Historia

Skróty
Była noc, a ściślej mówiąc czwarta nad ranem. Polska złota jesień. Wracałam z imprezy urodzinowej swojej koleżanki. O tej godzinie nie kursowały autobusy, a na piechotę do domu miałam 30 minut. Jako, że juto musiałam wstać do szkoły, postanowiłam pójść skrótem. Jest to dość obskurna dzielnica. Chuligani, którzy porozbijali lampy skutecznie utrudnili przemieszczanie się w tym miejscu w godzinach wieczornych. Szłam przez dobre kilka minut, kiedy po drugiej stronie ulicy zobaczyłam mężczyznę. Miał na głowie kaptur i stał przodem do mnie. Nie przestraszyłam się, aczkolwiek w moim sercu zostało zasiane ziarno niepokoju. Kiedy odwróciłam się, zobaczyłam, że jegomość idzie w moim kierunku. Przez myśli przeleciały mi najczarniejsze scenariusze: napadnie mnie, zgwałci, zabije, poćwiartuje, a zwłoki zakopie w lesie i nikt się o tym nie dowie. Przyspieszyłam. On zrobił to samo. Przestraszyłam się. Zaczęłam biec. Odwróciłam się i zobaczyłam, że jest kilka metrów ode mnie. Również biegł. Wyciągnęłam telefon, zaczęłam dzwonić do taty, żeby mi pomógł, powiedzieć gdzie jestem. Nie odbierał, w końcu była noc. Wybawieniem okazał się wiecznie otwarty monopolowy, 24h na dobę, do którego wbiegłam w pośpiechu. Po chwili z impetem wszedł ten mężczyzna. Podszedł do mnie, położył mi rękę na ramieniu i powiedział:
- Wszystko w porządku? Nie wiem czym było TO co nas goniło i chyba kurwa nie chce wiedzieć.
Komentarze