Historia
Fabryka Koszmarów
Nigdy nie byłem aż tak zmęczony.To wszystko przez te koszmary.
Każdej nocy od ponad dwóch miesięcy śnił mi się ten sam sen.
Chciałem się od tego uwolnić,ale nie miałem pojęcia jak to zrobić.
Śniło mi się to samo miejsce i te same osoby,lecz
coś nie dawało mi spokoju,nie było w tym wszystko normalne.
Do rzeczy śniło mi się zawsze opuszczone gospodarstwo
nieopodal miasta Szczecinek. Idę tam ( w śnie ) z moimi trzema przyjaciółmi :
Adamem,Dominikiem i Nikolom. Jedyny szczegół jaki pamiętam to widok ciemnych chmur
i uczucie wilgoci.Moi przyjaciele nie byli jakimiś dziećmi internetu czy szpanu
i chętnie razem chodziliśmy na róże przechadzki do lasu i innych miejsc gdzie
rzadko widzi się żywą duszę.Pewnego pochmurnego i deszczowego dnia siedziałem na
fotelu i rozmyślałem. W końcu wpadła mi myśl do głowy,aby wybrać się do tego
gospodarstwa i znaleźć przyczynę moich koszmarów.Tego samego dnia zadzwoniłem
do znajomych,których widzę w koszmarach i spytać czy pójdą ze mną w to miejsce
(oczywiście nie mówiłem im o snach gdyż mogli mnie wyśmiać i powiedzieć że zwariowałem).
Zgodzili się,Dominik nawet znał położenie tego miejsca co ułatwiło nam
przygotowania do podróży.Umówiłem się z nimi na sobotę o 12:35 przed moim domem.
Był czwartek więc miałem dużo czasu na przygotowania oraz obmyślenia różnych
scenariuszy,te miejsce mogło mieć mroczne tajemnice jeśli ktoś lub coś
skłaniało mnie do odwiedzenia tego gospodarstwa.W piątek z samego rana zaczełem
pakować plecak. Wziełem takie rzeczy jak : latarka,baterie do niej,wodę,
linę(na wypadek utknięcia w jakiejś dziurze czy studzience),nóż,kilka kanapek,
telefon i bandaże.Na szczęście miałem duży plecak i zmieściłem tam linę.Następnego dnia zrypałem sprawę ponieważ
zaspałem na spotkanie...Zasiedziałem się w piątek przed telewizorem.Była już
12:57.W nadziei że kompani czekają nadal przed domem ubrałem się, przekąsiłem jakieś jabłko,
wziełem plecak i poleciałem na dwór.Na szczęście przyjaciele stali nadal pod moim domem.
Cieszyłem się z tego powodu oraz z tego,że przyjaciele mieli na sobie plecaki
co wywołało u mnie duże zadowolenie,że się przygotowali,choć inaczej niż się spodziewałem.
Była piękna pogoda wręcz idealna,czyste niebo,grzało słońce-ponad 26 stopni(było lato).
Dominik zaczął prowadzić nas w miejsce moich snów,okazało się że jest to cholernie
daleko i zanim doszliśmy była już 15:26.Po upływie tych trzech godzin byliśmy na miejscu.
Zastaliśmy w nim trzy budynki,które miały białe ściany i szare dachy z małymi oknami.
Oprócz domostwa gospodarzy które wyróżniało się wyglądem od innych budynków.Aaa i jeszcze
nieopodal farmy stał silos(wielki pojemnik na paszę lub wodę),a obok niego mała dobudówka
za pewne na worki lub diabeł wie co jeszcze. Nie wiem czy te miejsce było zamieszkane ponieważ
nie wyglądało na zadbane. Wokół obiektów rosłe duże krzaki i wielkie drzewa,a farba i tynki
spadały z budynków nawet przy podmuchu wiatru. Ale czy gospodarstwo jest zamieszkane
dowiedzieliśmy się gdy zapukaliśmy do starych, spróchniałych,drewnianych drzwi budynku mieszkalnego.
Po odczekaniu minuty nikt nie otwierał,postanowiliśmy sprawdzić czy drzwi są otwarte.Po małym
sporze czy powinniśmy to zrobić, nacisneliśmy klamkę. Drzwi były otwarte a klamka niemal
nie wypadła z zamka przy naciśnięciu jej.Korytarz był zniszczony lecz szafki i inne meble
nie były przegnite ani nawet brudne,lecz stwierdziliśmy że budynek jest opuszczony.Podzieliliśmy się na trzy
"oddziały".Dominik miał przeszukać wschodnią część budynku,ja górę a Adam i Nikola mieli
iść w zachodnią część mieszkania (oni byli w dwóch ponieważ chcieliśmy aby Nikoli nic
się nie stało i aby nie musiała chodzić sama).Przed rozproszeniem opowiedziałem moim przyjaciołom
o tych snach i aby skupili się na jakiś poszlakach.Nie wiedzieli o co chodzi,ale powiedzieli,że
spróbują coś znaleźć.Niestety ten dom nie miał w sobie nic ciekawego ani żadnych poszlak,
jedynie Nikola stwierdziła,że chcę iść z powrotem do domu bo ma złe przeczucia i widziała w lodówce
kilka świeżych produktów takich jak kilka plastrów dziwnie wyglądającej szynki i kilku kawałków
chleba.My stwierdziliśmy że to normalne w końcu od tego jest lodówka, aby produkty długo
były dobre do spożycia.Nikola i tak około godziny 17:15 po naszym wyjściu z domu gospodarstwa
stwierdziła,że wraca. Nie zatrzymaliśmy jej i znikneła za gąszczami krzewów i wysokiej trawy.
Zostaliśmy w trzech i poszliśmy dalej tym razem do "obory",gdyż usłyszeliśmy stamtąd dźwięki.
Ja wyciągnełem mój nóż,a koledzy niestety nie wzieli żadnej broni.Prowadziłem i otworzyłem powoli
drzwi. Poczułem ostry odór odchodów i zgniłego mięsa. Weszliśmy do środka i nie wierzyliśmy w co widzimy.
Spojrzałem w lewo a tam resztki świń a dokładniej kości i skóra, ale brakowało skór z ich głów.Nagle zawołał
Adam żebyśmy spojrzeli w prawo. Odwracamy się,a tam kilka świń w zagrodach. Dominik krzyknął żebyśmy stąd spadali
bo jednak ktoś tu mieszka. Ja odrzekłem :
-Zgłupiałeś ?! Widziałeś ten dom ??? Nikt nie byłby w stanie mieszkać w takim syfie !
-Tak ?? To skąd te jedzenie w kuchni i żywe świnie ?? A do tego ich szczątki w innym
pomieszczeniu.
Zamilkłem i przemyślałem wszystko.Postanowiłem zostać,gdyż odwiedzenie tego miejsca dało mi więcej
pytań niż odpowiedzi na moje koszmary.Powiedziałem to przyjaciołom i uznali,że nie zostawią mnie tam samego
i,że zostaną.Opuściliśmy to śmierdzące miejsce,a Adam zaopatrzył się w siekierę która leżała nieopodal zwłok
zwierząt.Pomyślałem: "Całkiem cwany gość z Adama",już dwóch z nas miało broń.Został nam ostatni budynek,nawet nie
wiem do czego służył. Weszliśmy tam dużymi drzwiami. Nagle zorientowałem się,że to magazyn na sprzęt i plony.
Dominik zauważył traktor i chciał go obejrzeć i podbiegł do niego,no prawie dobiegł bo wpadł do jakiegoś odpływu
i powiedział żebyśmy go wyciągneli. Adam wrzasnął : "Niby jak imbecylu ? Wyczaruje ci linę ? Znajdź inne wyjście !"
Dominik zamilkł i z spuszczoną głową zaczął gdzieś podążać. Zatrzymałem go oczywiście i powiedziałem,że mam line.
Otwieram plecak i już chce ją wyciągać patrze i nie ma liny ! Krzykłem : " Kurwa jak to możliwe !!! Wsadzałem ją
w piątek do plecaka ". Nagle sobie uświadomiłem,że zostawiliśmy plecaki w domu gdy go zwiedzialiśmy. Sprawa stała
się w cholerę podejrzana.Adam chciał już stamtąd uciekać lecz zatrzymałem go i się spytałem czy zostawi tu
Dominika samego. Ochłonął i został a ja podałem latarkę Dominikowi.Powiedziałem żeby zaświecił na posadzkę,a
my tam wskoczymy i pomożemy mu wyjść.Gdy zaświecił latarkę zamarłem.Stał na ludzkich kościach. Odskoczył po
czym uderzył się w wystającą rurę przy suficie( pomieszczenie wyglądało na jakąś piwnicę ). Bez zastanowienia
wskoczyłem z Adamem do środka,Dominik stracił przytomność. Wyciągnołem wodę i polałem mu twarz i się ocudził.
Wstał podał mi latarkę i kazał mi prowadzić.Zgodziłem się i spytałem co oni mają w plecaku bo ani razu
ich nie użyli.Okazało się że mieli tam kupę alkoholu i chcieli się upić bo rzadko rodzice dają im szanse
na tak długą nieobecność w domu( mieliśmy po 16 lat ).Wytłumaczyli mi jednakże po tym co się tu stało
nie będą pić. Ucieszyłem się lecz również wkurwiłem. Byliśmy zdani wyłącznie na moje wyposażenie.
Dominik wziął jakąś starą rurę i ruszyliśmy do przodu.Pomieszczenie było wąskie,a w ścianach były dwie pary drzwi
naprzeciwko siebie. Nie chcieliśmy tam zaglądać lecz coś mnie opętało i nadal chciałem dowiedzieć o co chodzi
w moich snach i pomyślałem,że w nich może być odpowiedź.Otwieramy pierwsze drzwi po lewo i na szczęście w środku
nic nie było oprócz małego okna i kilku szafek z narzędziami.Nagle zaóważyłem,że zaczyna się ściemniać. Wyciągam
telefon z kieszeni i zaóważyłem, że jest już 20:23.Wrzasnąłem że musimy wracać i może kiedyś tu wrócimy.
Dominik rzucił rurę na ziemię wziął młotek z jednej z szafek i krzyknął: "Nie mam zamiaru stąd wracać dopóki
nie odkryjemy co tu się dzieję".Adam kiwnął głową,ja nawet nie dyskutowałem bo widziałem powagę w ich oczach.
Wyszliśmy z pomieszczenia i skierowaliśmy się do następnego również po lewej stronie.Otwieram drzwi a tam stoi
jakiś facet twarzą do ściany. Adam wrzasnął : " O KURWA !!! Spierdalam stąd ". Facet obraca się,a raczej sama
głowa(w masce świni) i powiedział patrząc na mnie: " W końcu cię spotkałem".Zaczeliśmy biegnąć na oślep aż w końcu natkneliśmy się
na schody które prowadziły do schowka obok silosa. Facet był cholernie szybki i to nas martwiło lecz był jeden plus-
wiedzieliśmy gdzie jesteśmy.Biegnąc mijaliśmy już dom gospodarza gdy niepotrzebnie obejrzeliśmy się do tyłu.
Ziomek z twarzą świni doganiał nas na czterech kończynach. Dogonił Adama który nie był za chudy i jednym szarpnięciem
rozerwał go w pół. Zaczął biegnąć dalej za nami. Byliśmy już w tych cholernych chaszczach i myśleliśmy że go zgubimy
lecz facio znał lepiej teren od nas i nas obiegł. My już pewni siebie,że jesteśmy bezpieczni zwolniliśmy
i szliśmy polną drogą. Widzieliśmy już miasto i Dominik wybiegł przede mnie i powiedział
że jesteśmy uratowani gdy na moich oczach ten człowiek(jeśli w ogóle nim był),skoczył z wielką szybkością na
mojego przyjaciela rzucając go na ziemie i patrosząc go patrzył na mnie.Ja długo nie myśląc podbiegłem do tego
czegoś i wbiłem w jego ciało nóż. Niestety to nic nie dało,to coś nawet nie wydało z siebie dźwięku i
patrząc ciągle na mnie wstało z kolegi i podążało w moją stronę.Ja zaczołem spierniczać w stronę miasta
gdy poczułem szarpnięcie na moich plecach.Padłem na ziemię plecami do niej( Po zrobieniu kilku fikołków
po impecie uderzenia). Patrząc na ciemne chmury,czując ciepło krwi i mokrą trawę pod plecami usłyszałem demoniczny
głos zza moich pleców: "Znam twoją historię,przekaże ją innym w snach po czym ich uśmiercę.Nie musisz dziękować".
Komentarze