Historia

Lustro

Pagad Ultimo 7 8 lat temu 9 261 odsłon Czas czytania: ~8 minut

Starszy mężczyzna wszedł do ciemnego pomieszczenia i usiadł na krześle, stojącym przed biurkiem. Odłożył na pobliską szafkę to, co trzymał w ręce. Ukrył twarz w dłoniach, po czym podniósł głowę i spojrzał na duże lustro stojące na drugim końcu pokoju. Mimo szczelnie zasłoniętych okien widział je bardzo wyraźnie, jakby wydobywała się z niego ledwo widoczna poświata. Po chwili wpatrywania się w lustro, to zapaliło się niczym żarówka, przedstawiając na swojej tafli obrazy z przeszłości. Mężczyzna zobaczył tam swoją rodzinę, żonę, małego synka i psa, niewielkiego boksera z oklapłymi uszami Kochał ich i bał się ich stracić, ale wiedział, co musi zrobić dla ich dobra. Odwrócił wzrok na biurko, na którym stała lampka, kilka porozrzucanych kartek, długopis i pistolet. Zapalił lampkę. Przez chwilę mrużył oczy próbując przyzwyczaić się do światła, a gdy to nastąpiło rozejrzał się po pomieszczeniu. Był to niewielki pokój wyglądający na pracownię, bądź biuro. Stały tam dwa krzesła po przeciwnych stronach biurka, obok nich, w rogu znajdowała się niewielka szafka na przybory oraz regał, na którym leżały różnorakie książki, których nawzajem nic nie łączyło. Na przeciwległej ścianie zawieszone było wiekowe lustro, z czarną ramą, powyginaną w rozmaite kształty. Człowiek przy biurku nie patrząc na nie ponownie, wziął pierwszą lepszą kartkę i zaczął pisać.

Nazywam się Michał Ostrowski. To, co znajduje się na tych kartkach, będzie pierwszym i ostatnim dokumentem mówiącym o tym, co wydarzyło się w moim życiu i dlaczego leżę teraz martwy w tym pomieszczeniu. Jakiś czas temu, prawdopodobnie na początku września lub końcu sierpnia, na jakiejś wyprzedaży staroci udało mi się kupić lustro, któro wisi na jednej ze ścian tego pokoju. Miało całkiem przystępną cenę, więc bez zbędnego namysłu kupiłem je i zaniosłem do domu. Mojej żonie nie za bardzo się spodobało, ale pomyślałem, że przecież i tak będzie stać w moim pokoju, więc nie powinna mieć z nim problemu. W końcu zgodziła się, ale poprosiła mnie, abym umył je zanim postanowię zanieść je do biura, bo jest strasznie zakurzone. Tak zrobiłem. Wstawiłem je do kabiny prysznicowej, po czym ostrożnie zacząłem szorować taflę gąbką nasączoną płynem do mycia szkła.

Gdy skończyłem, odsunąłem się, aby spojrzeć na owoc swojej pracy. Coś błysnęło i po chwili tafla lustra zaczęła wydzielać światło podobne do słonecznych promieni. Zamknąłem oczy i zakryłem twarz ręką w oczekiwaniu na minięcie tego jakże dziwnego zdarzenia. Czekałem i czekałem, aż w końcu oślepiające światło zaczęło niknąć, aż w końcu tafla lustra przestała świecić. Odsunąłem rękę i spojrzałem na nie. Ponownie jednak nie zobaczyłem obrazu siebie, odbitego od tafli. Widniał na niej obraz mojej rodziny, radosnej i uśmiechniętej. Także się uśmiechnąłem, z jednej strony dlatego, że przyjemnie mi było patrzeć na ten obraz, z drugiej jednak strony z tego powodu, że w moje posiadanie wszedł obiekt o mocach, których nikt jeszcze nie posiadł. Sam do końca nie wiedziałem na czym do końca polegają, ale miałem zamiar zając się tym w najbliższym czasie, nie mówiąc o tym na razie rodzinie. Po chwili obraz znikł, a na jego miejsce weszła ruchoma scena, niczym film oglądany w kinie. Zobaczyłem tam siebie, siedzącego w pracowni i zajmującego się składaniem jakiegoś regału na książki o dziwnym kształcie, który zawsze chciałem mieć. Lubiłem majsterkować, a wizja składania czegoś, co od dłuższego czasu chciałem posiadać napawała mnie jeszcze większym optymizmem. Gdy obraz znikł, ostrożnie wziąłem umyte lustro i z uśmiechem na ustach zaniosłem je do swojego pokoju.

Przez następne kilka dni lustro ukazywało mi różne obrazy, w chwili, gdy siedziałem w pokoju w samotności. Nigdy nie reagowało przy mojej rodzinie ani znajomych, z czego byłem zadowolony, bo w innym przypadku musiałbym dużo tłumaczyć, a i mogliby ode mnie wymagać pozbycia się lustra. Nie chciałem tego. To lustro dawało mi szczęście, pokazując szczęśliwe obrazy z przeszłości, teraźniejszości, bądź przyszłości.

Pewnego dnia, gdy żona z dzieckiem wyszli do sklepu, postanowiłem przetestować lustro. Wziąłem kamerę, ustawiłem ją na biurku, uruchomiłem, po czym podszedłem do lustra, spodziewając się kolejnego miłego wspomnienia, lub czegoś, o czym jeszcze nie wiem. Niestety, tym razem zwierciadło sprawiło mi coś o wiele gorszego. Stanąłem przed nim, czekając, aby zaczęło działać. Usłyszałem huk, po czym z lustra zaczęła bić nieprzenikniona ciemność. Pustka, niczym macki wielkiej ośmiornicy zaczęła przenikać przez taflę i pochłaniać całe światło znajdujące się w pokoju. Byłem sparaliżowany strachem. Przez chwilę czułem, jakby zbliżające się pędy ciemności miały pochłonąć i mnie, całe szczęście i wspomnienia, lecz gdy musnęły skrawek mojego ubrania usłyszałem niesamowicie głośny pisk, jak gdyby tabun hamujących samochodów wirował wokół mnie. Z całej siły przycisnąłem ręce do uszu, z których, jak czułem, zaczęła sączyć się krew. Upadłem na podłogę i czekałem na dalszy rozwój wydarzeń. Zaraz po tym pisk ucichł, a zwierciadło wróciło do normy.

Wstałem, trzęsąc się niesamowicie. Zauważyłem, że mimo, iż pisk ucichł wciąż słyszałem go w głowie. Uszy przestały mi krwawić, a pokój wyglądał tak, jak z przed owego potwornego wydarzenia. Wziąłem kamerę i poszedłem do najbliższego komputera, aby sprawdzić film. Podłączyłem ją i odtworzyłem materiał.

Zobaczyłem siebie, stojącego przed lustrem. Stałem tak i stałem, a po chwili złapałem się za uszy i padłem na ziemię. Z tej perspektywy wyglądało to tak, jakbym nagle dostał jakiegoś ataku, bo lustro stało niewzruszone na tle mojego cierpienia. Jego tafla przedstawiała obraz taki, jaki pokazałoby zwyczajne lustro. Pierwsze, co przyszło mi na myśl to to, że zwariowałem. Widziałem coś, czego nie było. Nawet nie słyszałem tego pisku, który towarzyszył całej sytuacji. Po chwili jednak zdałem sobie sprawę, że nie słychać było nawet jak upadam, więc sprawdziłem dźwięk. Był wyłączony, więc włączyłem go i ponownie uruchomiłem film. Lustro wciąż pozostawało takie, jak wcześniej, jednak tym razem usłyszałem pisk. Od razu ściszyłem dźwięk, ponieważ nie chciałem przeżywać tego na nowo. Patrzyłem na siebie upadającego na ziemię pod wpływem potwornego brzmienia.

W pewnym momencie coś błysnęło i nad leżącym sobą zobaczyłem wysoką, czarną postać unoszącą się kilka centymetrów nad ziemią. Była ubrana w czarną szatę, spod której wystawały białe jak śnieg dłonie. Twarz była prawie całkowicie zakryta przez czarny kaptur. Widoczne były jedynie usta, poruszające się, jakby postać coś mówiła. Przemogłem samego siebie, aby ponownie uruchomić dźwięk i odtworzyć ten moment. Wśród wszechobecnego pisku usłyszałem słowa, wypowiadane przez szorstki, zachrypły głos, odbijający się od ścian, tworząc coś na wzór dźwięku przestrzennego. Słuchając go czułem, jakby nie wydobywał się jedynie z komputera, ale jakby jego źródło znajdowało się dokładnie w pokoju, w którym siedzę.

- Jeżeli chcesz ponownie dostrzec szczęście w lustrze, pokaż swoją oddaną wolę, zabijając tych, na których Ci zależy. - powiedziała.

Długo po tym siedziałem w biurze i myślałem nad słowami postaci, która mi się objawiła. Zabić rodzinę? Nie wyobrażałem sobie tego, ale nie docierała do mnie także myśl o przeżywaniu ponownie tych potworności, które zgotowało mi lustro. Decyzja była prosta, jak mi się na początku wydawało. Wziąłem krzesło stojące przy stole i podszedłem do zwierciadła, po czym jednym, szybkim ruchem uderzyłem w nie. Krzesło odbiło się wyrywając mi się z rąk i pofrunęło na drugi koniec pomieszczenia. Na tafli nie było ani ryski. Spróbowałem jeszcze kilka razy, lecz gdy krzesło przestało być zdatne do użytku, a lustro wciąż było w jak najlepszym stanie postanowiłem spróbować czegoś innego. Postanowiłem je wyrwać. Położyłem ręce na brzegach, lecz nie mogłem go złapać. Normalnie powinna być przynajmniej niewielka szczelina pomiędzy lustrem a ścianą, ponieważ było zawieszone na śrubach, co uniemożliwiało mu pełne przylgnięcie do ściany. Pomacałem palcami brzegi lustra, ale nigdzie nie znalazłem wolnej przestrzeni, gdzie mógłbym się zaczepić, aby wyrwać lustro. Zdesperowany kopnąłem w nie z całej siły, a to odbiło moją nogę, przez co wylądowałem na ziemi.

Postanowiłem ignorować lustro na czas, dopóki nie wymyślę, jak się go pozbyć, ale graniczyło to z niemożliwym. Za każdym razem, gdy zostawałem sam w pokoju lustro pokazywało mi coraz to gorsze obrazy, doprowadzając mnie do płaczu i bezowocnej próby uderzania w nie różnymi przedmiotami. Widziałem w jego tafli swój płonący dom, z którego wybiegam tylko ja zostawiając z tyłu swoją rodzinę. Widziałem, jak mój syn zostaje potrącony przez samochód, jak moja żona spada z budynku wprost na ulicę, z każdym dniem widziałem, jak moja rodzina umiera, na co raz to nowe sposoby. Mój stan się pogarszał. Martwili się o mnie. Pytali mnie, co jest nie tak. Ja, nie chcąc zdradzić straszliwej prawdy mówiłem, że to z przemęczenia, bo za dużo pracuję.

Dlaczego się nie przeprowadziłem, pewnie zapytacie? Otóż, pewnego razu, kiedy wyjechałem na służbowy wyjazd, wszedłem do pokoju w hotelu, w którym miałem mieszkać na czas wyjazdu. Obejrzałem go, po czym poszedłem do toalety. Zgadnijcie, co tam było. Na ścianie wisiało to cholerne lustro. Zaraz gdy wszedłem olśniło mnie swoimi jakże przykrymi wizjami, doprowadzając mnie do obłędu. Wtedy już widziałem, że nie mogę przed nim uciec, bez względu na to, jak bardzo bym tego chciał. Gdy starałem się unikać pomieszczeń, w których lustro się znajdowało, ono przedstawiało mi swoje obrazy w mojej głowie, przez co widziałem je własnymi oczami w świecie rzeczywistym.

W końcu musiał nadejść ten dzień. Dzień, w którym nie wytrzymam tego. Kupiłem broń. Nie pytajcie jak to zrobiłem, byłem zdesperowany i naprawdę mogłem posunąć się do wszystkiego. Kiedy żona z synem gdzieś wyszli, zakryłem wszystkie okna w moim pokoju, po czym zamknąłem się w nim i zacząłem pisać to, co teraz czytacie. Jeżeli ktokolwiek to przeczyta, niech nie podchodzi do lustra. Jeżeli cokolwiek w nim zobaczy, będzie to oznaczało koniec jego normalnego życia, a początek tego koszmaru, który mnie zniszczył. Na koniec, chciałbym przeprosić moją rodzinę, za to, co się stało. Niech wiedzą, że ich kocham. Żegnajcie.

Mężczyzna, odłożył kartkę, na której widniały krople łez, po czym złapał pistolet leżący na stole i podszedł do lustra. Na jego tafli bardzo wyraźnie można było dostrzec napis, wykonany jakąś gęstą, czarną masą.

"Widzisz, do czego doprowadziłeś?" głosił. Widoczny był tam także obraz człowieka, leżącego przed lustrem, na krwawej kałuży. Mężczyzna odwrócił się tyłem do lustra, oparł się o nie, po czym przyłożył sobie pistolet do skroni tak, aby kula trafiła także w śnieżnobiałą taflę przedmiotu, który zniszczył mu życie. Nacisnął spust.

Cały dom zatrząsł się pod dźwiękiem niewyobrażalnego pisku, który nastąpił zaraz po strzale. W pomieszczeniu służącym do pracy siedział martwy mężczyzna, oparty plecami o wiekowe lustro. Taflę ów lustra przeszyła pajęczyna pęknięć, wydobywająca się z wgłębienia spowodowanego kulą. Pisk przybrał na sile, po czym osiągnął punkt kulminacyjny.

Lustro pękło.

_________________________________________________________________

Jeżeli jesteś zainteresowany moją dalszą twórczością, bądź chcesz być na bieżąco ze wszystkimi nowymi materiałami odwiedź mój Fanapge:

https://www.facebook.com/mrdonut064?fref=ts

_________________________________________________________________

Oznacz jako: przeczytane ulubione chcę przeczytać

Komentarze

Niezłe
Odpowiedz
Naprawde dobre
Odpowiedz
Genialne 10/10
Odpowiedz
Bardzo mi kojarzy sie to opowiadanie z filmem Oculus. Polecam obejrzec. Moim zdaniem to opowiadanie mogloby byc niezla kontynuacja tego filmu.
Odpowiedz
Bardzo dobre!
Odpowiedz
Bardzo przemyślane ;) od razu skojarzenie troszkę z Ain Eingarp, a jednocześnie widać, że się napracowałeś z tym motywem.
Odpowiedz
Bardzo ciekawe opowiadanie zazdroszczę wyobraźni
Odpowiedz
Zaloguj się, aby dodać komentarz.

Inne od tego autora

Archiwum

Najnowsze i warte uwagi

Artykuły i recenzje