Historia
Snajper
Rok 1939, gdzieś w północnej Polsce.
Snajper maszerował już kilka godzin. Na jego twarzy można było zauważyć oznaki zmęczenia, lecz ten niewzruszenie zmierzał do celu, nie robiąc żadnych przerw. Co jakiś czas wyjmował z kieszeni kompas, by sprawdzić, czy utrzymuje dobry kurs. Bagaż na jego plecach coraz bardziej mu ciążył, więc przyspieszył kroku. Niełatwo wędruje się z 30 kilogramowym ładunkiem, w dodatku po nierównym, leśnym terenie.
W końcu zapadł mrok. Blask pełni Księżyca doskonale oświetlał mu drogę do celu. Minął potężny dąb i skręcił w prawo, idąc wzdłuż niewielkiej łąki. Nagle usłyszał pęknięcie gałęzi, więc runął jak długi na ziemię i leżał tak w bezruchu, gdy po chwili z lasu wyszła mała sarenka.
- Ech, to tylko sarna - powiedział z ulgą.
Przeszedł jeszcze kilkadziesiąt metrów, gdy nagle się zatrzymał i przykucnął. Zdjął torbę z ramienia i wyjął z niej lornetkę. Rozejrzał się po okolicy.
- Są. - powiedział, wyraźnie zadowolony. Jego oczom ukazały się tory kolejowe. Rozejrzał się jeszcze raz, tym razem dokładniej, spakował lornetkę, zarzucił torbę na ramię i ruszył wykonać zadanie. Po chwili był już przy torach. Zdjął torbę i delikatnie wyjął z niej wszystkie materiały wybuchowe. Ułożył je jedno przy drugim i przykrył jakimś białym materiałem, aby lepiej widzieć cel z daleka.
Po wszystkim oddalił się na około sto metrów od celu i schował się za niewielkim pagórkiem. Zdjął swój karabin z ramienia, a następnie przycelował do materiałów wybuchowych. Światło Księżyca pozwalało mu doskonale widzieć cel. Odłożył karabin i wsunął rękę do kieszeni, by wyjąć z niej małą, zwiniętą karteczkę. Po rozwinięciu oczom jego ukazały się takie słowa: "pociąg, Herbert Schmidt, wykoleić, 01:38". Spojrzał na zegarek. Była godzina 01:12. Snajper z powrotem zwinął karteczkę i wsunął do kieszeni. Następnie położył się na brzuchu i oczekiwał przyjazdu pociągu. Po kilku minutach leżenia, zaczęło mu burczeć w brzuchu.
- Cholera! Jestem głodny! - Powiedział sam do siebie.
- Ja też. - Odpowiedział mu chrapliwy szept, tuż zza jego pleców.
Komentarze