Historia

Zegarek
W nocy spoglądasz na zegarek. Pokazuje on godzinę 1:59.
W tym momencie godzina zmienia się, lecz nie na 2:00 ale na 1:60.
Ze zdziwieniem wpatrujesz się w zegarek.
Nagle zaczyna dzwonić budzik, ale nie dobiega on z zegarka na który spoglądasz.
Powoli wysuwasz się z łóżka i szukasz źródła.
Próbujesz zapalić światło, lecz na próżno. Żadne urządzenie elektryczne w domu nie działa,
oprócz budzika przy twoim łóżku. Zastanawiasz się więc skąd pochodzi ten dźwięk.
Podczas poszukiwań niemiłosiernie głośny i skrzeczący dźwięk, jakby starej syreny strażackiej przeszywa twój mózg,
wprawiając cię o zawroty głowy.
Powoli zaczynasz tracić kontrolę nad swoim ciałem, nogi odmawiają ci posłuszeństwa,
a dźwięk budzika jakby stał się głośniejszy.
Tracisz przytomność.
Po chwili, która dla ciebie trwała wieczność budzisz się przy metalowej wieży.
Niebo jest czerwone niczym przy zachodzie słońca, a dookoła wieży rozpościera się gęstwina lasu.
Znów rozlega się ten dźwięk.
Wielka fala gorąca oblewa twe ciało, czujesz że nie wytrzymasz już ani chwili.
Nagle zauważasz budzik na szczycie tej wielkiej wieży.
Na szczęście na szczyt prowadzi drabina. Co prawda stara, zardzewiała i powoli rozpadająca się, ale drabina.
Przez całą wędrówkę w górę, dźwięk tajemniczego budzika penetruje twe ciało niczym tysiące igieł.
Po dotarciu na szczyt zauważasz budzik. Nie jest podłączony do żadnego źródła zasilania,
a jednak działa i wskazuje godzinę 1:60.
W tym momencie budzisz się w swoim łóżku. Jest świt.
--Dwa miesiące później--
Zapomniałeś już o całym zajściu z zegarkiem, siedzisz na fotelu
przeglądając oferty wakacyjne.
Do gustu przypada ci pewna wyspa. W przystępnej cenie,
mało zaludniona i nie całe 700km od miejsca twojego zamieszkania. Dodatkowo podróż statkiem przez ocean.
-----------------
Po tygodniu jesteś już na promie. Czekasz z niecierpliwością na znak do odpłynięcia.
W końcu bosman machnął ręką do kapitana. Statek odpłynął.
-----------------
Po dniu żeglugi dobijasz do portu. Powoli zbierasz swoje rzeczy i wysiadasz.
Z oddali zauważasz samochód który miał zawieźć cię na miejsce.
Biegniesz szybko dźwigając ze sobą walizki pełne ubrań i innych rzeczy.
Witasz się z kierowcą, wkładasz walizki do bagażnika i wsiadasz do samochodu.
Przez całą drgę rozmawiałeś z kierowcą o wyspie. Wkońcu padł temat legend
i tajemniczej metalowej wieży.
- Mieliśmy tu kiedyś takiego jednego. Przyjechał na wakacje kilka lat temu.
Wspominał coś o tym że śnił mu się zegarek budzik i godzina 1:60.
- Godzina 1:60? - Zapytałeś z lekką drwiną w głosie.
- Dokładnie! Też wydało mi się to dziwne. Którejś nocy ten facet wdrapał się na wieżę i popełnił samobójstwo.
- Jaką wieżę?
- Spojrzy Pan przez okno na lewo. - Powiedział kierowca
To co ujrzałeś sparaliżowało cię. Wszystkie wspomnienia z zegarkiem i tajemniczym snem wróciły.
Na szczycie wyspy stała wielka metalowa wieża otoczona lasem.
Dokładnie jak ta z twojego snu. Ręce zaczęły ci drżeć i straciłeś czucie w nogach.
Dopiero po dojechaniu na miejsce jakoś się otrząsnąłeś.
Znajdowałeś się koło niedużego domku z drewna. Wypakowałeś z samochodu bagaże,
podziękowałeś kierowcy i wkroczyłeś do domu. W środku wyglądał on jakby nie był używany od lat.
Lecz jedno szczególnie przykuło twoją uwagę. Przez wielkie okno w salonie był doskonały widok na metalową wieżę.
Po rozpakowaniu się, zjedzeniu kolacji i przebraniu się w piżamę położyłeś się spać.
W nocy zbudziłeś się z nieznanych ci przyczyn i znów spojrzałeś na zegarek.
Była 1:59. Lecz tym razem nie spałeś.
Komentarze