Historia

Wybrany przez mistrza.

vegaspl 2 9 lat temu 1 306 odsłon Czas czytania: ~11 minut

***

-Znowu deszcz, hihihihi, łatwiej będzie ukryć ślady! - Powiedział człowiek ukrywający się w krzakach. - Chodź mięsko, chodź do tatusia! Wiem gdzie będzie Ci najlepiej. W moim brzusiu! Ohoho! Już Cię czuję! Zbliżasz się! No szybciej, szybciej!

Mięsem, na które czekał mężczyzna okazała się być kobieta idąca nocą przez park. Właśnie wracała z pracy, typowa buisnesswoman. Praca ponad życie. Rozmawiała przez telefon o wprowadzeniu na rynek nowej linii ubrań. Nie spodziewała się, że parę metrów w przód czatował na nią ktoś, kto prawdopodobnie nie miał dobrych zamiarów.

Mężczyzna napiął żyłkę wędkarską, która była rozciągnięta przez całą parkową dróżkę. Dziewczyna nie zauważyła linki, było zbyt ciemno. Na nogach miała szpilki co dodatkowo zmniejszało szanse na pomyślne przekroczenie linki bez wywrócenia się. Kobieta czuła że upada. Komórka wypadła jej z ręki. Psychol wyskoczył z krzaków krzycząc:

-AAA! Mięsko! Mam cię wreszcie! Jaka zgrabna pupcia! Idealne na szyneczkę! Szkoda, że nie mogę Cię zjeść! Szkoda, że nie mogę Cię nawet przelecieć! Pan zabronił! AAAH! DLACZEGO?! DLACZEGO PANIE?! TAK BARDZO KUSI! TAK BARDZO!

Kobieta widząc wewnętrzną kłótnię psychopaty, starała się podnieść i uciec. Ten jednak zauważył to i przytrzymał nogą dziewczynę.

-Hihihihi! Chciałaś uciec? Dlaczego? Czy ci ze mną źle? Przecież zostaniesz ofiarowana mojemu panu! Muszę kontynuować jego dzieło! Nie bez przyczyny wybrał mnie na swojego następcę! Nawet mam to samo imię, wiesz? Nazywam się Kuba. KUBA! - Morderca wyszczerzył swoje nieprzyjemnie wyglądające zęby. Były żółte, niektóre nawet podchodziły pod kolor zielony. Miały liczne ubytki. Kilku brakowało. -Widzisz moje zęby? Wiesz dlaczego kilku nie mam? ZA KARĘ! ZA KARĘ, ŻE NIEKTÓRYM UDAŁO SIĘ UCIEC! Moje rany na plecach. Przypalona skóra. Ale wytrzymałem to. KU CHWALE MOJEMU MISTRZOWI! - Krzyczał wariat. Kobieta próbowała się wyrwać, ale niestety nie miała jak. Kuba był za silny. Wyjął z kieszeni żyłkę wędkarską, taką samą jaką rozciągnął na drodze. Złapał dziewczynę za gardło, owiną linką i dusił, aż jej twarz nie zrobiła się fioletowa. Gdy uszło z niej życie, wyjął nożyce. Przeciął podbrzusze kobiety i z precyzją chirurga, co było nielada wyzwaniem biorąc pod uwagę że korzystał z nożyc, wyciął wątrobę, nerki i macicę. Spakował do worka, sprawdził czy nie zostawił niczego, co mogło by naprowadzić na jego trop i uciekł.

***

-Kolejna - stwierdza policjant. - Już kolejna w tym tygodniu.

-Taa... I znów prawie żadnych śladów. - powiedział inny. - Albo koleś jest geniuszem zbrodni, albo my jesteśmy niedojdami. Typek łapie kobiety w środku nocy, dusi je, wycina organy, ślady swoich zbrodni ukrywa bardzo nieudolnie, a my nadal nie możemy go złapać.

Komisarz nerwowo chodzi po miejscu zbrodni. Zastanawia się, jak bardzo policja jest niekompetentna według ludzi. Takiego morderstwa nie da się zataić przed mediami.

-Ej, ty tam! Znalazłeś coś? - krzyczy do jednego z policjantów.

-Tak panie komisarzu! Ofiara upuściła telefon. W trakcie morderstwa z kimś rozmawiała! Może on naprowadzi nas na jakiś trop! - odpowiedział policjant.

-Zajebiście! W końcu coś mamy. Wiesz co to za numer?

-Jest zapisany jako "Maciek od PR". Ofiara pracowała w tej firmie od ubrań, wie pan, zamawiał pan u nich garnitur! Nazywają się chyba "Kinnaj" albo "Kinay".

-A no, no coś tam pamiętam. Bierz kilku ludzi, idziemy do nich.

***

Siedziba firmy "Kinay". To tu pracowała ofiara, przed morderstwem. Siedziba znajdowała się w kilkupiętrowym budynku. Komisarz wraz z trzema podwładnymi wszedł do firmowego biura.

-Dzień dobry, policja.

-O kurwa, będą problemy - powiedziała pod nosem sekretarka.

-Że co proszę? - zapytał się komisarz.

-Yyy, nic nic. W czym mogę panom pomóc? Szefowej dzisiaj nie ma.

-Wiemy, że nie ma. Jest u nas.

-Jak to? Coś się stało?

-Nie żyje. Wczoraj w nocy ktoś ją zamordował.

-Och! Już rozumiem czemu panowie przyszli.

-Nie rozumie pani. Szukamy pana Maćka od PR.

-W takim razie proszę się kierować w tamtą stronę i pierwsze drzwi na lewo.

Policjanci podeszli do wskazanych drzwi. Słychać było przez nie następujący dialog:

-Panie Maćku, skończyłam sprzątać pierwsze piętro. Czy mam jeszcze coś zrobić?

-Proszę posprzątać windę i jest pani wolna. - Odpowiedział pan Maciek, prawdopodobnie sprzątaczce.

-Dobrze - Sprzątaczka podeszła do drzwi, ale po chwili się odwróciła. -Ale na każdym piętrze?

Nastąpiła chwila ciszy.

-Już wiem czemu jest pani u nas sprzątaczką, a nie pracownikiem biurowym. Nie, nie na każdym piętrze. I proszę mi dać spokój, jestem zajęty.

Pani zajmująca się konserwowaniem powierzchni płaskich wyszła z biura. Omal nie upuściła miotły ze strachu, kiedy zobaczyła policję.

-P-p-proszę wejść. Pan Maciek jest w środku.

-Wiemy. - Odpowiedzieli chórem policjanci, ze śmiechem na ustach.

Stróże prawa weszli do gabinetu. Pan Maciek, jak to go wszyscy nazywali, siedział a w zasadzie leżał na swoim krześle, z rękami za głową.

-W czym mogę wam pomóc, panowie? - Zapytał pan Maciej.

Jednemu z policjantów na usta cisną się cytat z jednej ze znanych polskich komedii "w spuszczeniu sobie wpierdolu". Postanowił jednak powstrzymać swój język, gdyż prawdopodobnie potem dostałby solidną naganę od przełożonego.

-Pańska szefowa nie żyje. - Tą jakże smutną wiadomość przekazał komisarz. Na twarzy pana Macieja można było dostrzec dość dziwną mieszankę emocji. Silił się na smutek, lecz widać było, że nie był on prawdziwy.

-Ale Kasia? Jak to? Kto to zrobił? Złapaliście go? Och nie, biedna Katarzyna... - Można by było pomyśleć, że jeszcze przed chwilą poważny człowiek, rozpłacze się jak dzecko. Choć bardziej przypominało to lekkie spazmy śmiechu niż płacz ze smutku.

-Dziwnie się zachowuje, przecież rozmawiał z ofiarą podczas zabójstwa - szepnął jeden policjant do drugiego.

-Niestety nie złapaliśmy go. Liczę, że może nam pan w tym pomóc. Wiemy, że rozmawiał pan z ofiarą, w czasie popełnienia zbrodni. Może nam pan coś powiedzieć na ten temat? - Powiedział komisarz.

-Cóż - zaczął Maciej, zupełnie zmieniając wyraz twarzy. -Rozmawialiśmy o nowej linii ubrań. W pewnym momencie usłyszałem w słuchawce jakiś głos który gadał coś o mięsie i szum. Myślałem, że straciła zasięg.

-Niestety, straciła coś o wiele cenniejszego.

-Może pan powiedzieć jak to się stało?

-Nie chce pan wiedzieć. Morderstwo było bardzo brutalne.

-Och... Co my teraz zrobimy bez szefowej? Firma się rozpadnie...

-W tym już panu nie możemy pomóc. Proszę przyjechać dzisiaj na najbliższy komisariat na dokładniejsze przesłuchanie. My już pójdziemy. Do zobaczenia.

Policjanci wyszli z budynku.

-Nie uważacie, że zachowywał się jakoś dziwnie? Jego twarz bardzo szybko zmieniła wyraz, gdy zaczął opowiadać przebieg rozmowy. Jakby natychmiast przestał być zasmucony.

-On nie był smutny, Michał. To była gra. I to przeprowadzona w bardzo żałosny sposób. - Powiedział Komisarz do jednego z policjantów.

***

Kuba siedział w ciemnym pokoju. Postronny obserwator mógłby pomyśleć, że Kuba rozmawia z samym sobą, lub w pokoju jest ktoś jeszcze. Jednak tego, co tu się dzieje, nie można rozumować w żaden sposób znany człowiekowi myślącemu logicznie. Kuba faktycznie rozmawiał z kimś. Kimś kogo nazywał "mistrzem". Jednak nie było go tu. Nie było, a zarazem był. Ciężko to zrozumieć, a jeszcze ciężej opisać, więc jedynie co ja - narrator mogę opisać, do monolog, czy może dialog Kuby z czymś lub kimś kogo ludzkie ucho nie może usłyszeć.

-Mistrzu mój! Udało się! Mam dla Ciebie części ofiary! AAA! Dlaczego?! Za co to było?! - Na policzku Jakuba pojawiła się otwarta rana. -Przecież zabiłem ją! W identyczny sposób w jaki ty to robiłeś! Czemu nazywasz mnie idiotą? Chcesz innych wnętrznosci? Miednica, nie macica, tak? Przepraszam! PRZEPRASZAM! AAA! Dobrze, idę szukać kolejnej ofiary. Tym razem Cię nie zawiodę!

***

Ranek następnego dnia, godzina 9:00. Las na obrzeżach miasta. Policja znajduje kolejnego trupa, tym razem grzybiarza. Ma wyciętą miednicę oraz serce. Wokół jest pełno krwi. Ofiara - tak jak poprzednie, została najpierw uduszona, a potem wycięto jej wnętrzności. Gdy komisarz przybył na miejsce zdarzenia, wielu policjantów już badało miejsce zbrodni. Komisarz wysiadając z samochodu krzyknął:

-HEJ! MACIE COŚ?

-Niech pan tak nie krzyczy komisarzu - odpowiedział policjant Michał stojący tuż koło niego. -Tak, mamy. Odciski butów - jak zawsze. Poza tym krew nie należącą do ofiary oraz świadka zdarzenia!

-Co? Świadka? Ale żyjącego?

-Niech pan nie żartuje komisarzu, jasne że żyjącego. Zaprowadzę pana do niego.

Świadkiem był młody chłopak, lat około dwudziestu. Komisarz rozpoznał w nim znaną gwiazdę internetową.

-Witam Cię. - Przywitał się komisarz. - Słyszałem, że widziałeś to całe zdarzenie.

-Witam witam, nie dość że widziałem, to nawet ja was wezwałem. - odpowiedział chłopak.

-Cóż, tego nie wiedziałem, mój podwładny nie raczył mnie o tym poinformować. - W tym momencie komisarz spojrzał znacząco na policjanta Michała. - Opowiedz mi całe zdarzenie oraz co tu w zasadzie robiłeś.

-Widzi pan, jestem znanym YouTuberem. - odpowiedział świadek.

-YouTube-co?

-YouTuberem. Taki ktoś kto nagrywa śmieszne filmiki w internecie, a ludzie go oglądają. Miałem zamiar kręcić tu pranka.

-Pranka? Możesz do mnie mówić językiem, który rozumiem?

-Taki żart uliczny.

-To jest las, nie ulica.

-Wie pan o co mi chodzi. Przebieram się za kogoś, na przykład za upiora i straszę przypadkowych ludzi, przy okazji nagrywając ich reakcje.

-Aaa! Już wiem kim jesteś! To ty wkurzałeś moich chłopaków, prowokując ich, żeby cię gonili tak?

-No cóż... tak jakby...

-Michał, po skończonym przesłuchaniu przegoń pana po mieście, tak żeby przebiegł z dwadzieścia kilometrów, tak jako nauczkę.

-Da się zrobić panie komisarzu! - Odpowiedział Michał.

Świadek zbladł. Komisarz kontynuował przesłuchanie.

-Proszę dokładnie opowiedzieć co się tu stało.

-Yyy... A więc tak. Zaczaiłem się w lesie, przebrany za zombie. Chciałem nastraszyć jakąś przypadkową osobę. Ukryłem się w liściach. Zobaczyłem, że w to miejsce, niedaleko mnie przychodzi ktoś jeszcze. Łysy typek, metr osiemdziesiąt wzrostu. Gadał coś do siebie. Wydawał mi się niebezpieczny, więc się nie wychylałem. Z przeciwnej strony szedł jakiś dziadek, zbierał grzyby. Ten typek wyskoczył na dziadka, chyba go dusił, a ja leżałem jak sparaliżowany. Gdy dziadek upadł, łysol wyciągnął nożyczki i coś majstrował przy ciele. Po chwili wstał, rozejrzał się, powiedział coś pod nosem i uciekł. Gdy zobaczyłem, że zagrożenie minęło, wstałem i zadzwoniłem na ps... znaczy na policję.

-I wtedy przyjechali nasi. To by się zgadzało. Pamiętasz twarz tego, jak to ty go nazwałeś, "łysola"?

-Tak.

-A więc wszystko świetnie. Jeden z moich podwładnych zrobi portret mordercy. Michał, zaprowadź pana. Czekaj! Zanim odejdziesz, powiedz mi coś o tej krwi, którą znaleźliście.

-Krew jak krew, czerwona. - Odpowiedział policjant. -Tyle że nie należy do ofiary. Nie jest z tętnicy, to pewne. Sprawca prawdopodobnie się skaleczył i nie zauważył tego.

Wyślę próbkę do labolatorium.

-No, i tak można pracować! Wracam na komendę. - Powiedział komisarz, po czym wsiadł do samochodu i odjechał.

***

Komisariat, dwa dni później. Od dwóch dni nie było żadnego morderstwa. Do gabinetu komisarza wszedł jego partner, Jacek. Przez błąd w systemie, jak to często się w naszym pięknym kraju zdarza, zostali przydzieleni do oddzielnych spraw. Jacek usiadł na swoim krześle i spojrzał na komisarza. Ten przeglądał coś w internecie.

-Czego ty tak tam szukasz? - Zapytał się Jacek.

-Szukam informacji na temat sprawy, którą się zajmuję. - odpowiedział komisarz.

-I myślisz, że znajdziesz zabójcę w internecie? Hehe.

-Żebyś się nie zdziwił. Od początku coś było nie tak z tą sprawą. Czułem, jakbym już gdzieś to widział.

-I co?

-I zobacz to! - Odwrócił laptop w stronę Jacka. -Kuba Rozpruwacz. Dawno temu mordował prostytutki. Działo się to w Anglii, do dziś sprawy nie wyjaśniono. Ale co ciekawe, jednym z podejrzanych był polak. Sposób egzekucji też był podobny. Tylko, że Kuba Rozpruwacz mordował jedynie prostytutki.

-I co, myślisz, że przeżył tyle lat i znów morduje? To nie możliwe.

-A jeśli ktoś się na nim wzoruje?

-To by było całkiem możliwe.

Rozmowę przerwało głośne wejście policjanta Michała.

-Panie komisarzu! Mamy go!

-Michał, kurwa! Mówiłem Ci, żebyś pukał jak wchodzisz!

-MAMY GO!

-Jak to? Zabójcę? Nie możliwe!

-Ktoś go widział jak wchodził do starych magazynów, jakieś 15 kilometrów stąd. Nasi wykurzyli go stamtąd gazem łzawiącym. Znaleźliśmy przy nim brakujące organy ofiar. Koleś to jakiś świr!

-No co ty nie powiesz.

-Ale niech pan posłucha! Gadał sam do siebie, że jego misja się nie udała. Przepraszał kogoś. Potem wył z bólu! Jak go znaleźliśmy, był cały zakrwawiony. Prawdopodobnie samookaleczał się!

-Przesłuchujecie go?

-Tak, w towarzystwie dwóch psychiatrów.

Komisarz się zerwał i natychmiast pobiegł do pokoju przesłuchań. Tam czekało dwóch psychiatrów, kilku policjantów pilnowało drzwi, a na środku sali siedział Kuba.

Jeden z owych psychiatrów próbował przesłuchiwać psychola. Komisarz stanął za weneckim lustrem i przyglądał się przesłuchaniu.

-Jak się nazywasz? - Pyta psychiatra.

-Jestem Jakub. Tak jak mój mistrz hihihihi - odpowiedział morderca.

-Czy wiesz co zrobiłeś i dlaczego tutaj jesteś?

-Taaak. Wieeem hihihihi.

-A więc co zrobiłeś?

-ZAPIERDOLIŁEM ICH! ZAPIERDOLIŁEM RUSZAJĄCE SIĘ MIĘSKO! TU TEŻ JEST PEŁNO MIĘSKA! GDYBY NIE KAJDANKI JUŻ BYM WAS ZAPIERDOLIŁ!

-Spokojnie Kubuś, spokojnie. Nikt nie chce, żeby stała ci się krzywda.

-ALE JA CHCE ŻEBY WAM SIĘ STAŁA! ZABRALIŚCIE CZĘŚCI CIAŁA MOJEGO PANA ODE MNIE! ODDAJCIE JE! ODDAJCIE!

-Powiedz Kuba, kto jest twoim panem?

-MOIM PANEM JEST MÓJ MISTRZ! MOIM MISTRZEM JEST MÓJ PAN! TE SAME IMIĘ, TEN SAM CEL! ON MNIE WYBRAŁ! WYBRAŁ, ŻEBYM WAS WSZYSTKICH ZAPIERDOLIŁ!

Z zakrzepłych już ran Kuby znów zaczęła lecieć krew. Psychiatrzy wezwali medyka, żeby zatamował krwawienie i wyszli. Komisarz podszedł do nich.

-Wygląda na to, że już niczego się od niego nie dowiemy, przynajmniej na razie. - Słowa te psychiatra skierował do komisarza, po czym odszedł.

***

Komisarzowi spokoju nie dawała jeszcze jedna sprawa. Wziął Michała i pojechali w kierunku budynku mieszczącego siedzibę firmy Kinay. Musieli mieć duże szczęście, gdyż trafili na bardzo ciekawy dialog, między sekretarką a panem Maciejem.

-Ty się mnie jeszcze pytasz? Jasne, że to ja zostanę dyrektorem! Teraz gdy ta kurwa nie żyje, muszą mnie wybrać! W końcu miałem największe zasługi z całej firmy! - krzyczał pan Maciej.

-Nie zapędzaj się, nie wiemy czy cię wybiorą. I mamy umowę! Jak zostaniesz dyrektorem, masz mi dać podwyżkę! - Odpowiedziała mu sekretarka.

-Wiem przecież, już mi to mówiłaś.

-Powiedz mi lepiej, skąd wiedziałeś, że akurat w tym parku będzie morderca?

-Nie wiedziałem. Dziki fart. W tym parku było od zawsze pełno meneli i przestępców. Powiedziałem, żeby szła przez ten park, z nadzieją że ktoś ją zabije. I udało się. Gdyby przeżyła, wykończyłbym ją konwencjonalnie.

W tym momencie komisarz wraz z Michałem weszli do pokoju.

-Bardzo to ciekawe co pan mówi - powiedział komisarz - Pewnie zaciekawi pana fakt, że wszystko nagraliśmy.

-CO KURWA? TO TY ICH TU NASŁAŁAŚ SUKO! - Krzyczał Maciej.

-To nie ja! - Bardziej piskliwym głosem niż zwykle krzyknęła sekretarka.

Maciej złapał za szyję sekretarkę, wziął nóż do papieru z biurka i przyłożył do szyi sekretarce. Michał z komisarzem wyjeli broń. Pan Maciej krzyczał, że zabije sekretarkę. Policjanci jednak mieli plan. Komisarz odszedł trochę w bok i zagadał Macieja. Dał szansę Michałowi. Padł strzał. Krew trysneła na szybę. Pan Maciej razem z sekretarką upadli. PR-owiec dostał prosto w głowę. Sekretarka krzyczała z przerażenia a komisarz przez krótkofalówkę wezwał wsparcie. Wraz z Michałem wyszli na korytarz. Komisarz zapalajac papierosa powiedział:

-Cóż, to by było chyba na tyle. Złapaliśmy mordercę, zastrzeliliśmy pana Macieja. Chociaż z logicznego punktu widzenia, kolejność powinna być odwrotna.

-Nie był bym taki pewien, czy to koniec, panie komisarzu. Nie wiemy kto był tym "mistrzem". Zakładając, że to była jakaś organizacja, czy może raczej przywódca sekty, może znaleźć kolejnego mordercę i namówić do współpracy.

-Czemu myślisz, że "mistrz" to przywódca sekty? - zastanawiał się komisarz.

-No a kto, hehe, duch Kuby Rozpruwacza?

-No tak, przecież to nie możliwe. Dobra, kończ papierosa. Wracamy na komendę.

Oznacz jako: przeczytane ulubione chcę przeczytać

Komentarze

Proszę o wytłumaczenie, jak nożyczkami, czy innym narzędziem można miednicę z ciała wyciąć??? Miednica nie należy do wnętrzności, czy organów ludzkich. To tyle mojego czepialstwa :) Pasta ciekawa z elementami humoru. Przy zdaniu o myciu windy na wszystkich pietrach- yebłam że śmiechu :)
Odpowiedz
Będzie druga część?
Odpowiedz
Zaloguj się, aby dodać komentarz.

Inne od tego autora

Archiwum

Najnowsze i warte uwagi

Artykuły i recenzje