Historia
W głebi lasu cz 9. / ENDING
slońce już zaszło. W oddali mozna było usłyszeć wilki.Byłam zmęczona. Nikodem położył się koło mnie. Miał dosyć sytuacji. Powiedziałam mu o tym, że wystarczy zabić jeszcze jednego zombie
i jesteśmy wolni. Ale za jaka cenę.
Ni: Czy załujesz?
N: Czego?
Ni: Przyjazdu tuaj.
N: Nie... dlaczego, gdyby nie to, nie poznałabym was.
Ni: Ale wiekszość z nas nadal by żyła... Nie uważasz, ze to byłoby w miarę lepsze?
Przejrzałam na oczy. Poza tym, przypomnialam sobie, ze to w końcu ja byłam pomysłodawczynia, dla tego całego wyjazdu. Czyli, że to przeze mnie zgineli niewinni ludzie. Nikodem przytulił mnie.
Ni: Wiem, że cała sytuacja Cie przytłacza, ale nie mozesz się o to obwiniać... To nie jest twoja wina.
N; Gdyby nie ja, to...
Ni: Nie! Nie mów tak... Nie chciałaś wchodzic do tego domu! To nie ty nas na to namówiłaś!
N: zabiłam niewinnych ludzi... to na mnie ciąży grzech! Nie wiesz, jak...
Nie dokończyłam... zamknał mi usta pocalunkiem... Odwzajemniłam go. Czułam się wtedy szczęśliwa, nie myslałam o niczym innym, przed oczyma miałam obraz jego usmiechu... Kochalam go..
Pocałunki stawały się coraz namietniejsze i... chyba nie musze mówić, co dało sie dalej.
Obudziłam się w środku nocy. Spojrzalam w stronę drzwi. Minęła chwila, zanim moje oczy przyzwyczaiły sie do ciemności. Wstałam.. byłam w samej bieliźnie. Było zimno, cholernie zimno.
Spojrzalam na Nikodema. Spał... zawsze wygladał tak bezbronnie podczas snu. Bez żadnej broni, bez namysłu podeszłam do drzwi... Stal tam... Maciek... To było pewne, że nie był do końca martwy.
Spojrzałam na jego oczy. Miałam wrażenie, że widział całą akcje.. czułam się źle... cholernie źle.
Upadł na kolana, wydawołoby się, że plakał. Spojrzał na mnie i podał mi pistolet. No tak, nikt mu go nie zabrał. Jego oczy mówiły, że mam go zabić. Nie chciał tkwic w tym żałosnym ciele.
Niewiarygodne... zombie z odrobiną człowieczeństwa. Przystawiłam pistolet do jego głowy. Zamknał oczy... Nie chciałam tego robić... Nacisnęłam spust. Rzuciłam pistolet na ziemię... W tym momencie
chciałam tylko wrócić do Nikodema.
Połozyłam sie obok niego. Przytulił mnie.
Ni: Wiem, że czujesz się źle, ale spójrz na to z innej strony... wyśwaidczyłaś mu przysługę...
NIe spał... Widział wszystko. Nie miałam do niego żalu o to, że nic nie mówił... Ważne, że w tym momencie mnie wspierał. Obuziliśmy sie rano. Postanowilismy, że zejdziemy do salonu. Kiedy schodziliśmy
po schodach naszym oczom ukazały się drzwi wyjściowe. Otworzyły się, a tam?
Masywny zombie, którego wolałabym na swojej drodze nigdy nie spotkać. Wiedziałam co sie teraz stanie. Nikodem zaczał isć w jego stronę. Zszed ze schodów... Nie było innej mozliwosci, aby go zatrzymać.
Strzeliłam mu w łydkę. Upadł, krzycząc z bólu. Zeszłam ze schodów, przechodząc koło niego wydusiłam z siebie:
N: Przepraszam
Zaczał krzyczeć, a bym tego nie robiła, przecież nie zasłużyłam.
D: Słuchaj... wystarczy, że przebijesz na wylot jego brzy... Taki kolos ma swoje słabości.
Posłuchałam jej. Wyciągnęłam katanę zza pleców. Chciałam obronic Nikodema, chciałam, aby chociaż on przezył. poczełam walkę z tym potworem. Kiedy chciałam zaatakować go od frontu, ten wytrącił katanę z
moich rąk. Złabał mnie i rzucił na drugi koniec pokoju. Bolało... Strasznie. Mialam wrażenie, że mam rozciętą głowę, po poczułam, że mam mokre włosy. Obok mnie leżał pogrzebacz do kominka. Wzięłam
go i zaczełam biec w stronę potwora. Do dziś nie wiem jakim cudem, przebiłam mu podbrzusze. Chwiejąc się, zdążył mnie złapać i rzucić ponownie.
Upadłam na mojej katanie, która wylądowała w felerny sposób. poczółam jak jej ostrze wbija mi się w plecy.Obejrzałam się, wookoło mnie zaczęła rozprzestrzeniać się plama krwi. Chyba przebiłam
jakaś główną żyłę.
Dziewczyna siedziala koło mnie, w oddali widziałam, jak czołga się do mnie Nikodem.
D: Dziękuję za odkupienie win... Jestem Ci wdzięczna.
Pomogłam jej... Moja jedna wina została odkupiona... Dziewczyna znikła, natomiast koło mnie znalazł się Nikodem, wziął mnie na ręce, wyciągnał mnie z budynku. Po raz ostatni widziałam
słońce kilka dni temu, jego promienie, padły na moją twarz oślepiajac mnie. Kiedy odzyskałam chociaz trochę wzrok, zoabzcyłam jego twarz. Płakał, chcial mnie uratować. Zaniósł mnie do naszego obozu.
Wziął swoją komórkę i zadzwonił po karetkę. Trzymał mnie na rękach. Chciałam powiedzieć cos do niego. Nie mogłam. Podniosłam rękę i dotknełam jego policzka, jak zawsze delikatny.
To był już koniec tego koszmaru. moja ręka powoli zaczęła opadać. Moja klatka piersiowa stała sie nieruchoma. Dalej nie wiem co się działo. Nie wiem do dzisiaj, czy Nikodem zyje dalej.
Ale jedno jest pewne:
TY, KTÓRY CZYTASZ TEN NOTATNIK, ODKUP MOJE WINY...
Spis wszystkich części:
http://straszne-historie.pl/story/1057
http://straszne-historie.pl/story/1063
http://straszne-historie.pl/story/1072
http://straszne-historie.pl/story/1074
http://straszne-historie.pl/story/1078
http://straszne-historie.pl/story/1089
http://straszne-historie.pl/story/1094
http://straszne-historie.pl/story/1099
Komentarze