Historia
Portret
Moja babcia była człowiekiem, który żył wyłącznie pasją. Zawsze w ciągu nawet najbardziej zabieganego dnia znajdowała czas na namalowanie chociażby jednego obrazu. Dopóki nie przeszła na emeryturę, prowadziła mały sklepik z ziołami w centrum miasta. W sumie... Tylko tyle wiedziałam o mojej babci... Moi rodzice niechętnie mnie do niej zabierali. Z tego co pamiętam, to te nieliczne wizyty w jej domu były... Eh... Niezręczne. Jeśli się u niej zjawiłam, przez cały nasz pobyt nic nie mówiła, tylko wpatrywała się we mnie z uśmiechem i podsuwała mi miski ze słodyczami. Kiedy rodzice byli u niej sami, rozmawiała z nimi jakby nigdy nic.
Mama starała się odwiedzać ją jak najczęściej, ponieważ babcia była samotna. Miała czworo dzieci, a tylko jedna córka wpadała do niej od czasu do czasu z mężem (i na dodatek nie chciała przywozić ze sobą jej wnuczki).
Ze względu na to, że widziałam ją tylko cztery razy w życiu, nie spodziewałam się, że zapisze mi w spadku swoje mieszkanie. Pomimo nalegań i gróźb mamy, pojechałam do starego domu babci.
Mieszkanko nie było duże. Tylko salon połączony z kuchnią, łazienka i dwa pokoiki. Jeden z nich był zamknięty, a ponieważ byłam ciekawską osobą, od razu zabrałam się za szukanie klucza. Znalazłam go schowanego pod kanapą. Poszłam otworzyć tajemnicze drzwi. W środku na ścianach wisiało mnóstwo portretów ludzi, których nie znałam. Pomyślałam, że to pewnie jacyś starzy znajomi mojej babci. Na przeciwległej ścianie wisiał największy i najpiękniejszy obraz. Przedstawiał kobietę o śnieżnobiałej cerze i długich, czarnych włosach. Miała na sobie czarną suknię wysadzaną kryształkami. W dłoniach ściskała... nożyce? Nie przyglądałam się uważniej. Zrobiło mi się potwornie zimno, więc wyszłam z pokoju.
Postanowiłam, że następnego dnia wrócę do mieszkania i przyjrzę się portretowi. Wymknęłam się z domu tłumacząc mamie, że idę nocować do koleżanki.
- Uważaj na siebie, Zoe. - powiedziała mama.
Odwróciłam się i obdarzyłam ją najbardziej beztroskim uśmiechem na jaki było mnie stać.
- Zamiast się szczerzyć, powinnaś mnie posłuchać. - odgarnęła włosy z czoła - Wiem, że kręcisz się koło mieszkania babci. Musisz się trzymać od niego z daleka. Twoja babcia była dziwadłem. Ona...
- Zamknij się w końcu! - krzyknęłam zdenerwowana - Gdybyś chociaż spróbowała jej dać szansę, to sama pokazałaby mi, jaka była za życia! A poza tym... Trochę szacunku dla zmarłych!
Trzasnęłam drzwiami i pobiegłam na przystanek autobusowy. Po piętnastu minutach stałam przed mieszkaniem siłując się z zamkiem w drzwiach. W mieszkaniu było potwornie zimno. Pomyślałam, że to przez to, że zostawiłam gdzieś otwarte okno. Mój wzrok przykuła kartka pożółkłego papieru leżącego na stoliku. Wzięłam ją do ręki i zaczęłam czytać:
"By zaspokoić Ich głód, trzeba zapewnić Im niewinne dusze, na które mogą przelać swój gniew. Zamknij ducha w odbiciu jego człowieczeństwa, aby uwięzić go na zawsze. Czcij Ahme, czcij Kozu, czcij Verhalle [...]"
Przestałam czytać. Wystraszyłam się trochę. Zaczęło się robić późno, więc poszłam do pokoju babci by przespać się w ciepłym łózku. Nie chciałam wracać do domu, bo nie wiedziałabym, co powiedzieć mamie. Zdziwił mnie wystrój sypialni. Na ścianach wisiały dziwne, egzotyczne obrazy. Na toaletce naprzeciwko łóżka, stały dziwne figurki ulepione z gliny i wielka księga ze złotymi napisami. Dookoła przedmiotów poustawiane były świeczki. Podeszłam do jednej z figurek i wzięłam ją do ręki. "Strażnik dusz" głosił złoty napis na podstawce. Wydało mi się, że oczy glinianej figurki mrugnęły. Przerażona rzuciłam ją na ziemię, a ta roztrzaskała się na milion kawałków.
Byłam zbyt zmęczona by sprzątać, więc zakopałam się w pościeli łóżka i zasnęłam. W nocy obudził mnie trzask dobiegający z sąsiedniego pokoju. Zerknęłam na telefon by sprawdzić godzinę. 1:32. Oprócz tego, zauważyłam 13 nieodebranych połączeń od mamy. "Oddzwonię do niej rano" pomyślałam i poszłam sprawdzić źródło hałasu. Gdy otworzyłam drzwi, moje serce zamarło.
Na początku myślałam, że to włamywacz, ale spostrzegłam, że postacią była piękna dziewczyna z obrazu babci. Rama portretu na którym wcześniej znajdowało się płótno ziała pustką.
- Zgładziłaś Strażnika. - powiedziała z uśmiechem - Teraz jesteśmy wolni.
Postacie na obrazach zaczęły się poruszać. Na jednym z nich zza ramy uśmiechała się do mnie babcia. Zaczęło mi brakować tchu. Chciałam uciekać, ale moje nogi odmówiły posłuszeństwa.
- Dziękuję. - szepnęła dziewczyna i rozpłynęła się w powietrzu. Rzuciłam się do drzwi, ale niewidzialna siła zatrzasnęła je z niesamowitą siłą. Za nic nie mogłam ich otworzyć. Duchy zaczęły opuszczać swoje ramy i wyciągać martwe dłonie w moim kierunku. Zimne dłonie zaciskały się wokół mojej szyi, a później nastąpił tylko mrok.
Od tamtej pory spoglądam na świat zza dębowej ramy, w której kiedyś spoczywała piękna czarnowłosa dziewczyna. Te potwory z zemsty zamknęły mnie tu na wieczność. Teraz obserwuję jak nowe rodziny przewijają się przez stare mieszkanie babci. Nie wiem, jak długo już tu siedzę. Jakiś czas temu rodzice byli tu z policją i szukali mnie. Nie rozpoznali mojej twarzy na obrazie. Próbowałam krzyczeć, ale na próżno. Tak bardzo chciałabym ich przeprosić i przytulić po raz ostatni...
---
Telefon Zoe leżał na podłodze w pokoju babci. Rano przyszedł SMS od jej mamy: "Słonko, proszę, wróć do domu jak najszybciej. Żałuję, że nie wytłumaczyłam Ci tego wcześniej, ale Twoja babcia była chorym człowiekiem. Wyznawała dziwną religię i czciła dziwnych bogów. Musiała składać im ofiary z ludzkich dusz. W tym celu zabijała ich i malowała im portrety żałobne, po czym kropiła ich krwią płótno. Nosiłam się z zamiarem doniesienia policji, kto tak naprawdę stoi za tajemniczymi morderstwami, ale za bardzo kochałam matkę. Do zobaczenia po południu, myszko ;)".
Tylko że Zoe nie była już w stanie odczytać wiadomości...
Komentarze