Historia

14 Nawiedzonych Nocy - Prolog

mysterytv 0 8 lat temu 1 910 odsłon Czas czytania: ~11 minut

Podoba się? Odwiedź nasz kanał na YouTube http://bit.ly/1bLekX7

oraz nasz profil na Facebooku http://on.fb.me/1dBJSjp

PROLOG

Jim Wallace miał 35 lat i był absolwentem wydziału sztuki Uniwersytetu Harvarda. Obecnie pracował jako scenograf w miejskim teatrze. Lubił swoją pracę i nigdy się w niej nie nudził. Nie miał żony ani narzeczonej. Prawdę mówiąc w ogóle się z nikim teraz nie spotykał. Po niedawnych rozterkach sercowych postanowił dać sobie trochę czasu, zanim znowu się w kimś zakocha.

Gdy zobaczył ogłoszenie w lokalnej telewizji, od razu postanowił zgłosić swoją kandydaturę. Uznał to za nowe wyzwanie – coś, czego nie da mu żadna praca ani żadna kobieta. Minęło kilka tygodni i Jim zapomniał w ogóle, że gdziekolwiek się zgłaszał. W połowie czerwca dostał jednak list z telewizji, w którym poinformowano go, iż dołączył do grona 6 osób, które wezmą udział w programie.

*

Susan Gray miała 25 lat i ukończyła niedawno medycynę. Odkąd pamięta, zawsze chciała zostać lekarzem i pomagać ludziom. W trakcie studiów przekonała się, że zawód ten wymaga ogromnego poświęcenia i odwagi. Czy posiadała te cechy? Gdyby nie była odważna, nie zgłosiłaby się do tego durnego programu. Ale nie! Susan uznała, że to jest dopiero adrenalina! Czegoś takiego chyba jeszcze nikt nie wymyślił! Prawie jak pobyt w prosektorium. Wypełniła ankietę ostatniego dnia przyjmowania zgłoszeń i po tygodniu dostała odpowiedź twierdzącą. Stała się jedną z uczestniczek.

*

40-letni Allan Mellow siedział w swojej kancelarii i – mówiąc bezczelnie – się nudził. Tyle lat studiów, aplikacji, praktyk w sądzie po to, żeby siedzieć i się nudzić. Wielokrotnie zastanawiał się nad swoim powołaniem. Czy był dobrym prawnikiem? Chyba nie, skoro przegrał trzy czwarte spraw, które prowadził. Co to by było, gdyby wszyscy skazańcy, których nie wybronił, zebrali się w kupę i przyszli w odwet? Poza tym ma rodzinę na utrzymaniu, a skąd tu brać pieniądze, jak nikt nie chce cię wynająć?

Dlatego ogłoszenie, które znalazł w Internecie sprawiło, że nie zastanawiał się ani chwili. Przeczytał krótką informację i od razu wypełnił ankietę. Codziennie sprawdzał pocztę i wyczekiwał odpowiedzi, która nie przychodziła. Po miesiącu uświadomił sobie, że nic z tego nie będzie. Taka szansa przeszła mu koło nosa. Zdziwił się, gdy zamykając kancelarię znalazł w skrzynce list od producentów, którzy poinformowali go, że jego zgłoszenie zostało przyjęte i wkrótce zostanie poinformowany o szczegółach programu.

*

Katie Evans marzyła o karierze naukowca. Później chciała zostać policjantką. Ostatecznie została nauczycielką języka angielskiego. Na początku nienawidziła szkoły. Uczniowie wydawali jej się tępymi istotami odpornymi na wiedzę. Z czasem jednak zmieniła swoje zdanie i zaczęła dogadywać się z młodzieżą, stając się tym samym najbardziej lubianym pedagogiem w szkole. Była młoda, za rok skończy 30 lat więc nie czuła się dinozaurem.

Gdy sama chodziła do liceum, oglądała w telewizji program Big Brother. Chciała nawet zgłosić się do kolejnej edycji, lecz rodzice nie wyrazili na to swojej zgody. Teraz postanowiła spełnić marzenie młodości, i wysłała kandydaturę do nowego reality show. Opisała swój charakter najlepiej jak tylko umiała. Możliwe, że właśnie to zdecydowało o tym, że została zakwalifikowana i stała się uczestniczką nowego show.

*

Paul Gordon uwielbiał tajemnice. Jego pasją były niewyjaśnione zagadki, zjawiska paranormalne czy nadprzyrodzone. Może dlatego zdecydował się na studia fizyczne? Pewnie tak. Gdy jednak zaczął swoją edukację na tym wydziale, zaczął odkrywać, ile z opisanych przez ludzi zjawisk można wytłumaczyć za pomocą fizyki. Duchy, lewitacje, dziwne znaki na niebie czy słyszane gdzieś odgłosy. W tej chwili nie było czegoś, czego Paul nie uznałby za działania praw fizyki.

Gdy zobaczył ogłoszenie w lokalnej gazecie pomyślał, że ma ogromne szanse na zwycięstwo. Przecież takie warunki to dla niego raj! Rozłoży konkurencję na łopatki! Po szybkim przeanalizowaniu wszystkich za i przeciw, wypełnił formularz i wysłał na adres redakcji. Po dwóch tygodniach otrzymał odpowiedź – pozytywną.

*

Sarah Rogers widziała to ogłoszenie nie raz. Właściwie widziała je codziennie – w końcu pracuje w gazecie, prawda? Jednak ona nie ma nic wspólnego z tym programem. Był to wymysł większej telewizji, TVT7, która postanowiła zarobić miliony na oglądalności nowego reality show. Pomysł wydawał się szalony, a zarazem trafiony w dziesiątkę.

Gdy pewnego dnia siedziała po godzinach w redakcji przeglądając aktualne wydanie tygodnika, jej wzrok znów przykuło ogłoszenie o castingu. Długo zastanawiała się, czy ma to jakikolwiek sens. Postanowiła jednak zaryzykować, w sumie nie miała nic do stracenia, a wręcz przeciwnie! Główna nagroda była naprawdę kusząca. Zalogowała się na stronie internetowej programu i wypełniła kartę zgłoszeniową.

Wróciła do normalnego trybu pracy zastanawiając się, czy ktoś w ogóle weźmie ją pod uwagę, skoro jest dziennikarką. Po tygodniu doszła do wniosku, że chyba jednak nie, lecz dziesięć dni po wysłaniu ankiety otrzymała list z TVT7. Wiadomość była krótka, zwarta w kilku zdaniach. Brzmiała tak:

„Szanowna Pani Rogers! Z przyjemnością pragniemy Panią poinformować, że została Pani przyjęta do grona sześciu osób, które od 1 lipca wezmą udział w programie „14 Nawiedzonych Nocy” produkowanym przez naszą stację. Zapraszamy Panią na spotkanie, które odbędzie się 24 czerwca o godzinie 15.00 w Sali numer 100 w siedzibie stacji TVT7. Pozdrawiamy!”

1

Na spotkanie cała szóstka przybyła niemal punktualnie. Nikt się nie spóźnił, a większość była na miejscu kilka minut przed czasem. Wszyscy czekali teraz w sali numer 100, która okazała się być salą konferencyjną. Siedzieli w milczeniu i wpatrywali się w obrane przez siebie punkty: za okno, na zegar, na czubki swoich butów. Po chwili drzwi do sali otworzyły się a do środka wszedł wysoki mężczyzna o siwych włosach i czarnych wąsach. Na oko był koło pięćdziesiątki, a może nawet trochę po. Nie powiedział ani słowa tylko zamknął drzwi i skierował się w stronę małego podestu wraz z mównicą. Położył neseser na pobliskim stoliku i wyjął z niego plik papierów.

– Dzień dobry państwu. Nazywam się Charlie Barnett i jestem głównym producentem oraz reżyserem programu Czternaście Nawiedzonych Nocy. Przekażę państwu teraz umowy do podpisania, a w międzyczasie opowiem o programie.

Podał plik kartek do siedzącej najbliżej osoby i wrócił na podest.

– Program, do którego się państwo zgłosili jest programem typu reality show. Jednak różni się trochę od znanych wam produkcji typu Big Brother. Pozwolicie, że opowiem wszystko w wielkim skrócie.

Zrobił krótką pauzę, jakby szukał na sali sprzeciwu. Gdy nikt takowego nie zgłosił, kontynuował.

– Zostaniecie zamknięci na czternaście dni do najbardziej znanego nawiedzonego domu w stanie Pensylwania, czyli domu braci Howens w Preston. Dom jest kompletnie nieprzygotowany do zamieszkania. Gołe betonowe ściany i podłogi. Jedyne wyposażenie to pojedyncze łóżka, kabina prysznicowa z toaletą, kilka luster i kuchnia. Nic więcej. Nie ma tam przytulnych foteli, kanap, miękkich dywanów, jacuzzi, sauny, ogródka, telewizora, telefonu. Po prostu nie ma nic oprócz niezbędnych do życia rzeczy. W domu jest też zamrażarka z zapasem żywności na cały okres pobytu.

Kolejna pauza. Szybko przebiegł wzrokiem po twarzach zebranych tu osób. Wszyscy wpatrywali się w niego z lekkim grymasem przerażenia. To pobudziło go do dalszej części przemówienia.

– Nasza ekipa spędziła w domu kilka godzin, w dodatku w biały dzień. Zamontowano ponad sześćdziesiąt kamer i mikrofonów. Będziecie rejestrowani dwadzieścia cztery godziny na dobę. Wokół domu postawiono ściany o wysokości trzech metrów. Nikt nie wyjdzie z domu aż do ostatniego dnia. Teraz czas na wasze pytania.

Pierwszy rękę podniósł Allan Mellow.

– Nagroda to pięć milionów dolarów, tak?

– Tak – odparł krótko Charlie.

– Mamy spędzić dwa tygodnie w nawiedzonym domu i w dodatku w spartańskich warunkach – kontynuował prawnik.

– Zgadza się.

– Jak zostanie wyłoniony zwycięzca, skoro wszyscy zostają do samego końca? – zbliżył się do sedna.

– No właśnie. Nie będzie żadnych nominacji wśród was. Widzowie wybiorą osobę, która zgarnie całą pulę. Będą obserwować wasze zachowanie, wasze rozmowy. Poznają wasze charaktery. Ktoś im zawsze przypadnie do gustu, prawda?

– Czy transmisja będzie całodobowa? – zapytał Jim Wallace, scenograf.

– Nie. Powiem więcej! Nawet my nie będziemy tego oglądać.

– Nie rozumiem – stwierdził Jim.

– Już wyjaśniam. Kamery będą rejestrowały wszystko, dzień i noc. Telewizja tego nie ogląda i nikomu nie pokazuje. Po prostu zapominamy o tym na dwa tygodnie.

– Jak to? – wtrącił się Alan.

– Po regulaminowym czasie wypuszczamy was i dopiero wtedy zaczynamy oglądać zarejestrowany materiał i transmitować na antenie.

– Czemu tak? – zapytała Sarah Rogers, dziennikarka.

– Czemu? Zawsze będziecie nam mogli podpowiedzieć, kiedy wydarzyło się coś… godnego uwagi. Poza tym, jak dobrze wiecie, trafiacie do domu… nawiedzonego.

Kolejna już przerwa. Uczestnicy wydawali się coraz bardziej przerażeni i coraz bliżsi zrezygnowania z tego pomysłu.

– W tym domu działy się rzeczy straszne i niewyjaśnione. Zresztą, każdy z was zapewne zna historię domu braci Howens, a jak nie, to będziecie mieli czas na jej poznanie.

– A co to wspólnego z tym, aby nie oglądać zarejestrowanego materiału? – zapytał Alan.

Charlie uśmiechnął się niczym ojciec do małego syna, który zapytał czy może usiąść mu na kolanach i potrzymać kierownicę w aucie.

– Robimy to ze względów bezpieczeństwa.

– Czego? – zdziwiła się Sarah.

– Gdyby coś zaczęło się dziać, nie moglibyśmy przerwać programu. Gdyby ktoś nagle umarł, bylibyśmy do tego zmuszeni, a nie chcemy negatywnego rozgłosu. Dlatego cały materiał zostanie transmitowany po dokładnej cenzurze po powrocie wszystkich, lub części państwa.

– To jakaś paranoja! – krzyknął Mellow. – W tej umowie napisane jest, że w razie niewyjaśnionej śmierci kogoś z nas, rodziny nie mają żadnych praw rościć sobie odszkodowania od stacji!

– Słusznie pan to zauważył. Otóż, sami państwo zgadzają się zamieszkać w tym domu. Godzicie się na nasze warunki i akceptujecie je. Czas pobytu nie jest długi a zagrożenie wcale nie takie wysokie, przynajmniej określił bym je jako nieokreślone – uśmiechnął się do zebranych. – Ale proszę mi powiedzieć, czy gdziekolwiek była tak wysoka nagroda? Pomyślcie, to tylko czternaście nocy.

Na sali ponownie zapadła cisza. Każdy rozważał słowa producenta. Po chwili odezwała się Katie Evans, nauczycielka, która zapytała o zupełnie inną rzecz.

– Jak wygląda ten dom i jak jest zbudowany?

– Dom składa się z piwnicy, parteru i piętra. Na parterze znajduje się hol główny, salon, spiżarnia z zapasami jedzenia, trzy pokoje w tym jeden dzienny, wc i kuchnia z jadalnią. Na piętrze jest pięć pokoi, małe pomieszczenie, które służyło za pracownię, łazienka oraz pomieszczenie, do którego nie otrzymaliśmy klucza.

– A co w nim jest? – zapytał Jim.

– Nie wiemy. Drzwi są zamknięte a właściciel domu, a właściwie nieruchomości, bo z niego nie korzysta, nie dał nam klucza, ponieważ sam go nie posiada.

– Mówił pan, że dom jest niewyposażony. Czy oprócz wymienionych rzeczy, jest coś, co nie należy do stacji? – zapytała Sarah.

– Owszem – odpowiedział po chwili namysłu Charlie. – W pracowni na piętrze jest biurko, w łazience jest lustro, które nie należy do nas, w pokoju dziennym jest mały stolik i kilka krzeseł, które można przenieść do jadalni. To wszystko.

Uczestnicy zaczęli patrzeć między sobą, jakby oceniając odwagę innych. Charlie dał im chwilę i ponownie zabrał głos.

– Jeżeli nie ma więcej pytań, proszę o podpisanie umów i wręczenie mi z powrotem. Jeśli ktoś chciałby zrezygnować, ma teraz ostatnią okazję.

Pierwszy umowę podpisał i oddał Paul Gordon, który nie odezwał się ani słowem. Kolejna podpisana kartka należała do Alana Mellowa. Trzecią była Sarah Gordon. Reszta zastanawiała się jeszcze przez chwilę, po czym również podpisała kartki i oddała.

– Świetnie! Zatem zostaliście uczestnikami pierwszej edycji programu Czternaście Nawiedzonych Nocy. Spotykamy się w siedzibie stacji za tydzień, pierwszego lipca o godzinie siedemnastej. Do zobaczenia.

Charlie schował zebrane umowy i włożył do swojego nesesera. Następnie uśmiechnął się po raz ostatni i opuścił salę konferencyjną numer 100.

2

Kolejne dni tygodnia mijały uczestnikom na przygotowaniach do programu. Część musiała załatwić sobie urlop, inni przełożyć umówione wcześniej spotkania. Później przygotowania techniczne, czyli pakowanie toreb z kompletami ubrań letnich oraz kilka egzemplarzy cieplejszej odzieży, w końcu dom może nie być ogrzewany. Część spakowała także śpiwory oraz własne zapasy jedzenia.

Pierwszego lipca nadszedł czas pożegnania z najbliższymi. Współmałżonkowie życzyli powodzenia i wytrwałości, rodzice apelowali do najmłodszych, aby dokładnie to przemyśleli, póki mają jeszcze czas. Nie pomogły jednak żadne prośby, ponieważ o godzinie siedemnastej wszyscy stali już w holu stacji TVT7.

Tym razem Charlie Bernett przybył na miejsce pierwszy. Powitał każdego i obdarzył ciepłym uśmiechem.

– Drodzy uczestnicy, bo tak będę was teraz nazywał. Jak doskonale wiecie, za chwilę udamy się do celu , czyli domu braci Howens. Nie będzie stamtąd wyjścia aż do piętnastego lipca. Mam nadzieję, że jesteście gotowi na wszystko.

Część skinęła głowami, jakby na potwierdzenie jego słów. Pozostali patrzyli w niego i czekali na dalsze posunięcia.

– Zapraszam przed budynek. Czekają tam na nas dwa auta, które zawiozą nas na miejsce.

Na zewnątrz stały dwa Mercedesy Sprintery, do których zapakowano bagaże oraz po trzech uczestników do każdego. Podróż trwała około trzydziestu minut i upłynęła im pod znakiem kompletnego milczenia. Auta zatrzymały się na kompletnym odludziu, naprzeciwko wysokiego muru, a właściwie czegoś w rodzaju plastikowego ogrodzenia. Cała szóstka wysiadła i zabrała swoje bagaże. Charlie otworzył kłódkę przy furtce i wprowadził ich na teren posiadłości.

Za ogrodzeniem nie było ani jednego krzaczka – ot, zwykła trawa. Dom stał na środku i straszył już samym wyglądem. Był biały i z wielu miejsc odchodził tynk. Drzwi wejściowe wyglądały tak, jakby za chwilę miały odpaść z zawiasów. Zadziwiające były także okna. Aż dziwne, że w dzisiejszych czasach można spotkać jeszcze stare, obdrapane drewniane framugi z poszarzałymi szybami. Jedno z nich było nawet zbite. Jeżeli ktoś miałby pokazać, jak wygląda stary, opuszczony dom, śmiało mógłby wziąć ten, jako przykład. Przypominał trochę dom Normana Bates’a z „Psychozy” Alfreda Hitchcocka.

– Furtka zostanie zamknięta na kłódkę. Ogrodzenie wykonane jest z solidnej, dźwiękoszczelnej pleksi. A teraz, zapraszam do środka – powiedział Charlie i otworzył drzwi wejściowe.

Uderzył w nich zapach stęchlizny. Najprawdopodobniej nikt tego nie wietrzył od lat! Wnętrze było równie obskurne, jak przypuszczali. Ze ścian płatami odchodziła farba, gdzieniegdzie wisiały sporej wielkości pajęczyny. Jedynym elementem nowoczesności były kamery, które wpatrywały się w nich z każdych stron.

– Nic tu po mnie. Najważniejsze rzeczy wypisane były w regulaminie. Pamiętajcie jednak o przestrzeganiu zasady noclegu. Każdy sam.

– Nie można tej zasady jakoś ominąć? – zapytała Sarah.

– Niestety. W tym domu jest tyle pokoi, że każdy może spać we własnym. Pamiętajcie, panowie na dole, panie na górze. Jeśli za dwa tygodnie obejrzymy materiał i odkryjemy, że oszukiwaliście, wszyscy zostaniecie zdyskwalifikowani, a główna nagroda przepadnie. – Zrobił krótką przerwę, jakby czekając na dalsze protesty, których nie było. – W takim razie życzę… nawiedzonych nocy!

Po tych słowach pomachał im dłonią i wyszedł. Usłyszeli jak schodzi po małych stopniach i zamyka furtkę. Ich uszu dobiegł także dźwięk zakładanego łańcucha, na których zapewne spocznie kłódka. Rozpoczęli właśnie czternaście nawiedzonych nocy.

Oznacz jako: przeczytane ulubione chcę przeczytać

Komentarze

Zaloguj się, aby dodać komentarz.

Inne od tego autora

Archiwum

Najnowsze i warte uwagi

Artykuły i recenzje