Historia

Wagary cz. III

niebiesky 44 8 lat temu 14 960 odsłon Czas czytania: ~17 minut

Część pierwsza: http://straszne-historie.pl/story/8513-wagary

Część druga: http://straszne-historie.pl/story/9328-wagary_cz_ii

----------

Sam nie wiem, od czego zacząć. Chyba od tego, od czego zaczęło się to wszystko. Czyli… od początku.

Pewnej nocy miałem dziwny sen. Śniłem, że idę po lesie. Było bardzo ciemno. Las był bardzo gęsty. Jedynym jasnym jasnym punktem był księżyc, który co jakiś czas pojawiał się na niebie, wychodząc zza chmur. Maszerowałem leśną ścieżką, aż trafiłem na dziwne zabudowania. Mogły to być bunkry, czy coś w tym rodzaju. Jakaś siła wiodła mnie pomiędzy resztkami budynków i drzewami. Nagle, za jednym z bunkrów zobaczyłem dziwną, ciemną postać. Przypominała mnicha. Chciałem podejść bliżej, przyjrzeć się postaci. Postąpiłem krok do przodu. Wtedy postać uniosła rękę. Momentalnie zostałem sparaliżowany. Nie mogłem się ruszać. Całe moje ciało była sparaliżowane. Postać opuściła rękę. Obudziłem się. A przynajmniej tak mi się wydawało. Leżałem na swoim łóżku. Nadal nie mogłem się ruszać. Widziałem swój pogrążony w mroku pokój. Starałem się poruszyć, lub chociażby mrugnąć. Nie udało się. Nagle, w najciemniejszym kącie pokoju dostrzegłem znów tę postać. Zbliżyła się do mnie. Istota miała na sobie ciemną, długą szatę oraz kaptur. Nachyliła się nad moim łóżkiem. Zbliżyła swoją głowę do mojej twarzy. Usłyszałem krzyk przerażenia. Swój krzyk.

Zerwałem się z łóżka krzycząc. Była 7 rano. Przez okno wpadały do pokoju promienie słońca. Mogłem się ruszać. Miałem spocone dłonie i twarz. „Pierdolony koszmar” – zakląłem w myślach.

Gdy jechałem do pracy nie pamiętałem już o nim. Moje myśli pochłaniały czekające mnie dziś zadania i obowiązki. Gdy usiadłem przy swoim biurku w budynku firmy, w której pracuję i pochłonęła mnie praca, w moim umyśle nie było już śladu po nocnym koszmarze. Wyparował. Wiadomo, każdemu zdarza się mieć złe sny, więc nie było trudno o nim zapomnieć. Ot, rutyna, przykryta kolejną porcją rutyny w postaci pracy.

Kolejna noc. I znów cholerny, ciemny las. Szedłem tą samą leśną ścieżką. Wiedziałem o tym. Po lewej widziałem te same zabudowania. Dotarłem znów do miejsca, gdzie uprzednio spotkałem przerażającą postać. Nie było jej tam. Szedłem dalej, w stronę jednego z bunkrów. Zajrzałem do środka. Rozbolała mnie głowa. Zanim zdążyłem zareagować, zakręciło mi się przed oczami i upadłem. Usłyszałem dziwne szepty. Zaczęły mnie otaczać. Były coraz głośniejsze. Z każdą chwilą nasilało się uczucie, że nie słyszą tego wokół siebie, a w mojej głowie. Szepty zaczęły przyspieszać i były coraz bardziej niezrozumiałe. Wszystko było tak okropnie głośne, głowa pękała od całej tej kakofonii. Nagle nastała cisza. Coś ciemnego pochyliło się nade mną. Rozpoznałem postać mnicha. Poczułem mrowienie na całym ciele.

Otworzyłem oczy. Spojrzałem na zegarek. Obudziłem się minutę przed budzikiem. Kurwa, dlaczego znów mi się to śniło? Głowa nadal mnie bolała. Zrobiłem sobie śniadanie i łyknąłem jakiś Ibuprofen. Ból ustąpił, nim dojechałem do pracy. Starałem sobie nie zaprzątać głowy tym nocnym gównem. Nie raz zdarzały mi się dwa koszmary pod rząd, więc nie miałem raczej powodu do zmartwień.

„Jasne, że dzisiaj śpię u ciebie, kotku. Będę po dziewiętnastej. Kocham Cię.” – powiedziałem do słuchawki i rozłączyłem się. Dziś miałem spać u Alicji. Jesteśmy razem od kilku miesięcy. „Żeby tej nocy nie przyszedł ten pierdolony mnich” – prosiłem sam nie wiem kogo. Nie chciałem, by dobrze zapowiadającą się noc zepsuł jakiś skurwiel w wytartej szacie. Niestety, moje prośby nie zostały wysłuchane.

Znów ten las. Te cholerne drzewa i cegły walające się pod nogami. Zajrzałem do tego samego bunkra, obok którego ostatnio upadłem. Nie chciałem tego, ale coś mną kierowało. Wszedłem do środka dużego pomieszczenia. Było bardzo ciemno, a mimo tego spostrzegłem przede mną tą cholerną postać. Znów uniosła rękę. Poczułem, że tracę grunt pod nogami. Nie, nie traciłem przytomności. Zacząłem unosić się powoli nad ziemią. Nie miałem nad tym żadnej kontroli. W pewnym momencie „mnich” skierował ręką w stronę ściany. Momentalnie poleciałem na nią z ogromną szybkością i uderzyłem w mur. W tym samym momencie zerwałem się z łóżka. Znów krzyczałem. Alicja też się obudziła. Pytała co się stało, ale mnie odebrało mowę. Zamykałem i otwierałem usta jak ryba, patrząc na jej piękną, ale zaniepokojoną twarz. Odezwałem się dopiero, gdy poszliśmy do kuchni zrobić kawę. Ponownie wtedy spytała mnie:

- Co ci jest? Dalej jesteś strasznie blady. Miałeś jakiś koszmar?

-Eh… i to niejeden.

-Jak to?

-Nie wiem. Chodź zapalić, opowiem Ci wszystko.

Ekspres nalewał nam kawy, podczas gdy my staliśmy na balkonie paląc papierosy.

-Wiesz, od kilku dni mam jakieś chore sny. Idę po lesie, łażę po jakichś bunkrach, a tam czai się na mnie jakiś mnich czy inny popierdoleniec. Za każdym razem coś mi robi. Raz nawet odwiedził mnie w moim pokoju.

-Może to stres? Nie przemęczasz się ostatnio w pracy?

-Ta, może to przez to. Ale…

-Tak? No, powiedz.

-Czuję, gdzieś bardzo, bardzo głęboko, że to wszystko ma jakiś głębszy sens. Z każdym snem wchodzę w jakiś bunkier coraz głębiej. Może kiedyś coś znajdę?

-Daj spokój, lepiej, żeby to ci się nigdy więcej nie przyśniło.

Weszliśmy do mieszkania. Kawa już czekała. Wziąłem łyk i włączyłem telewizor stojący na kuchennej szafce.

"Ciała trzech nastolatków w pod głogowskim lesie znalazła wczoraj policja; przyczyną śmierci jednej z ofiar było utonięcie, nie wiadomo, jak zginęli dwaj pozostali chłopcy. Wszystkie ciała znaleziono przybite do drzew w okolicy jednego z bunkrów znajdujących się w lesie. Ponadto w pobliżu lasu znaleziono jeszcze jedną osobę, prawdopodobnie jest związana ze sprawą. Policja nie podaje, do jakiego szpitala przetransportowano 17-sto latka. Przecieki z Komendy Wojewódzkiej mówią jednak, że chłopak w drodze do szpitala opowiadał coś o tajemniczych mnichach. Prokuratura wszczęła już śledztwo w tej sprawie.”

Upuściłem kubek z kawą. Las… mnich… zabójstwo… bunkry… Co się, kurwa, dzieje?

-Kotku… powiedziałem cicho.

-Tak?

-Idziemy z tym na policję?

-Po co? Uwierzyliby w to? Że miałeś sny o dziwnym lesie, a potem giną tam jakieś dzieciaki? Zresztą, to może być zwykły przypadek.

-Tak, jasne. Był gość, któremu w latach 50. Śniło się zabójstwo Kennedy’ego A przecież wiesz kiedy go zabili.

-Jak wolisz. Ale wątpię, że cokolwiek zdziałamy. Nawet, jeśli twoje sny były z tym związane.

Alicja miała rację. Nic nie zdziałałem. Gdy przyszedłem na komendę miałem nadzieję, że cokolwiek zdziałam, albo chociaż udzielą mi informacji o tej masakrze. Wyszedłem z wizytówką, którą dał mi rozmawiający ze mną policjant. Widniał na niej napis „Specjalistyczny gabinet psychiatryczny Agnieszka Jankiewicz. Wrocław, ul. Południowa 4”.

Zajebiście. Już widziałem uśmiechniętego psychiatrę, który po wprowadzeniu mnie w hipnozę zmienia się w wytwór mojej podświadomości, i poszukuje wraz ze mną w snach mnichów po lesie. Podarłem wizytówkę i wrzuciłem do śmietnika. Wróciłem do domu Alicji. Postanowiliśmy, że poszukamy jakichś informacji. Po dobrej godzinie szukania znaleźliśmy informację, że w miejscu, gdzie rośnie las, w którym dokonano masakry, stał dawno temu jakiś klasztor. Mnisi, którzy tam żyli zostali osądzeni o czarną magię. Klasztor spalono. Możliwe, że znaleźlibyśmy coś więcej, ale oboje byliśmy już zmęczeni. I tak dużo się dziś wydarzyło. Wsiadłem w samochód i pojechałem do domu. Dziś spałem u siebie.

I znowu las. Już mnie nie obchodziło, co się dzieje. Byłem zbyt zmęczony, nawet we śnie.

Wszedłem znów do bunkra. Tym razem nikogo ani niczego tam nie było. W rogu pomieszczenia spostrzegłem schody prowadzące w dół. Postanowiłem pójść nimi i zobaczyć, gdzie trafię. Gdy zacząłem schodzić, spostrzegłem na dole wejście po lewej stronie. To kolejne pomieszczenie. Spojrzałem na nie ponownie i zauważyłem ledwo dostrzegalny ruch. Nie chciałem tam iść, ale co innego mogłem zrobić? To przecież tylko sen... Chyba.

Znowu to. Znów ten cholerny mnich. „Czym jesteś?!” – krzyknąłem. Nie usłyszałem odpowiedzi. Ruszyłem na dół. Stał w wejściu i wpatrywał się we mnie. Nie widziałem jego twarzy ale czułem jego wzrok na sobie. Przenikliwe, złowrogie spojrzenie. Nagle się odezwał, o ile można nazwać to mową. Powiedzmy, że wydał z siebie dźwięk. Oglądaliście kiedyś jakieś filmy o duchach? Słowa wypowiadane przez „duchy” zazwyczaj są zrozumiałe, ale brzmią jakby były puszczone od tyłu. Właśnie tak do brzmiało. Zawołał „ZOSTAW!”. Zapadła cisza. W tej ciszy znów na mnie patrzył. Czułem, że chce mi coś zrobić. Lecz ja nie mogłem uciekać. Nie mogłem nic zrobić. Obudziłem się.

Uratował mnie cholerny telefon. Zbudziły mnie jego wibracje, gdyż telefon leżał na stoliku. To dzwoniła Alicja. Odebrałem. „Tak?” – powiedziałem. Odpowiedziała mi cisza. „Kotek, jesteś tam?”. Usłyszałem jakby płacz. Odezwała się. „Przyjedź” – powiedziała krótko.

Po pół godzinie byłem u Alicji. Opowiedziała mi, co spotkało ją dzisiejszej nocy. Nie byłem w stanie wykrztusić z siebie słowa, gdy opowiadała mi, co jej się śniło. Szła przez ciemny las. Co chwilę potykała się o wystające korzenie, przemierzając okolicę w ciemnościach nocy. Nagle zza drzewa wyłoniła się postać przypominająca mnicha. Patrzyła na nią w bezruchu i milczeniu. Postać powiedziała tylko jedno słowo. Lecz właśnie to słowo sprawiło, że zdaliśmy sobie sprawę, że to nie mógł być przypadek. Mnich powiedział do niej „ZOSTAW”.

Gdy zaczynałem słuchać jej historii chciałem ją przytulić i wytłumaczyć, że to pewnie przez moją opowieść. Jednak słowa wypowiedziane przez tą istotę wszystko zepsuły. To nie mogło się zdarzyć przypadkowo. Miałem, a właściwie mieliśmy pewność, że coś jest bardzo nie tak. Zwłaszcza po tym, gdy opowiedziałem jej swój sen. Jechaliśmy teraz na tym samym wózku.

Wróciłem ze sklepu. Kupiłem Ali coś na uspokojenie. Sam też wziąłem ze dwie tabletki. Gdy ochłonęliśmy, zaczęliśmy znów szukać informacji o tajemniczym lesie. Musieliśmy się dowiedzieć. Nie, nie chcieliśmy wiedzieć, czemu grupka dzieciaków nie żyje. Chcieliśmy za wszelką cenę dowiedzieć się, co nas z tym łączy. Czemu śnił mi się ten las, mnich bunkry, a także dlaczego również Alicji przyśnił się ten koszmar. To przecież nie było normalne.

Tego dnia zmarł dzieciak, który był świadkiem masakry w lesie. Dowiedzieliśmy się też dokładnie, w jakich latach stał tam klasztor i kiedy został spalony. Spędziliśmy cały dzień na tłumaczeniu wpisów z niemieckich forów, ale nie dowiedzieliśmy się nic konkretnego. Staliśmy w martwym punkcie.

Prawie nie pamiętam, co śniło mi się tej nocy. Jak przez mgłę widzę wnętrze bunkra. Stoję na dolnej kondygnacji. Słyszę krzyk Alicji, gdzie daleko. Biegnę korytarzem prosto. Nagle potykam się i upadam twarzą w dół. Znów słyszę gniewne „ZOSTAW”, odbijające się echem ko korytarzu. Sen ulatnia się z mojej głowy. Słyszę krzyki wielu ludzi. Krzyki wyrażające cierpienie, którego nie jestem w stanie opisać. Budzę się rano. Jestem strasznie niewyspany. Pomyślałem o Alicji. Po poprzedniej nocy wolałem sprawdzić, co u niej. Dzwoniłem pięć razy. Nie odbierała. Wsiadłem w samochód i pojechałem do niej. „Dlaczego ten gruchot nie może jechać szybciej?!” – denerwowałem się. Do jej domu miałem około pół godziny drogi. Mieszkałem na strasznym zadupiu, w domku przy ul. Lipskiej we Wrocławiu. Chyba tylko na pocztę miałem blisko.

Kilkukrotnie nalegałem, by Alicja przeprowadziła się z wynajmowanego mieszkania do mnie, ale ta za każdym razem opowiadała, że chyba jest jeszcze trochę za wcześnie. A teraz? Co się mogło z nią dziać? Czemu nie odbiera? Moje serce biło jak oszalałe. Ile nerwów bym sobie zaoszczędził, gdyby zgodziła się przeprowadzić do mnie?

Wyleciałem z auta jak opętany. Wbiegłem po schodach na trzecie piętro jej bloku. Otworzyłem drzwi do mieszkania. Alicja siedziała skulona w kącie i płakała. Podbiegłem do niej.

-Wszystko w porządku? – zapytałem?

-N.. nie. – odpowiedziała przez łzy.

Chwilę zajęło mi uspokojenie jej. Spokój nie trwał jednak długo. Okazało się, że Alicję obudził dzwonek do drzwi. Była szczęśliwa, bo myślała, że to ja, poza tym znów śnił jej się ten pieprzony las. To jednak nie byłem ja. Gdy otworzyła drzwi, nikogo za nimi nie było. Już miała je zamknąć sądząc, że to głupi kawał, gdy jej wzrok przykuło coś białego. Na wycieraczce leżała kartka. Wyglądała, jak wyrwana z zeszytu. Widniał na niej napis, który mną wstrząsnął. „ZOSTAW” – zapisane krzywymi literami.

Dopiero po obiedzie byliśmy na tyle uspokojeni, żeby dłużej porozmawiać… doszliśmy do wniosku, że to naprawdę jest cholernie nienormalne, chore. Ktokolwiek, lub cokolwiek zostawiło tę kartkę, było powiązane z masakrą w lesie, a także z naszymi snami. Tylko jak powiązane? Co to wszystko miało ze sobą wspólnego? Ktoś nie chciał, żebyśmy szukali informacji. Byliśmy tego pewni. Ale nie mieliśmy wyjścia. Tylko odkrycie tajemnicy dawało nam szansę, że cały ten koszmar się skończy. Przeszliśmy więc do poszukiwania informacji. No i znaleźliśmy. Było to dużo, a mimo tego nie czuliśmy się ani trochę bliżej połączenia elementów tej układanki w sensowną całość.

Otóż, w miejscu, gdzie dawno temu stał klasztor, a kilka dni temu coś zabiło grupkę dzieciaków, w czasie wojny budowano umocnienia przeciwko zbliżającej się Armii Czerwonej. Niemcy w panice ściągnęli wszystkich mieszkańców ówczesnego Glogau oraz okolicznych wiosek do budowania okopów oraz umocnień. Skończyło się to jednak kolejną rzeźnią. Właśnie w tym lesie, podczas budowy bunkrów i umocnień, zaczęli znikać pracownicy. Jako, że byli to również ludzie z obozów pracy, rozpoczęto przeszukiwanie lasu. Jednostka odpowiadająca za poszukiwania już z lasu nie wróciła. Podobnie, jak ekipa poszukiwawcza, która miała za zadanie odnalezienie zarówno robotników jak i ich nadzorców. Dopiero, gdy las zaczęły przeczesywać uzbrojone oddziały, znaleziono zmasakrowane ciała hitlerowców oraz robotników. Nosili ślady walki. Takiego masowego mordu nie mogli dokonać ludzie, jednak sposób morderstw świadczył, że cokolwiek ich zabiło, wiedziało co robi. Pozwólcie, że nie będę się to rozpisywał, jak zostały zmasakrowane ciała tych ludzi.

Po wojnie w obszar lasu zapuściło się kilku mieszkańców, którzy już z niego nie wrócili. Milicja jednak zatuszowała całą sprawę.

Tak, to było bardzo dużo informacji, jednak, jak już mówiłem, nie byliśmy ani trochę bliżej rozwiązania zagadki, mimo poświęcenia całego dnia na grzebanie w sieci.

Mimo takiej ilości nerwów i stresu udało mi się szybko zasnąć. Nie chciałem spać, ale chyba nie miałem wyjścia. Zgadnij, co mi się przyśniło. Oczywiście to, co ostatnio. Znów schodziłem do podziemnej kondygnacji bunkra. Tym razem przy wejściu do pomieszczenia na dole nie spotkałem nikogo ani niczego. Chciałbym napisać, że na szczęście, ale…

Krzyk. Z ciemności długiego wąskiego korytarza usłyszałem krzyk. Bardzo znajomy. To krzyczała Alicja. Mimo gęstego mroku ruszyłem biegiem w stronę, z której dobiegł mnie wrzask. Wokół mnie zrobiło się tak ciemno, że nie widziałem już nic, tylko pustkę. Zatrzymałem się. Po mojej lewej dojrzałem światło. To płonęła świeca postawiona na ziemi. W jej blasku zobaczyłem chyba najgorszą rzecz, jaką mogłem sobie wyobrazić. Ten pierdolony mnich… on… trzymał Alę za włosy. Cicho pojękiwała z bólu. Chciałem zawołać jej imię, chciałem rzucić się na pomoc. Ale to był sen. Znów nie mogłem się ruszyć i to nie z przerażenia. Moje ciało było drętwe. Mogłem tylko obserwować. Mogłem tylko patrzeć, jak postać wyciąga ze swojej szaty długi sztylet a następnie zbliża Alicji do gardła. Z moich oczu pociekły łzy. Stwór silnym, szybkim ruchem wbił ostrze w gardło, przebijając je na wylot. Usłyszałem ostatni jęk cierpienia. Ala padła na ziemię. Martwa. Nie żyła. A ja nie mogłem nic zrobić. Mnich zwrócił głowę w moją stronę i wydal z siebie szept, którego się obawiałem. Usłyszałem długie i przewlekłe „zostaw”.

Zerwałem się z łóżka. Kurwa, to tylko sen. Nie! To coś więcej. Wybiegłem z domu, otworzyłem garaż i nie bacząc na to, że pozostawiłem bramę otwartą, z piskiem opon ruszyłem do mieszkania Alicji. Była szósta rano, więc ominęły mnie korki. Po krótkiej, jak na to miasto podróży zatrzymałem się na środku ulicy i wybiegłem z auta. Wbiegłem po schodach, nacisnąłem klamkę do mieszkania. Drzwi były otwarte. Wszedłem do środka. Od razu udałem się do jej sypialni. Modliłem się, by zastać Alę śpiącą w swoim łóżku. Moje życzenie zostało spełnione tylko po części. Spała. Leżąc na zakrwawionym łóżku, z czerwoną dziurą na szyi. To był sen wieczny.

Przesłuchiwali mnie cztery godziny na komendzie wojewódzkiej. Gdy dwójka funkcjonariuszy, którzy prowadzili sprawę zabójstwa Alicji wyszło po kawę i po wodę dla mnie, zacząłem rozglądać się po pomieszczeniu. Moją uwagę przykuła szafka opatrzona napisem „Akta”. A może by tak… Przecież to komenda wojewódzka. Sprawa dzieciaków zabitych w lesie na pewno była prowadzona tutaj. Upewniwszy się, że nikt nie nadchodzi, otwarłem drzwiczki. Wyjąłem pierwszą teczkę, którą spostrzegłem. Nie była specjalnie gruba. Otworzyłem ją, po czym jak oparzony odrzuciłem ją z powrotem do szafki i trzasnąłem drzwiczkami. Pomiędzy stronami znajdowała się kartka wyrwana z zeszytu lub notesu. Widniał na niej napis „ZOSTAW”. Moje zdenerwowanie zauważył policjant, który po kilku chwilach wrócił do mnie z wodą. Uznał jednak pewnie, że to przez śmierć najbliższej mi osoby i nie pytał mnie o to.

Byłem rozdarty. Przed oczami miałem wciąż zakrwawione łóżko i tę pieprzoną kartkę w aktach. Jeszcze wczoraj po tej ziemi chodziła jedyna bliska mi osoba. Teraz nie miałem już nic.

Wieczorem wezwano mnie na komendę ponownie, w celu podpisania moich zeznań oraz kilku ich kopii. Wszystko trwało tak długo, ze względu na toczącą się sprawę mordu w lesie. Miałem już tego dosyć, rzygałem tym wszystkim. Mnichami, lasem, bunkrami… ale nie mogłem odpuścić. Być może byłem o krok od rozwiązania tajemnicy. Chciałem tego. Dla mnie, dla Alicji. Musiałem wiedzieć, dlaczego ona nie żyje. Dlaczego to coś chciało, bym nic się o nim nie dowiedział?

Wracałem do domu na pieszo. Miałem do przejścia spory kawałek. Byłem może kilometr od domu, gdy w ciszy przerywanej jedynie miarowym odgłosem mych kroków, gdy za sobą usłyszałem stuknięcie. Odwróciłem się. To stało za mną. Może dziesięć metrów dzieliło mnie od tej istoty. Stała w bezruchu wpatrując się we mnie. Tu już nie sen. To rzeczywistość, w której pojawił się mnich, do tej pory nawiedzający mnie jedynie w snach. Ruszyłem biegiem w stronę domu. Po kilkudziesięciu sekundach biegu spojrzałem za siebie. TO BYŁO W TEJ SAMEJ ODLEGŁOŚCI ODE MNIE. Dobiegłem do domu. Z trzaskiem zamknąłem ciężkie drzwi i zamknąłem je na wszystkie trzy zamki. Byłem bezpieczny. Chyba.

Zacząłem znów szukać. Śledztwo w sprawie masakry w lesie posuwało się do przodu, ale tylko to mówiła prokuratura oraz policja, nie zdradzając żadnych szczegółów. Byłem pewny, że gówno znaleźli. Byłem pewny, że nie dowiedzą się, kto zabił te dzieciaki, oraz kto zabił Alicję. Dlatego to JA musiałem to zrobić.

Przeczesywałem strony i fora historyczne, lecz póki co bez rezultatu. Usłyszałem mocne, szybkie pukanie do drzwi wejściowych. Wyjrzałem przez wizjer. Nikogo nie było po drugiej stronie. Zaryzykowałem jednak i przekroczyłem próg domu, wychodząc na zewnątrz. Była ciepła, letnia noc. Nie było mi jednak dane rozkoszować się setkami gwiazd na niebie, czy faktem, że za tydzień zaczynałem urlop. W tej sytuacji rozkoszowanie się czymkolwiek było chyba niemożliwe. Zupełnie jednak przeciwnego uczucia niż rozkosz doznałem, gdy odwróciłem się w stronę domu. Na drzwiach wisiała kartka wyrwana z zeszytu… „ZOSTAW” – obwieszczał napis na jej powierzchni.

Szybko zamknąłem się w domu. W całym domu było słychać powolne, miarowe stukanie do drzwi wejściowych. Nie miałem zamiaru otwierać. „Wpuść mnie…” zdawały się mówić złowrogie stuknięcia.

Spędziłem całą noc i pół dnia na szukaniu informacji. Nie dowiedziałem się jednak nic. Kompletne ZERO. Byłem wykończony, moja psychika również. Nie będę się rozpisywał o fakcie, że straciłem sens życia, że czułem pustkę, że chcę umrzeć. Po co? Tak mówi każdy w podobnych sytuacjach, a ja jestem kolejnym. Jestem tylko następnym człowiekiem, który w swoim życiu przezywa piekło, dramat, śmierć… może nawet te posrane wydarzenia z mnichami nie towarzyszą tylko mi.

Włączyłem telewizor i ułożyłem się na fotelu. Nadawali wiadomości.

"W miejscu niedawnej tragedii, śmierci kilku nastolatków, doszło do kolejnych makabrycznych wydarzeń. Ze wstępnych informacji wiadomo, że nie żyje kolejna grupa nastolatków. Las, będący miejscem tych zdarzeń spłonął. Strażacy opanowali już sytuację, trwa dogaszanie płonącej ściółki. Doszło także do zderzenia karetki z ciężarówką. W wyniku wypadku zmarli wszyscy lekarze, a także pacjent, jedyna osoba, która uratowała się z płonącego lasu. Policja rozpoczęła poszukiwania kierowcy ciężarówki. Według świadków miał on na sobie kaptur..."

Nie wiedziałem, co o tym myśleć. Myślałem o wszystkim i o niczym jednocześnie. Bardzo intensywnie starałem skupić się i wyłapać jakąś informację, którą miałem nadzieję dostrzec na szklanym ekranie. Właśnie pokazywali płonący las na wzgórzu. Nieprzeniknione płomienie. Głos spikerki ucichł. Ogień stawał się coraz bardziej realistyczny, jakbym nie widział go w telewizji, lecz w swoim mieszkaniu. Czułem nawet dym… zaraz! Coś się pali! Pobiegłem za wonią dymu. Otworzyłem drzwi do garażu. Wnętrze paliło się. Całe pomieszczenie zajął ogień, który podsycił tlen, dostawszy się do garażu po otwarciu przeze mnie drzwi. Nic nie mogłem zrobić. Było to jedyne miejsce, gdzie trzymałem gaśnicę. Zacząłem kaszleć od dymu, który dostał się do moich oczu i płuc. Odwróciłem się za siebie. Z górnego piętra przez klatkę schodową sączyły się kolejne kłęby dymu. Tam również się coś paliło. Nie byłem w stanie temu zaradzić. Wybiegłem z mieszkania.

Strażacy dogaszali płonący budynek mojego domu. Obserwowałem, jak ogień znika, a dym staje się rzadszy. Dom spłonął prawie doszczętnie. Moje życie legło w gruzach. To samo myślałem po śmierci Ali. A to tylko jeszcze mnie dobiło. Nie miałem już nic. Nie dowiedziałem się, dlaczego straciłem wszystko, co miałem. Nikt się tego nie dowie. Jestem pewny. Nikt nie będzie brał pod uwagę nadnaturalnych mocy i zabójców w powłóczystych szatach z kapturami.

Dlaczego? Dlaczego moje sny, a potem także rzeczywistość były jakoś powiązane z tymi chorymi wydarzeniami w lesie? Dlaczego ktoś lub coś zabiło jedyną osobę, na jakiej mi zależało? Dlaczego to coś spaliło mi dom, dlaczego zrujnowało mi życie? Może jest ktoś jeszcze, kto doświadcza lub doświadczył tego samego co ja? Czy istnieje choćby jedna osoba, którą spotkał lub spotka taki sam los? Nikomu tego nie życzę. Dlatego jeśli kiedykolwiek przyśni Ci się ciemny las, w którym znajdują się bunkry, a na Twojej drodze pojawi się tajemnicza postać mnicha – pamiętaj. Nie szukaj o tym żadnych informacji. Nie dowiaduj się. Zostaw sprawę w spokoju. Zostaw.

Część czwarta: http://straszne-historie.pl/story/11435-Wagary-prequel

Oznacz jako: przeczytane ulubione chcę przeczytać

Komentarze

az ciarki przechodza :D moja dziewczyna teraz spac nie bedzie przez to :D bo czytamy oboje :D
Odpowiedz
ZOSTAW xd
Odpowiedz
O kurde , czemu dopiero teraz się dowiedziałem o trzeciej części ? XD
Odpowiedz
Nie wiem xD
Odpowiedz
Po trzeciej części zaczęło się robić to nudne i naciągane, niemniej pomysł i styl całkiem dobry.
Odpowiedz
gdy zaczeelam czytać pierwszą część pomyslalam o bunkrach pod Głogowem, z ktoreggo pochodzę, a w tej czesci wspomniane zostaje "w pod glogowskim lesie....", ciekawie sie poczulam;)
Odpowiedz
Inspirowałem się swoim miastem, a jakże :D O których bunkrach myślałaś?
Odpowiedz
Wszystkie 3 serię są zajebiste, jednak 3 już nie ma takiego Klimatu jak w 1 i 2. Zabieram się do czytania 4!
Odpowiedz
Genialne mógłbyś jakaś książkę napisać przeszły mnie ciarki bardziej niż po książkach S.Kinga
Odpowiedz
Książka, hmm... w sumie planuję w przyszłości wydać swój zbiór :)
Odpowiedz
O nie... CI MNISI MAJĄ POD MASKĄ... ... ... ... ... ... ... ... ... ... ... ... ... ... ... ... ... ... Koty to zło xd a pan ci mówił żebyś nie przyczepiał ludzi do drzew! ZŁY KOTEŁ
Odpowiedz
Strasznie wciągla 10/10! :D Czytałem wszystkie części od 1 do 3.
Odpowiedz
Dziękuję ;)
Odpowiedz
Przeczytałam wszystkie części.Są genialne. Chciałabym żebyś napisał kolejną/kolejne. :-)
Odpowiedz
Piszę kolejne, o czym informuję na swoim fanpage! :)
Odpowiedz
Bardzo mega. Lecz i tak wg mnie 1 i 2 byly najlepsze.
Odpowiedz
Dziękuję :)
Odpowiedz
Genialne szkoda że nie ma 4 części
Odpowiedz
Może trochę późno piszę, ale jest 4 część :P
Odpowiedz
Człowieku masz talent.Nie raz mnie przeszły ciarki w całej serii
Odpowiedz
Bardzo mi miło, tak miało być :D
Odpowiedz
Czytalem wszystko od 1. części ;^; genialne
Odpowiedz
Dzięki! :)
Odpowiedz
Super ! :D
Odpowiedz
Dzięki! :)
Odpowiedz
Aż mnie do cholery ciarki przeszły... Człowieku jesteś geniuszem.
Odpowiedz
Ooo, miło, dziękuję! :D
Odpowiedz
Świetne! <3 Aż mi smutno że to ostatnia część :c
Odpowiedz
100/100 :) Bardzo wciągające i dobrze się czyta ogólnie ;)
Odpowiedz
Dziękuję! :)
Odpowiedz
Zajebiste !
Odpowiedz
Dzięki! :D
Odpowiedz
Zakończenie takie sobie. Mam nadzieje że autor napisze ostatnią część gdzie będzie jakieś głębsse wytłumaczrnie. Mam pomysł jak to może być dalej. Jeśli autor jest zainteresowany proszę napisać. Opowiadanie 8/10. Jak narazie...
Odpowiedz
Zapraszam do napisania mi wiadomości, z chęcią przyjmę sugestie i pomysły :)
Odpowiedz
bedzie 4czesc?
Odpowiedz
Zapraszam na fanpage, tam informuję o tym na bieżąco :)
Odpowiedz
creepypaste bardzo przyjemnie się czytało fabuła mega (biorąc po uwagę poprzednie części). Jedyny minus - za długo się czekało na trzecią część.
Odpowiedz
Pisanie to moje hobby, a na hobby poświęca się tyle czasu, ile jest się w stanie - a naprawdę nie miałem go wiele :) Dzięki za komentarz!
Odpowiedz
spoko
Odpowiedz
Swietne!
Odpowiedz
Dziękuję! :)
Odpowiedz
Chcesz więcej? Zapraszam na fanpage, na którym znajdziesz wszelkie nowości związane z moimi creepypastami! Jak oceniacie ostatnią część trylogii? :)
Odpowiedz
Oskar Thomas Mielcarski W takim razie zachęcam do napisania własnej serii creepypast, zobaczymy jak wypadniesz :)
Odpowiedz
Zajebista. Chętnie poczytałabtm dalej. ^^
Odpowiedz
Zaloguj się, aby dodać komentarz.

Inne od tego autora

Archiwum

Najnowsze i warte uwagi

Artykuły i recenzje