Historia

Furby

musk123 1 8 lat temu 3 119 odsłon Czas czytania: ~5 minut

Pokolenie lat '90 z pewnością go pamięta. Furby- kiedyś to było coś. Dzieciaki szalały za nim, ale nie każdego było na niego stać.

Dzisiejsze zabawki nie dają już tyle radości co kiedyś. Kiedyś, kiedy byłem jeszcze dzieciakiem szalejącym na punkcie elektronicznych

gadżetów. Dla mnie i dla moich osiedlowych kumpli był to naprawdę, że tak powiem, KOSMOS.

Niezwykle upalny dzień zmuszał nas do dzielenia między nas czworo dwóch szklanych butelek oranżady. Resztę wakacyjnego kieszonkowego

zabraliśmy na letnią wyprzedaż garażową na naszej ulicy. Sam mój tata nawet coś tam wystawił. Miał dużo roboty, więc rzucił kilka

groszy "na automaty". Ruszyliśmy po gorącym asfalcie na zakupy. Pan z domu nr 306 zawsze wystawiał jakieś zabawki.

Udaliśmy się w tamtą stronę i szybko ujrzeliśmy kolorowy lecz skromny straganik. Ku naszemu zdziwieniu, za obrusem okrywającym stolik

stał ciemnowłosy, lekko pryszczaty nastolatek. My, osiedlowe szczeniaki, przez pół godziny podziwialiśmy całe kartony żołnierzyków,

karty i żetony pokemon, ale od jednego nie mogłem wprost oderwać oczu. Był to całkiem nowy, miły w dotyku, brązowy Furby.

Śliczne, żółte oczka dodawały mu słodyczy z każdą sekundą. Wyglądał na bardzo kosztownego, ale to nie znaczyło, że zawahałem się

zapytać o cenę.

-Hej!- krzyknąłem lekko nieuprzejmie.- Po ile jest ten Furby?

Sprzedawca spojrzał na swój dom, rozejrzał się po polu widzenia i gwałtownie zwrócił się do mnie. Palcem rozkazał mi kucnąć.

-Około 200 zł.- Odpowiedział. Niemal się nie zakrztusiłem. Dwie stówy? W mojej kieszeni ledwie 5 zł. Spojrzałem na niego jak na

głupca i stanąłem na równe nogi.

-Sory, nie...- Szybko odrzuciłem jego propozycję. Już rwałem się do skromnej ucieczki, ale ten miał dla mnie kolejną propozycję.

-Słuchaj. Zróbmy tak.- Usiadł ospale na rozkładanym krzesełku.- Dam ci go za friko. Ale jest warunek. Nie mów nikomu, kto ci go dał.

Zwrotów nie przyjmuję.- Zdziwiłem się. Ale w sumie. Pomyślałem. Zabawka przecież nie ma nic do ukrycia. Nawet, jeśli jest uszkodzona,

to nie usprawiedliwia mnie do porzucenia tego wspaniałego stworka.

Już pod wieczór zawitałem w domu z nowym, elektronicznym przyjacielem. Chciałem go bezpiecznie wnieść na górę. Gdyby Amy to zobaczyła,

rodzice kazaliby mi się z nią podzielić. Choć Furby to była moja zabawka. Młodsza siostra to najgorszy potwór. Wolałbym wrócić do czasów,

kiedy to jej jeszcze nie było. Miałem spokój całe 6 lat.

Po sytym obiedzie, postanowiłem sprawdzić Furby'ego i jego funkcje. Dokładnie badałem każdy jego element, jakby to był bezcenny eksponat.

Mówił po angielsku i często bekał. Było to dla mnie o dziwo zabawne i za każdym razem śmiałem się jak głupi. Gadałem ze stworkiem przez cały wieczór.

Wkrótce dopadło mnie zmęczenie. Ziewając, odłożyłem zabawkę na półkę z książkami i wślizgnąłem się pod cienką kołdrę. Dzień był na prawdę

wyczerpujący.

Moje młode serce niemal przestało bić. Monotonne śpiewanie rozległo się na cały dom. Wziąłem mojego Furby'ego i zatkałem mu "usta". Tylko tego

brakowało żeby rodzice się dowiedzieli, że mam tak drogą rzecz. Jeszcze by pomyśleli, że jestem jakimś złodziejem, bo w historię o

"sprzedawcy" wątpię by uwierzyli. Nagle coś mną wzdrygnęło. Dlaczego zaczął śpiewać w środku upalnej nocy? Zastanawiałem się ad tym dość długo,

ale wkrótce odpuściłem i położyłem się. Jego głos był bardzo prawdziwy. Zwykle Furby kojarzył mi się z wesołym futrzakiem i miłym głosikiem.

Nie. To było zbyt ponure. Czy wyobrażacie sobie głos umierającego zwierzęcia? Piski, wycie i pomruki? No to chyba wiecie dlaczego tak bardzo się

bałem.

Następnego ranka zapowiadał się gorący, słoneczny dzień. Odpuściłem sobie wyjście na dwór, postanowiłem schłodzić się jakimś napojem i jeszcze raz

przebadać Furby'ego. Przeczesywałem brązowe futerko, rozmyślając.

-John.- wyrwała mnie z myśli mama. Niezauważalnie schowałem zabawkę między nogi.- Synku, jedziemy z tatą i Amy do babci, ponoć ma jakieś problemy ze stawami i prosiła nas o pomoc.

-Jesteś na tyle dorosły, że sprostasz takiemu zadaniu jak pilnowanie domu.- dodał tata żartobliwie.

Oczywiście zgodziłem się, będę miał cały dom dla siebie i być może uda mi się pograć do późna?

Rodzice i mała potwora odjechali w siną dal, a ja sam zostałem i mogłem liczyć tylko na sąsiadów. Ruszyłem do pokoju by przynieść swoje

ulubione gry, wziąłem po drodze stworka. Po kilu minutach siedziałem i uderzałem palcami o guziki pada. Mistrzowsko pokonywałem wirtualne przeszkody,

mój mózg żył w pikselkach. Nawet się nie zorientowałem kiedy Furby upadł ze stolika naprzeciw mnie. Podniósł bym go po rozgrywce, ale to, co się wydarzyło,

przyprawiło mnie o siwe włosy. Nim odłożyłem pada na miejsce, stworek zaczął przeraźliwie płakać. Serce szybciej mi zabiło. "Bardzo boli, bardzo boli!"

Powtarzał futrzak, a mi się chciało płakać kiedy go widziałem. Czy to jakiś chory żart? Co ten pryszczaty oszust mu zrobił? Zastanawiałem się i jednocześnie

próbowałem uspokoić go ale bez skutku. Ledwie go dotknąłem, a on płakał jeszcze głośniej i bardziej żałośnie. Zrobiło mi się źle, bo wyglądał, jakby

na prawdę cierpiał. Płacz był niewątpliwie prawdziwy. Delikatnie drżąc, wziąłem przyjaciela na ręce i położyłem na stoliku. Po około 10 minutach przestał

płakać. Była to chwila czystego przerażenia. Siedziałem sparaliżowany i nawet nie myślałem, by podejść bliżej. Bałem się. Schowałem się za kanapą i oczekiwałem.

"Byłem bardzo nieostrożny. Przepraszam, że krzyczałem". Usłyszałem ze strony stolika. Krzyknąłem. Nie wytrzymałem i pognałem susem do swojego pokoju.

Trzęsłem się jak świeża galareta, nigdy w życiu tak się nie bałem. Dopiero teraz zrozumiałem, co ja właściwie zrobiłem. Naiwnie wziąłem to coś i nawet się

nie zastanowiłem nad konsekwencjami. Wtem usłyszałem dziwne tupanie. Tak, jakby coś skakało ze schodka na schodek. Wpełzłem głęboko pod łóżko. Cały drżałem.

Dźwięki były ciche, ale niepokojąco szybkie. Obserwowałem drzwi spod łóżka. Głucha cisza. Stanąłem powoli na nogi, które w tym momencie dostały drgawek.

Skrzypiąca podłoga utrudniła moje skradanie się. Przybliżyłem się do drzwi i przyłożyłem ucho. "Thihahaha!". Coś pod drzwiami wybuchło mieszanką

śmiechu i płaczu. Odskoczyłem i upadłem na łóżko. On tu jest. Pomyślałem, gdy zbierało mi się na łzy. Nie był to już mój elektroniczny zwierzak, o którym

tak marzyłem. Na nikogo nie mogłem liczyć. Rodzice kazaliby przestać im zajmować czas, gdybym do nich zadzwonił. Sąsiedzi wyśmialiby mnie za takie coś.

Nie pozostało mi nic innego jak poleganie na samemu sobie. Otarłem łzy i podbiegłem do drzwi. Albo mi się zdawało, albo Furby oddalił się nieco.

Postanowiłem wykorzystać chwilę jego nieuwagi. Zbiegłem jak oszalały ze schodów. "Kręci mnie to!". Usłyszałem z piętra elektroniczny głosik, a następnie rytmiczne

dźwięki zeskakiwania ze schodków. Z nieuwagi niemal wywróciłem się na śliskiej podłodze. Serce biło jak szalone. Trafiłem do kuchni. Rozgorączkowany wyjąłem

tasak z ukrytej szufladki. Mama zawsze go chowała, ale kiedyś podejrzałem jak to robiła i zapamiętałem. Narzędzie błyszczało jak prosto ze sklepu. Pewnie

się domyślacie, co chciałem zrobić. Tak. Pobiegłem na korytarz, gdzie czekała na mnie kupa futra, zeskakująca z ostatniego schodka. Rozmachnąłem się i

zanim Furby wydał ostatnie słowo, wbiłem mu tasak prosto w sam środek włochatej głowy. "Co ja kurwa zrobiłem". Pomyślałem, oglądając najobrzydliwszy widok w

moim życiu. Wszędzie szkarłatna krew, coś, co przypominało mózg i kawałki rozłupanej czaszki. Rozpłakałem się. Furby upadł jak martwy. "Ja... zabiłem.

Zabiłem...go". Powtarzałem. Cały zasmarkany wyłem nad tym czymś, co ŻYŁO. A ja to zabiłem. Nie wiedziałem, co jest gorsze. To, że go zmasakrowałem, czy

to, dlaczego on miał z środku organy.

Oznacz jako: przeczytane ulubione chcę przeczytać

Komentarze

yyy co?
Odpowiedz
Zaloguj się, aby dodać komentarz.

Inne od tego autora

Archiwum

Najnowsze i warte uwagi

Artykuły i recenzje