Historia

Medium (III)

ledydarknes 3 11 lat temu 922 odsłon Czas czytania: ~5 minut

Teraz znowu będzie mniej strasznie, ale w następnej części będzie już inna sceneria. Mam nadzieję, że się spodoba.

___________________________________________________________________________

Leżałam na brzuchu wystawiając plecy na działanie promieni słońca. W nocy spałam spokojnie. Nie budziły mnie głosy, ani żadne przerażające dźwięki. Delektowałam się wspaniałą pogodą leżąc w stroju kąpielowym na trawniku. Od dawna nie czułam się taka rześka i… wyspana! Aż chce się żyć.

- Humor dopisuje? – Przerażona usiadłam na trawie zasłaniając się podkoszulkiem. Obok mnie, na zielonej trawce siedział Martin w ciemnych okularach. Patrzył na mnie i uśmiechał się.

- Jak tu wszedłeś.

- Drzwiami – zaśmiał się. Na ręce miał opatrunek. Nogi miał podrapane, a na policzku miał rankę.

- Co ci się stało? – zapytałam zatroskana. Przyłożyłam dłoń do jego policzka.

- To? – Dotknął mojej dłoni – To nic takiego. Pobiłem się z kolegą.

- Jakoś ci nie wierzę.

- Nie musisz – Uśmiechnął się blado – Po co zasłaniasz się tą koszulką?

- Eee… - Obrzuciłam zielony podkoszulek na bok. Nie miałam się czego wstydzić. Podobało mi się moje ciało. On tylko się uśmiechnął. Położył się na trawie podkładając ręce pod głowę.

Porozmawiałam z nim, pośmiałam się. Dzień zapowiadał się wyśmienicie.

Po dwóch godzinach Martin poszedł na obiad. Ja również uznałam, że wypadałoby coś wrzucić na ruszt. Weszłam do kuchni. Rozpuściłam włosy i przeczesywałam je ręką. Bose stopy bębniły o kafelki. Miło schładzały ich spody. Otworzyłam lodówkę. Wyjęłam z niej jogurt pitny. Zamknęłam drzwiczki. Poczułam, że ktoś za mną stoi. Wiedziałam, że mogę się spodziewać wszystkiego. Obróciłam się gwałtownie, ale poczułam tylko lekki powiew. Coś czmychnęło pod niewielką komodę. Podchodziłam powoli.

- Kim jesteś? – brak odpowiedzi – Proszę, odpowiedz mi!

Na nic moje prośby. Doszłam do dębowego mebla. Już miałam się schylić gdy usłyszałam dźwięk swojego telefonu. Podskoczyłam, jak oparzona. Wycofałam się powoli nie spuszczając z oka komody. Wymacałam na stole telefon i odebrałam.

- Halo

- Jej Simcia, tu Persi. Wpadniesz do nas popluskać się w basenie?

- Teraz? – zapytałam podchodząc do komódki.

- Tak teraz? O czym gadałaś z Martinem?

- Tak – odpowiedziałam bezsensownie. Całą uwagę skupiłam na czymś co siedziało w ukryciu.

- HEJ! – krzyknęła do słuchawki przywracając mnie do rzeczywistości. Ciemny kształt pierzchnął gdzieś w głąb pokoju. – Czy ty mnie w ogóle słuchasz?

- Wybacz, będę za piętnaście minut. – rozłączyłam się. Wbiegłam na górę do pokoju. Przy biurku siedziała Dajana. Przeglądała moje zeszyty szkolne.

- Masz talent do pisania.

- Dziękuję – Uśmiechnęłam się.

Z szafy wyjęłam króciutkie szorty i pośpiesznie je ubrałam. Dajana patrzyła na mnie i uśmiechała się. Wyjęłam bluzkę na ramiączkach, założyłam ją i wybiegłam machając Dajanie na pożegnanie.

***

Po piętnastu minutach byłam już pod domem bliźniaczek. Weszłam na podwórko. Z krzaków wyskoczył na mnie wielki czarnobiały pies. Warczał na mnie. Cofnęłam się.

- Safaa! Noga. – Zza domu wyszedł rudzielec. Pies potulnie podszedł do niego i zaczął się łasić, jak kot. – Chodź Simona. Albin jestem. – Podał mi rękę. Od razu było widać, że jest bratem Persi i Nat. W policzkach tworzyły mu się takie same dołeczki.

Zaprowadził mnie na duże podwórko. W słońcu leżały moje przyjaciółki. Persi miała pomarańczowy strój, a Nat fioletowy. Obok nich leżał Martin. Głowę opierał na włochatym się o rdzawej sierści. W samych kąpielówkach wyglądał świetnie.

- Cześć – przywitałam się grzecznie.

- Hej skarbku! – krzyknęła Nat. – Kładź się koło mnie.

Położyłam się między nią, a Martinem. Leżałyśmy i plotkowałyśmy, a Martin śmiał się z nas. Czułam się tak błogo. Nagle poczułam, jak zimno oblewa mi plecy. Wrzasnęłam i wstałam raptownie. W pośpiechu zachwiałam się i upadłam na Martina.

Nad kocem, z wiadrem w ręku stał Denis. Tak Denis! Miał inne gacie niż Albin. Śmiał się głośno, aż mu gardło podskakiwało. Wstałam i z zezłoszczoną miną podeszłam do rozbawionego chłopaka. Pchnęłam go mocno do basenu. Niestety zdążył mnie złapać za rękę. Oboje wpadliśmy z pluskiem do basenu.

Wyszłam wściekła i mokra. Martin rzucił mi swój ręcznik. Wytarłam się dokładnie. Przeleżeliśmy na trawie cały dzień. Gadaliśmy, wygłupialiśmy się.

- Ciesz się szczęściem, bo długo nie potrwa – usłyszałam cichy, mrożący krew w żyłach głos.

- Słyszeliście? – zapytałam wstając.

- Co? – zapytał zatroskany Albin.

- Pewnie mi się zdawało – uśmiechnęłam się blado.

Już miałam się położyć, gdy poczułam napływające zło. Poczułam, jak zimne niewidzialne dłonie oplatają mnie w talii. Nie ruszałam się.

- Masz przestać pomagać mojej siostrze, ona jest tylko moja – zawarczał m i do ucha.

Dłoń przeniknęła przez skórę i zaczęła mieszać mi we wnętrznościach. Z bólu nie mogłam krzyczeć. Zaczęłam się krztusić. Nie mogłam oddychać. Upadłam na kolana, ale on nie odpuszczał. Zawzięcie wkładał dłoń do mojego wnętrza.

- Simona ! – Martin wstał i podbiegł do mnie. Okropne wiercenie w żołądku ustało, ale ból nadal trwał. Zjawa odpuściła, ale czemu? – Chodź, zaprowadzę cię do domu.

Pozbierał mnie z trawy. Ubrałam się spiesznie i z pomocą Martina wyszłam bez pożegnania.

***

Siedziałam przy kuchennym stole masując brzuch. Nadal czułam przeszywający ból.

- Koniec udawania, że nie wiem co się dzieje – powiedział Martin siadając naprzeciwko mnie – Widzę wszystko. Widzę, jak nawiedzają cię duchy i zjawy. Wiem, że złe moce starają się ciebie zabić.

Nic nie odpowiedziałam. Patrzył na mnie przenikliwie swoimi kocimi oczyma. Chciałam mu się wyżalić, ale wyśmiałby mnie!

- Nigdy bym cię nie wyśmiał – odpowiedział spokojnie.

Otworzyłam szerzej oczy. Wiedział o czym myślę. Zaczynałam się go bać.

- Skąd wiedziałeś o czym myślę? – zapytałam z udawanym spokojem.

- Jestem duchem.

Popatrzyłam na niego z niedowierzaniem.

- Byłem u ciebie w nocy, gdy słyszałaś głosy. Broniłem cie, jak mogłem. Jak widzisz troszkę ucierpiałem, ale da się przeżyć. – Palcem wskazał na zraniony policzek. – Bałem się, że na nie spojrzysz i zrobią ci krzywdę. Jeszcze dzisiaj ten numer nad basenem.

- To brat Dajany. Ma mi za złe, że jego siostra szuka we mnie wsparcia. Biedactwo nie może przejść na drugą stronę.

- Możesz jej pomóc. – Spojrzałam na niego pytającym wzrokiem. – Odnajdź jej ciało i pobłogosław je. Jej dusza będzie mogła spoczywać w pokoju. Poznaj jej myśli i uczucia, jakie nawiedzały ją tuż przed śmiercią. Masz ten dar. Jesteś silniejsza niż twoja babcia.

- Nie dam rady. – Do kuchni weszła Dajana. Jej obrzydliwy brat trzymał ją za długie, czarne loki. Głośno przełknęłam ślinę. W głowie usłyszałam szum.

Czemu oni mnie niedoceniają! – Kasper(brat mojej Dajany) przechadzał się po pokoju. Widziałam tą scenę jego oczyma. – Jeszcze im pokarzę! Popamiętają mnie! – Podszedł do szafy i wyjął z niej nóż.

Ocknęłam się. Szum ustał. Dajana i Kasper zniknęli.

- Znajdę ją i przywrócę obojgu spokój - szepnęłam

Oznacz jako: przeczytane ulubione chcę przeczytać

Komentarze

Czekam na czwartą część
Odpowiedz
ogólnie jest nieźle ale nie spolszczaj i nie zaczynaj słodzić, bo jak czytam simcia, persi i fonetyczną pisownię to mi się bebechy przewracają. zamysł dobry ale poprzednie o niebo lepsze pod względem wykonania.
Odpowiedz
Coraz fajniejsze, zarzucaj dalej, czekam na 4 część :)
Odpowiedz
Zaloguj się, aby dodać komentarz.

Inne od tego autora

Archiwum

Najnowsze i warte uwagi

Artykuły i recenzje