Historia

Co kryje się za lustrem

pariah777 15 9 lat temu 11 819 odsłon Czas czytania: ~7 minut

Wszystko zamarło. Przytłaczająca cisza zawisła w powietrzu. W jego umyśle zapanowała pustka. Jakby ktoś go właśnie wybudził z najbardziej realistycznego snu, jaki jest w stanie wytworzyć ludzki mózg. Przez moment chciał tam wrócić. Bo przecież odebranie mu jego świata – choćby na ułamek sekundy – to czyn godny ukarania najsurowszą karą. Po chwili doszedł do siebie, zrozumiał brutalną prawdę i zaakceptował to, co właśnie się stało. Nabrał powoli powietrza, rozwarł usta i krzyknął:

– Korki wysiadły?!

W duchu modlił się, by tak właśnie było. Wystarczyłoby wtedy zrobić parę kroków, otworzyć skrzynkę i coś tam wcisnąć. Bynajmniej tak to wyglądało z jego perspektywy, gdy czynił to ojciec. Całość zajęłaby może minutę albo dwie.

– To coś u nich – odkrzyknął mu głos z sąsiedniego pokoju.

Przeklął w duchu. Zanim ci fachowcy znajdą usterkę, ruszą tyłki, by to sprawdzić i naprawić, miną za dwie godziny. Albo i gorzej. Może nawet nie będzie prądu do końca dnia. W sumie to można powiedzieć, że dzień już się skończył. Minęła siedemnasta, a ciemność zdążyła zawładnąć ulicami. Brak jakiegokolwiek światła zafundował jej również panowanie w pokoju Filipa. Chłopak wstał z fotela, po omacku zaczął poszukiwania drzwi. Potrzebna mu była świeczka, a takie cuda, na pierwszy rzut oka totalnie bezużyteczne, nie zasługiwały na miejsce w jego pokoju. Dreptał powoli w obawie, że wpadnie na szafkę lub ścianę. Ostatecznie nie uderzył ani w to, ani w to. To drewniana rama łóżka bezpardonowo stanęła na jego drodze i spowodowała eksplodujący ból w okolicach piszczelu. Jęknął i padł na miękką pościel, rozmasowując nogę. Pieprzę to, stwierdził i porzucił wszelkie chęci podniesienia swojego ciała do pionu. Po ostatniej nocce spędzonej przed komputerem był wyczerpany, więc dlaczego by nie skorzystać z tej okazji, by to odespać? Zamknął oczy i niemal natychmiast osunął się w sen.

Coś go wybudziło. Stopniowo odzyskiwał świadomość. Zdążył jedynie usłyszeć szczęk zamykanych drzwi. Oprzytomniał i omiótł pokój wzrokiem. Nic. Przetarł oczy i powoli się podniósł. Nieprzenikniony mrok dokoła oznaczał dalszy brak prądu. Spojrzał na komórkę, by sprawdzić godzinę. Dochodziła dziewiętnasta. Oświetliwszy sobie telefonem drogę do drzwi, wyszedł z pokoju. W korytarzu spotkał ojca, trzymającego w ręku świeczkę.

– Obudziłem cię? – zapytał mężczyzna.

W jego głosie można było wychwycić coś nietypowego. Najprawdopodobniej była to nutka lęku, niepokoju.

– Nie wiem, chyba tak. To ty byłeś w moim pokoju?

– Sprawdzałem tylko co u ciebie. Nie wychylałeś się z tej nory od kiedy wszystko siadło – odpowiedział ojciec.

– W porządku. Dzwoniłeś tam? Naprawią to?

Mężczyzna pokręcił głową z grymasem.

– To może trochę potrwać. Całe osiedle nie ma prądu. Lepiej idź dalej spać – zasugerował.

Filip przytaknął, po czym obrócił się i wrócił do swojego pokoju. Cisnął się na łóżko, opatulił kocem i starał się zasnąć. W końcu wyszło.

Nagle coś go chwyciło. Pociągnęło za nogę, zrzucając z łóżka. Uderzył łbem o podłogę. Zaczęło wlec. Oprzytomniał. Za późno. Leżał na środku łazienki. Dookoła rozstawione były świece rozrzedzające nieco mrok. Nadal był zawinięty w koc, który krępował jego ruchy. Ledwie mógł ruszać palcami, a o przekręceniu dłoni nie było mowy. Próbował coś powiedzieć, ale wydał jedynie niemy krzyk, który rozbrzmiał echem tylko w jego głowie.

– Gotowa? – rozbrzmiał potężny głos jego ojca. Mężczyzna stał obok lustra. Płomyczki rzucały złowieszczy blask na jego rozmyte w ciemności oblicze.

Filipa umysł nie potrafił uporządkować żadnych informacji przyswajanych przez jego mózg. Do kogo on się zwraca? Do mnie? I, na miłość boską, co tu się wyprawia!? Czy ja właśnie leżę na zimnych kafelkach mojej łazienki, w dodatku obezwładniony przez ojca? To musi być sen, to musi być sen...

– No to jazda! – krzyknął mężczyzna.

Zanim Filip zdążył zarejestrować te słowa, jego ciało ogarnął niewypowiedziany ból. Usłyszał jedynie odgłos tłuczonego szkła.

Obudził się. Z ulgą dostrzegł, że leży na mięciutkim łóżku. Ale coś było nie tak. Ściany różniły się od tych, jakie są w jego domu. Ospale usiadł na łóżku i omiótł pomieszczenie wzrokiem. Biel. Wszędzie biel. I miękko. Podłoga była miękka. Ściany też. Łóżko. Wszystko. Spróbował wstać. Odezwał się rwący ból w kolanie, zagłuszający jakiekolwiek polecenia od mózgu dotyczące utrzymania równowagi. Upadł. Ale przynajmniej na coś miękkiego. Spróbował się podnieść. Nie mógł. Zapewne w tej chwili przetarłby swoje oczy ze zdziwienia, gdyby nie to, że miał założony kaftan bezpieczeństwa. Ogarnęło go przerażenie. Ze zgrozą dostrzegł długie posiwiałe włosy oplatające jego ramiona. Nie, nie jego ramiona. Jego ramiona były całkiem szerokie – pomimo tego, że spędzał większość czasu wolnego przed komputerem. A te... te były wątłe.

Przez chwilę studiował budowę swojego ciała. Ukryte pod kaftanem piersi nie były pierwszej świeżości, nadszarpnięte przez ząb czasu. Towarzyszyło mu też uczucie pustki poniżej pasa. Stał się kobietą. W dodatku starą. Z przerażenia wydał odgłos zbliżony do krótkiego, wpół urwanego wrzasku. Zabrzmiał zupełnie obco w jego uszach. Nagle drzwi do pokoju się otworzyły. Weszło dwóch rosłych mężczyzn. Posłali chłopakowi – w kobiecym ciele – ironiczne uśmieszki.

– Filip czy Marek? – odezwał się pierwszy.

– Nie rozumiem, to jakiś sen... Marek to mój ojciec – powiedział wystraszony. – A ja jestem...

– Filip, co nie!? – zawołał wesoło drugi.

Chłopak przytaknął.

– Wygląda na to, że dziś to ty mi stawiasz piwo po pracy – z radością zwrócił się do kumpla.

Pierwszy mężczyzna trochę spochmurniał.

– Zobaczymy, czy jutro też ci dopisze szczęście. Bierzemy ją do doktora. Kaftan już raczej nie będzie potrzebny. – Uśmiechnął się, widząc bezradność w oczach kobiety. W oczach, za którymi czaił się Filip.

– Wprowadzić tę panią – zawołał doktor Maksalon.

Drzwi się uchyliły, a w nich stanął Filip razem z nieźle zbudowanym sanitariuszem.

– Proszę usiąść – rzekł doktor.

Kobieta usiadła. Spokojnie, bez żadnych gwałtownych ruchów. Przez chwilę szukała odpowiednich słów, aż w końcu znalazła:

– Co tu się odpierdala?

Mężczyznę wmurowało.

– Ależ pani Gosiu, skąd u pani...

– Że co!? Nazywam się Filip. Gosia, jak pan ją nazwał, jest moją matką.

Doktor wyglądał na zbitego z tropu. I zawiedzionego.

– A już myślałem, że jest z panią lepiej...

Filip buzował w środku ze złości. Miał ochotę rozszarpać twarz tego pieprzonego urzędasa własnymi – niewłasnymi – paznokciami. Ale tylko spokój był w stanie mu pomóc i on o tym wiedział. To był jedyny sposób pokazania, że nie odchodzi od zmysłów i że to jakaś cholerna magia się tu dzieje. I że psychiatryk nie jest miejscem dla niego!

– Posłuchaj, człowieku – zwrócił się ze stanowczością do Maksalona. – Jeszcze parę godzin temu grałem na komputerze. W swoim domu. Jak to wytłumaczysz?

Mężczyzna ciężko westchnął, zdjął z nosa okulary, odsłaniając pełnię swoich dwóch ciemnych ślepi, które wzrokiem przeszyły Filipa.

– W jaką grę? – zapytał.

Banalne pytanie, pomyślał chłopak. I faktycznie by takie było, gdyby nie totalna pustka w pamięci. Skupił się. I nic. Tytuł, gatunek, imię głównego bohatera? Nic.

– No właśnie. Nie wie pani. To był tylko sen.

To nie mógł być sen, przekonywał siebie. On jest Filipem. To... to... to jest jakiś okultystyczny numer, który przekracza nawet wyobrażenia Crowleya o magii. Tak. Przecież tam był jakiś rytuał. Lustro. To pamięta.

– Ta żmija zamieniła się ciałami! Chcę zadzwonić do niej, to znaczy do siebie. Do swojego ciała. I wtedy pan zobaczy! – wykrzyczał chłopak kobiecym głosem.

Doktor wyglądał na rozczarowanego i przygnębionego. Czy te wszystkie lata terapii poszły na marne? Najwidoczniej. Koniec. Czas postawić sprawę jasno. Przez chwilę zbierał się w sobie, po czym rzekł:

– Zamordowała pani swoją córkę trzy lata temu. Zatłukła ją lustrem. Złożyła pani z niej ofiarę jakimś bogom. Po takim czymś syn nie chce mieć z panią nic wspólnego. A zresztą, po co ja to pani mówię, skoro i tak pani zapomni, a jutro będzie to samo...

Zapadła głucha cisza.

– Przecież... Nie, to nieprawda. Co znaczy, że jutro będzie tak samo!? – wykrzyknął.

– Co ranka dzieje się to samo. Wmawia nam pani, że jest pani albo swoim synem, albo mężem. Zacząłem przez to nawet uprawiać hazard. – Spochmurniał. – Byłbym wdzięczny, gdyby jutro obudziła się pani jako Marek. Zamierzam obstawiać sporą sumkę. Muszę trochę nadrobić, bo dziś przegrałem.

Filipowi odebrało mowę. Starał się znaleźć jakikolwiek szczegół, który by mógł poświadczyć o tym, że wczoraj był w swoim domu. Wszystkie wspomnienia zaczęły się oddalać, zanikać, blaknąć. Ciemność! Właśnie!

– Wczoraj nie było prądu. Proszę sprawdzić. Na całym osiedlu Leśnym. Na pewno piszą o tym w internecie czy gdzieś.

– Nic takiego nie miało miejsca, przykro mi. Akurat odwiedzałem swoją matkę tam wczoraj. A teraz może uda się pani na śniadanie? – zasugerował, nie pozostawiając mu wyboru.

Filip nie mógł w to uwierzyć. Na pewno skłamał z tą wizytą. Leniwy frajer, nie chce mu się nawet sprawdzić tak banalnej rzeczy, jaką jest brak prądu o tej i o tej godzinie. To był koniec. Stał się świrem. A może już nim był wcześniej?

– Żyjesz? – zapytał, opatrując jednocześnie drobną ranę na głowie.

– Oczywiście, kochanie. Mogłeś trochę słabiej cisnąć tym cholerstwem...

– Mówiłaś, że ma stracić przytomność. Nie chciałem ryzykować. Nie zorientują się?

– Na pewno nie. Dla nich będzie to zwykły dzień. Przyzwyczaiłam ich. Ale dla niego...

– Mała cena za szansę, byśmy znów mogli być razem.

Oznacz jako: przeczytane ulubione chcę przeczytać

Komentarze

Więcej wciągających treści na moim profilu autorskim; kto wie, może kiedyś jakaś kontynuacja? Szymon Sentkowski ;)
Odpowiedz
Generalnie super, ale za krótkie. Nie podoba mi się również użycie potocznych, "podwórkowych" słów (np. łeb) - opowiadanie niestety, ale traci przez to dużo i nie wciąga tak jakby mogło. Dla mnie 9 na 10 :)
Odpowiedz
Fajnie by było jagby była druga część.
Odpowiedz
Bynajmniej =/= Przynajmniej
Odpowiedz
Fajna historia :P oglądałem ją o 00:31 xD
Odpowiedz
chyba "czytałeś"
Odpowiedz
Niezłe. Ale myśląc racjonalnie. to skoro Filip jest w ciele matki. to matka jest w ciele syna a to znaczy że tata sypia z synem ;-)
Odpowiedz
Zalektorzyłem xD https://www.youtube.com/watch?v=xCwfsDscYnE&feature=youtu.be
Odpowiedz
Uderzył łbem o podłogę.
Odpowiedz
( ͡° ͜ʖ ͡°) otworzyć skrzynkę i coś tam wcisnąć ( ͡° ͜ʖ ͡°)
Odpowiedz
B.dobre, czekam na cd :)
Odpowiedz
:p
Odpowiedz
Kurde, super :D już myślałam że to serio ta staruszka a tu jednak rytuał :3
Odpowiedz
Świetne! Rzadko kiedy coś tak wciąga! Pomysł też genialny!
Odpowiedz
Wspaniałe, naprawdę wspaniałe opowiadanie! Aż miło czytać! Gratuleję pomysłu i języka, jakim to napisałeś. Oby tak dalej.
Odpowiedz
Zaloguj się, aby dodać komentarz.

Inne od tego autora

Archiwum

Najnowsze i warte uwagi

Artykuły i recenzje