Historia

Mieszkanie w powojennej kamienicy.

mojatajemnica 20 8 lat temu 10 042 odsłon Czas czytania: ~29 minut

Cześć! Mam na imię Janek i jestem pasjonatem II Wojny Światowej. Interesuje się nią od podstawówki aż do czasu obecnego (dobiegam do trzydziestki ;)). Chciałem opowiedzieć ci pewną historię, która wydarzyła się w moim życiu i zupełnie je zmieniła.

W 2012 roku znalazłem na Internecie ciekawą ofertę, kobieta chciała sprzedać swoje mieszkanie za śmieszne gorsze. Postanowiłem przyjrzeć się bliżej tej ofercie, ponieważ czynsz jaki płaciłem za obecne mieszkanie był za wysoki. Kliknąłem na ogłoszenie i zacząłem przeglądać zdjęcia mieszkania, całkiem przyjemnie urządzone i do tego trzypokojowe! Bez wahania chwyciłem za telefon i zadzwoniłem pod podany numer, po paru minutach byłem już ugadany, co do obejrzenia mieszkania.

Na miejscu stawiłem się o określonej porze kolejnego dnia. Mieszkanie znajdowało się w starej kamienicy, w której podczas II Wojny Światowej zamieszkiwali niemieccy generałowie. Wieść o tym jeszcze bardziej zachęciła mnie do zakupu tego mieszkania. Kto wie co mogę znaleźć pod deskami podłogi.

Kobieta do której należało mieszkanie spóźniła się piętnaście minut, za co przeprosiła mnie i zaprosiła do środka. Przemieszczaliśmy się powoli starymi drewnianymi schodami. Każdy schodek uginając się pod naszym ciężarem niemiłosiernie skrzypiał. Nadawało to odpowiedniego klimatu temu miejscu. Mieszkanie znajdowało się na drugim piętrze, były to środkowe drzwi z numerkiem cztery. Kobieta przez całą drogę na górę była czymś podenerwowana i przerażona. Jej ziemista skóra zdawała się z sekundy na sekundę robić coraz bardziej sina, ręce trzęsły się a oddech stawał się coraz bardziej płytki. Zaniepokojony jej stanem zapytałem czy wszystko w porządku? Na co ona tylko przytaknęła i otworzyła drzwi kluczem, weszliśmy do środka.

Pierwsze co rzuciło mi się w oczy to piękne i stare lustro, oprawione w drewnianą i mocno zdobioną ramę.

‘’ Proszę się rozejrzeć ‘’ wydukała pod nosem kobieta i spojrzała na mnie swoimi zmęczonymi oczami. Nie wiedziałem jak zachować się w tej sytuacji, dlatego przytaknąłem i wszedłem w głąb mieszkania. Byłem pozytywnie zaskoczony jego wielkością i pięknym wystrojem rozglądałem się jak tylko mogłem. Wszystko w tym mieszkaniu podobało mi się, zwłaszcza fakt, że kobieta nie chciała zabrać nawet swoich mebli a mieszkanie było świeżo wyremontowane. Nie szukałem żadnego haczyka, nawet nie pytałem o niską cenę, byłem pewny i zdecydowany. Bardzo szybko dobiłem targu z kobietą.

Pod koniec miesiąca przeprowadziłem się do mojego nowego mieszkania. Ciepłe, miłe i przytulne gniazdko – taka myśl towarzyszyła mi przez pierwsze godziny przebywania w nim. Na sam początek, postanowiłem rozejrzeć się nieco dokładniej po moim nowym domu. Miałem dużą łazienkę z dużą wanną, prysznicem i nowoczesną pralką. Pokoje były dobrze zagospodarowane i przestrzenne, z okien miałem widok na jedną z Warszawskich ulic i park. W lodówce udało mi się znaleźć trochę jedzenia, większość była już przeterminowana, dlatego wyrzuciłem ją do śmietnika. Jednak jedno mleko, pasztet i ogórki kiszone były ważne jeszcze tydzień. W szafce kuchennej znalazłem jakieś suchary i twardą już ze starości bułkę. Zniesmaczony wziąłem suchary wraz z ogórkami i poszedłem do swojej sypialni.

Była naprawdę spora, ściany w kolorze zieleni wprowadzały mnie w błogi i spokojny nastrój. Na środku stało wielkie łóżko a zaraz obok niego szafka nocna. Podłoga w pomieszczeniu była bardzo nierówna, w niektórych miejscach deski odstawały a w innych nie było ich w ogóle. Niezmiernie zaciekawił mnie ten fakt, ale byłem zbyt zmęczony po pracy aby przyjrzeć się temu bliżej.

Zniesmaczony swoją kolacją postanowiłem jak najszybciej ją zjeść i położyć się spać, w końcu następnego dnia miała być sobota czyli weekend. Jak postanowiłem tak zrobiłem, po kolacji wziąłem szybki prysznic i udałem się na spoczynek.

Tej nocy miałem bardzo dziwny sen, który pamiętam do dzisiaj bardzo wyraźnie, podobnie jak resztę snów z tego okresu. Zaczął się dość niewinnie od widoku pięknej i młodej kobiety, siedzącej na łóżku ze spuszczoną głową. Była młoda wyglądała na osobę, która mogła mieć maksymalnie 22 lata. Miała długie włosy w kolorze bardzo jasnego blondu, lekko falowane. Jej skóra była blada, wręcz biała aż wszystkie większe żyły były przez nią widoczne. Oczy koloru błękitu przepełnione były smutkiem, spoglądała bez większego celu przed siebie, co jakiś czas spoglądając na zegar wiszący na ścianie.

Po krótkiej chwili do pokoju wszedł mężczyzna ubrany w mundur SS-mana. Był wysoki, umięśniony i dużo starszy od kobiety. Miał blond włosy z przedziałkiem na bok i bliznę na policzku, która najprawdopodobniej powstała od jakiegoś ostrza. W rękach trzymał bukiet czerwonych róż a na jego twarzy widniał ciepły i miły uśmiech. Zdecydowanym krokiem podszedł do kobiety, ucałował ją w czoło po czym wręczył jej kwiaty.

- Dobrze wiesz, że nie musiałeś Heinrich. – szepnęła cicho

- Wiem o tym najdroższa. – odpowiedział siadając za nią na łóżku

- Znowu się nie udało…

- Rosalie kochanie nie smuć się! Przecież to nie koniec świata, na pewno będziemy jeszcze wiele razy próbowali aż pewnego dnia dowiesz się, że nosisz w sobie nasze dziecko.

- Próbujemy już tak długo! – krzyknęła zrozpaczona

- Kochanie doktor Moritz przecież leczy twoją niepłodność. Wszystko będzie dobrze, tylko musisz poczekać trochę, zrozum takie leczenie wymaga czasu. Doktor Moritz to świetny specjalista, najlepszy w kraju jak nie w świecie. – przekonywał ukochaną mężczyzna

Zrezygnowana kobieta z rozżaleniem wyszła z pokoju, zostawiając mężczyznę samego. Po czym mój sen nagle się skończył i obudziłem się. Lekko zszokowany usiadłem na łóżku i przejechałem dłonią po włosach, odgarniając je do tyłu. Po dłuższej chwili zastanowienia zdałem sobie sprawę, że to tylko zwykły i bezsensowny sen.

Spojrzałem na zegarek stojący na szafeczce nocnej, wskazywał równą szóstą. Moją pierwszą myślą było to aby położyć się spać ale suchość w ustach zdecydowała o tym, abym wstał i poszedł się czegoś napić. Wsunąłem papcie na nogi i wstałem, poprzeciągałem się chwilę i poszedłem do kuchni. Wyjąłem z szafki kuchennej szklankę i nalałem do niej zimnej wody z kranu, piłem powoli i rozkoszowałem się kojącym wpływem napoju na moje gardło. Myślami ciągle byłem w moim śnie, ta cała sytuacja zdawała się być niby normalna ale zarazem fascynująca. Nie byłem do końca pewny czy to mój mózg spłatał mi figla czy naprawdę chciał mi przekazać coś ważnego.

Powolnym krokiem udałem się do pokoju, gdy przekroczyłem próg usłyszałem głośne skrzypnięcie i upadłem, uderzyłem mocno twarzą w podłogę. Całe szczęście że w porę wykręciłem głowę w bok i uratowałem swój nos przed złamaniem. Mocno zirytowany całą tą sytuacją podniosłem się z podłogi i spojrzałem w stronę drzwi. Jedna z desek połamała się a mój papeć wpadł pod podłogę. Postanowiłem szybko wyciągnąć go i iść spać. Gdy tylko zbliżyłem się do dziury w podłodze usłyszałem kolejną pękniętą deskę. Rozdrażniony tym szybko włożyłem rękę do dziury w podłodze, jednak zamiast papcia natrafiłem na coś drewnianego. Nie zastanawiałem się długo, po prostu jakby pod wpływem impulsu postanowiłem wydobyć to co znalazłem. Szybkimi ruchami odrywałem kolejne deski z których składała się moja podłoga. Stare drewno niemiłosiernie skrzypiało ale z każdą sekundą byłem bliżej wyciągnięcia mojego znaleziska. Jeszcze dwie a może jedna… o udało się dziura jest na tyle spora, że bez problemu wyjąłem przez nią to co znalazłem.

Było to duże i ciężkie drewniane pudełko, zamknięta na kłódkę do której na sznurku przywiązany był kluczyk.

Senność zupełnie mnie opuściła przemawiała przeze mnie jedynie chęć otworzenia tajemniczego pudełka. Drżącą z podniecenia ręką sięgnąłem po kluczyk, w tym oto momencie z parapetu spadła doniczka z fikusem. Przez chwilę pozostałem w bezruchu, poczułem jak nasila się chłód, panujący już od dłuższej chwili w mojej sypialni. Jednak ciekawość zwyciężyła i szybko otworzyłem pudełko. W środku znalazłem damską biżuterię, zapas drogich cygaro i zdjęcia. Biżuteria i używki nie wzbudziły mojej ciekawości, bez większego zachwytu przyjrzałem im się i odłożyłem je na bok. Moją uwagę przykuły stare zdjęcia, wziąłem je do ręki i zacząłem powoli przeglądać. Wojskowi, defilady, ludzie… jednym słowem nic nadzwyczajnego.

Gdy zrezygnowany postanowiłem nie przeglądać reszty zdjęć, zerknąłem na ostatnie z nich. Zamarłem w bezruchu. Zupełnie nie wiedziałem co zrobić i jak wytłumaczyć to co widzę na zdjęciu. Przedstawiało ono zdjęcie ślubne osób z mojego snu. Byłem w stu procentach pewien, że były to te same osoby, ta sama młoda i piękna twarz kobiety. Idealnie odwzorowana blizna na twarzy SS-mana, tak to na pewno oni! Powróciłem do przeglądania reszty zdjęć które znalazłem, była na nich dalej ta sama para ale w nieco innych miejscach. Jedno zdjęcie zostało zrobione w parku na który mam widok z okien mojego mieszkania. Drugie zostało wykonane w jakiejś operze albo teatrze, kolejne przedstawiały sceny z ich życia.

Na tyle jednego ze zdjęć widniała data i jakaś wiadomość. Niestety były na tyle niewyraźne, że nie mogłem ich odczytać bez szkła powiększającego. Poszperałem nieco w moich rzeczach i szybko znalazłem szkło, modląc się w duszy, aby ono choć trochę pomogło w odszyfrowaniu daty i informacji.

'' 12 maja 1945 roku.'' Najdroższa nigdy nie wybaczę sobie tego. Tak bardzo chciałbym móc cofnąć czas i przywrócić cię do życia. Nigdy o tobie nie zapomnę, na wieki będę cię kochał. ‘’.

Wszystko to było dla mnie nad wyraz niezrozumiałe, wszystkie zdjęcia przedstawiały uśmiechnięte i kochające się małżeństwo. Przecież skoro się kochali to czemu on nie wybaczy sobie czegoś? Jeśli kochał to nie skrzywdził jej, a przynajmniej tak mi się wtedy wydawało. Cała ta zagadka wciągnęła mnie na całego, przesiedziałem nad zdjęciami do południa. Studiowałem je krok po kroku, szukając jakiejś wskazówki, jakiejś podpowiedzi dzięki, której poznam sens tej informacji ze zdjęcia.

Nad moimi rozmyślaniami przeszkodziło mi głośne pukanie do drzwi. Nie odrywając wzroku od zdjęcia poszedłem otworzyć. Był to nikt inny jak sam Florian, mój przyjaciel ze stowarzyszenia Historycznego. Jak zwykle ubrany nieco ekstrawagancko, z włosami ułożonymi na żelu i tajemniczym uśmiechem na twarzy.

- Już po trzynastej a ty dalej w piżamie? – zapytał zaciekawiony moim odzieniem

- A tak tak… zasiedziałem się nad czymś wybacz. – odpowiedziałem, starając się ukryć jakoś zdjęcie przed nim.

Niestety Florian był na tyle zwinny i sprytny, że zdążył mi je zabrać z ręki zanim wymyśliłem jak je ukryć. Jego brązowe oczy z zaciekawieniem wpatrywały się w fotografię oraz informację zawartą na jej tyle. Po chwili wpatrywania się w nią spojrzał na mnie i uśmiechnął się chytrze.

- Chyba wiem kto może pomóc ci zaspokoić twoją ciekawość. – powiedział pewnym tonem

- Niby kto? – zapytałem na odczepnego, nie chcąc wyjść na mega ucieszonego dzieciaka

- W Warszawie mieszka pewien bardzo stary mężczyzna. Były SS-man i lokator jednego z mieszkań tej kamienicy. Po wojnie ukrywał się w Polsce ze swoją polską narzeczoną, która zmarła pięć lat temu. Mogę dać ci namiary na tego staruszka ale wiesz przecież, że nie ma nic za darmo, prawda?

- Eh.. – westchnąłem

- To jak będzie? – zapytał

- Ile chcesz?

- Wystarczy mi równe trzysta złotych, wiesz alimenty i długi same się nie opłacą.

- Nie przesadzaj, ciągle ci pożyczam pieniądze. Wisisz mi już ponad tysiąc złotych a ciągle chcesz więcej. Zróbmy tak umorzę ci te 300 złotych z długu za te informacje. – zaproponowałem

- Niech będzie. – odpowiedział Florian, wyjął z kieszeni notes i ołówek po czym zapisał mi adres i numer do mężczyzny.

Podał mi ją i skwitował mnie twierdzeniem, że nie da się ze mną robić interesów, po czym podenerwowany opuścił mój dom.

W ogóle nie przejęty jego zachowaniem szybko odpaliłem mój ledwo co żyjący laptop i zacząłem szukać na mapkach ulicy z kartki. Po kilku minutach wiedziałem już gdzie się udać i że droga zajmie mi dość sporo czasu. W końcu starszy mężczyzna mieszkał na drugim końcu Warszawy a wiadomo jakie nie raz na drogach są korki. Niezniechęcony długą podróżą i głodem (w końcu od zeszłej nocy nic nie jadłem a zbliża się już piętnasta.) szybko ogarnąłem się i opuściłem mieszkanie. Mieszkałem niedaleko przystanku autobusowego, dlatego długo nie musiałem iść na autobus, który przyjechał dosłownie dwie minuty po moim przyjściu na miejsce. Wsiadłem do środka transportu miejskiego i pojechałem, jechałem dość długo bo prawie czterdzieści minut ale nie poddawałem się. Mijałem różne ulice, obserwowałem ludzi przechadzających się ulicami Warszawy i gołębie zbierające okruchy z ziemi.

Gdy w końcu wysiadłem na ostatnim przystanku rozejrzałem się, okolica była bardzo miła, wszędzie pełno dużych blokowisk i zieleni. Jednym słowem piękne osiedle, pełne życia i radości nie to co moje dawne mieszkanie. Zdecydowanym krokiem udałem się pod dany adres, Pan Kowalski (tak pisało na domofonie) mieszkał na samym parterze. Zadzwoniłem i czekałem aż ktoś wpuści mnie do środka, już po chwili usłyszałem sygnał domofonu. Chwyciłem za klamkę i energicznie pchnąłem drzwi a następnie wszedłem po schodach na górę, zanim zdążyłem zapukać drzwi otworzył mi młody mężczyzna.

- D-Dzień dobry… Ja… Ja do Pana Kowalskiego – wydukałem

- A tak.. wiem, wiem Pan Feliks dzwonił dziś do dziadka i mówił, że wpadnie Pan do niego. Zapraszam. – Powiedział z uśmiechem na twarzy młodzieniec

Lekko zdziwiony tym co usłyszałem wszedłem do środka, zdjąłem buty i poszedłem w głąb mieszkania do salonu. Przy stoliku na wózku inwalidzkim siedział starzec, był mocno pomarszczony, miał rzadkie siwe włosy i niebieskie oczy. Na jego twarzy widniał błogi uśmiech, jakby cieszył się na mój widok.

- Oczekiwałem Pana, Panie Janie. – powiedział

- Dziękuję że zgodził się Pan poświęcić mi czas. – odpowiedziałem

- A co Pana do mnie sprowadza? Bo Pan Florian nie chciał mi powiedzieć o co konkretnie chodzi.

- Bo widzi Pan mieszkam obecnie w starej kamienicy przy ulicy Akademickiej 10. – mówiłem spokojnym głosem, patrząc na szok na twarzy staruszka

- A-Akademicka?

- Tak. Znalazłem ukrytą pod podłogą skrzyneczkę a w niej zdjęcia. Chciałem zapytać czy wie Pan coś o osobach z tych zdjęć? – uciąłem krótko podając mu zdjęcia

Starzec wziął do ręki zdjęcia i zaczął je przeglądać. Przyglądał się im bardzo uważnie i co jakiś czas mówił coś sam do siebie. W pewnym momencie z jego oczu zaczęły skraplać się łzy.

Mężczyzna płakał ściskając pomarszczoną dłonią sweter, w miejscu w którym znajduje się serce. Poczułem się nad wyraz głupio, ponieważ nie wiedziałem, co staruszka doprowadziło do płaczu. Zapytanie go o to też nie było najlepszym pomysłem. W ciszy przerywanej cichym łkaniem oczekiwałem aż starzec przemówi do mnie. Nastąpiło to w miarę szybko, lecz każda sekunda czekania była dla nie niczym wieczność.

- Moja ukochana Rosalie… moja kochana młodsza siostrzyczka. – wykrztusił z siebie były SS-man.

- To Pana siostra? – zapytałem zaciekawiony

- Owszem, to moja młodsza siostra Rosalie. Zginęła. Ona po prostu umarła w tak młodym wieku… - odpowiedział nieco spokojniejszym głosem

- Jak to zginęła?

- Pewnej nocy jej mąż znalazł jej zwłoki w ich mieszkaniu. Do dziś nie wiadomo kto ją zabił. W jej oczach było widać wtedy wielki strach, jakby widziała jakąś szaloną bestie.

- Rozumiem, bardzo Panu współczuję i przepraszam za to najście. Moja ciekawość tylko Pana zasmuciła i doprowadziła do łez. Pójdę już, dowiedzenia i jeszcze raz przepraszam. – Wstałem i szybko wyszedłem z mieszkanie starca.

Jadąc do domu przez całą drogę zastanawiałem się nad tym co mogło spotkać tą piękną kobietę. Nie mogłem również przestać myśleć o moim śnie, który miałem zeszłej nocy. Czyżby to duch tej kobiety chciał mi coś przekazać? Może to tylko dziwny zbieg okoliczności a Florian podstawił tego dziadka, żeby zrobić mi kawał? Coraz więcej myśli pojawiało się w mojej głowie i nie dawało mi spokoju. Gdy w końcu dojechałem do domu, zdjąłem buty i zamknąłem drzwi od środka.

Kiedy wyjmowałem klucz z zamka lustro, które wisiało na przedpokoju spadło i potłukło się. Przerażony odskoczyłem w bok i przez dłuższą chwilę wpatrywałem się w gładką, szklaną tafle. Między kawałkami lustra zauważyłem jakąś karteczkę. Podszedłem bliżej, przykucnąłem i wziąłem kartkę do rąk. Był to dość stary list napisany po Niemiecku. Na moje szczęście Niemiecki znam perfekt, ponieważ jestem nauczycielem tego języka w liceum. Zacząłem w skupieniu czytać, list został napisany przez męża zmarłej kobiety. Skarżył się w nim na częste bóle głowy, silne poczucie winy i zjawę kobiety która go prześladuje. Napomniał również coś o duchu małego chłopca, który wyłaniał się z podłogi w kuchni.

Zadrżałem i zacząłem rozglądać się po mieszkaniu. Czułem dziwny niepokój, który powoli zaczynał ogarniać mój umysł i ciało. Pierwszy raz odkąd byłem w tym mieszkaniu poczułem się obserwowany. Jakby ktoś stał za rogiem i przyglądał mi się z ukrycia. Postanowiłem jednak wziąć się w garść i nie dać się zastraszyć mojej wyobraźni. Wziąłem szybko zmiotek i posprzątałem potłuczone lustro a następnie udałem się do kuchni. Po dłuższym przeszukiwaniu lodówki uświadomiłem sobie, że nie zrobiłem zakupów i cały dzień nic nie jadłem. Byłem już na tyle zmęczony, że pozostało mi zadowolić się twardą bułką z szafki i pasztetem z lodówki. Zniesmaczony szybko spożyłem mój posiłek i udałem się do salonu.

Moją uwagę przykuł zegarek który był ustawiony na godzinę dwudziestą pierwszą, mimo tego, że nie było jeszcze nawet dwudziestej. Próbowałem sobie dalej wmówić, że to po prostu zwykły sprzęt elektryczny, który może czasami szwankować. Usiadłem wygodnie w fotelu i chcąc zagłuszyć moje myśli włączyłem telewizor. Natrafiłem na wiadomości wieczorne, po kilku minutach oglądania poczułem się nad wyraz senny i zmęczony. Postanowiłem przymknąć na chwilę oczy, nawet nie zauważyłem kiedy zasnąłem.

Tej nocy miałem kolejny dziwny i niezrozumiały sen. Śniło mi się to samo niemieckie małżeństwo w ich domu. Kobieta siedziała podenerwowana na krześle i płakała, jej lament był naprawdę bardzo głośny. W rogu pokoju zauważyłem małego chłopca, który siedział i również płakał. Nie był on jednak tak jak oni blondynem o niebieskich oczach. Dziecko miało ciemne włosy, ciemniejszą karnacje i czarne oczy. Ubrane było w jakieś brudne spodenki i potarganą koszulę, było bose i brudne.

- Co ty sobie ku.... myślałaś?! – wrzasnął SS-man wchodzący do salonu z butelką wina w ręce.

- Heinrich błagam u-uspokój się – szlochała kobieta

- Ja się mam uspokoić?! – Wrzasnął po czym wziął kilka większych łyków

- Heinrich błagam!

- Ty sprowadzasz na nas niebezpieczeństwo a ja ku… mam być spokojny, tak?! Ty plugawa ździro kto ci pozwolił ukrywać w naszym domu tego żydowskiego dzieciaka?! Zastanawiałaś się nad tym co stałoby się gdyby ktoś odkrył twoją tajemnicę?! Wszyscy trafilibyśmy do obozu za zdradę ojczyzny! Jesteś zwykłą głupią szmatą! – wrzeszczał mężczyzna rozwalając wszystko co stawało mu na drodze

- Kochanie… ale ja tak bardzo chciałam mieć dziecko! Przecież wiesz że doktor powiedział, że dalsze leczenie nie ma sensu!

- I dlatego postanowiłaś sprowadzić do naszego domu to plugawe gówno tak?! – krzyknął po czym uderzył kobietę w twarz

Młoda żona SS-mana upadła na podłogę chwytając się za policzek i płacząc jeszcze bardziej. W jej oczach można było zauważyć strach, ogromny strach przed swoim mężem. Alkohol zrobił z niego bestie, potwora który nie panuje nad sobą i zupełnie nie wie co robi. Mężczyzna demolował wszystko co tylko wpadło mu w ręce i nic nie mogło go powstrzymać. Kobieta skulona leżała na podłodze i nie odważyła się podnieść, tak bardzo bała się swojego męża.

- M-Mamo… - wyszeptał przerażony malec

- Jak śmiesz nazywać kobietę z rasy Panów swoją matką?! – krzyknął SS-man i rzucił butelką w małego Żyda.

Szklana butelka uderzyła w ścianę obok której siedział malec. Jej odłamki powbijały się w jego drobne i wychudzone ciało, powodując płacz dziecka. Rozwścieczony mężczyzna pewnym i szybkim krokiem udał się w stronę małego Żyda. Chwycił go za ubranie z przodu i podniósł do góry, tak że malec był na wysokości jego twarzy. Niebieskie oczy SS-mana wpatrywały się z wrogością i nienawiścią w czarne oczy chłopca. Kobieta wiedziała już co się święci, szybko pozbierała się z podłogi i podbiegła do męża. Zaczęła szarpać go za ramię i błagać o to, aby puścił niewinne nic dziecko. On jednak był nieugięty mocno i zdecydowanie odepchnął kobietę, która uderzyła głową o twardą i zimną ścianę a następnie upadła na podłogę nieprzytomna.

SS-man puścił chłopca, następnie chwycił mocno za jego głowę i z nienawiścią w oczach przekręcił ją z całej siły. Malec wydał z siebie cichy pisk a następnie jego ciało osunęło się bezwładnie na podłogę.

Gdy Rosalie ocknęła się była noc, leżała na łóżku a jej mąż trzeźwy już siedział na krześle obok łóżka. Wpatrywał się w nią beznamiętnym wzrokiem.

- Gdzie jest dziecko? – zapytała niepewnie

- Nie ma. Zabiłem je a zwłoki podpaliłem. – odpowiedział

- Boże… jak… jak ty tak mogłeś?! – wrzasnęła

- Nie miałem wyboru!

- Jesteś zwykłym potworem! Bestią a nie człowiekiem, nienawidzę cię! Nienawidzę rozumiesz?! – krzyczała zrozpaczona kobieta

Mężczyzna gotował się w środku ze wściekłości. Nie spodziewał się, że usłyszy kiedyś coś takiego z ust swojej ukochanej. On miał być w jej oczach tym jedynym dobrym, bez skazy i perfekcyjnym. Nie było mowy o tym, aby żona nienawidziła go albo nie popierała jego działań.

Tym bardziej jeśli chodziło o pozbywanie się gorszej rasy, która nie mogła równać się z rasą Panów, za jaką uważali się podczas II Wojny Światowej Niemcy.

- Tak bardzo chcesz tego dziecka?! To będziesz je miała, wyleczę twoją niepłodność moimi sposobami! – krzyknął po czym rzucił się na swoją żonę

Mimo jej krzyków i protestów zdzierał z niej po kolei ubrania, przytrzymując przy tym jej nadgarstki jedną ręką, aby nie mogła mu uciec. Na jego twarzy było widać prawdziwą wściekłość i rozczarowanie zachowaniem żony. Co jakiś czas ściskał z całej siły jej pierś w ręce i powtarzał, że da jej to czego ona tak bardzo pragnie. Po kilku minutach kobieta była już w samej bieliźnie, ręka SS-mana przesuwała się szybko w stronę majtek kobiety. Jej płacz i krzyki nie przeszkadzały mu, chciał jej po prostu udowodnić, że wyleczy jej niepłodność i zajdzie w ciążę. Szybkim i zdecydowanym ruchem wsadził dłoń pod jej majtki, całując przy tym bezbronną blondynkę po szyi.

- Kocham cię, przecież doskonale o tym wiesz. Nie stawiaj oporu kochanie, dawniej bardzo często kochaliśmy się. – szepnął jej na ucho, po czym lekko przygryzł je.

Kobieta wykrzywiła głowę jeszcze bardziej w bok nie chcąc patrzeć na twarz swojego oprawcy. Nie spodziewała się, że osoba którą kochała, mogła być takim podstępnym i podłym potworem. Nigdy nie podejrzewałaby swojego męża o takie okrucieństwo i bezwzględność. Brutalna rzeczywistość ją przerażała. Tak bardzo brzydziła się go, nie chciała aby w jaki kol wiek sposób ją dotykał. Po prostu nie chciała mieć z nim nic wspólnego.

Heinrich widząc niechęć żony postanowił zmusić ją do zmiany postawy. Chwycił jej twarz w mocny uścisk i przekręcił w swoją stronę, byli zmuszeni patrzeć sobie w oczy. Przez dłuższa chwilę gromili się nienawistnymi spojrzeniami po czym drobna blondynka napluła mu w twarz. SS-man nie spodziewał się takiej zniewagi po swojej żonie, ogarnęła go jeszcze większa wściekłość. Wyjął jedną dłoń z jej bielizny a drugą puścił jej nadgarstki, obie jego ręce zaplotły się wokół szyi kobiety. Zacisnął je jak tylko najmocniej potrafił, z każdą chwilą zaciskając jeszcze mocniej. Nie zwracał uwagi na rany jakie zadawała mu kobieta po przez wbijanie w jego ręce paznokci i drapaniu go aż do krwi. On tylko zaciskał mocniej i mocniej, był w zupełnym szale i kompletnie nie panował nad sobą.

W pewnym momencie wszelkie próby uwolnienia się z morderczego uścisku ustały. Ręce kobiety bezwładnie opadły na łóżko a powieki zamknęły się. Nie dała rady obronić ani dziecka które pokochała ani siebie. Zszokowany SS-man dopiero po dłuższej chwili przestał dusić swoją ofiarę i zdał sobie sprawę z tego co zrobił.

- R-Rosalie? – wydusił z siebie potrząsając zwłokami ukochanej – Rosalie najdroższa! Kochanie obudź się! Obudź się błagam! Rosalie! – wrzeszczał przerażony

W taki sposób zakończył się mój drugi sen. Obudziłem się cały spocony i przerażony, zupełnie nie wiedziałem czy to był sen czy rzeczywistość. Jednak nie był to koniec atrakcji jakie miała mi zafundować ta noc. W kącie pokoju zobaczyłem jakiś jasny cień, jakby wychodzący ze ściany. Poczułem okropny chłód a włosy stanęły mi dęba. Postać powoli wyłaniała się ze ściany, stając się z sekundy na sekundę coraz bardziej wyraźna. Tak to była ona… ta zamordowana kobieta! Mimo tej jasnej poświaty jej ciała, widziałem dokładnie rysy twarzy i ślady, potworne ślady duszenia na szyi.

Przeźroczysta postać płakała ale nie były to zwykłe łzy, z jej oczu kapała krew co jeszcze bardziej mnie przeraziło. Siedziałem sparaliżowany strachem na fotelu i czekałem na to co miało się stać. Moje przerażone oczy wpatrywały się w smutny widok jakim była płacząca zjawa. Nie wiedziałem co zrobić kobieta zbliżała się w moją stronę, wyciągnęła rękę do przodu, tak jakby chciała mnie dotknąć. Krwawe łzy spływające jej po policzkach zostawiały krwawe ślady na podłodze a jej usta drżały jakby chciały coś powiedzieć. Zatrzymała się gdy była już zupełnie przy mnie, swoją zimną dłonią dotknęła moich włosów i poczochrała mnie po nich. Byłem mocno zaskoczony całą tą sytuacją, spodziewałem się najgorszego a tymczasem nie zapowiadało się, że wydarzy się coś złego. Z ust kobiety wydobyło się kilka słów po Niemiecku, mianowicie ‘’ Pomóż nam. Pomóż. Podłoga.’’ A następnie rozpłynęła się w powietrzu.

Przerażony siedziałem kilka minut w bezruchu, próbując w tym czasie wmówić sobie, że miałem jakieś omamy słuchowe i wzrokowe. Jednak po tej chwili wziąłem się w garść i wstałem z fotela, zapaliłem światło i wyłączyłem telewizor. Podrapałem się po głowie zastanawiając się czy opowiedzieć komuś o całym zajściu, zrezygnowany postanowiłem iść się umyć i spać. Wyjąłem z szuflady czystą parę bokserek i dresowe spodnie w których zazwyczaj spałem i poszedłem się umyć do łazienki. Myślami cały czas krążyłem wokół jednego tematu, myśl o tej kobiecie nie dawała mi spokoju. Może chociaż kąpiel pozwoli mi jakoś otrząsnąć się po tym dziwnym przeżyciu. Nacisnąłem na klamkę i otworzyłem drzwi, po raz kolejny zamarłem w bezruchu.

Wanna w której zamierzałem się wykąpać była przepełniona czerwoną cieczą. Mimo ciepła panującego na zewnątrz w łazience panował okropny chłód, który przeszywał moje ciało. Z każdą chwilą coraz bardziej przerażony postanowiłem zbliżyć się do wanny i sprawdzić czym jest ciecz. Zrobiłem kilka powolnych kroków w jej stronę, stałem już bardzo blisko brzegu wanny. Z niepokojem wpatrywałem się w czerwony płyn, tworzący gładką tafle mogącą służyć jako lustro. Wyciągnąłem powoli rękę w celu sprawdzenia czym jest ciecz.

Nagle z wody wynurzyło się coś przypominające kształtem człowieka, chwyciło mnie mocno za rękę, wbijając przy tym swoje szpony w mój nadgarstek i wciągnęło mnie do wanny. Przerażony zacząłem krzyczeć i wyrywać się, próbowałem jak najszybciej wydostać się z wanny. Demoniczna postać trzymała mnie za głowę i wpychała ją pod ciecz w celu utopienia mnie. Moja siła była znikoma w porównaniu z siłą tego obcego stwora. Z sekundy na sekundę zaczynałem się coraz bardziej dusić, czerwona ciecz zaczęła wypełniać moje płuca zamiast powietrza. Obawiałem się że to mój koniec, coraz bardziej zaczynałem żałować, że postanowiłem zbadać historię tego nieszczęśliwego małżeństwa. W pewnym momencie straciłem przytomność…

Ocknąłem się leżąc w pustej wannie kilka godzin później. Powoli zacząłem śledzić ściany wzrokiem, wodziłem nim po wszystkich meblach w pomieszczeniu. Powolnymi ruchami postanowiłem jakoś wstać i wyjść z łazienki. Spojrzałem na moją rękę, miałem na niej sporego krwiaka. Przeraziłem się i to nie na żarty, wiedziałem, że mieszając się w tą sprawę rozgniewałem jednego ze zmarłych. Próbowałem pozbierać myśli do kupy i zastanowić się co robić dalej. Rozmyślałem nad sprzedażą mieszkania i powrotem do rodzinnej wsi. Jeszcze nigdy nie byłem aż tak przerażony jak teraz.

Gdy opuściłem łazienkę, postanowiłem zadzwonić z telefonu stacjonarnego do jedynej osoby, która mogła mi wtedy pomóc. Szybkim ruchami klikałem przyciski wbijając w ten sposób numer telefonu.

- Halo? – usłyszałem głos starszego mężczyzny w słuchawce

- P-Panie K-Kowalski to ja Pan Jan, historyk który ostatnio odwiedził Pana. Mam do Pana bardzo ważne pytanie, proszę mi powiedzieć, jak zginął mąż Pana siostry? – zapytałem

- Heinrich… - szepnął starzec – Heinrich podciął sobie żyły z rozpaczy. On tak bardzo kochał Rosalie i tak strasznie cierpiał po jej śmierci. Znalazłem go dwa dni po samobójstwie w łazience, leżał w wannie z podciętymi żyłami. – opowiadał z żalem w głosie starzec.

Stałem przerażony ze słuchawką w ręce i wsłuchiwałem się w słowa starca. Sparaliżowany strachem nie byłem w stanie wydobyć z siebie słowa, po prostu odłożyłem słuchawkę i ukryłem w twarz w dłoniach, osuwając się powoli po ścianie w dół. Usiadłem na podłodze i zacząłem płakać jak małe dziecko. Zrozumiałem, że postacią która chciała mnie zabić był ten chory SS-man. Był bezwzględny, podły i okrutny a ja zadarłem z nim grzebiąc w jego przeszłości. Nie miałem z nich żadnych szans przecież jestem zwykłym człowiekiem, można mnie łatwo zranić i zabić. Czego nie można było powiedzieć o nim, on już kiedyś umarł i obecnie jest bytem niematerialnym. Przecież nic mu nie zrobię, nie dam rady obronić się przed nim i jego atakami.

Z moich rozmyślań wybił mnie dźwięk rozbijanego szkła. Dochodził on z kuchni od której dzieliły mnie może trzy kroki. Jeszcze bardziej przerażony siedziałem i czekałem aż coś w końcu stanie się. Moje ciało drżało coraz bardziej słysząc kroki maleńkich stópek. Powietrze stawało się coraz zimniejsze i cięższe, w całym domu zapanował dziwny nastrój. Kilka sekund później moim oczom ukazała się mała przeźroczysta postać, mimo tego doskonale mogłem ujrzeć ślady po spaleniu jej. Liczne poparzenia i zdeformowana skóra sprawiały, że malec był przerażający.

‘’ Uważaj na podłogę ‘’, wyszeptał mały Żyd po czym rozpłynął się w powietrzu. Było to za wiele jak dla mnie, nie byłem w stanie znieść więcej tego wszystkiego. Chwyciłem za telefon i zadzwoniłem do Floriana, poprosiłem go aby jak najszybciej przyszedł do mnie. Przyjaciel pełen entuzjazmu zgodził się i po trzydziestu minutach był już u mnie w domu. Przyniósł ze sobą dwa piwa, otworzyliśmy butelki i usiedliśmy przy stole. Szybkim łykiem wypiłem sporą zawartość alkoholu, po czym dalej trząsłem się jak szalony. Florian od razu zauważył, że coś ze mną jest nie tak, było to widać po moim zachowaniu.

- Powiesz mi w końcu co cię tak przeraziło? – powiedział

- Stary! K***a! Ten dom jest nawiedzony! Tu starszy duch jakiegoś wojennego pobabrańca chciał mnie utopić w krwi! Duch kobiety błaga mnie o pomoc i do tego ukazują mi się spalone zwłoki dziecka! – wrzeszczałem jak szalony

- Ej! Ej! Janek uspokój się, wierzę ci. Skoro jesteś aż tak przerażony, to coś musi być na rzeczy. – uspokajał mnie

- Wszystko zaczęło się od tego jak znalazłem jakieś stare zdjęcia tych ludzi a następnie listy. Pan Kowalski powiedział mi, że kobieta ze zdjęć to jego młodsza siostra. Została zamordowana w tym mieszkaniu, a jej mąż popełnił tu samobójstwo. Miałem mnóstwo dziwnych snów, dzięki których poznałem historię tego małżeństwa. Ona nie mogła mieć dzieci a leczenie nie pomagało. Dlatego postanowiła przygarnąć małego Żyda, którego ukrywała w domu. Malec zamieszkał w schowku w podłodze, ale niestety pewnego dnia SS-man odkrył jej sekret. On… on po prostu ich zabił! – mówiłem przez łzy – Zabił to małe dziecko i niewinną kobietę, udusił ją a przed tym chciał zgwałcić! – krzyczałem ocierając łzy rękawem

Florian cały czas był skupiony i uważnie słuchał co mówię. Na jego twarzy były widać strach a zarazem ciekawość. Wierzył mi i to bardzo mnie cieszyło, bo bałem się, że uzna mnie za wariata. Gdy uspokoiłem się i powoli próbowałem zapanować nad swoim trzęsącym się ciałem, Florian podszedł do mnie i poklepał mnie po ramieniu.

- Uspokój się. Chyba wiem co musimy zrobić, aby ich dusze zaznały spokoju. – powiedział

- Skąd wiesz? – zapytałem

- Skoro oni chcą pomocy powinniśmy odnaleźć ich zwłoki i godnie pochować. Wtedy powinni zaznać spokoju. Pamiętasz gdzie te dziecko ci się objawiło?

- Przyszło z kuchni na przedpokój a następnie rozpłynęło się w powietrzu, przed tym kazało mi uważać na podłogę. – odpowiedziałem.

Po dłuższej chwili namysłu Florian stwierdził, że musimy rozkopać całą podłogę i znaleźć miejsce, w którym są zwłoki dziecka. Wzięliśmy potrzebne nam narzędzia i zaczęliśmy odrywać deski tworzące podłogę w kuchni. Zaczęliśmy odrywać je od strony okna, kierując się w stronę drzwi. Oderwanie ich zajęło nam prawie trzy godziny, byliśmy naprawdę zmęczeni i głodni. Mimo naszego wysiłku nic nie znaleźliśmy oprócz starej i brudnej podłogi, którą przykrywały deski. Ani śladu małego schowka.

Wyczerpani postanowiliśmy zrobić sobie chwilę przerwy i zjeść coś, poszliśmy na miasto do najbliższej budki z Amerykańskim żarciem i kupiliśmy sobie coś do jedzenia. Gdy posililiśmy się i wróciliśmy do domu, od razu zabraliśmy się za dalsze odrywanie desek. Powynosiliśmy wszystkie meble, które znajdowały się w kuchni i dalej odrywaliśmy drewno, które skrywało rozwiązanie tajemnicy. W pewnym momencie gdy oderwałem jedną z desek moim oczom ukazała się dziura na klucz. Ucieszony szybko odrywałem kolejne deski i już po chwili zobaczyłem wielką klapę wmontowaną w podłogę. Klapa również była drewniana co ucieszyło mnie jeszcze bardziej. W końcu nie mieliśmy klucza aby ją otworzyć, dlatego postanowiliśmy połamać deski. Kilka mocniejszych uderzeń młotkiem rozwiązło nasz problem. Odór który poczuliśmy był nie do zniesienia, smród był tak straszny, że Florian zwymiotował.

- Boże… co tak cuchnie? – zapytał

- Pewnie ich zwłoki. – odpowiedziałem stawiając nogę na pierwszym szczeblu drabiny.

- Masz zamiar tam zejść?

- Tak. Podaj mi latarkę. – odpowiedziałem

Florian rzucił mi latarkę, jej światło oświecało całe maleńkie pomieszczenie. Było w nim mnóstwo półek i małych drzwi, im niżej schodziłem tym smród był większy. Gdy postawiłem jedną nogę na ziemi zorientowałem się, ze depcze po czymś lekko wypukły. Przerażony postanowiłem poświecić na podłogę, okazało się, ze depcze po małej kości a zaraz obok niej leżała reszta szkieletu małego dziecka. Po moich policzkach zaczęły ciec łzy, tak strasznie zrobiło mi się żal tego maleństwa. Musiało tyle wycierpieć mimo tego, że nie było niczemu winne.

Ciszę w schowku przerwały jakieś dziwne i nie wyjaśnione dźwięki, poświeciłem w tamtą stronę i zdrętwiałem ze strachu. W moją stronę szły rozkładające się zwłoki przybranej matki chłopca. Młoda Niemka której ciało rozkładało się a w połowie było już szkieletem zbliżała się powolnymi krokami do mnie. Moje ciało przeszywał niemiły dreszcz, nie wiedziałem czego mogę spodziewać się po niej. Kobieta zatrzymała się przy zwłokach dziecka, przykucnęła przy nich i wzięła mały szkielecik na ręce. Tuliła go jak tylko najmocniej mogła, z jej pustych oczodołów wypływała przeźroczysta substancja, którą chyba były zły. Bezbarwne krople powoli spływały po resztkach skóry na twarzy kobiety.

Była to jedna z najbardziej tragicznych a zarazem pięknych rzeczy jakie widziałem w swoim życiu. Kobieta przekręciła głowę w moją stronę i szepnęła po niemiecku ‘’ Dziękuję ‘’ a następnie wstała i powoli oddalała się z maleństwem na rękach. Jednak sielanka nie mogła trwać zbyt długo krzyk Floriana przerwał te piękne chwile. Po drabinie ktoś schodził na dół, jego kroki były ciężkie i powolne. Odsunąłem się jak najdalej drabiny i poświeciłem na nią. Oniemiałem był to Heinrich, umazany cały krwią, jego duch nie opuścił tego domu, mimo tego, że jego zwłok już tutaj nie było. Mężczyzna powolnym ale zdecydowanym krokiem zbliżał się w stronę swojej żony. Kobieta pełna przerażenia tuliła zwłoki w ramionach i wycofywała się do tyłu. On nie zatrzymywał się ani na chwilę, cały czas szedł w ich stronę, aby po chwili móc dotknąć policzka ukochanej i wypłakać się jej na ramieniu.

‘’ Tak bardzo cię kocham… błagam wybacz mi, wybacz mi największy błąd mojego życia. Daj mi przebaczenie i pozwól mi odejść z tego świata, nawet piekło będzie mniejszym cierpieniem niż bezczynne czekanie na cud na tym świecie. Nie mogę patrzeć na to jak boisz się mnie i przez tyle lat uciekasz przede mną… Rosalie najdroższa przebacz mi błagam cię. ‘’, szeptał przez łzy SS-man

Kobieta milczała przez krótką chwilę po czym ‘’ ucałowała’’ ukochanego w czoło, przebaczając mu wszystko co zrobił. Temperatura w pomieszczeniu coraz szybciej wracała do normy, na co zwróciłem uwagę dopiero po chwili. Heinrich rozpłynął się w powietrzu, chwilę później dusze opuściły zwłoki dziecka i Rosalie.

- To już koniec…. Żegnajcie! Żegnajcie! – krzyczałem z radości przez łzy

Gdy wróciłem na górę zobaczyłem Floriana siedzącego w kącie. Biedak był przerażony, widok zakrwawionego ducha musiał go nieźle wystraszyć. Po tym wszystkim zadzwoniliśmy na policję.

Po wielu miesiącach, policja wydała oficjalne oświadczenie, w sprawie tego makabrycznego morderstwa sprzed lat. Zwłoki Rosalie i jej maleńkiego synka pochowano na miejskim cmentarzu. Jak się później okazało na jego drugim końcu znajdował się również rozwalający się grób Heinricha. Na światło dzienne wyszła prawda na temat tamtych wydarzeń, dusze w końcu mogły zaznać spokoju, bo ktoś pozwolił im w spokoju odejść a zarazem opowiedział światu okrutną prawdę.

Mogę wam powiedzieć, że obecnie dalej mieszkam w tym mieszkaniu. Jednak już nigdy więcej nie spotkałem żadnej z tych dusz. Jestem pewien, że dzięki mnie i Florianowi zaznały one spokoju.

Oznacz jako: przeczytane ulubione chcę przeczytać

Komentarze

Oprócz wielu błędów logicznych i ortograficznych, nie pasuje mi jedno: jak dużą musiał mieć ten dom podłogę, skoro pomieścił schowek pod nią? To mieszkanie było na drugim piętrze, więc jest to fizycznie niemożliwe, bo albo ten schowek był naprawdę bardzo mały - wtedy bez sensu byłoby schodzenie do niego po drabinie - albo schowek był duży, ale wtedy mieszkanie znajdowało się na parterze. Sama historia ciekawa, dobry pomysł. ;)
Odpowiedz
Ale skoro wiadomo było, że Rosalie została zamordowana (bo wiedział o tym jej brat, a śmierć nie była żadną tajemnicą), to po co było ukrywać jej zwłoki razem z ciałem dziecka? Bez sensu. Nie wierzę, że pan Kowalski nie pochowałby siostry...
Odpowiedz
Do teraz mam dreszcze. Opowiadanie jak dla mnie niesamowite :)
Odpowiedz
Świtene!
Odpowiedz
Historia jest po prostu świetna. Całkowicie wczułem się w akcję. Prawdą jest, że emocje są takie, jakby było się albo głównym bohaterem albo obok niego. Niestety ciężko jest zrobić creepypastę bez żadnych błędów i w tejże również je odnalazłem. Na literówkę mogę przymknąć oko o ile dużo jej nie ma. Ale jeśli chodzi o błędy logiczne.. Najpierw główny bohater mówi o mieszkaniu nr 4, na drugim piętrze kamienicy. A pod koniec mówi o schowku pod podłoga w kuchni, do którego usiłują się dostać, rozrywając deski w podłodze. Ja się pytam o co chodzi? Czy grubość ,,między pięter'' jest tak wielka, że można by tak schowek zbudować, który pomieścił by całego człowieka? A może autor miał w planach umieścić ten schowek w innym miejscu kamienicy np. piwnicy, a z rytmem pisania, lekko zjechał z planu?
Odpowiedz
Jeśli to co wszystko opisałeś - to Ci zazdroszczę. Miałem też w swoim życiu różne sytuacje ze "zmarłymi",ale to - po prostu bomba. Czuć klimat,z każdym zdaniem,czułem się,jakbym był tam z Tobą. Mroczne,straszne i wzruszające. Gdy czytając końcówkę,popłynęły mi łzy z oczu. Coś niesamowitego. Jeśli to faktycznie prawda,to cieszę się bardzo,że im pomogłeś,a nie uciekłeś... Czasem takie dusze,potrzebują pomocy,a niestety mało jest ludzi,którzy im pomagają... :)
Odpowiedz
Historia super tylko troche za dlugie
Odpowiedz
Super
Odpowiedz
Pomijając kilka błędów, ogólnie jest OK, tylko nieco zazgrzytał mi sposób samobójstwa Heinricha. Ciężko mi jest wyobrazić sobie esmana podcinającego żyły w łazience, bardziej pasowałby tu strzał w usta albo zgryziony cyjanek. To nie są czasy zabijania się żyletką.
Odpowiedz
Sama interesuje się historią Polski z czasów II wojny światowej i latami późniejszymi :) historia ciekawa i wzruszająca :)
Odpowiedz
Przeczytałam całe. Uważam, że genialnie napisana, chociaż było parę literówek ;) Historia mnie wciągnęła i to się liczy. Naprawdę dobre :o
Odpowiedz
Za bardzo naciągane nie polecam 2/10.
Odpowiedz
Nawet, ale "zly" zamiast"lzy" troche mnie zmylilo xd
Odpowiedz
Wspaniała historia, gratulacje !! 13 /10
Odpowiedz
Nie dotrwałam do końca, więc nie powinnam się wypowiadać, but idc Pomysł nie najgorszego sortu, ale wybitny nie jest, na plus atmosfera - według mnie całkiem znośnie zbudowana. Sporo opisów zbędnych i przeciąganych, warsztat literacki słabiutki, ale może być lepiej~ Wyobraźnia jest najważniejsza, więc poćwicz warsztat i powinno być ok.
Odpowiedz
No to musisz do końca dotrwać, bo kończy się świetnie ;D
Odpowiedz
Cyprian Pabich No okej, plus za lekką nieprzewidywalność, bo oczekiwałam czegoś w stylu SPN typu palenie zwłok, także miło się zaskoczyłam :> Ale mimo wszystko, korektor potrzebny ;___;
Odpowiedz
Sporo błędów logicznych, do tego samo opowiadanie raczej mało straszne. Nie czuje się, żadnego napięcia, takie średnie bym powiedział. Średnie, ale i tak lepsze niż większość, które już od dłuższego czasu się tu pojawiają.
Odpowiedz
Świetna historia. Czytając ją czułam klimat opowieści. Gdy pojawiły się duchy czułam niepokój, a pod koniec przeszły mnie przyjemne dreszcze. Zakończenie historii jest satysfakcjonujące. Sam pomysł dosyć oryginalny, nie było tu klaunów ani nawiedzonych lalek. Daję 11/10. :)
Odpowiedz
jeśli to jest prawda, to ja bym nie wytrzymał nerwowo.
Odpowiedz
Zaloguj się, aby dodać komentarz.

Inne od tego autora

Archiwum

Najnowsze i warte uwagi

Artykuły i recenzje