Historia

Bimbrownik Pete

seventhseal 11 9 lat temu 12 184 odsłon Czas czytania: ~4 minuty

Jako dziesięciolatek, będąc w czwartej i w piątej klasie podstawówki, spędzałem niemal każdą weekendową noc u Toma, swojego najlepszego kumpla. Mieszkał w powoli rozpadającej się chałupie na wsi, w której dzielił pokój ze swoim starszym bratem, Walterem. Zawsze chodziliśmy spać bardzo późno, przed snem opowiadając sobie mrożące krew w żyłach historie.

Najstraszniejsza z nich, była podobno prawdziwa. Opowiedział ją Walter.

-0000-

W latach dwudziestych, ten dom należał do innej rodziny. Ich najbliższym sąsiadem był Bimbrownik Pete, od zarania dziejów kalający się niechlubnym zajęciem pędzenia samogonu. Mieszkał w szałasie gdzieś w głębi lasu i nieprzerwanie trwał w konflikcie z prawem. Rodzice ostrzegali swoje pociechy, małego chłopca i dziewczynkę, aby nigdy nie zbliżali się do linii drzew.

Sypialnia męskiego potomka znajdowała się dokładnie tu, w pokoju, w którym teraz siedzimy. Pewnej nocy, obudził go nieprzyjemny odgłos tłuczonego szkła i wyraźne, dochodzące z wnętrza domostwa kroki obutych w ciężkie trepy nóg. Mieszkając w bezpośredniej bliskości z Bimbrownikiem, chłopiec był niezwykle ostrożny, więc zamiast naiwnie sprawdzać źródło niepokojących dźwięków, przekręcił klucz w zamku, tym samym blokując drogę do swej sypialni. Przyłożył ucho do drzwi i uważnie nasłuchiwał.

Uderzenia ciężkich buciorów dobiegały, jak sądził, z przedpokoju. W dodatku, dający się ocenić nawet za pomocą zmysłu sposób poruszania się postaci wykluczał możliwość chodzącego po domu ojca.

Ostry zapach bimbru zdawał się przenikać solidną, dębową ciesiółkę drzwi. "Wpuść mnie, mały." Głos należał, ponad wszelką wątpliwość do Pete’a. Jednakowoż młodziak nie kwapił się z przekręceniem klucza w odwrotną, w przeciwieństwie do niedawno wykonanego manewru, stronę. Stopniowo pokonywał paraliżujący go strach, zebrał się w sobie i krzyknął: "Nie!"

Po niespełna minucie, chłopiec usłyszał, jak ociężały, lekko chwiejny krok śmierdzącego samogonem, niechcianego gościa oddala się w głąb domu. Po chwili, z odległej części budynku usłyszał krzyk. To jego ojciec wydzierał się na Piotrka. Jednakże, po niedługim czasie, jego krzyki zamieniły się w przepełniony bólem wrzask. Przez niemal godzinę słuchał, jak dźwięki wydawane przez jego ojca stawały się coraz bardziej wynaturzone, gdyż jego ojciec, rycząc z bólu w niebogłosy, stopniowo zdzierał swoje struny głosowe. Chłopiec myślał, że chrapliwe, błagalne rzężenie jakie wydobywał jego ojciec, było najgorszą rzeczą jaką było mu dane słyszeć w jego krótkim życiu. Po kilku minutach, zdał sobie jednak sprawę, że słyszy coś jeszcze gorszego. Słyszy ciszę.

Minęły kolejne, dłużące się niepomiernie w okrytym mrokiem pokoju chwile, po których ponownie dał się znać odgłos ciężkiego obuwia. Dźwięk nasilał się nieubłaganie. Ciężkie uderzenie odbiło się echem pośród pomieszczeń spowitych gęstym, nie rozproszonym przez światło księżyca mrokiem. Demonstracja siły nie wzruszyła jednak solidnych, starannie wykonanych dębowych wierzei. "Mały! Otwieraj drzwi, albo pożałujesz!" Nozdrza chłopca po raz kolejny poczuły mdlącą woń przetrawionego zajzajeru. Chłopczyk po raz kolejny zebrał się w sobie, po czym głośno powiedział "Nie!"

Przyszła kolej na jego matkę. Jej pełne cierpienia wrzaski penetrowały wszechogarniającą ciemność przez dwie godziny. Gdy ustały, odgłosy kroków już po raz trzeci tej nocy pojawiły się pod jego drzwiami. Fala cuchnącego bimbrem powietrza uderzyła w chłopca z wielką siłą. "No już! Otwieraj te drzwi! To twoja ostatnia szansa!" Adresat groźby był jakby sparaliżowany, krople zimnego potu spływały mu po całym ciele. "Proszę nie rób nic mojej siostrze!" Pete był zamroczony samogonem, bawił się świetnie. Odchrząknął, "To otwieraj." –powiedział. Mimo wszystko, rezydent sypialni nie dał się przekonać, więc kolejne trzy godziny spędził wysłuchując cienkiego, smaganego torsjami wrzasku jego młodszej siostry.

Policja pojawiła się w domu dwa dni później, znaleźli ciała ojca, matki i małej siostrzyczki. Cała trójka rozciągnięta na swoich łóżkach. Pete wycinał im w podbrzuszu mały otwór, przez który następnie wyciągał ich jelita, centymetr po centymetrze. Umierali w nieopisanych mękach.

Znaleziony chłopiec był silnie odwodniony, lecz wciąż żywy. Cały czas siedział zamknięty w swojej sypialni, plecami dociskając drzwi. Był w stanie absolutnej katatonii. Resztę swojego życia spędził w sanatorium, od czasu do czasu mamrocząc pod nosem "może powinienem był otworzyć? ... może powinienem był otworzyć? ..."

Ostatecznie, Pete został pojmany, skazano go na karę śmierci, która po niedługim czasie została wykonana. Jego szałas rozerwano na strzępy, lecz jego duch wciąż nawiedza ten dom. Czasami, czujemy delikatny zapach bimbru, lub słodkawą, landrynkową woń zacieru. Zawsze wtedy bolą nas wnętrzności, wtedy wiemy, że Pete był tu w nocy, próbując wyciągnąć nasze jelita.

-0000-

O cholera, chyba jeszcze nigdy nie byłem tak przerażony czyjąś opowieścią. Zawsze nalegałem, żebyśmy spali z drzwiami zamkniętymi na klucz i zapalonymi światłami. Mając 10 lat, nie da się jeszcze tak walczyć z wyobraźnią, jak można to robić w późniejszym wieku. Abstrakcyjne wizje na przemian przepełniają umysł, wlatując i wylatując z niego, kompletnie poza kontrolą. Pamiętam, że tamtej nocy podskakiwałem słysząc każdy, najdrobniejszy nawet szelest. Dopiero po dłuższym czasie, przerażony i roztrzęsiony mimowolnie oddałem się objęciom Morfeusza.

Od tamtej chwili, za każdym razem, kiedy budziłem się w domu Toma, potrafiłem wyczuć ulotny, słodkawy aromat zajzajeru Pete'a. Co więcej, i mówię to całkiem szczerze, zazwyczaj czułem ból w podbrzuszu.

Wspominałem o tym dwójce rodzeństwa, na co reagowali w niezrozumiały dla mnie sposób. Łaskotali mnie i droczyli się ze mną. "Taaak, też czuję ten zapach." mówił Walter. "Ja również, co gorsza, podbrzusze mnie boli." zapewniał Tom, udając przestraszonego. Przenieśli się do stanu Utah, kiedy z Tomem byliśmy w piątej klasie. Nie widziałem ich od tamtej pory.

Błysk i jestem z powrotem. Dzisiejszy poranek. Jestem na kampusie, trwają właśnie zajęcia z chemii organicznej, oczywiście uczestniczę w nich, jak zwykle. Kiedy przygotowywaliśmy pewien eksperyment, jedno z chemikaliów zapachniało dokładnie tak jak wspomnienie samogonu Bimbrownika Pete. To wyjątkowo osobliwy, głęboki i jakby słodkawy zapach, nie do końca jak mocny alkohol, czy tym bardziej bimber, jednak w obu bukietach dało się wyczuć cechy wspólne.

Od czasów pobudek w domu Toma, nie dane mi było czuć tej woni. Była identyczna. Podniosłem butelkę i spojrzałem na etykietę. Eter dietylowy.

Pustym wzrokiem patrzyłem w głębię pracowni chemicznej. Oszołomiony. Zmrożony do szpiku kości. Przypomniałem sobie zamykanie drzwi na klucz w ich sypialni każdej nocy. Przeszły mi przez myśl pobudki, którym towarzyszył lekko wyczuwalny zapach eteru wydobywający się z moich ust. Przypomniałem sobie wyraźny ból podbrzusza, powtarzający się każdego ranka, po noclegach u Toma.

Dopiero wtedy zdałem sobie sprawę z tego, że... Bimbrownik Pete nigdy nie istniał.

Nocami, byłem przez nich gwałcony.

Tłumaczenie: SeventhSeal

Oznacz jako: przeczytane ulubione chcę przeczytać

Komentarze

xDDD na początku było ciekawie. Ale ta końcówka... Była super!! :D :D Rozwaliło mnie to
Odpowiedz
Wow! Dobre!
Odpowiedz
uuu... dobre i ten niespodziewany zwrot akcji
Odpowiedz
Nie skomentuję tego... To nawet straszne nie jest... 5/10.
Odpowiedz
Wow tego się nie spodziewałam. Niezły zwrot akcji 9/10
Odpowiedz
ta masz kurde mocny sen! xD
Odpowiedz
właśnie chodzi o to, że eter ma właściwości usypiające i narkotyczne ;)
Odpowiedz
No no
Odpowiedz
Ja pierdziele... No ale ok, o gustach się nie dyskutuje.
Odpowiedz
O yeah! Lubi ten gorący oddech na plecach i pieczenie między pośladkami. :P
Odpowiedz
O kurde ten szalony zwrot akcji
Odpowiedz
Zaloguj się, aby dodać komentarz.

Inne od tego autora

Archiwum

Najnowsze i warte uwagi

Artykuły i recenzje