Historia

Wyspa

pan amo 0 9 lat temu 937 odsłon Czas czytania: ~2 minuty

Był rok 2136, pracowałem z niebezpiecznymi substancjami. Fabryka była tajna, mieściła się na małej wyspie. Pacyfik idealnie się do tego nadawał, od horyzontu po horyzont tylko błękit. Czasem nie wiedziałem, czy to ocean czy niebo. Przez całe 3 lata mojej pracy był tylko jeden burzowy dzień. Właśnie ten dzień zadecydował o dalszych losach świata.

Jak już wspomniałem, pracowałem z niebezpiecznymi substancjami. Nie mogę powiedzieć, czym one były. Na początku było nas 40, pracowaliśmy w pięcioosobowych zespołach przez 2 godziny i 30 minut. Nie mogliśmy przebywać dłużej w jednym pomieszczeniu z owocami naszej pracy. Nasze kombinezony były kur*wsko drogie i miały chronić nas przed szkodliwym działaniem specyfiku. Słowo klucz: miały. Średnio, co tydzień ginęła jedna osoba. Rząd nie wiedział jak rozwiązać ten problem a koszty kombinezonów i odszkodowań powoli zaczęły równoważyć się z zarobkami. Wiedziałem, że żyjemy w 22 wieku.. ale jakby ktoś powiedział mi jak „góra” zamierzała rozwiązać problem, to bym go wyśmiał. Mianowicie, zlecili naukowcom stworzenie sztucznego ludzkiego ciała, awatara. Te powłoki miały być wypełniane naszymi osobowościami, w czasie, gdy nasze prawdziwe ciała miały leżeć w swego rodzaju inkubatorach. Zmniejszało to koszty o niecałe 7%. Policz sobie ile to jest 7% z 80 miliardów. Miesięcznie. Nie mieliśmy wyboru, przyjęliśmy propozycję. Liczba osób na wyspie została zredukowana do 7. Wszystko szło świetnie, awatary sprawowały się znakomicie. Czasem nie wiedziałem, czy jestem w swoim prawdziwym ciele czy poruszam kończynami mojego awatara. Wyglądały dokładnie tak samo jak my. Czasem jednak zdarzał się wypadek przy pracy i awatar ulegał anihilacji. Wtedy osobowość była automatycznie wysyłana do innego awatara. Było to dziwne uczucie, ale szło przywyknąć. Najgorsze były niedziałające zakończenia nerwowe, było tak przez pierwsze 5 godzin. Nie wiedziałem czy coś jest ciepłe czy zimne, ostre czy tępe. A trzeba było pracować.

12.03.2136r. – pierwszy (i ostatni) burzowy dzień. Fabryka miała dobry system zapewniający energie elektryczną. Była dostarczana bez przerwy, nie było nawet chwilowego braku prądu. Rozpętała się ogromna burza. Pracowaliśmy wszyscy w Bunkrze 86. Piorun trafił w wyspę. Najwyraźniej wyłączył generator, kończyłem wtedy zmianę i miałem „wrócić” do swojego ciała. Nie zdążyłem. Mój awatar stracił przytomność. Obudziłem się po kilku godzinach w respiratorze. Wszystko mnie bolało, ale czym prędzej wyszedłem i czekałem na resztę załogi. Po paru minutach przebudzili sie wszyscy a ból zdążył przeminąć. Generator działał już poprawnie. Zebraliśmy się, założyliśmy kombinezony i poszliśmy do Bunkra. To, co zobaczyliśmy było straszne. Były tam nasze awatary. Stały i rozmawiały ze sobą jakby nigdy nic się nie stało, zupełnie tak jakby były prawdziwe. Serce zaczęło walić jak oszalałe. Zobaczyłem siebie. Bałem się. Miałem tylko nadzieje, że to jest sen. Nadzieja minęła jak krople letniego deszczu. Był dokładnie taki jak ja. Nie.. przecież to kopia, zwyczajna pusta kopia. Nie jest mną! Nie! Nigdy nie będzie. To ja jestem oryginałem. Chociaż.. skąd mam to wiedzieć. On tez ma serce, ma zastawki. Prawdziwe serce z prawdziwymi zastawkami. Ma mózg i moje wspomnienia.. teraz, to też jego wspomnienia.

Jestem tu już kilka miesięcy. Wysłaliśmy wiadomość na stały ląd, decyzja zapadła. Jesteśmy odcięci. Nikt nie ma prawa dowiedzieć się, co tu zaszło. Jednak informacja wyciekła. To nie był pierwszy taki incydent. Panuje chaos. Ludzie nie mogą zaakceptować rządowej zabawy w Boga: „Życie jest darem, a na tej wyspie zostało ukradzione”. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że nie wiem który z nas jest prawdziwy. Ja, czy on.

Oznacz jako: przeczytane ulubione chcę przeczytać

Komentarze

Zaloguj się, aby dodać komentarz.

Inne od tego autora

Archiwum

Najnowsze i warte uwagi

Artykuły i recenzje