanie - odszepnęłam - Czasami ofiary są konieczne. To jak Ally? Chcesz się dalej w to bawić? Bo ja już nie! Puścisz Krym?

- Hmm - Ally się zamyśliła, pozostałe A. patrzyły na nią w oczekiwaniu gotowe do skoku - Niech będzie. Mam dość ganiania cię.

- Nie - wrzasnęła Krym wychodząc przede mnie - Nie dotkniecie jej!

- Kochanie... - położyłam rękę na ramieniu dziewczynki, ale ona nie zwracała na mnie uwagi.

- Biegnij - szepnęła i ściskając moją dłoń ruszyła ku drzwiom. Zdziwiona ruszyłam za nią. Ale nie tylko ja. A. były tuż za nami. Krym wybiegła z piwnicy i zatrzasnęła za nami drzwi. po drugiej stronie usłyszałam przekleństwa. Mimowolnie się uśmiechnęłam. Krym nie zwalniając ruszyła długim korytarzem, dalej ciągnąc mnie za sobą. Próbowałam się jej wyrwać, ale trzymała mnie w żelaznym uścisku. Byłyśmy chyba w jakimś domu. Ściany były pomalowane na kremowo, wisiały na nich zdjęcia Annie. Na niektórych ściskała Ally i Arię. Wbiegłyśmy do salonu słysząc za sobą tętent A. Wpadając w zakręty ledwo utrzymywałam równowagę, ale Krym niczym mały ninja nie zwracała na to uwagi i z precyzją pędziła ku drzwiom wyjściowym. Przez krótki moment myślałam, że uda nam się uciec. Ba! Nawet w to uwierzyłam. Przepełniona nadzieją przyspieszyłam dorównując tempa Krym. Aż usłyszałam głosy A.

- Stójcie! I tak NIGDY nam nie uciekniecie! - wrzasnęła wściekle Ally. I już wiedziałam, że to prawda. Te dziewczyny uparły się, że mnie przemienią(albo zjedzą. Sama już nie wiem). I prędzej czy później w końcu by mnie dopadły. A ja nie mogłam oddać drugiej osoby, a zwłaszcza nie jej. Nie mogłam poświęcić Krym, żeby zyskać czas. Poczułam jak łzy cieknął mi po policzkach. I już wiedziałam co mam zrobić.

Wybiegłyśmy z domu i zderzyłyśmy się z zimnym powietrzem. Chłód owiał mnie całą, ale biegłam dalej przez osiedle żółtych jednorodzinnych domków z czerwoną dachówką. Otaczał nas las, wszędzie rosły drzewa.

Przełknęłam ślinkę i mocniej chwyciłam dłoń Krym.

- Mówiłam, że mam pomysł - powiedziała ze śmiechem - Nie musisz być ofiarą.

- Wiem, ale wtedy tak myślałam - skłamałam. Dalej tak myślałam.

Zdyszane stanęłyśmy na skraju lasu, a za nami trwał pościg. Zauważyłam, że ze złości A. tracą nadzwyczajną prędkość i poruszają się normalnie. Dziewczynka ciągnęła mnie w głąb lasu, ale ja stanowczo stanęłam.

- Już pamiętam kochanie. Nie możemy tam iść. W tym lesie mieszka Ally. znajdzie nas tam prędzej czy później.

- Mam nadzieję, że później - wydyszała i pociągnęła mnie mocno.

- Ale Krym... Mam pomysł.

- Jaki? - spojrzała na mnie podejrzliwie.

- No cóż, myślę, że najlepiej będzie, gdy... - zaczęłam łagodnie.

- Gdy się poddacie - zatrajkotał melodyjny głos. Annie. Przeklęłam pod nosem, Krym wybałuszyła oczy i pociągnęłam nie jeszcze mocniej. Ale ja twardo stałam w miejscu. Obróciłam się i zobaczyłam trzy uśmiechające

się potwory.

- Już nie będziemy czekać - oświadczyła Ally i wszystkie się na nas rzuciły. Domyśliłam się, że nakarmią się poprzez krew. W przypływie odwagi popchnęłam Krym, a ta wywróciła się i walnęła głową o drzewo. Jęknęła. Ignorując poczucie winy uchyliłam się przed pierwszym ciosem zadanym przez Arię. Z jej piersi wydobył się warkot i obnażając kły złapała mnie za przedramię. Wyrwałam jej się, ale w tym momencie Ally uderzyła mnie w tył głowy. Poczułam koszmarny ból w potylicy, zakręciło mi się w głowie. Ale chwiejąc się walnęłam ją łokciem w brzuch(tak mi się wydaje, że to był on). Wrzasnęła z wściekłości.

Zauważyłam, że Krym się podnosi i podchodzi do jakiegoś drzewa. Pomyślałam, że na nie wejdzie, ale ona wzięła tylko długi kij leżący przy nim i z okrzykiem ruszyła na Annie krążącą w okół mnie i szukającą okazji do ataku. Kiedy Krym z zezłoszczoną miną oddała pierwszy cios A. ze zdziwienia rozdziawiła usta. Dziewczynka rozcięła sobie dżinsy upadając i zraniła lekko nogę, ale w jej inteligentnym, lecz mściwym uśmieszku nie było widać bólu.

Skupiłam się na mojej kiepskiej sytuacji. Ally zamachnęła się ręką i rozerwała moją tunikę tak, że na piersi widniała duża dziura. Aria chwyciła mnie za przedramiona i wbiła w nie paznokcie(a może szpony?). Z rąk pociekły mi strużki krwi i nie mogłam się ruszyć. Ally zaczęła się do mnie zbliżać odgarniając z czoła rudą czuprynę. Szarpałam się, kopałam, ale to nic nie dawało, bo Aria była bardzo silna. Kiedy Ally była kilka centymetrów ode mnie zerknęłam w lewo i zobaczyłam moją młodszą siostrę walczącą dzielnie z Annie.

Przegrywała. Turlała się po trawie obijając się o drzewa i szarpiąc z kobietą. Straciła broń.

- Krym uciekaj! - wrzasnęłam. Spojrzała na mnie swoimi mądrymi niebieskimi oczami i w przypływie siły zrzuciła z siebie A. - Biegnij do miasta i rozmawiaj wyłącznie z mężczyznami!

- Kocham cię - krzyknęła. Po jej brudnych policzkach popłynęły łzy. Ale wiedziała, bo była inteligentna, że nie uratuje starszej siostry. Że musi uciekać. Zostawiła poturbowaną Annie i rzuciła się biegiem w dół zbocza chwiejąc się na nogach. Nie obejrzała się już. Podejrzewam, że specjalnie. Ponieważ gdyby się obejrzała nie potrafiłaby mnie zostawić.

- Czasami ofiary są konieczne - szepnęłam i oddałam się mojemu losowi.

Szłam w stronę lasu, ponieważ chciałam zakończyć to tam gdzie się zaczęło. I skończyłam. Ale myślałam, że zrobię to inaczej.

Annie w końcu podniosła się z ziemi i zażenowana przegraną z trzynastolatką podeszła do nas. Chwyciła mnie za prawe ramię, a Aria wczepiła się w drugie. Ally z zachłannym uśmiechem zrobiła jeden leniwy krok w moją stronę.

- Ostatnie karmienie - wyszeptała po czym wbiła kły w moją szyję. Czułam jak wysysa ze mnie energię, wspomnienia, moje myśli. Nigdy żadna A. się mną nie karmiła w ten sposób. Na szczęście. Ból jaki czułam był

nieporównywalny do żadnego innego. Miałam wrażenie, że Ally wyrywa cząstka po cząstce mojej tożsamości.

Gdy się ode mnie oderwała i otarła zakrwawione usta zachwiałam się, ale nie upadłam. I nie umarłam tak jak miało się stać. Po prostu byłam pusta. Nic już we mnie nie zostało.

- Po jakimś czasie się przyzwyczaisz - zarechotała słodko Aria - A teraz chodźmy do Ally. Tam cię wszystkiego nauczymy.

- Będzie zabawa! - zaśmiała się przyjaźnie Annie. Nie miało już różnicy co się ze mną stanie. Nie obchodziło mnie to. Czułam jedynie ziejącą pustkę. Nie miałam uczuć, wspomnień ani duszy. Gorzej niż śmierć. A. ruszyły w głąb lasu śmiejąc się i planując moje szkolenie. Wpatrywałam się w nie przez chwilę i zaobserwowałam, że nie czuję już zimna choć stoję w szpitalnej tunicy w mrozie. Zmarszczyłam brwi. I ruszyłam za Ally, Annie i Arią.

Krok za korkiem.

Noga za nogą.

Oznacz jako: przeczytane ulubione chcę przeczytać

Komentarze

Wiem data ale błagam dodaj 4 część!!! Pliss
Odpowiedz
Wszystkie czesci rewelacyjne ! Czekam na więce :)
Odpowiedz
zrób część 4 gdy malia dopada krym :D i tutaj już wymyśl czy malia zje krym czy krym jej wytłumaczy kim jest i np zaiją reszte a a gdy malia wyssie wspomnienia z a stanie się normalna czy coś :D
Odpowiedz
Bd . 4 część? Bo jeżeli nie to zakończenie dość słabe.
Odpowiedz
Zaloguj się, aby dodać komentarz.

Inne od tego autora

Archiwum

Najnowsze i warte uwagi

Artykuły i recenzje