Historia

Dziecko

lunaaa 13 11 lat temu 10 715 odsłon Czas czytania: ~7 minut

Z nieba obficie lał deszcz. Wszystko nasiąkało wilgocią, co poniektórzy przemykali się pod dachami budynków, aby znaleźć suche miejsce.

Jednymi z tych osób była pewna para. Roześmiani, mężczyzna okrywał towarzyszkę swoją marynarką. Pomimo smutnego nastroju ta dwójka widocznie cieszyła się swoim towarzystwem. Jednak zabawa w deszczu miała swój koniec gdy niespodziewanie zaczęli kichać. Zachichotali razem i powolnym krokiem kierowali się do swego domu.

***

Dziewczynka przekrzywiła głowę z zainteresowaniem. Siedziała na drzewie machając nogami ze znudzeniem. Uśmiechnęła się na widok przechodzącej pary. Wstała i wytrzepała białą sukienkę, na której było widać ślady krwi, była również postrzępiona przy rękawach, a dziewczynka miała zadrapania na całym ciele. Ów istotka zmieniła wyraz twarzy na bardziej złośliwy.

- Wiesz, że stać Cię na kogoś lepszego? - odezwał się z tyłu mały stworek siedzący dziewczynce na ramieniu, gdy ta zaczęła gładko spadać na kolejne drzewa, nie spuszczając czujnego wzroku z owej pary.

- Jednak Ci wydają się szczęśliwi. Denerwuje mnie to. - wzruszyła ramionami, coraz bardziej niezadowolona z towarzysza. Był on małym, ptako-podobnym stworem, z czarnymi i wielkimi jak guziki oczami. Dziób tego samego koloru, jak również łapy, które kurczowo trzymały się postaci w zakrwawionej sukience. Miał również ogon węża i nietoperze skrzydła. Pewnie każdy nazwałby go obrzydliwcem, jednak ona dostrzegała pewien rodzaj inteligencji w owym stworzonku. Przekrzywił głowę i uważnie przypatrywał się dziewczynce. Była wręcz wychudzona o prawie przejrzystej skórze. Ciemno fioletowe sińce pod złotymi oczami dodawały swego rodzaju przerażającego wyglądu, a kruczoczarne włosy spływały po jej twarzy. Wyglądała na chorą, lecz stworzonko wiedziało czemu. Towarzyszył jej zawsze, choć gorszyły go jej zachowania, jednak była jedyną istotą, która dawała mu trochę ciepła, o ile potrafiła jeszcze. Gdy zauważyła, że para weszła do dużego domu, na jej twarzy pojawiła się satysfakcja.

***

- Kochanie, pogodę sobie wybraliśmy, nie ma co! - zażartował młodzieniec patrząc na swą wybrankę, która cicho śmiała się pod nosem. Zmarszczyła go w ten typowy dla siebie sposób, przez co mało widoczne piegi nabrały rozciągniętych krztałtów. Płomiennie rude loki, które zostały przyklepane przez deszcz sięgały jej teraz za ramiona, a w głębokich, zielonych oczach gościły wesołe ogniki. Lekko zmartwiona patrząc na trzęsącego się mężczyznę zatroskana kazała mu się położyć i okryć kocem.

Mieszając gorącą herbatę zauważyła kątem oka, jak wesołe dzieci ciągną swoją mamę do zabawy w kałużach. Uśmiechnęła się smutno, jednak od razu na jej twarzy zagościł uśmiech, gdy zastała swojego narzeczonego myszkującego po kątach w poszukiwaniu kruchych ciastek. Odchrząknęła.

- A ja... kochanie, no ja, ten... No miałem już iść, ale nie mogłem znaleźć ciast... znaczy się koca! - tłumaczył z rumieńcami wywołując serdeczny uśmiech u rudowłosej. Zagoniła go szybko na kanapę i postawiła kubek przed nim, bacznie pilnując aby wypił.

Do jej uszu dotarł głuchy łomot przed domem. Bez słowa wyszła przed dom, a widok malujący się przed nią wprawił kobietę w osłupienie. Dostrzegła nieprzytomną krwawiącą dziewczynkę o czarnych włosach i bladej skórze. Cała dziecięca sukienka była postrzępiona, a nogi brudne, pewnie od biegu.

- Kochanie, chodź tu szybko! - z głębi domu dało się usłyszeć niezadowolony pomruk, ale po chwili wyszedł niezadowolony lokator.

- Ja tu umieram, a Ty mnie jeszcze ciągniesz... - przerwał swój wywód, kiedy zauważył ów osóbkę przed domem.

Kobieta bez słowa zabrała koc, wprawiając byłego posiadacza w niezadowolenie, jednak niezadowolona mina przemieniła się w zatroskanie, gdy mała dziewczynka zaczęła się lekko szamotać z zamkniętymi oczyma, mrucząc cicho 'zostawcie mnie...'. Ukochana wzięła dziecko na ręce odgarniając kilka kosmyków ze spoconego czoła dziecka.

- Mała, obudź się... Nic Ci nie grozi... - zapewniła przymilnym głosem, patrząc jak miodowe oczka istotki otwierają się, a na bladej twarzyczce kwitnie uśmiech. Chłopak przyglądający się całemu zamieszaniu uśmiechnął się widząc taki kochany obrazek. Od czasu gdy dowiedział się, że jego narzeczona jest bezpłodna odpychał od siebie takie wizje.

Jednak teraz stała przed nim z krwi i kości, wraz z biedną dziewczynką kulącą się przy kobiecie, którą wprawiało to w stan błogości.

Kobieta wyminęła oczarowanego mężczyznę posyłając w jego stronę ciepły uśmiech. Obrócił się na pięcie i wparował szybko do domu, usadawiając się przy dziewczynce. Mała uśmiechnęła się słabo, gdy zielonooka krzątała się po pokojach w poszukiwaniu apteczki.

- Tak właściwie to.. Co Ci się stało? - spytał spokojnie mężczyzna bacznie obserwując dziecko. Choć była normalna i do tego miła, towarzyszyło mu uczucie niepokoju.

- Bo ja... Uciekałam przed tatusiem... On... On powiedział, że zamknie mnie tak jak mamusię... Uciekałam przed nim, a on zrezygnował z biegania za mną z siekierką... Straszliwie się bałam, ale jak zobaczyłam jak tatuś zawraca, to odpoczęłam przy Waszym domku... Ja nie lubię tatusia... Nie chcę tam wracać... - jąkała się osóbka. Z każdym słowem słuchacz stawał się coraz bardziej przerażony i współczujący zapominając o nieufności. Przygarnął ją i do siebie i głaskał, przeplatając przez palce długie kosmyki czarnych niczym smoła włosów. Wtuliła się w tors mężczyzny.

- Mamusia tego dnia płakała... - zaczęła wyjaśniać. - Tatuś z kolei wrócił od kolegów i znów śmierdział tym napojem co go pije... I wtedy robi się zły. Wkurzał go płacz mamusi i powiedział, że jeśli się nie uciszy, to sam to zrobi... Mamusia starała się być cicho, jednak co chwilę płakała... Tatuś wziął ostry nóż i wbił w szyję mamusi... Ona przestała płakać, jednak zrobiła się zimna i w ogóle nie mrugała... Ale musiałam od niej uciekać. - chlipała powstrzymując się od wybuchnięcia niepohamowanym płaczem. Mężczyzna przycisnął bardziej do siebie wychudzoną postać. Stojąca w drzwiach kobieta trzymała wodę utlenioną, ścierki i starą koszulkę, aby przebrać dziewczynkę. Pomimo dramatu, dziewczynka z uśmiechem opowiadała o swoim życiu, kiedy chodziła po lesie karmić zwierzęta, co chwilę przerywając, aby skomplementować któreś z opiekunów.

***

W gościnnym pokoju paliła się lampka, a przy niej siedziała dziewczynka w koszuli i cała w plastrach. Znudzonym wzrokiem wpatrywała się za okno, przez które widać było lekki deszcz, co po chwilę towarzyszyła im błyskawica, oświetlając bardziej pomieszczenie. Przeciągnęła się i upadła na łóżko, co chwilę wtulając się w miękką pościel. Nagle usłyszała ciche łupnięcie obok siebie. Gwałtownie odwróciła się, a do okna pukało skrzydlate stworzonko. Lekko wystraszona otworzyła okienko, zgarnęła potworka w małą rękę i zatrzasnęła zirytowana, wzdrygając się na dźwięk grzmotu. Zbliżyła twarz do stworzonka, obdarzając je zdegustowanym spojrzeniem czując mokre, błoniaste skrzydła między palcami. Jej kolor oczy drastycznie się zmienił w krwiste, a na twarzy pojawiły się czarne znaki.

- Mówiłam Ci, żebyś się nie mieszał. - syknęła z wyraźną złością.

- Burza szaleje, a Ty wystawiasz swojego przyjaciela na taką pogodę?! - oburzyła się ptako-podobna istota. Tamta wzruszyła ramionami odwracając się do niego plecami.

Nagle drzwi uchyliły się, a stworzonko szybko umknęło pod łóżko małej. W drzwiach stał mężczyzna, a dziewczynka wystraszona obróciła się do niego.

- Nie boisz się burzy? Zuch! - powiedział lekko zmieszany, bacznie obserwując każdy detal twarzy dziewczynki.

- Nie, ale jestem zmęczona. Dobranoc. - odparła szybko, ale z naciskiem.

Wciąż zmieszany mężczyzna cicho wymamrotał coś w odpowiedzi i cicho zamknął za sobą drzwi.

***

- Kochanie? - wymruczał do ucha ukochanej, przytulając się do jej ciepłej sylwetki, kładąc rękę na płaskim brzuchu.

- Tak? - odparła lekko zaspanym głosem i obróciła się do narzeczonego.

- Niepokoi mnie to dziecko... - lekko wystraszony, jednak przekonującym głosem oznajmił. - Gdy pierwszy raz na nią spojrzałem wchodząc do jej pokoju, to jej oczy wydawały się czerwone... - zmieszany dodał.

- Wydaje Ci się... - ziewnęła w odpowiedzi. - Dobranoc. - westchnęła odwracając się, mocniej skulając.

Choć mężczyzna był zaniepokojony w końcu utonął w objęcia Morfeusza.

***

Zamknęła usta kobiety szybkim ruchem ręki. Wystająca zza jej ramienia poczwara uśmiechnęła się ukazując białe zęby. Oczy do niedawna śpiącej pozostały otwarte, jednak nie odbijało się od nich żadne światło.

Krew spływała monotonnie na poduszki, a rana w gardle wydawała się jeszcze okropniejsza z bliska. Pogładziła włosy kobiety i stanęła w kącie pokoju przyglądając się pochrapującemu mężczyźnie.

***

Obudził się zalany zimnym potem. Po chwili jednak przymknął oczy i otarł z twarzy kropelki. Obrócił się w stronę narzeczonej i wyczuł jakąś ciepłą wydzielinę. Gwałtownie wziął rękę, która była umazana krwią.

- Co do...?! - przeraził się obracając do siebie zwłoki kobiety. Z jego gardła wyrwał się pisk przerażenia i zbierało się na twarz. Poczuł ciepły oddech na karku. Przerażenie wzrosło i szybkim ruchem uderzył w kogoś ręką. Spojrzał nad pochylającą się nad nią postacią.

Poczuł stal przy gardle i nerwowo przełknął ślinę.

- W mojej opowieści nie wspomniałam jednego... Tak na prawdę to tatuś i mamusia się kłócili, przez co mój koleżka nie mógł spać... Tatuś był ogrodnikiem, więc wzięłam jego nożyce i rozprułam im gardła... Twoja narzeczona była bardziej posłuszna, gdyż nawet nie pisnęła... - westchnęła, nie uraczyła go już tym przesłodzonym głosikiem, lecz niskim, ochrypłym, nieuprzejmym głosem. Zaśmiała się paskudnie napotykając jego przepełniony nienawiścią wzrok.

- Nie patrz tak na mnie. - rozkazała twardo naciskając na nóż. Uśmiechnęła się do zastygłej w grymasie strachu twarzy. Obróciła broń w rękach.

- Mają użyteczne narzędzia w kuchni. Poszło łatwiej niż tamtymi nożycami. - uśmiechnęła się nienaturalnie szeroko, patrząc jak towarzysz zwinnie zeskakuje jej z ramienia i dobiera się do ciał zakochanych, wgryzając im się w tętnice. - Chcieli dziecka, to dostali. - dodała złośliwie.

Oznacz jako: przeczytane ulubione chcę przeczytać

Komentarze

To pisał jakiś 12 latek? Tyle błędów że masakra nie wspominając że historyjka jest bez sensu i z błędami
Odpowiedz
Fabuła nawet nawet, ale technicznie bardzo cienko. Dopatrzylam się tylu błędów, że aż nie chce mi się ich wymieniać. 10/10? Ludzie, co z wami? To obraza dla naprawdę świetnych opowiadan z tej strony.
Odpowiedz
Słabiutkie...w ogóle nie straszne, absurdalne i głupie. Wszystko z góry wiadomo.
Odpowiedz
Fajne - 10/10
Odpowiedz
przeurocze :D
Odpowiedz
▓░░░▓▓▓░▓░░ ▓░░░▓░▓░▓░░ ▓▓▓░▓▓▓░▓▓▓
Odpowiedz
Fajne, ale troszkę mnie brzuch boli, bo ta historia jest po części słodka (?). :/
Odpowiedz
nawet ...
Odpowiedz
to jest fajne i się boję bo kiedyś narysowałam taką dziewczynkę przez przypadek i też miała białą sukienkę we krwi też miała wszędzie rany i czerwone oczy ale wyglądały jakby się zmieniały na czarne
Odpowiedz
Słabe. Przy okazji polecam nauczyć się odmieniać: ową istotkę, a nie ów istotkę. Nie używaj wyrazów, których nie znasz albo nie umiesz wykorzystać odpowiednio.
Odpowiedz
nienajgorzej ale mam mdłości od słodyczy w tej opowieści
Odpowiedz
Bardzo fajne 10/10/10 :)
Odpowiedz
podoba mi się. ciekawe :3
Odpowiedz
Zaloguj się, aby dodać komentarz.

Inne od tego autora

Archiwum

Czas czytania: ~11 minut Wyświetlenia: 8 546

Najnowsze i warte uwagi

Artykuły i recenzje