Zestawienie
Dziadek skrywał mroczną tajemnicę. Co znajdowało się w bunkrze na jego działce?
4chan to jedno z najbardziej kontrowersyjnych for w całym Internecie. Dzieje się tam wieje - można znaleźć śmieszne treści, jak i te przyprawiające o obrzydzenie. Użytkownicy swoimi akcjami potrafili odmieniać ludzki los – czy to pomagając poszkodowanym, czy też „karząc” tych, których zachowanie nie spodobało się społeczności. Zdarzało się też, że na 4chanie ujawniano sprawy, które przyprawiały o gęsią skórkę. I właśnie jedną z nich jest sprawa tajemniczego bunkra, który został odkryty po śmierci dziadka jednego z użytkowników. Zobaczcie jak wyglądała ta budowla i co w niej znaleziono. --- 22 sierpnia 2012 roku anonimowy użytkownik opublikował poniższą historię, wraz z zdjęciami. Przedstawiamy ją dokładnie tak jak została opublikowana przez niego.
Trzy dni temu zmarł mój ostatni żyjący dziadek – ojciec mamy. Miał 89 lat. Brał udział w II wojnie światowej i mama opowiadała, że po powrocie z frontu nigdy nie był już taki sam – prawdę mówiąc: popadł w lekką paranoję. Rodzice nigdy nie pozwolili mi nocować u dziadka. W 1965 roku jego żona zmarła nagle, bez żadnego sensownego wyjaśnienia. Mama opowiadała mi, że dziadek zaczął strasznie bać się wojny nuklearnej z komunistami i zaczął budować schron przeciwatomowy na swojej ziemi – wydrążył go skale, jaka znajdowała się pod jego działką. Nigdy nie miałem okazji go zobaczyć. Aż do dziś, kiedy rodzina przeglądała rzeczy pozostawione przez dziadka. Na zdjęciu widać wejście do bunkra.
Tylko raz spytałem dziadka o budowany przez niego bunkier, kiedy miałem 16 lat i spotkaliśmy się z okazji świąt Bożego Narodzenia. Nie wyglądał jakby chciał o tym rozmawiać. Odpowiedział tylko, żebym nigdy tam nie wchodził, bo: „to jest cholerne _______” – nie zrozumiałem ostatniej części zdania, nie byłem w stanie dokładnie usłyszeć. Ale sposób w jaki to powiedział sprawił, że byłem na tyle przerażony, że nie chciałem pytać ponownie. Zdjęcie przedstawia drzwi od tyłu – po wejściu do bunkra i zejściu kilkoma schodami w dół.
Nie myślałem o bunkrze aż do dziś – kiedy mama poprosiła mnie, żebym poszedł i sprawdził co się w nim znajduje i czy jest tam coś, co będzie nadawało się na sprzedaż. Szczerze mówiąc – byłem tym podekscytowany. Myślałem, że znajdę tam maski przeciwgazowe, zapasy wojskowych konserw, a może nawet jakieś gry czy przedmioty do zabawy, którymi dziadek planował zabawiać rodzinę podczas potencjalnego ataku. Zdjęcie przedstawia pierwszy korytarz, skręca on w prawo.
Pierwszą rzeczą jaką znalazłem była ta prowizoryczna toaleta. Czas nie był dla niej zbyt łaskawy i uległa sporym zniszczeniom. Zrobiłem zdjęcie i poszedłem dalej. Nie mogłem wyjść z podziwu nad ilością pracy jaką dziadek musiał włożyć w zrobienie tego wszystkiego.
Idąc dalej korytarzem znalazłem tylko zardzewiałe śmieci na podłodze. Byłem trochę zawiedziony – myślałem, że to już koniec eksploracji i za zakrętem natrafię na litą ścianę, że w tym momencie dziadek się już poddał i to koniec budowli.
Ale jak widać na poprzednim zdjęciu korytarz skręcał w lewo. Zamiast ściany były tam wielkie, metalowe drzwi. Zamknięte na kłódkę. Jednak rdza zrobiła swoje. Podniosłem z podłogi kamień i rozbiłem kłódkę. Otwarcie drzwi było trudne – były one okropnie ciężkie i zapieczone przez te wszystkie lata. W śmieciach znalazłem drążek od łopaty – użyłem go jako dźwigni i otworzyłem drzwi. Zdjęcie przedstawia drzwi zaraz po tym jak je otworzyłem.
Za drzwiami znalazłem kolejny zakręt i drzwi. Po ich przejściu ujrzałem coś co bardziej przypominało jaskinię niż schron. Rozejrzałem się i ujrzałem tę pieprzoną rzeźbę. Początkowo pomyślałem: „spoko, nic się nie stało, pewnie dziadek przychodził tutaj, żeby się modlić albo coś”. Ale wtedy zauważyłem, że rzeźb jest więcej…
Zauważyłem tę twarz, wydrążoną w skale. Wszędzie były twarze. Naprawdę. Wyglądało to jak twarze duchów, które przypatrują ci się, kiedy jesteś w tym pomieszczeniu…
Kolejny przykład. Poprzednia twarz wydawała się mieć łagodny wyraz, przypominała bardziej kobietę. Ta zaś była zła. Męska, zła twarz. Twarzy nie było tak wiele jak początkowo mi się wydawało. Naliczyłem ich sześć albo siedem w całej jaskini. Były one wydrążone w skale i w wszystkie patrzyły na ten krzyż. Wyglądało to jakby się modliły…
I potem zauważyłem tę. W przeciwieństwie do wszystkich innych nie byłą to twarz, a sama czaszka. Wydawało się, że w ogóle tam nie pasuje. Skoro całe pomieszczenie to jakaś kaplica, to co robi tam czaszka? No cóż… wkrótce miałem się dowiedzieć…
Spojrzałem w dół, na podłogę pod wydrążoną czaszką. A tam leżała… kość. Pieprzona kość. Nie zwierzęca. Ludzka kość. Serce o mało nie wyskoczyło mi z klatki piersiowej. Przyjrzałem się uważniej, można było zauważyć, że pod betonem znajdują się kolejne kości. Były to ludzkie szczątki zalane betonem! I wtedy, mógłbym przysiąc, że to prawda, usłyszałem cichy chichot z ciemnego kąta tego pomieszczenie. Uciekłem stamtąd jak szalony. Jakby gonił mnie sam szatan. Wybiegłem z bunkru. Uświadomiłem sobie też jak miejsce to nazwał kiedyś mój dziadek. Słowo, którego wtedy nie zrozumiałem brzmiało: „ossuarium”. Kilka chwil po opublikowaniu tej historii została ona usunięta z 4chana. Zachowało się tylko kilka zrzutów ekranu z tą historią oraz kilka, słabej jakości zdjęć. --- Za słownikiem PWN: ossuarium, ossarium - "naczynie lub pomieszczenie służące do przechowywania szczątków zmarłego"
Komentarze