Historia
porwana cz.5
(porucznik)
Dotarłem do miejsca przeznaczenia, wiedziałem, gdzie znajduje się zaginiona dziewczyna. Nie wiedziałem tylko w jakim jest stanie. Znałem tego mężczyznę, prowadziłem sprawę zaginięcia kilkuletniej wtedy dziewczynki. Pamiętałem w jakim stanie było jej małe bezbronne ciałko
- podobno ma pan trop- usłyszałem głos matki zaginionej
- wiemy kim jest porywacz- rzekłem i stanąłem przy oknie, przed oczami stanęły mi obrazy z przeszłości
- co teraz?- spytała roztrzęsiona kobieta
- wysłałem ekipę, mam nadzieje, że się uda- mówiłem
- czego ten mężczyzna chce od mojej córeczki?- spytała matka
- około dziesięć lat temu doszło do strasznego morderstwa, dziewczynka miała kilka lat, sześć lub siedem, bawiła się w ogrodzie, po śmieci żony ta mała istotka była jego oczkiem w głowie, kochał ją tak jak nie jeden ojciec nie umie kochać. Jednego dnia wszystko zmieniło się w koszmar, mała dziewczynka zaginęła w środku nocy, nie wiemy jak do tego doszło, świadkowie mówili, że widzieli małą postać idącą do lasu, w piżamce i na boso, ale nikt nie reagował, typowe rozproszenie odpowiedzialności. Dziewczynka była poszukiwana przez miesiąc, jej ojciec odchodził od zmysłów, widziałem tę miłość do córki w jego oczach, oddałby za nią życie. Znaleźliśmy ją w lesie, właściwie to jej ciało, ten potwór ją zgwałcił, miała połamane rączki i nóżki, kości wychodziły na zewnątrz i przyciągały zwierzynę, miała skręcony kark, odebrał jej też twarz, z danych wychodzi że była wtedy świadoma. Znaleźliśmy go w jakieś drewnianej chatce, miał kolekcje rzeczy z ludzkiej skóry, podczas procesu przyznał się do zamordowania stu kobiet, uważał, że skóra dziecka jest lepsza, nieskazitelna, bez makijażu i innych, naturalna, według niego kobiety nie zasługiwały na taki zaszczyt, posiadania tak pięknego dobra. Jego skazanie nie uspokoiło ojca dziewczynki, zaatakował go podczas procesu, oprawca uderzył wtedy głową i zmarł na miejscu, porywacz spędził w więzieniu kilka lat, gdy wyszedł napisał kilka powieści.
*** (zaginiona)
Czułam się jak wybudzona ze snu. Byłam w innym miejscu, nie w tych ciemnych lochach, nie widziałam mojego oprawcy, tylko kilku policjantów, bałam się, nie wiedziałam czy to prawda, widziałam strzykawkę, zaczęłam walczyć
- zostawcie mnie- krzyczałam
dziewczyna prawdopodobnie została zgwałcona- mówił któryś z nich
*** (porywacz)
Siedziałem w pokoju przesłuchań, przede mną był porucznik
- dlaczego?- spytał
- chciałem by ktoś zrozumiał co czuła moja córeczka- odparłem
- zostaniesz oskarżony o porwanie, gwałt i usiłowanie zabójstwa, dziewczyna była chętna do współpracy- mówił porucznik
- nie zgwałciłem jej, porwałem i przetrzymywałem, miała mi pomóc napisać książkę, chciałem wiedzieć co czuł mój aniołek, przez te kilka lat w więzieniu czułem się źle, że go zabiłem, ale potem gdy dowiedziałem się co zrobił z moją małą, coś we mnie pękło
- dziewczyna pamięta gwałt, miałeś wspólnika?- spytał mnie policjant
wmówiłem jej to, cierpiała a ja nawet nie ubrudziłem sobie rąk- rzekło mi się
- miną lata nim ona dojdzie do siebie- krzyczała matka dziewczyny wchodząc
- co pani czuła gdy jej nie było, to co ja? Wątpię, żaden rodzic nie czuł tego samego co ja, zamierzałem ją zabić, ale w swoim wyobrażonych świecie zobaczyła moją córeczkę, uspokajała ją, okazała współczucie, a inni, gdy ona umarła przyszli jak na widowisko, oglądali jej martwe resztki ciała, jak eksponat.
- Zabierzcie go- krzyknął porucznik
***
Obudziłam się w szpitalu, znów zobaczyłam tę dziewczynkę, bez twarzy, jej usta wskazywały uśmiech, mówiła „dziękuje” i znów zniknęła. Zaznałam spokoju, byłam wolna.
Komentarze