Historia

Echo

dark_feather 1 8 lat temu 6 269 odsłon Czas czytania: ~6 minut

Zdążyłem się już przyzwyczaić do życia w nowym mieszkaniu. Była to typowa kawalerka, na jednym z wielu blokowisk. Cóż, życie artysty nie pozwalało na wiele. Musiałem jednak przyznać, że to miejsce miało swój niepowtarzalny urok. Co prawda nocami słyszałem krzyki z pobliskiego podwórka i alarmy samochodów, ale jednak czułem się bezpieczny. Miałem przekonanie, że to miejsce należy do mnie. Jeden pokój, oddzielony drzwiami od przedpokoju, z którego można było wejść do łazienki i malutkiej kuchni. Tak, było to bardzo małe mieszkanie. Nie przypuszczałem, że niedługo właśnie przez to miejsce spotka mnie wiele złego.

Kolejny piątek dobiegał właśnie końca, a ja z impetem cisnąłem kolejną kartkę papieru w kąt W głowie trochę mi jeszcze huczało od gniewu na bezmocz twórczą, oraz nieco od czwartej butelki piwa. Zakląłem głośno wstając i rozciągając zesztywniałe ręce. Za oknem było już dość ciemno, co nie było dziwne zważywszy na gęsty, drobny śnieg który sypał z nieba. Być może to on był właśnie powodem niewyobrażalnej ciszy, która panował na zewnątrz. Westchnąłem i spojrzałem na zegarek. Powinienem sięgnąć po kolejną pigułkę, ale wiedziałem , że po dzisiejszym „wspomaganiu” pisania nie był by to dobry pomysł. Myślałem chwilkę czy warto się dzisiaj męczyć z kolejną serią depresyjnych nastrojów. Doszedłem do wniosku, że lepiej będzie skrócić ten parszywy dzień. Pomimo braku zmęczenia zgasiłem światło i rzuciłem się na łóżko. Było mi dość duszno więc uchyliłem lekko okno, wpuszczając chłód i mordując ciszę lekkim skowytem wiatru, który ze świstem wdzierał się przez framugę. Zamknąłem oczy i pozwoliłem wszystkiemu płynąć. Mętlik w mojej głowie powoli uspokajała się i odpływał. wtedy jednak usłyszałem stuknięcie. Normalnie by mnie to nie poruszyło gdyby nie fakt, że dobiegło z środka mojego prawie pustego pokoju. Otworzyłem szeroko oczy i nerwowo rozejrzałem się po ciemnym pomieszczeniu. Oczywiście nie znalazłem nic co mogło by wywołać ten dźwięk, więc stwierdziłem, że musiało to być zwykłe urojenie. Zamknąłem po raz kolejny oczy, wiatr ucichnął. I kolejne uderzenie, ciężkie, jak gdyby ktoś przewrócił się na ziemię. Tym razem zerwałem się z łóżka. Wstałem by zapalić światło ale na coś nadepnąłem. zdziwiony schyliłem się i wymacałem proszek, który był rozsypany przy moim łóżku. Do moich nozdrzy zaczął docierać nieprzyjemny zapach spalenizny. Gdy moje oczy rozszerzały się ze zdziwienia, rozległo się ostatnie tej nocy stuknięcie. było to moje okno, przez które z wielkim świstem wdarł się wiatr i wywiał wszystko co było na mojej podłodze. Tamtej nocy szybko nie zasnąłem.

Wciąż nie byłem pewny czy wydarzenia ubiegłej nocy były marą czy jawą, jednak, ich temat szybko znikł z moich myśli, wypędzony przez szarą codzienność. Koszmar wrócił późną nocą, gdy zasypiałem. Tym razem moje okna były szczelnie zamknięte, ale coś wciąż nie pozwalało mi spać. Paranoja? Być może, ale po dobrej godzinie przewracania się w łóżku zacząłem rozglądać się po pokoju. Moje oczy szybko zaczęły się przyzwyczajać do ciemności. I wtedy to zobaczyłem. Przez okienko w pokojowych drzwiach ujrzałem małą, dziecięcą postać. Nie wiedzieć czemu byłem przekonany, że wpatruje się prosto we mnie. Strach mnie sparaliżował. Czułem jak mój oddech staje się szybszy; krople potu zaczynały wdzierać się do moich oczu. I wtedy adrenalina uderzyła. Jednym susem doskoczyłem do klamki i gwałtownie otworzyłem drzwi by zobaczyć pusty korytarz. Zaniepokojony wróciłem do łóżka. mogłem przysiąc, że gdy zasypiałem, moich uszu dobiegł dziecięcy chichot.

Kolejne dni przebiegały bez jakichkolwiek ekscesów, więc trochę się rozluźniłem. Każdego dnia pamiętałem o lekach, a gdy zaczęło się robić trochę cieplej zacząłem częściej opuszczać moją klitkę. Wiązało się to z częstszym oglądaniem sąsiadów którzy patrzyli na mnie podejrzliwie, cicho odburkując „dobry” na moje powitania. Nie wiedzieć czemu emanowała od nich wrogość, może nawet pewien strach. Przyznaję, że zaczynało mnie to czasem nawet ciekawić, ale nie poświęcałem temu wiele uwagi, aż do kolejnej nocy która zmusiła mnie do dłuższej konwersacji z sąsiadem i która sprawiła, że cała klatka musiała o mnie myśleć jak o kompletnym czubku. Wszystko zaczęło się około pierwszej w nocy, gdy ze snu wyrwał mnie przeraźliwy męski krzyk i głośny, dławiący płacz kobiety. Zaalarmowany od razu zerwałem się z łóżka. Zdawało mi się, że dzieje się to piętro wyżej, więc nie wiele myśląc narzuciłem na siebie ciuchy szybko wbiegłem na górę. Mocny walenie do drzwi obudziłem sąsiada który jak się okazało mieszkał samotnie. Przez dobrą godzinę tłumaczył mi, że nie krzyczał. mimo to nie dawałem za wygraną. Na plecach czułem zimne palce terroru.

Następnej nocy obudziłem się mokry. Byłem pewny, że śnił mi się jakiś okropny koszmar, ale jego tematyki za nic nie mogłem sobie przypomnieć. Wstałem z łóżka i niepewnym krokiem udałem się do kuchni by nalać sobie wody. Gdy włączyłem światło przeżyłem nie mały szok. Moje ręce były we krwi! Szybko wróciłem do pokoju, silnym uderzeniem rozświetlając pokój. I wydałem zaniemówiłem. Całe moje łóżko, łącznie z pościelą było we krwi.Osunąłem się na ziemię zaciskając mocno powieki. Gdy je otworzyłem, leżałem w tym samym łóżku. Wstałem i szybko zapaliłem światło. wszystko jednak było w całkowitym porządku.

Kolejnego dnia nie chciałem już czekać na następną noc pełną strachu, więc postanowiłem wziąć sprawy w swoje ręce. Moim jedynym problemem było to, że nie miałem na kim polegać. Z rodziną pokłóciłem się wieki temu, wszelkie życie towarzyskie dawno umarło, zaś każdy nowo poznany człowiek miałby mnie z a świra, zwłaszcza, że zażywałem psychotropy. Postanowiłem więc skorzystać z mało wiarygodnego źródła jakim jest Internet. Poświęciłem kilka kolejnych dni na przeglądanie różnego rodzaju forów o magicznych rytuałach. Na moje szczęście noce mijały spokojnie.

W końcu nastał dzień przetestowania rytuału. Długo ćwiczyłem już wszelkie techniki medytacji i koncentracji. Widziałem, że jest to czas konfrontacji. Gdy tylko wybiła godzina trzecia zapaliłem kilkanaście białych świeczek rozstawionych wokół mnie i rzuciłem trzy razy magiczną formułę w powietrze. Wykonałem kilka dziwnych gestów, skrzyżował dłonie, usiadłem po turecku i zamknąłem oczy. Przez kilkanaście minut nic nie odczuwałem. W końcu jednak się stało. Ujrzałem chłopca. Miał on może trzynaście lat i skromne ubranie. Płonął. Jego oczy spotkały moje i uśmiechnął się lekko. Wtedy straciłem przytomność. Gdy obudziłem się byłem w pełni zadowolony. Miałem wrażenie, że wszystko teraz będzie dobrze.

Dopiero kolejna noc uświadomiła mnie jak bardzo się myliłem. Wyrwany gwałtownie ze snu ujrzałem nad sobą mały cień. Chciałem wstać, jednak moje ciało było sparaliżowane. Nie mogłem krzyczeć. Nie mogłem nawet drgnąć powieką. Czułem, że moje serce zaczyna zwalniać, zaś ciało zamarzać. Terror rozpływał się o mojej piersi jak gorący balsam. Miałem wrażenie, że cień uśmiechnął się. wysunął swój długi palec do mojego gardła. Wyglądał on prawie jak nóż.

- Słyszała pani, że znowu pod dziesiątką ktoś zmarł. Co za przeklęte mieszkanie, to już czwarty.

- I pewnie znowu sam się podpalił, tak?

- No właśnie. Niech mi pani powie jak to jest, że oni się podpalają a nic wokół nie płonie. Ponoć nawet jego ciuchy były całe.

- Ale z tym chłopcem tak nie było, prawda pani Elu? Wtedy ponoć nieźle to osmoliło mieszkanie.

- To chyba była całkiem inna sprawa,, bo ten dzieciak najpierw zamordował swoich rodziców. Facet z pod ósemki mówił, że usłyszał najpierw gardłowy krzyk, który był nagle przerwany, a później tylko kobiecy płacz. Kiedy pobiegł na górę nikt mu nie otwierał, tylko poczuł straszną spaleniznę więc zadzwonił po policję. Podobno z chłopca znaleźli tylko popiół.

- Może to miejsce jest przeklęte?

- Jak, przeklęte mieszkanie w bloku? Ale co pani, przeklęte to mogą być jakieś ruiny, lasy, ale blok? Poza tym to nie jest jakiś tysiąc letni duch. Tamta rodzina to pierwsi ludzie którzy tutaj zginęli, a to było w osiemdziesiątym siódmym.

-Tak, ma pani chyba racje. Przecież to niemożliwe, żeby jakieś klątwy były tuż obok nas.

Oznacz jako: przeczytane ulubione chcę przeczytać

Komentarze

A jednak... :)
Odpowiedz
Zaloguj się, aby dodać komentarz.

Inne od tego autora

Archiwum

Najnowsze i warte uwagi

Artykuły i recenzje