Historia

Lisz

kryptos 2 9 lat temu 5 509 odsłon Czas czytania: ~6 minut

- Czego chcesz?! - wybuchnął władca Tevaru - Mam tu naradę wojenną i nie pozwolę sobie, by ktokolwiek mi przerywał, nawet mag!

- Lisz... - powiedział mag, a to jedno słowo zmroziło wszystkich.

Nikt tak naprwadę nie wie, kim, ani czym są te istoty, legendy głoszą, iż są to demony nienawiści, przywoływane przez członków Kultu Przeklętych, lecz kult ten dawno został wytępiony, a Lisze wciąż się pojawiają...

......................................................................................................................................................

- Władco Gonarze - powiedział posłanec, klękając - wieści o powstaniu Lisza dotarły już na Pustynię Piołun, Dębowe Góry i do sąsiednich państw, wszyscy udzielą nam całkowitego wsparcia militarnego. Oczekujemy także na wieści od Zakonu i... - wtem zamilkł, w całym zamku nagle zapadł mrok, każda świeca i pochodnai zgasła, jedyne co było widać to pentagram koloru krwi, na środku sali... Strażnicy momentalnie wyciągnęli broń, a z gwiazdy wynużyło się pięć postaci odzianych w czarne szaty.

Jeden z królewskich gwardzistów rzucił się do ataku, lecz postać chwyciła go za gardło, ukazując mu swe białe ślepia, a ten zamarł, by po chwili wydać z siebie swój ostatni najstraszniejszy krzyk i paść trupem...

Nikt nie był w stanie choćby drgnąć, wszyscy z przerażeniem patrzyli na mrocznych przybyszy, wtedy postacie przemówiły jednym głosem, przypominającym demona.

- Oto nadchodzi kres, mrok nieustający się zbliża, Sejtan przybył, oto pierwszy z ostatnich, król zmarłych i król przeklętych, oto Sejtan, oto Lisz, ostatni, choć pierwszy... - to powiedziawszy pochylili się lekko na znak szacunku dla władcy i kontynuowali - Oto krąg Twych magów, krąg nekromancją skażony, oto przybywamy, by ponieśc z Wami chorągwie, by zatrzymać OSTATNIEGO - po ich ostatnim słowie wszystko wróciło do normy, świece znów płonęły, a postacie tak szybko jak przybyły, zniknęły...

....................................................................................................................................................

- No, jak Francis, gotowy?- zapytał, lekko drwiącym głosem Kryptos, ubierając właśnię ciężką zbroję płytową.

- Jak Ty w ogóle możesz z tego szydzić, idziemy w pierwszej linii, W PIERWSZEJ LINII - wrzasnął - to MY pierwsi ujrzymy bestie przywołane przez to gówno! Na coś takiego - tu przerwał na chwilę - nie można być gotowym... - powiedział i zamilkł, przypominając sobie swojego dziadka ruszającego w bój, by chronić Tevar, właśnie przed Liszem, dziadka, którego nigdy więcej nie zobaczył.

Francis więcej się nie odezwał, odszedł zostawiając Kryptosa samego.

......................................................................................................................................................

Dzień wymarszu był czymś... Przerażającym, w całym Tevarze dało się słyszeć płacz, kobiet, mężczyzn i dzieci, każdy wiedział, że może więcej nie ujrzeć tych, którzy są mu bliscy.

Jak się szybko okazało, nekromanci mieli rację... Gdy wojska były już gotowe, rozległ się krzyk, który rozdzierał umysł, a krzyk ten przemierzył całą krainę, zawierał jedno słowo: SEJTAN...

.................................................................................................................................................

Sześć dni od wymarszu nastąpiło zaćmienie słońca, które nie ustępowało. Dnia siódmego, widzieliśmy spalone wioski, a nawet miasta. Plaga Lisza rozpoczęła się. Na ulicach leżały rozczłonowane zwłoki, cześć była nadgryziona, na każdym ciele widać było ropiejące guzy wielkości pięści. Nastał dzień ósmy, tego właśnie dnia mieliśmy stanąć naprzeciw przerażającej hordy Lisza. Staliśmy w mroku z pochodniami ustawionymi przed każdym oddziałem co dziesięc kroków.

Był to piękny widok, dowódcy wydającego ostatnie rozkazy, wojska władcy Gonara stały na środku polany, o ile tak można było ją nazwać, gdyż wszytko co na niej rosło zgniło, co zwieszczało przybycie Lisza. Na lewej flance miejsce zajęły oddziały wojsk sąsiednich państw, czyli ciężko uzbrojona piechota Maratu, obok nich topornincy z Nagaty, zaś dalej Asmańsk konnica uzbrojona w długie lance i tarcze. Na prawej flance stanowisko obrała lekko opancerzona jazda Xur, a dalej barbarzyńskie armie z Dębowych Gór i Pustyni Piołun.

Na wzgórzu za nimi stali łucznicy i kusznicy wszelkiej maści, na samym końcu stali wojownicy Zakonu, odziani w białe zbroje, białe tarcze i białe miecze, na swych czarnych koniach, stanowili ostatnią linię... Po Nekromantach nie było śladu.

...............................................................................................................................................

Czas oczekiwania dłużył się w nieskończoność. Wszyscy wiedzieli, że wróg już tam jest, Lisze uwielbiały napawać się strachem...

Cisza, tak ciężka i bolesna, przerwana została w sekundę, gdyż słychać było tysiące kroków, strzelcy przygotowywali się do strzału...

- Ognia!- zagrzmiał Omus, główny dowódca, strzelcy podpalili pociski, które godziły cielska żywych trupów, pierwszej fali nadciągającego koszmaru. Cała polana została oświetlona zapalonymi bełtami i strzałami, teraz każdy ujrzał z czym przyjdzie się zmierzyć...

Wataha gnijących cielsk zbliżała się, odór był nie do zniesienia, widać było ich szpony i nienaturalnie wykrzywione kończyny, a nawet korpusy. Niektóre ciała miały ropiejące guzy, inne rozcięcia, którymi wychodziły zgniłe organy lub dziwna żółta maź.

- Topornicy, atak! - ryknął Omus - setki pochodni ruszyły, wbijając się w truchła, a dało się słyszeć jedynie nieludzkie krzyki i jęki. Wszystkie Nagackie pochodnie zgasły, jedna po drugiej, chwilę później zgasły wszytkie. Wśród oddziałów zapanowała panika, każdy jak najszybciej chciał znów wznienić ogień, jednak... Za późno.

W ciemności dało się słyszeć jedynie wrzaski, jęki, tak głośne i przerażające, że przeszywały uszy jak strzały. Udało się wreszcie znów zapalić pochodnie, jednak to było zwiastunem czegoś znacznie gorszego, niż ciemność. Wojska Xuru ujrzały to jako pierwsze. Trupy były tuż przed nami... Nikt nie zdążył nawet zareagować, zgniłe truchła rzucaly się na żołnieży, rozdzierając im pancerze i rozrywając ciała, krew była wszędzie, ożywieńcy wbijali szpony w przerażonych ludzi, nim dowódca wydał rozkaz, wojownicy rozpierzchli sie, a każdy próbował chronić własne życie.

Zimną krew zachowali jedynie ludzie Tevaru i Dębowych Gór. Ruszyli do ataku, z trupów lała się żółta i zielona posoka, żołnierze umierali rozrywani na strzępy, a fekalia walały się wszędzie. Fale nieumarłych zalewały zdruzgotanych wojowników...

- Do ataku! dalej, za naszą ziemię! - Kryptos zagrzewał ich do walki, choć był zwykłym piechurem, jednak tym, co nim wstrząsnęło, była śmierć Francisa, który tuż obok niego został powalony i rozszarpany...

Kryptos upadł, obraz zaczął ciemnieć mu przed oczami, ostatnie co pamiętał, to szarża ludzi z Zakonu, później była tylko ciemność...

.............................................................................................................................................

Później była tylko ciemność, a ciemność zaczęła przeobrażać się w słabe zarysy, czuł, że ktoś go ciągnie, czuł odór zgnilizny... Zapach śmierci, widział krew i rzeź, po czym znów zapadła ciemność.

...........................................................................................................................................

Kryptos otowrzył oczy, czuł niewyobrażalny chłód. Po kilku minutach oprzytomniał, zaczął dochodzić do siebie i czuć ból, niewyobrażalnie wielki ból przeszywający całe ciało, wtem zauważył, że jest przybity do skalnej ściany wielkimi zardzewiałymi gwoździami.

Teraz dopiero zorientował się, iż jest nagi, a jego ciało zdobią nieznane mu znaki wyżłobione na jego skórze. Powoli uniósł głowę, sala w której się znajdował, miała na środku kamienny ołatrz z namalowanym na środku pentagramem.

Usłyszał dźwięk otwieranych drzwi. Spodziewał się najgorszego, na środku sali stanęła zakapturzona postać w wyblakłej brązowo-pomarańczowej szacie z naramiennikami, przedstawiającymi pysk nieznanego mu stworzenia z rogami. Cokolwiek to było, emanowało najczystszym złem i koszmarem. Spod kaptura dało się zauważyć czerwone, świecące ślepia. To coś podeszło pod ołtarz i wyjęło zakrzywiony nóż. Kryptos słyszał niewyraźnie pomruki tego tworu, widział jak postać zdejmuje kaptur, ukazując łysą głowę. To coś przypominało człowieka. Wkótce pomróki przerodziły się w krzyk, cała sala zatrzęsła się, a pentagram złowrogo jarzył się krwistym kolorem. Istota rzekła do Kryptosa sykliwym głosem:

- Nędzniku, twój czas dobiegł końca, koniec waszego kraju będzie nowym początkiem panowania Kultu Przeklętych!

.......................................................................................................................................

Krypots nie usłyszał nic więcej, obudził się w tej samej sali, lecz przykuty do ołtarza, a pięć zakapturzonych istot stało wokół niego odprawiając nieznany mu obrzęd. Każda postać trzymała w ręku szeroki, zakrzywiony nóż. Postacie umilkły, by chwilę później wbić noże w nadgarstki, kostki i klatkę piersiową nieszczęśnika.

- Dokonało się - powiedział jeden z nich - oto ostatni plugawiec złożony w ofierze naszemu Panu, to koniec!

Pozostała czwórka skinęła głowami i powtórzyła - Dokonało się!

Tak nastał czas grozy i śmierci, Sejtan jeszcze długo miał siać spustoszenie, a Kult Przeklętych odzyskał dawną potęgę. Miną lata, zanim ludzkość znów stanie na nogi, zanim Kryptos znów otworzy oczy, ale to zupełnie inna historia...

Oznacz jako: przeczytane ulubione chcę przeczytać

Komentarze

Super. HOMM-tam też są lisze. Takie skojarzenie fana tej gry.
Odpowiedz
troche chaotyczne ale ciekawe, wątki często się zmienianą a całość jest trochę za któtka. Za pomysł 5/5, za wykonanie 3,99/5 ;)
Odpowiedz
Zaloguj się, aby dodać komentarz.

Archiwum

Najnowsze i warte uwagi

Artykuły i recenzje