Historia

Ekspres
Lubię pracę na nocną zmianę. Siedzę sobie w ciepłym biurze, urządzonym w wyremontowanym budynku dawnej fabryki, większość świateł mam pogaszonych, oglądam głupoty w internecie i jeszcze mi za to płacą. Ogólnie rzecz biorąc zajmuję się obsługą klientów - czasami trzeba im coś podpowiedzieć, czasami odebrać trudniejszy problem i przekazać go odpowiednim osobom rano. W nocy dzwonią rzadko, więc zwykle mam święty spokój.
Jest w tej pracy jeszcze jedna rzecz, którą uwielbiam - kawa. Szef nie poskąpił nam tej przyjemności i kupił nowoczesny, automatyczny ekspres - sam mieli ziarna, spienia mleko, ma oddzielne przyciski do espresso, cappucino i latte, no po prostu cud, miód i orzeszki. Stoi w aneksie kuchennym, a gładka, chromowana obudowa odbija światło diodowych lampek. Gdyby nie on, nocki byłyby zdecydowanie mniej przyjemne.
W sumie, kolejna tej nocy, mała kawka to niezły pomysł, późno już. Pauzuję centralę (klienci będą teraz słyszeli nagraną prośbę o poczekanie) i idę do kuchni. Wyjmuję z szafki czarny kubek z firmowej zastawy i wybieram tryb espresso. Myślę, że w sumie trzeba było uzupełnić ziarna w młynku, ale po chwili ekspres błyska niebieską lampką i zaczyna buczeć po swojemu.
W międzyczasie urywam kawałek papierowego ręcznika i wycieram odciski palców na pokrywie pojemnika na ziarno. Chrom może i jest elegancki, ale z pewnością łatwo się brudzi.
Filiżanka szybko napełnia się ciepłym naparem. Kiedy spada ostatnia kropla, wypijam kawę jednym haustem (nie słodzę) i wracam do biurka.
Dziwnie się czuję - zamiast gorzkiego, lekko cierpkiego smaku arabiki, czuję na języku jakiś słodko-mdły nieprzyjemny posmak. Przepłukuję usta wodą z butelki i rozsiadam się w fotelu. Nagle wpada połączenie. Flegmatycznie klikam w zieloną słuchawkę.
- W czym mogę pomóc? - pytam.
- Smakowała kawka? - pyta klient i cicho chichocze.
- Słucham?
- Głuchy?! Pytam, czy kawa smakowała.
- Skąd pan wie, że piłem kawę?
- A weź se obejrz maszynkę. - znów nieprzyjemny, gulgoczący chichot i klient odkłada słuchawkę.
Ponownie wstaję od biurka i powoli idę do kuchni. Nagle przygaszone światła przestają wydawać mi się takie przytulne.
Ekspres stoi sobie na szafce jak gdyby nigdy nic, czasami błyska lampką, albo zaszumi jakiś filtr... Wygląda zupełnie normalnie.
Ciekawe o co mogło chodzić temu gościowi - myślę. Wtedy przypominam sobie, że nie uruchomiłem konsoli - przez cały czas była w trybie pauzy - nie miałem prawa odbyć tej rozmowy. . Ciarki przebiegają mi po plecach.
Nagle zauważam swoje odbicie w lśniącej powierzchni ekspresu - w kąciku ust mam czerwony zaciek, jak resztka szminki po pocałunku. Ostrożnie uchylam klapkę ekspresu i krzyk zamiera mi w gardle. Spośród aromatycznych ziaren wystaje szczupły, kobiecy palec.
Komentarze