Historia

Anno, zostań moim fiołkiem

kayeti 0 8 lat temu 1 237 odsłon Czas czytania: ~4 minuty

Obudziłam się w jego łóżku. Spotykaliśmy się od dwunastu miesięcy. Był cudowny, romantyczny, wprost idealny jak na moje wymagania. Poznaliśmy się na kręgielni podczas spotkania niby służbowego, które polegało na integracji członków zakładu. Wyłapał mnie wzrokiem, potem zagadał, postawił drinka. Zamiast w klubie z grupą, spotkałam się z nim w jego łóżku. Nie było to mądre, nie znałam jego imienia, ale szybko zamieniło się to w gorący romans. Byłam pewna, że jesteśmy parą. W końcu spotykaliśmy się nie tylko w jego sypialni, ale w restauracjach, kinach, muzeach, czasem nawet i siłowni. Widywaliśmy się z moimi znajomymi, zawsze trzymał mnie za rękę. Nawet najprostsze czynności - gotowanie obiadu czy ścieranie kurzy, wykonywaliśmy razem. Czułam się przy nim bezpieczna i szczęśliwa. Najczęściej dostawałam od niego perfumy. Wciąż jeden i ten sam zapach fiołków. Do tego karteczkę z napisem "Dla mojego fiołeczka" - cóż, był to z jego strony piękny gest. Dziwił mnie jednak fakt, że wciąż dostawałam od niego ten sam flakonik, a do tego doniczkę z kwiatem - fiołkiem oczywiście. Bodajże każdego miesiąca, 27 dnia. Szukałam wiele razy w głowie daty, która mogłaby być szczególna dla naszej relacji, ale nic z tego. Nic nie kojarzyło mi się z tym dniem. Mimo wszystko - czułam się doceniona. Jaka kobieta nie lubi kwiatów i perfum? Nie wiedziałam o nim wciąż zbyt wiele. Był chemikiem, toteż pracował w szpitalnym laboratorium. Interesował się również ogrodnictwem. Miał swoją własną szklarnię na podwórku. Hodował tam warzywa, rośliny - w tym właśnie najwięcej fiołków. Stąd rozumiałam dlaczego dostaję od niego tylko ten rodzaj kwiatów. Nigdy mi nie odpowiedział, dlaczego właśnie fiołek. Może po prostu lubił? Może intrygował go kolor bądź był jego ulubionym? Tak naprawdę przez ten rok nie wiedziałam o nim zbyt wiele. Oczywiście spędzaliśmy dużo czasu razem, rozmawialiśmy. Często jednak narzucał mi, co mamy robić danego dnia. Jedliśmy oczywiście zdrowo - same warzywa, potrawy niskokaloryczne, koktajle. Dbał bardzo o to, abym jadła same pożywne, ale i odpowiednie rzeczy, unikała cukru. Również kilka razy w tygodniu odwiedzaliśmy siłownię, baseny, biegaliśmy jeśli pogoda sprzyjała. Mieliśmy aktywny i zdrowy tryb życia. Nie dziwiło mnie to, a wręcz satysfakcjonowało. Schudłam około 10 kg, chociaż nie byłam otyła, pozbyłam się boczków, moja cera się poprawiła. Zresztą każdy, kto mnie spotkał to chwalił mój wygląd. Byłam wysportowana, choć do sportsmenki mi brakowało. Cieszyłam się jednak z takiego obrotu sprawy. Nie wzbudzało to we mnie wątpliwości. Mój facet o mnie dbał, a ja przy nim rozkwitałam. Tak jak jego fiołki na wiosnę. Byliśmy u niego w domu. Pamiętam ten słoneczny, marcowy dzień. 27 tego miesiąca. Minął dokładnie rok, od kiedy się znamy. Przygotował kolację, oczywiście nie zabrakło świec, a także flakoniku perfum i doniczki, owiniętej fioletową kokardą. Zaczęliśmy tańczyć do muzyki. Szepnął mi o ucha jedno zdanie, które zapamiętam na długo.

- Katarzyno, mija już kolejny rok... Równy rok.

Poczułam, jakby kubeł zimnej wody właśnie mnie oblał. Odskoczyłam jak poparzona i wycedziłam przez zęby.

- Kim ona jest do cholery?!

Patrzył na mnie chwilę, w milczeniu. Odetchnął, wypuścił powietrze i podszedł do mnie. Wziął mnie za rękę i usadził na fotelu. Dołączył do mnie.

- Katarzyna to była moja żona. Zmarła pięć lat temu. Dziś mija właśnie ten piąty rok. Nie chciałem sprawić Ci przykrości, ale tak mi ją przypominasz...

Przymknął oko, wtulił się w szyję i zaciągnął fiołkową wonią na mej skórze. Poczułam jakby ścisk żołądka. Chciałam krzyczeć. Był ze mną tylko dlatego, że przypominałam jego zmarłą żonę? Wstałam, szykując się do wyjścia. Zagrodził mi drogę, a szepcząc do ucha ciche "Przepraszam Anno, kocham tylko Ciebie", znów wylądowaliśmy w łóżku. Obudziłam się przed drugą w nocy. Jego obok nie było. Jednak zauważyłam coś, co wzbudziło moją uwagę. Wysunięta szuflada - a w niej pamiętnik. Chyba pamiętnik. Otworzyłam go, choć wiedziałam, że nie powinno szperać się w cudzych zapiskach.

"27 marca - dziś mija piąty rok, od kiedy jesteśmy razem. Bardzo Cię kocham, a jeszcze mocniej tęsknię. Nie martw się. Wciąż jesteś piękna, w moich myślach wciąż widzę Ciebie żywą. Nie wiem dlaczego ten bandzior Cię wtedy przejechał. Tęsknię za Twoją wonią perfum, które Ci sam robiłem, za tymi kwiatami, które Ci hodowałem. Zawsze się śmiałaś z tego, że taką wagę przywiązywałem do Twojego nazwiska, Katarzyno Fiołkowska. Śmiałaś się najgłośniej i płakałaś zarazem, kiedy pierwszy raz dostałaś flakonik i kwiaty. Byłem taki pomysłowy, mówiłaś. Dziś spędzimy znów razem ten dzień. Zmarłaś o 2:14. Pamiętam. Kocham."

Zemdliło mnie i odłożyłam dziennik. Dołączone było jej zdjęcie. Ciemne, długie włosy, jasna cera, bardzo zadbane ciało - przypominała mnie, miał rację. Mój oddech przyśpieszył. Wybiegłam z łóżka, a w laboratorium mojego faceta usłyszałam hałas. Wbiegłam tam pierwszy raz w moim życiu, choć to był błąd, że nie zajrzałam tu wcześniej. On stał - szykował narzędzia, miał stolik ze świecami, flakonik perfum i fiołki. Na siedzeniu chyba umiejscowiona była.. Katarzyna lub coś co mogło nią być, zlepek skór na jej "ciele", chyba czterech warstw, które były w stanie zaawansowanego rozkładu. Gnijące ciało, a na ścianach 4 haki, z numerami. Przywieszał właśnie piąty hak, a z boku uszykowane było łóżko, noże, inne narzędzia. Nie pamiętam czy szybciej zwymiotowałam czy wybiegłam z jego domu. Minął miesiąc. Policja nie wie gdzie on się znajduje. Zniknął. Wciąż nie mogę uwierzyć, że mogłam być piątą warstwą zadbanej skóry jego martwej kochanki.

Oznacz jako: przeczytane ulubione chcę przeczytać

Komentarze

Zaloguj się, aby dodać komentarz.

Inne od tego autora

Archiwum

Najnowsze i warte uwagi

Artykuły i recenzje