Historia

Maszyna

Poszukiwacz dobrej creepypasty 15 9 lat temu 8 437 odsłon Czas czytania: ~4 minuty

Mój dziadek był wynalazcą i to utalentowanym. W ciągu swojego życia uzyskał ponad czterdzieści patentów, które pozwoliły mu żyć w miarę dostatnio po przejściu na emeryturę. Na emeryturze mógł skupić się na tworzeniu rzeczy, które sprawiały mu przyjemność i go interesowały zamiast tych, które pozwalały mu zarobić. Oczywiście jego żona i nasza rodzina popierała jego podejście do najnowszego wynalazku, chociaż nikt tak naprawdę nie uważał go za interesujący. Ale kochaliśmy przebywać w jego towarzystwie i przy każdej nadarzającej się okazji zajeżdżaliśmy do jego domu, by się z nim spotkać.

Mój dziadek nie tylko był błyskotliwy, został także obdarzony niezwykłym darem przyciągania do siebie ludzi i ogromnym ilorazem inteligencji. Był typem człowieka, który potrafił przyprawić każdego o uśmiech, typem człowieka, którego każdy lubił, typem człowieka, w pobliżu którego każdy chciał być i być jak on, nie było wyjątków.

Pewnego dnia dziadek do nas zadzwonił i zaprosił nas do obejrzenia swojego nowego wynalazku. "Praca jego życia", jak to nazwał, wynalazek, nad którym pracował przez ostatnie dwadzieścia lat, był już prawie ukończony. Powiedział, że powinien skończyć w ciągu kilku najbliższych tygodni, ale chciał nam się pochwalić, jak bliski był osiągnięcia celu.

Rozłączył się.

Na kolacji u dziadka byliśmy co tydzień, a im bliżej był ukończenia swojego dzieła, tym bardziej chodził podniecony. Praktycznie skakał po domu z radości, uśmiechnięty od ucha do ucha, który to uśmiech zdawał się nie schodzić z jego twarzy. Śmiał się głośniej. Jego jedzenie smakowało lepiej. Każda jego cząstka wyrażała radość.

I nagle to wszystko ustało.

Kilka dni przed "oglądaniem" dostaliśmy telefon. To dziadek dzwonił z informacją, że oględziny odwołane i tak samo kolacja w tym tygodniu.

Rozłączył się.

Po tej rozmowie mój dziadek był jak duch. Nie odbierał telefonów, nie odwiedzał rodziny i nie pozwalał odwiedzać siebie. Babcia się martwiła. Też nie wiedziała, co się dzieje. Dziadek, człowiek, który zawsze był duszą towarzystwa, teraz wiódł samotniczy tryb życia i nigdy nie opuszczał swojego pokoju. Wynalazki, z których stworzenia tak bardzo się cieszył, teraz zbierały kurz w jego warsztacie.

Zadzwonił telefon. Odebrałem i usłyszałem po drugiej stronie płaczącą babcię. Dziadek się powiesił. Nawet nie zostawił żadnego listu.

Moja rodzina pojechała do ich domu, by pomóc babci uprzątnąć wszystko, pozbyć się kilku rzeczy, których nie chciała mieć w okolicy. Mój ojciec wydał mi i mojemu rodzeństwu polecenie posprzątania całego domu.

Mi przypadł warsztat.

Wszedłem do warsztatu, wszystko pokryte było pyłem. Relikty kreatywności mojego dziadka były porozrzucane wszędzie, każdy przyozdobiony własną warstwą kurzu. Wziąłem kilka z nich i wrzuciłem do kartonowego pudła, które trzymałem między ręką a biodrem. Nie miałem pojęcia, co miałem tu sprzątać, więc najpierw szukałem tych najbardziej zakurzonych przedmiotów i to je wrzucałem do pudła jako pierwsze. Unosiły się z nich tumany pyłu.

W kącie pomieszczenia widziałem coś pod przykryciem, coś jak te samochody w filmach. Spośród wszystkich tutaj rzeczy, ta była najmniej zakurzona. Podszedłem. Wahałem się przez moment, po czym ściągnąłem prześcieradło ukrywające przedmiot pod nim. Znajduję tam fotel, które wyglądał na futurystyczną wersję krzesła elektrycznego. Coś, czego nikt nigdy wcześniej nie widział. Zrobiony z metalu, jakby chromu. Błyszczał tak bardzo, że patrząc na niego musiałem zmrużyć oczy. W pewnym sensie ożywiał martwy, pokryty kurzem pokój. Był wysoki i nieco przerażający, z wiązaniami i kablami owiniętymi dookoła i prowadzącymi na tył czegoś w rodzaju kasku, leżącego na przedzie fotela. Na kasku znajdował się jakiegoś rodzaju wizjer. Coś jak połączenie lornetki i skanera tęczówki oka, które mogliście widzieć w filmach science fiction. Widziałem ten tron, stworzony przez dziadka i od razu wiedziałem, co to jest.

To urządzenie to dzieło życia mojego dziadka.

Przez chwilę miałem opory, wziąłem głęboki oddech i usiadłem. Fotel był zimny i niewygodny. Zastanawiałem się dokładnie przed założeniem hełmu na głowę, ale i tak to zrobiłem. Wizjer obniżyłem na wysokość oczu i czekałem, aż coś się zacznie dziać.

Nie stało się nic.

Obejrzałem się na drugą stronę fotela i zobaczyłem mały przełącznik. Zmieniłem jego pozycję na przeciwną do tej, w której się znajdował i raz jeszcze założyłem kask. Tym razem ujrzałem błysk. Był o wiele delikatniejszy, niż się tego spodziewałem, ale nadal dość jasny. To błysk tak jasny i głośny, jak ten wywoływany przez aparaty fotograficzne z lat trzydziestych XX wieku. Pojedynczy błysk i potem nic.

Wstałem z krzesła i przeszedłem się dookoła, nic się nie zmieniło. Pomyślałem, że czymkolwiek jest maszyna, nad którą pracował mój dziadek, jest zepsuta i ten właśnie fakt doprowadził go do załamania. Jednak w momencie, w którym mój ojciec wszedł do pomieszczenia, wiedziałem już, że zadziałała. Dokładnie wiedziałem, co zrobiła.

Maszyna, którą skonstruował mój dziadek, praca jego życia, nie jest podobna do żadnego innego urządzenia na tej planecie. Pozwala ci widzieć ludzi. Widzieć, kim są naprawdę, bez żadnych masek i kłamstw. Pozwala ci zajrzeć w ich dusze.

Wizje, których doświadczasz, wyglądają w ten sam sposób, jak sen na jawie. Dwa odrębne uniwersa przesączają się do tej samej rzeczywistości. Kiedy widzisz osobę po tym, jak użyłeś maszyny, już nigdy nie spojrzysz na nią w ten sam sposób. Widzisz zło i dobro jednocześnie. Najbardziej niepokojące jest to, jak słabo dobro wypada w porównaniu ze złem.

Gdziekolwiek pójdziesz, jesteś otoczony potworami, nie ludźmi. Wilki w owczych skórach. Każda osoba, którą mijasz, jest okropnym tworem. Facet, który mieszka po sąsiedzku, co noc molestuje swoją córkę, gdy jego żona już zaśnie. Listonosz jest alkoholikiem, który tłucze swoją żonę po powrocie z pracy do domu. Mężczyzna, którego minąłeś na ulicy, jest seryjnym mordercą. Gdzie byś nie poszedł, jesteś prześladowany przez mityczne stworzenia dookoła.

Nie to jednak doprowadziło mojego dziadka do szaleństwa. To nie przez to odebrał sobie życie. Ponieważ najstraszniejsza rzecz ze wszystkich nie spotyka cię, kiedy wychodzisz na zewnątrz. To, co najbardziej nie daje ci żyć, to to, co widzisz spoglądając w lustro.

------

Tłumaczenie: Phosphoester

Oryginał: reddit.com/r/nosleep/comments/uy40b/the_machine/

Korekta: Yaveleth

Oznacz jako: przeczytane ulubione chcę przeczytać

Komentarze

Bardzo ciekawe 9/10
Odpowiedz
spokojnie dam 9/10
Odpowiedz
Bardzo mi sie, podobało , lecz to jeszcze nie to czego szukam :) 8/10
Odpowiedz
Dobry pomysł. Nie spodziewałem się takiego zakończenia. Całość można by nieco rozwinąć.
Odpowiedz
Dawno temu, ale było. Bądź co bądź, pasta ciekawa.
Odpowiedz
Pasta naprawdę jedna z najlepszych, ale było... :P
Odpowiedz
Ogólnie opko nie jest złe i sam pomysł jest ciekawy, jednak jak dla mnie to wszystko dzieje się zbyt szybko. Mogłoby być bardziej rozwinięte, z jakimiś elementami, kiedy właściwie nie wiadomo, czy nasze przypuszczenia co do zakończenia są słuszne, czy też nie. Gdybym miała ocenić w skali, to nawet nie wiem... 2-3/5 (albo 5-7/10, jak kto woli)? Nie jestem pewna ; - ;
Odpowiedz
Fajne, ale wydaje mi się, że już było.
Odpowiedz
Było... To prawda...
Odpowiedz
chyba już kiedyś było, ale fajne
Odpowiedz
Biedny Gombrowicz się w grobie przewraca :|
Odpowiedz
nawet ale mógł lepiej opisać maszynę
Odpowiedz
niezłe :D 8/10
Odpowiedz
Dobre, dające do myślenia. 9/10
Odpowiedz
Dobre, dające do myślenia. 9/10
Odpowiedz
Zaloguj się, aby dodać komentarz.

Inne od tego autora

Archiwum

Najnowsze i warte uwagi

Artykuły i recenzje