Historia

Zofiówka

ghostever 0 8 lat temu 1 277 odsłon Czas czytania: ~5 minut

Myślę, że moja najlepsza modelka chciałaby sie tutaj znaleźć, zawsze uwielbiała tę stronę. Tylko tu mogę podzielić sie naszą historią, tego chciałaby jeszcze bardziej.

14.12.2014

11.15

Dzis z Klarą jedziemy na kolejną sesję do Otwocka, do Zofiówki. Jest to opuszcozny szpital psychiatryczny przeznaczony dla Żydów. Motywem przewodnim zdjęć, jak na kazdej z naszych sesji jest coś creepy. Lekkiego, nie przesadzonego. Zrobiłam sztuczną szczękę z masy plastycznej charakteryzatorskiej z odlewem mojej szczęki (zwyczajna masa, kupiona na Allegro), do której przykleiłam w szpic wypiłowane tipsy. Mam długą białą perukę, dwie różne soczewki (jedna brązowa, druga biała), gorset, spódnicę, płaszcz i martensy. Reszte dopełniają dodatki, takie jak obroża czy łańcuch. Jestem taka podekscytowana, nasze sesje zawsze są takie ekscytujące, w dodatku świetnie sie przy tym bawię. Teraz czas już w drogę.

12:25

Zdjęcia już trwają. Mamy chwilkę przerwy ze względu na wielkość pomieszczeń, które musiałysmy zwiedzić i ilość przebytej drogi.

Jest tu pięknie. Dwa ogromne budynki, pierwszy z zamurowanymi oknami, tylko niewielkie szpary ukazywały zniszczone wnętrze. Było to coś w rodzaju stołówki jak sądzimy. Drugi jest wiele większy od tego wcześniej wspomnianego, wstęp wręcz można uznać, że wolny zważając na prostotę wejścia. Ogólnikowo wszędzie widnieją napisy, graffiti, gruz, czy pozostałości i ubytki miejsca. Na górę prowadzą zasypane betonem oraz gruzem marmurowe schody. Piekne miejsce, zważywszy na to, iż mnie takie miejsca kręcą niemiłosiernie. Po drodze zahaczyłyśmy o sklep, gdzie kupiłyśmy kilka przekąsek. Wracamy do zdjęć, już czas.

15:47

Pamiętniku,

Wracamy do domu. Piszę, bo nie wiem czy zdołam w ogóle do niego wrócić. Być może tylko ty będziesz jakimkolwiek dowodem wyjaśniającym co z nami.

Tak więc wracając mniej więcej do początku zaraz po lunchu poszłyśmy do holu głównego, gdzie były ogromne filary, i gdzie jak przypuszczamy mogło być cos w rodzaju rejestracji lub sala główna. Podczas zdjęć wszystko było jak zawsze, świetnie. Zrobiliśmy malutką przerwę na przegląd zdjęć, bym wiedziała co poprawić w moim wyglądzie, i co dodać do tła. Na jednym ze zdjęć dostrzegłyśmy dłoń. Starą, szarą dłoń wynurzającą się zza mnie. Od razu zrobiło mi się gorąco. Klara od razu zaczęła sie trzęść i dostawać ataku łez. Postanowiłam się tym nie przejmować, może to tylko wygłup ludzi, przewidzenie lub jeszcze jakieś z innych glupstw. Siłą zaciągnęłam ją do miejsca gdzie było wykonane to zdjęcie. Dłoni nie bylo, widniał tylko napis "Uciekajcie, on nadchodzi.". Zbytnio sie tym nie przejęłam tak jak wcześniej. Po chwili zobaczyłyśmy sarenkę. Dziwnie mnie to uspokoiło. Do czasu gdy nie dostrzegłam, że od odcinka jej szyi do połowy brzucha zcieka krew. Rana była widocznie szarpana. Spojrzała na nas, później jej wzrok utkwił gdzieś za nami. Odwróciłyśmy się i było tam TO. Stary mężczyzna o szarobladej skórze, wyjątkowo pomarszczonej ze wzrokiem szaleńca i zaostrzonymi zębami. Ubrany był w klasycznie szpitalną piżamę w błękitno białe paski. Nasze instynkty zareagowały samoistnie. Uciekłyśmy w odwrotnym kierunku do TEGO. Byl błyskawicznie szybki, zwinny i przebiegły. Wydawało się, jakby poruszał sie w przyspieszonym tempie zaraz gdy wykonywał ruch. Jego pazury były długie, szponiaste, z widocznymi śladami zaschniętej krwi. Nagle poczułam ciągnięcie. Złapał mnie. Upadłam na ziemię, a on dziwnie sycząc pochylił swoje zgarbione ciało ku mnie ze szponami na przedzie. Zanim Klara zdążyła zareagować i rzucić w niego odłamkiem ściany, ten zostawił dwa głębokie rozdarcia na mojej klatce piersiowej. Kiedy już zajął się sprawdzaniem tajemniczego huku wywołanego kamieniem uderzającym o ziemię natychmiastowo podniosłam się, i ile sił biegłam. Biegłyśmy aż do ulicy, gonił nas jedynie do murów posesji Zofiówki, i nie wiem jakim cudem udało nam sie uciec. Próbując przedostać się poza nie odbijał sie niczym od niewidzialnej ściany. Ostatni raz zerknęłam na to miejsce, gdzie była już tylko sarenka w krwawym śladem połyskująca bielą. Pobiegłyśmy do sk1 i o to piszę. Jesteśmy w ciągłym szoku, rany krwawią obficie, sa rozszarpane, nie rozcięte. Obwiązałam się ubraniami na przebranie, które wzięłam ze sobą (tj. Para spodni i stara bluza). Nie potrafię opisać mojego stanu. Całą drogę biegłyśmy. Wciąż wydaje mi się, że czuję tu obecność tego potwora. Przyciskam materiał do piersi i boje się. Nie mogę jechać do szpitala, muszę wrócić do domu i powiedzieć, że wspięłam się na jakieś drzewo i spadłam, cokolwiek. Oni nie mogą znać prawdy, nikt nie może. Wiem to, ja to po prostu wiem. Gdzies w środku. Boje się, że możemy nie dojechać do domu. Że albo moj stan się pogorszy, albo JEGO obecność się znów ukaże. Płaczę. Całe szczęście nie ma w tym pociągu ludzi, nie o tej porze, nie w tym kierunku. Mam jeszcze tylko nadzieję, że dotrzemy do domu.

04.01.2015

10.29

Dochodzę do normy. Pewien czas temu wybudziłam się ze śpiączki. Mówią, że zemdlałam w drodze do domu i Klara zadzwoniła po moją mamę i karetke. Od razu przyjechali. Moja klatka jest cała w opatrunkach. Rany się nie goją, jedyne co to nie krwawią, ale za to gniją. Nikt nie chce nam uwierzyć w to, co się stało. Wciąż pytają o powód moich ran.

Czuję sie fatalnie. Wszystko mnie boli i wciąż widzę w snach tę postać. I tę sarnę. O co w tym wszystkim chodzi? Klara przesiaduje non-stop u psychiatrów, którzy stwierdzają u niej przeróżne dziwne zaburzenia psychiczne. Ona źle to znosi. Myślę, że nawet gorzej ode mnie. Dobry Boże, i gdzie jesteś teraz? Co się z nami do cholery jasnej dzieje?! Dlaczego nikt nam nie wierzy? Nie potrafię opanować płaczu pisząc to. Byc może niebawem mnie wypiszą.

19.01.2015

Drogi Pamiętniku

Wróciłam do domu. Rany wciąż nie ulegaja poprawie, ale przynajmniej zapewniłam ich że z moim zdrowiem psychicznym wszystko w porządku, zmyśliłam bajeczkę o tym, że jedno z pięter się zapadło i wpadłam na jakieś druty. Pamiętniku, widzę go. Nie tylko w snach. Szepcze mi do ucha dziwne rzeczy. Nie znam tego języka. Przychodzi zawsze w nocy i mnie budzi. Wodzi palcami po mojej twarzy, cała automatycznie sztywnieje, a łzy płyną mi same. Nie chcę wracać do zakładu, nie chcę znów być pod stałym nadzorem psychiatry. Modlę sie bardzo często, ale to nic nie pomaga. Nie mogę chodzić do kościoła ze wzgle2du na coraz gorszy stan ran. Czuję, że niedługo umrę, czuję że po śmierci nie spotkam sarny z białą aurą, czuję się struta od środka.

06.02.2015

05.12

Drogi Pamiętniku

Nadia nie żyje. Umarła na wskutek nierozpoznanej bakterii, która zainfekowała jej ranę przez to samo, co jej ją zrobiło.

Przed śmiercią cierpiała, nie mogę spać po nocach, więc zdecydowałam się zrobić tu wpis. Nie pozwalali nam się kontaktować. Chcialabym móc jej pomoc, ale czy to możliwe? Nie patrząc na to i tak jest już za późno.

Fragmenty pamiętnika Nadii, ku jej czci i pamięci, Klara

Oznacz jako: przeczytane ulubione chcę przeczytać

Komentarze

Zaloguj się, aby dodać komentarz.

Inne od tego autora

Archiwum

Najnowsze i warte uwagi

Artykuły i recenzje