Historia

Bogacz

anabelle121 0 8 lat temu 1 192 odsłon Czas czytania: ~3 minuty

Po raz ostatni zanurzyłem swoje ciało w ciepłym basenie, po czym podpłynąłem do krawędzi i wyszedłem z niego, wycierając się o puszysty ręcznik wyjęty prosto z suszarki. Wiecie o czym myśli taki bogacz jak ja? Tak naprawdę to o niczym. Nie przejmuję się wnikliwie swoim życiem i jedynie co mnie smuci to moja samotność. Chodzę po tym domu sam, żadnej żywej duszy przy mnie. Czasami się zastanawiam, czy nie lepiej mieć żonę, dwójkę dzieci i mieć przeciętne oszczędności. Jeździć rozpadającym się BMW i pracować jako spedytor biurowy, ale mieć przyjaciół oraz rodzinę. Żonę, która całowałaby w policzek i dzieci, którym czytałbym bajki na dobranoc. A w sumie, pieprzyć to.

Wziąłem łyk whisky, rozsadzając się na leżaku. Rozejrzałem się po pomieszczeniu z basenem, po czym wszystko zaczęło się dziać od nowa. Moją głowę ogarnął wielki ból, a przed oczami wszystkie kolory zaczęły mi się mieszać. Upuściłem kieliszek i usłyszałem tylko ściszony dźwięk rozbijanego szkła.

- Nie, błagam. Nie teraz. – Wszystko wróciło ponownie. Ból głowy stał się nie do zniesienia, a do pokoju weszła kobieta. Usiadła na brzegu leżaka, a w ręce trzymała czarną teczkę, z której wyleciały papiery. Znikły one w moich oczach pięć sekund po tym, jak spadły na podłogę.

- Czy chcesz o tym porozmawiać? Ja rozumiem… - po tych słowach jej gałki oczne poczerniały, po czym się rozpłynęła, zostawiając na chwilę strużkę krwi. Jednak ona również zniknęła. Po chwili usłyszałem śmiech, a po chwili głos dziecka.

- Tato, tato, szybciej!!! – Śmiech świdrował mi w uszach, a następnie głośny płacz. Przed oczami ponownie miałem kobietę z czarną teczką, która zakrywała zdumiona usta. Następnie zauważyłem biegnącego łysego mężczyznę, który był półnagi. Jego gałki oczne także poczerniały i też po chwili się rozpłynął. Gdy zniknął, woda z basenu zmieniła się krew.

- Co ty sobie myślisz?! – usłyszałem dojrzały głos kobiety. Zamknąłem oczy i świdrowanie w uszach zaprzestało. Otworzyłem je. Łzy nadal leciały mi po policzku, jednak wszystko było na swoim miejscu. Wstałem przestraszony z leżaka. Nogi miałem jak z waty. Przymknąłem powieki i przetarłem twarz rękoma. Kurwa. Skaleczyłem się. Ale czym? Poczułem, że trzymam coś w ręce. To był nóż. Upuściłem go przerażony.

- Tato! – spojrzałem się na okno. Jej malutka, blada twarzyczka patrzyła się na mnie przerażona. Ciemne loczki zakrywały trochę twarzy. Rączki były zabrudzone ziemią. Po chwili jej buźka się zakrwawiła. Zaczęła płakać. Znowu poczułem coś w ręce. To był nóż. Obficie zakrwawiony. Moje łzy na niego kapały. Ponownie rzuciłem okiem na okno. Jej ciało opadło bezwładnie. Odwróciłem się. Na ziemi leżała czarna teczka, a koło niej stała kobieta z czarnymi gałkami ocznymi. Zakrywała wciąż usta.

- Chciałam Ci pomóc… - jej koszulę zabarwiła szkarłatna plama krwi. Zgięła się wpół i zaszlochała. Po chwili opadła. Z noża kapała krew. Następnie usłyszałem krzyk. Odwróciłem się ponownie.

- Zostaw mnie wariacie! Pytałem się tylko co z Twoimi dzieckiem! – Półnagi, łysy mężczyzna biegł szybko. Jednak w końcu się wywrócił. Z tyłu jego głowy kapała obficie krew. Spojrzałem się na nóż. Ostrze jak i rączka była niezwykle zakrwawiona. Płakałem. Nie wiedziałem co się działo. Spojrzałem się na okna. Wszystkie osoby pukały w okna. Dziecko swymi zakrwawionymi rękoma, kobieta z teczką obijała szybę podrapaną pięścią, a mężczyzna pukał zalaną krwią głową. Chciałem wejść do basenu. Zanurzyć się. I wtedy na pewno wszystko zniknie. Powoli zacząłem iść w kierunku wody. Gdy doszedłem, zakryłem oczy. Basen był wypełniony krwią, a naga kobieta unosiła się na nim.

- Ty chory draniu – jej oczy się zaszkliły. Podpłynęła do mnie, zakrywając krwawiącą pierś. Poślizgnąłem się na śliskiej podłodze. Sunąłem po ziemi, jak najdalej od basenu. Pukanie do okna nie ustało. Upuściłem nóż z ręki. Wyszła z basenu. Spokojnym krokiem szła po płytce. Płakała. Nagle straciłem całą siłę. Zatrzymałem się. Podeszła do mnie. Z jej gałek ocznych spływała krew. Podeszła do mnie. – Zgiń w piekle – jej paznokcie wbiły się w moją twarz. Zawyłem. Ona się śmiała.

--

- Zmarły bogacz – morderca, leżący przy basenie w swoim wielkim domu – policjant Marple zgasił papierosa, patrząc jak technicy zakrywają jego ciało. Spojrzał się na towarzysza. – Ponoć zabił swoje dziecko. Ugodził ją nożem w buzię. Następnie swoją panią psycholog, która pytała się o jego relacje z dzieckiem. Ją zaś dźgał kilkakrotnie w brzuch. Sąsiad, nauczyciel, spytał się o dziecko. Wbił mu nóż w tył głowy. Na koniec odciął swojej żonie pierś. Masakra.

- Kto zgłosił jego morderstwo? – spytał się towarzysz Marple’a.

- Sąsiadka. Słyszała głośne krzyki i widziała, jak do okna pukają trzy postacie. Zauważyła także rysy kobiety, która parła wprost na niego. Pewnie miała dość skurwysyna – Marple otworzył drzwiczki do samochodu.

Oznacz jako: przeczytane ulubione chcę przeczytać

Komentarze

Zaloguj się, aby dodać komentarz.

Inne od tego autora

Archiwum

Najnowsze i warte uwagi

Artykuły i recenzje