Historia
Tajemnicze spotkanie z (być może) istotą nadprzyrodzoną
Słowem wstępu- Nie będzie to zmyślone opowiadanie, a własne przeżycie. Jakkolwiek wydaje się dziwne i niewiarygodne, to przydarzyło się naprawdę. Samych emocjonujących wydarzeń nie ma tu zbyt wiele, jest natomiast parę słów z mojej bardzo odległej przeszłości, kiedy być może spotkałem się z istota nadprzyrodzoną. Zrozumiem Wasze ewentualne niedowierzanie (być może sam bym nie uwierzył), a także wyrazy hejtu i słowa krytyki. Liczę jedynie na to, że w śród Was znajdzie się ktoś, kto mógłby podzielić się w komentarzu jakimś wyjaśnieniem z czym mogłem się spotkać, lub może swoim, w jakimś sensie podobnym przeżyciem.
Ok, zaczynamy. Sytuacja miała miejsce kiedy byłem jeszcze dzieciakiem, czyli bardzo dawno temu. Miałem wtedy 7-8 lat, chodziłem już do podstawówki. Były wakacje, jakoś początek wakacji, dni długie i ciepłe. Pewnego wieczora wyszliśmy z psem na spacer, jako że było ciepło i przyjemnie usiedliśmy z rodzicami i na ławce. Było to na osiedlu, w zupełnie normalnym miejscu, ale za nami były opuszczone ruiny, po jakieś niedokończonej budowie, czy tam nierozpoczętej z braku funduszy. Perfidnie na środku osiedla, przez co trochę szpeciło okolicę. Ogólnie jednak ludzie przyzwyczaili się do tego widoku i często chodzili tam np. z psem na siku, bo prócz masy gruzu wszystko było porośnięte trawą i krzewinkami. Ogólnie nic wielkiego się tam nie działo, zwykłe ruiny, ale dość często ktoś tam był więc raczej bezpieczne miejsce. Jako, że nudziłem się już trochę na tej ławce to postanowiłem wziąć pieska i przejść się tam, po prostu, żeby coś robić prócz siedzenia. Były godziny wieczorne, niebo lekko pomarańczowe, ale było jeszcze prawie całkiem jasno. Szedłem wydeptanymi ścieżkami, po drodze miałem jeden dość spory budynek, wraz z pomieszczeniem nisko położonym pomieszczeniem, nie jako takie podziemie, ale leżało delikatnie poniżej poziomu, tak jak szatnie.
Dookoła trawy i kamienie. Spoglądam niżej a tam… najdziwniejsza rzecz jaką w życiu widziałem, nie wiem jak mam to dokładnie opisać, więc tylko nakreślę sytuacje bo brakuje mi słów – na ziemi, raczej betonowym czymś zmieszanym z ziemią leżały jakby stare szmaty, coś jak potargane ubrania, tkaniny. Na nich coś przerażającego, jakieś dziwadło, choćby człowiek z wieloma kończynami, bardzo zdeformowane coś, zupełnie nagie, przerażające i straszne. Po prostu leżało, poruszało się lekko, powoli. Nie wiem do czego to przyrównać, jakieś niby odnogi odchodzące od środka ciała, kolor skóry jakby od człowieka ale jednocześnie inny, wyraźniejszy, coś co przypominało głowę znajdowało się tak jakby na środku ciała, miałem wrażenie że jest to tak jakby plastyczne, może nie do końca plastyczne ale po prostu inne.
Sorry za chaos w tym opisie, ale to było cholernie niepodobne do niczego konkretnego. Nie patrzyłem za długo, przestraszony po prostu ruszyłem dalej, więc wiele mogło mi umknąć. Tu zaznaczę, że pies w ogóle nie zareagował, nic nie zrobił, był spuszczony ze smyczy i latał w pobliżu po prostu. I teraz tak – mogło mi się wydawać no nie? Pewnie o tym wszystkim bym już zapomniał i nigdy nie wracał do tego myślami, utwierdzony że to efekt mojej dziwnej wyobraźni wtedy, ale zdarzyło się coś, co potwierdziło, że wzrok mnie nie mylił. Idąc nieznacznie dalej, przestraszony spotkałem (jeszcze na terenie tych ruin) grupkę kolesi, nie żeby jakieś tam drechy, raczej zwykli nastolatkowie, nie wiem ile mogli mieć lat, tak z 16-19. Zatrzymali mnie, byli lekko wstrząśnięci, raczej czegoś się bali. Jeden z nich zapytał mnie „czy patrzyłeś mu w oczy? Czy on widział twoje oczy?” odpowiedziałem, że nie, że chyba nie, a on jeszcze raz zapytał dla pewności i powiedział żebym uciekał i tam nie szedł. Tak też zrobiłem, jeszcze bardziej przestraszony poszedłem opowiedzieć to rodzicom. Jak się domyślacie nie uwierzyli. I w sumie nic dziwnego, bo sami widzicie jak dziwnie to brzmi. Przez całe moje życie wcześniej, ani później nie wydarzyło mi się nic podobnego, ani w ogóle nic tak dziwnego. Nie jestem jakimś człowiekiem szczególnie przekonanym do zjawisk paranormalnych, chociaż staram się ich nie wykluczać. Po prostu wiem, że większość z nich to sytuacje wymyślone tylko po to żeby wywołać jakąś sensację. Co do mojej historii - do dziś nie wiem co to do cholery było i dlaczego to widziałem.
Od tego wydarzenia minęło ponad 20 lat, ale zapisało się ono w mojej pamięci szczególnie. Te sekundy nauczyły mnie pokory, a także tego, aby niczego nie wykluczać, nie wyśmiewać różnych religii, światopoglądów czy zwykłych historii różnych ludzi, jeśli nie mamy całkowitej pewności, że są zmyślone.
Pozdrawiam, P.
Komentarze