Historia

Kwestia posiadania

imnatailia 4 7 lat temu 5 002 odsłon Czas czytania: ~19 minut

| Cichy wielbiciel

— Ruby, list do Ciebie.

Zmarszczyłam brwi nie spuszczając jeszcze wzroku z telewizora. Myśli krążyły wokół korespondencji, którą rzekomo otrzymałam. Ulubiony serial wygrał jednak w mojej wewnętrznej walce i gdyby mama nie zawołała mnie po raz drugi, wyłączyłabym się na nowo i tkwiła w wykreowanym przez Marvel'a świecie.

— Idę już, idę — Westchnęłam głęboko z trudem podnosząc się z łóżka.

Schodząc po schodach na dół zastanawiałam się, kto normalny w tych czasach przesyła sobie wiadomości pocztą. Chyba że to jakiś mandat, o którym nie pamiętam. Ups.

Zaczął narastać we mnie dziwny niepokój, widząc jednak mamę, która krzątając się po kuchni podśpiewywała Single Ladies — Beyonce, zdecydowanie się rozluźniłam.

Ta na zawołanie przybrała wyraz opanowanej stanowczej matki. Ale widziałam to. Jej prawy kącik drgał. Była w bardzo dobrym humorze.

Sięgnęłam po białą kopertę. Obejrzałam ją ze wszystkich stron. Gdzie nadawca? Uniosłam spojrzenie spotykając się z zainteresowaniem mamy. Mruknęłam coś pod nosem chcąc zostać sam na sam z intrygującym listem bez autora. Wróciłam do pokoju zarazem wodząc palcami po krańcach koperty. Nie zrozumcie mnie źle, ale ponownie odezwało się we mnie to dziwne uczucie niepokoju. Myślałam nad tym, czy w ogóle ją otworzyć. To przecież absurdalne. Ot zwykły list, a ja bałam się zajrzeć do środka.

Czyżbym tak bardzo w podświadomości przejmowała się tym, że złapał mnie fotoradar?

Raz kozie śmierć — pomyślałam wtedy i rozerwałam kopertę. Z zaskoczeniem stwierdziłam, że nie mieści w sobie kartki a fotografię.

To nie mandat! Z dziecięcą radością wyjmowałam zdjęcie, zaraz zastygając bez ruchu. Moje serce za to pracowało na większych obrotach.

Fotografia przedstawiała... mnie. Mnie przy lodziarni oczekującą na Susan. Stałam wtedy oparta o ścianę z wyraźnie zniecierpliwioną miną.

Ktoś musiał mi zrobić zdjęcie z drugiej strony ulicy. Cholera, przecież zobaczyłabym blask flasha bądź wyczuła, że ktoś celuje do mnie aparatem. Takie rzeczy raczej się czuje. Wokół mnie poprzylepiane zostały żałosne czerwone serduszka.

Czyżbym miała cichego wielbiciela?

Odruchowo odwróciłam zdjęcie dostrzegając kilka wyrazów napisanych czytelnym pismem:

"Złość do Ciebie nie pasuje. Jesteś taka piękna, Ruby. Jesteś moja. Przywłaszczyłem Cię."

Dobra. Chory typek. Zdjęcie dostało honorowe miejsce w moim śmietniku. O incydencie tym szybko zapomniałam.

| Niespokojna noc

Ciemność rozlała się po całej mojej sypialni. Miękki materac, ulubiona poduszka wabiły do siebie, chcąc zamknąć mnie w sennym uścisku. Sen jednak nie nadchodził. Wierciłam się niemiłosiernie chcąc znaleźć najdogodniejszą pozycję do odpoczynku. Raz bywało mi gorąco, odkrywałam wtedy kołdrę, za chwilę jednak czułam chłodny podmuch wiatru, przykrywałam się z powrotem. Męczyłam się. Ostatecznie ułożyłam się na stercie poduszek niemalże w pozycji siedzącej. Kiedy wydawało się już, że odnalazłam upragniony spokój, poczułam wręcz namacalnie przypływ energii. Serce zaczęło bić mi jak oszalałe, momentalnie otworzyłam obie powieki i w ułamku sekundy dostrzegłam wychudzoną dłoń znikającą w fałdach bladoróżowej zasłony. Krzyk uwiązł mi w gardle i musiała minąć dłuższa chwila, bym mogła unormować oddech i stwierdzić, że to musiało być zaledwie dziwne przewidzenie. Tak, Ruby, rzeczy, których nie potrafisz racjonalnie wytłumaczyć, muszą być jedynie chorym wytworem Twojej wyobraźni.

Usnęłam z pierwszymi promieniami słońca nie mogąc wyrzucić z głowy tego cholernego zdjęcia całego w serduszka.

| On tu był

— Dobra, moja droga. Czy mogę wiedzieć z kim tak korespondujesz? — Zapytała mnie matka unosząc brew ku górze w niemym zaciekawieniu, nie muszę dodawać, że wyglądało to także bardzo kiczowato.

— Ja... — Zająknęłam się.

Nie wiedziałam właściwie co mam powiedzieć. Cała ta sytuacja zaczynała mnie przerastać, mimo to nie zamierzałam obarczać tym mojej rodzicielki. Jej siostra, a moja ciotka, przysparzała w szpitalu coraz więcej problemów.

Ciężko nam o tym mówić, ale ciocia Alex praktycznie połowę swojego życia spędziła w szpitalu psychiatrycznym. Moja mama często ją odwiedza, ja za to nie mam odwagi. Ostatnimi czasy ciotka Alex próbowała aż trzy razy popełnić samobójstwo. Widziałam, jak to wpływa na mamę — jest poddenerwowana, zamyślona i kiedy tylko dzwoni telefon zrywa się gwałtownie najpewniej myśląc, że to kolejna wiadomość o jej siostrze.

Za dużo już miała zmartwień.

— Po prostu kolega. Mamo, sms'y są już przereklamowane — Zaśmiałam się krótko mając nadzieję, że nie słychać zdenerwowania w moim głosie.

Czułam, jak pocą mi się dłonie na myśl o kolejnej wiadomości od tajemniczego wielbiciela. Nie miałam wątpliwości, że ta wiadomość pochodzi od niego.

Chwyciłam kopertę i zaszyłam się w swoim pokoju. Po dotyku poznałam, że to kolejne zdjęcie. Zaczęła narastać we mnie złość i panika zarazem. Tym razem kurwa zrobił mi zdjęcie, jak dzisiaj sikam w krzakach nad jeziorem? Jeśli tak, to dzwonię po policję.

Wyciągnęłam zbyt gwałtownie fotografię, opadła na moje kolana. Od razu skierowałam na nią wzrok spodziewając się siebie nad jeziorem. Zdjęcie jednak przerosło moje oczekiwania. Zrzuciłam je z siebie, jakby parzyło i wydałam przy tym przerażający jęk. Wdrapałam się na łóżko i skuliłam się chcąc dać upust swojemu lęku. O mój Boże.

Momentalnie zaczęłam drżeć. O mój Boże. O mój Boże.

Panikuję. Drżę. Panikuję. Drżę. Płaczę.

Schowałam twarz w dłoniach tkwiąc tak przez kilka minut.

Jakim sposobem? No kurwa jak?!

W końcu odważyłam się sięgnąć po fotogarię z podłogi i przyjrzeć się jej dokładnie. Oddech miałam płytki.

...Jest ciemno. Oświetla moją twarz jedynie tarcza księżyca. Widać po grymasie, że sen przechodzę niespokojnie. Leżę prawie na siedząco dzięki kilku warstwom poduszek. Zdjęcie wykonane jest z kąta przy oknie, gdzie w tej chwili wisi odsłonięta bladoróżowa zasłonka...

On tu był. On tu kurwa był. Jak on mógł. Boże. Co mam robić. Co mam robić.

— Kochanie, cioci Alex znowu się pogorszyło. Jadę tam, może przerwę jej atak! Masz w lodówce kolację. W razie gdybym została na noc, zostawiłam Ci parę złotych na śniadanie. Kocham!

Krzyk mamy rozniósł się po całym domu. Miałam ochotę zawołać ją, opowiedzieć jej o wszystkim, schować się w matczynych ramionach. Tymczasem krzyczałam do poduszki będąc wystraszona nie na żarty.

Nie czułam się bezpieczna w swoim domu. A mimo to nie mogłam, nie byłam w stanie z nikim się tym podzielić.

Uniosłam wzrok na miejsce, gdzie zostało wykonane zdjęcie. Przepłynęła przeze mnie fala gorąca.

I kolejna noc niespokojna.

| Zabójstwo

— Ruby, zbliża się północ. Wracajmy już do domu — przyjaciółka dała mi porozumiewawcze spojrzenie. Za nią siedział pijany mężczyzna lubieżnie przyglądając się jej tyłowi. Uznałam, że to najwyższy czas, ponieważ Rick również się zapominał i sięgał dłonią tam, gdzie sobie tego nie życzyłam.

— W porządku, daj mi tylko pięć minut. Muszę skorzystać w toalety! — próbowałam przekrzyczeć głośną muzykę. Odetta jednak zdołała zrozumieć moje zamiary, kiwnęła głową pokazując kciuka wzniesionego ku górze.

Sama byłam odurzona alkoholem. Kręciło mi się w głowie, a mieszanka dymu papierosowego i potu tańczących (ocierających się o siebie imprezowiczów) powodowała u mnie lekkie mdłości. Zdecydowałam, że przemyję twarz, odetchnę i wraz z Odettą zamówimy taksówkę.

Weszłam z ograniającą mnie ulgą do damskiej toalety. Odcięłam się od głośnej muzyki. Podeszłam bliżej do otwartego okna chłonąc łapczywie chłodne powietrze, następnie ochlapałam twarz wodą i umyłam dłonie. Odwróciłam się machinalnie, kiedy drzwi trzasnęły. Przed sobą ujrzałam Ricka, na co wywróciłam oczyma.

— Damska toaleta, ślepy jesteś? — drażnił mnie, więc grzeczność mnie już opuściła. Zbliżył się do mnie zacieśniając moją pewność siebie. No ładnie. On był pijany, a nikogo do wsparcia nie miałam.

— Rick...

— Posłuchaj Ruby, masz boskie ciało. Cała jesteś piękna. Po prostu... Daj się pocałować — Mamrotał kiwając się ledwie na nogach.

Zgrabnie go ominęłam, jednak ten złapał mnie za dłoń i dość brutalnie przysunął mnie do siebie. Kurwa, stracił cierpliwość. Nawet nie wiem kiedy wbił się w moje wargi w zachłannym pocałunku przedzierając się językiem. Wpychał go natarczywie do mojej buzi. Czułam, jakbym całowała się z popielniczką polaną spirytusem. Ohyda. Próbowałam się wyrwać z jego uścisku.

— Puść mnie.. kurwa... Puszczaj.

Ziemia pod nami zaczęła się trząść, z początku były to ledwie zauważalne drgnienia. Kiedy Rick się odsunął, musiałam się oprzeć ściany, by nie stracić równowagi. Wszystkie lustra upadły na ziemie i roztrzaskały się na milion kawałeczków. Krzyknęłam przerażona, zawtórował mi Rick, który najwyraźniej szybko wytrzeźwiał. Wokół rozbrzmiał przerażający dźwięk, który sprawiał ból. Coś jak po ostrym uderzeniu, jak świszczenie w uszach. Wtem coś poderwało Rick'a ponad ziemię. Otworzyłam szerzej oczy z przerażenia. Początkowo lewitował w tym całym chaosie, niedługo potem niewidzialna siła bardziej naciskała na mężczyznę, obijała go o ściany. Nasze krzyki się mieszały. Jego gasły, moje się się nasilały. Chciałam go złapać... Nie mogłam utrzymać równowagi.

Potem prysnęła krew na wszystkie strony, a zmasakrowane ciało Rick'a jeszcze obijało się od ściany do ściany, dopóki policja nie wyważyła drzwi łazienki. Wtedy szczątki opadły na ziemię. Ja jednak patrzyłam na krawawy napis na ścianie:

Przywłaszczyłem Cię

Zmył się ze ściany tworząc krwawe zygzaki. Policjant wyniósł mnie z miejsca zdarzenia, a ja szlochając powtarzałam, że należę tylko do Niego.

| Uczta

Siadam do stołu ubrana w przepiękną czarną sukienkę, z koronką na plecach. Na szyi mam obrożę z ćwiekami, pamiętając o tym, że to Jemu się podoba. Jeśli jest zadowolony, ja również jestem zadowolona.

Usta podkreślone mam krwistoczerwoną szminką. W normalnej sytuacji oceniłabym, że wyglądam co najmniej jak dziwka, On uważa, że podkreślam swoją kobiecość.

Siedzi naprzeciw mnie. Biała koszula i garnitur leży na nim perfekcyjnie. Nie patrzę w jego twarz, bo nie mogę. A nawet nie potrafiłabym, bo jej nie posiada. Raz ukradkiem odważyłam się podnieść spojrzenie. Miał zarys oczu, ust i nosa, ale tak jakby jeszcze się u niego nie wykształciły. Nie brzydziłam się go, nawet nie czułam zaniepokojenia.

Przy naszej uczcie towarzyszył nam Rick. Nie jest on zbyt kulturalny. Podczas uczty należy zachowywać się grzecznie. Szamotał się, wyrywał, dlatego On został zmuszony go zakneblować. Zaproponowałam, by zakleić taśmą jego usta. Ciągle krzyczał, co doprowadzało mnie do bólu głowy.

Pomiędzy mną a Nim tkwiła intymna atmosfera. Kusiłam go każdym gestem skromnie jednak patrząc na dół, za nic w świecie nie podnosząc wzroku.

— Jestem taka głodna — jęczę.

On wstaje i nachodzi Rick'a od tyłu. Nie wytrzymuję i chichoczę cicho. Nawet nie patrzę. Słyszę stłumiony krzyk Rick'a, następnie widzę strużkę krwi płynącą wzdłuż stołu.

Czuję się niesamowicie rozpalona.

Budzę się z płaczem.

Resztę nocy gapię się w sufit.

| Dlaczego śpicie razem?

Miasteczko przyjęło, że prawdziwą poszkodowaną jestem... Ja.

Rick był pod wpływem alkoholu i wszelkie szkody zarzucono jemu, a może bardziej... Jego szczątkom.

Nie umiałam wyjawić prawdy. Pozwoliłam, by nazwisko Rick'a kojarzyło się z rozbojem, próbą gwałtu. Zaniosłam się płaczem.

Czułam się potwornie zmęczona. Nie mogłam spać, a kiedy już odnalazłam sen... Widziałam przed sobą Jego, zakneblowanego Rick'a i moje irracjonalne zachowanie.

Nie wytrzymałam.

Wstałam by skierować swoje kroki do sypialni mamy. Usiadłam na skraju łóżka delikatnie potrząsając jej ramię.

— Mamo, czy mogę dziś spać z Tobą? — Zagryzłam wargę zawstydzona tą propozycją.

Usłyszałam, jak bierze głębszy oddech, jak wybudza się ze snu.

— Oczywiście. Co się dzieje?

— Po prostu miewam koszmary.

Tak, mamo, jak zamierzam skonsumować swojego kolegę... Ale tego nie powiedziałam.

— Wskakuj.

Położyłam się obok matki. Przykryłam się kołdrą z początku patrząc na sufit. Następnie jednak zdecydowałam się przytulić do jej ciała. Miałam nadzieję, że jej bliskość mnie ukoi, uspokoi.

Tak bardzo się myliłam.

Zaraz wyczułam jej miarowy oddech i ciche pomruki. Znów poczułam się samotna, przestraszona. Nawet nie zmrużyłam oka.

Przerażało mnie wszystko. Zacząwszy od cieni drzew zza okna tworzących przeróżne obrazy na ścianie dzięki mojej wyobraźni skończywszy na szumie wiatru, krakaniu ptaków.

Drżałam. Pot oblewał moje ciało.

W końcu zapadłam w sen ze zmęczenia. Zbudził mnie jednak dźwięk telefonu. Przetarłam oczy, odblokowałam go widząc połączenie.

Zmarszczyłam czoło w zdziwieniu. A gdzie numer? Czyżbym miała zwidy?

Zrozumiałam, kto to może być. Telefon ledwie trzymał się w moich drżących dłoniach. Chciałam wiedzieć, kim jest ten psychopata, kto doprowadza mnie do obłędu. Odebrałam przystawiając słuchawkę do ucha. Usłyszałam szelest, a może zakłócenia, ale kiedy utworzył się z niego głos, poczułam, że serce zaraz wyskoczy mi z piersi.

— Przywłaszczyłem Cię.

— Kim... Kim ty jesteś? — Próbowałam być dzielna, uzyskać jakieś informacje. W rzeczywistości byłam przerażona. Odkąd zginął niewinny człowiek, ta sytuacja stała się poważnie chora. Ba, to już nie było normalne, kiedy dostałam fotografię przedstawiającą mnie w łóżku.

— Przywłaszczyłem Cię. Masz mi być oddana, inaczej to Ciebie spotka kara — Zapanowała cisza.

Nie byłam w stanie nic powiedzieć, czułam się sparaliżowana.

Dodał cichym głosem: — Twoja mama usnęła dziś bardzo szybko. Wcześniej przychodziło jej to z trudnością — Po chwili — Dlaczego śpicie razem?

Szloch uwiązł mi w gardle. Łzy powoli przecinały na pół moje policzki.

— Nie płacz — Powiedział nieco rozbawiony.

Dla mnie było to już za wiele. Krzyknęłam żałośnie odrzucając telefon. Moja matka się obudziła.

— Jezu, Ruby. Znowu koszmar?

— Nie, mamo, koszmar jeszcze przede mną...

Mama przytula mnie. Koi do snu. A ja płaczę przeraźliwie.

On to widzi.

On się tym nasyca.

A ja go nie widzę.

Nie umiem powiedzieć o tym mamie. Dał mi do zrozumienia, że ją obserwuje. Gdybym się zwierzyła, zrobiłby jej taką krzywdę jak Rick'owi.

Poczułam się znów samotna, choć mama mocno mnie obejmowała.

Zaczynałam zatracać się w swojej przynależności.

| Do nikogo kurwa nie należę

Słyszę kolejny dźwięk telefonu.

Zaczynam drżeć całkowicie nad tym nie panując. Strach zawiązuje supeł na mojej szyi. Czuję, że tracę oddech.

Mama martwi się o mnie. A wcale tego nie chciałam. Ciocia Alex jest najważniejsza, to nią należy się zająć... Nie mną. Dlatego teraz nie było jej przy mnie. Kilka kolejnych dni miała spędzić u siostry.

A jednak nie opuszczam sypialni odkąd pojechała. Spowija mnie absolutna ciemność. Zbuntowałam się przeciw światłu.

Zasłonięte zasłony zdają się być moją ochronną barierą. Chcę odsunąć się od Niego. A może od ludzi?

Odbieram. Po raz kolejny słyszę te słowa, od których się już uzależniam.

— Ruby, byłaś taka szczęśliwa. Tętniłaś życiem. To bardzo mi się w Tobie podobało. A teraz? Spójrz tylko na siebie.

Płacz wstrząsnął moim ciałem.

— Proszę, odpuść. Zostaw mnie — Błagałam.

— Jesteś moja. Przywłaszczyłem Cię.

Warknęłam z całą złością pozwalając zaraz dać upust swoim wszystkim słowom:

— Nie, właśnie że nie. Jestem niczyja, rozumiesz? Do nikogo kurwa nie należę! Nie możesz sobie mnie posiadać. Nie masz najmniejszego prawa. Nie jestem pieprzoną rzeczą — Wzięłam głębszy oddech. — Niszczysz moje życie. Moją psychikę. Nawet nie wiem czy istniejesz! Czy jesteś prawdziwy. Chcę się od Ciebie uwolnić...

— Przywłaszczyłem Cię.

Rzuciłam telefonem o ścianę. Rozsypał się częściami po całym pokoju. I dobrze. Nie będę musiała Go słuchać.

Później rzucałam już wszystkim, póki emocje nie opadły, póki nie usnęłam z wycieńczenia.

Zamknięta w czterech ścianach.

| ApplePie

Biorę gorący prysznic. Następnie suszę dokładnie włosy, ale ani razu nie patrzę w lustro. Wyraz twarzy mam obojętny, może nawet znudzony. Włosy wiążę w ciasny kucyk — z wyczucia, nawet nie sprawdzam, czy wykonałam fryzurę dobrze. Zapomniałam co to makijaż.

Zakładam dżinsy i bluzę. Wychodzę z domu.

Początkowo zakrywam oczy przed słońcem. Światło mnie drażni. Powodem tego było ciągłe przebywanie w ciemności.

Czuję się nieswojo.

On. Nie odezwał się od czterech dni. Za to odezwała się Kath. Dzwoniła uparcie na domowy telefon, prosiła o spotkanie... A ja w końcu uległam.

Uległość musiała leżeć w mojej naturze. Tak samo jak bunt, niestety przyćmiony przez przynależność.

Idę do niegdyś mojej ulubionej kawiarni. Pamiętam, jak z Kath zamawiałyśmy zawsze dużą ApplePie, prosząc o dużą ilość jabłkowego syropu i mleka by zabić smak gorzkawej kawy. Ktoś by pomyślał, że mogłyśmy prosić o czekoladę smakową, ale sam fakt picia kawy... Czynił nas niezależne i dorosłe.

Dzisiaj nie uśmiechałam się na to wspomnienie. Szłam obojętna na to, co mnie otacza. Mijam park, który zawsze zachwycał mnie swoim urokiem. Dzisiaj go nienawidzę.

Nienawidzę całego świata.

Nienawidzę siebie, bo jestem Jego. Nienawidzę Kath, bo nie jest w stanie mi pomóc. Nienawidzę tego parku, bo nadal jest piękny, nawet wtedy, kiedy moja dusza cierpi.

Wchodzę do kawiarenki słysząc charakterystyczny dźwięk dzwoneczków — znak dla personelu, że ktoś ich odwiedził. Poruszam się jak robot. Zimnym spojrzeniem witam się z koleżanką, by następnie utkwić wzrok w suficie. Nerwowo wykręcam sobie palce. Czuję się gorzej niż nieswojo. To był zły pomysł.

Kath wydaje się być wyraźnie zmartwiona.

— Ruby...

— Dla mnie mała z mlekiem — Prawie ją zagłuszam. Wzrok dalej utkwiony mam w suficie.

Czułam, że wstaje. Poszła złożyć zamówienie. Skorzystałam z okazji i rozejrzałam się po lokalu. Następnie przyjrzałam się ludziom, bojąc się, że w którymś z nich dotrzegę Jego. Drżę. Znowu.

Potem wpatrywałam się i wyłącznie w kawę. Panowała cisza, cisza przed burzą.

Nie byłam w stanie przełknąć czegokolwiek. W końcu wstałam chcąc powrócić do ciemnego pokoju.

— Cześć, Kath — pożegnałam się.

— Ruby, kurwa, czekaj — zatrzymała mnie chwytając za nadgarstek.

Wstrzymałam powietrze. Poczułam się osaczona, skrzywdzona... Tym drobnym gestem. Strach przejął nade mną kontrolę. Jęknęłam żałośnie wyrywając się z uścisku, przy tym popychając dziewczynę na stolik. Sama skuliłam się pod stołem, gdy ta wstała z ziemi ze strużką krwi na czole. Zakryłam dłonią uszy, jakby to miało odciąć mnie od tego miejsca. Kiwałam się w jedną i drugą stronę obserwując, jak Kath coś krzyczy i wychodzi zdenerwowana z kawiarni, a za nią przerażeni ludzie.

— Wiem, że tu jesteś — Szepnęłam.

W odpowiedzi otulił mnie chłodem.

— Nienawidzę Cię — Odpowiedziałam.

Wróciłam do mojego azylu.

| Tym razem miałaś szczęście

Promienie słońca przyjemnie muskały moje ciało. Mruknęłam cicho uśmiechając się przez sen. Odwróciłam się w stronę słońca chcąc chłonąć całe ciepło. Zaraz ziewnęłam i przeciągnęłam się. Kiedy tylko pomyślałam o gorącej herbacie i tostach...

O kurwa.

Właśnie zdałam sobie sprawę z tego co robię. Wgryzłam się w wargę czując metaliczny posmak krwi. Zacisnęłam mocno powieki kuląc sję w łóżku.

Kto do cholery odsłonił zasłony?

Zdałam sobie sprawę, że będę musiała je na nowo zasłonić dlatego otworzyłam ostrożnie powieki. Moje oczy skupiły się na czymś innym. Przerażenie rosło wraz z tętnem. Oszalałam. Oszalałam, kurwa.

Ledwie odczytywałam napisy ze ścian. Łzy rozmywały mi cały obraz. Kiedy jednak je przetarłam, mogłam przyjrzeć się zdaniom różnej wielkości barwy szkarłatnej.

Przywłaszczyłem Cię. Przywłaszczyłem Cię.

Przywłaszczyłem Cię.

Nie oszczędził nawet kawałka ściany. Złapałam się za włosy, za które zaraz zaczęłam ciągnąć. Wyłam przy tym, jak skrzywdzone zwierzę. Nie uroniłam już więcej żadnej łzy. Nie miałam już siły, a może na więcej nie było mnie stać.

Gdziekolwiek spojrzałam, tam zdanie, które prześladowało mnie od miesiąca.

Nie chciałam tu być. Ześlizgnęłam się z łóżka upadając na podłogę. Pragnęłam wyczołgać się z tego pomieszczenia.

Rzucił mi się w oczy napis nad łóżkiem wyryty czymś ostrym. Na poduszkach spoczywały drobinki ścian i tapety.

Tym razem miałaś szczęście, że nie zapaliłaś światła

Zakryłam usta dłonią by słumić krzyk. Zostałam w miejscu, w którym tkwiłam, bojąc się w ogóle teraz poruszyć.

On znów tu był.

Te napisy również.

Ale może nie od dziś.

Jednego jestem pewna...

Napis nad ścianą z pewnością powstał dzisiejszej nocy.

Przywłaszczył mnie. A ja miałam szczęście.

| Obłęd

— Wróciłam! — usłyszałam radosny głos mamy. Jak skowronek wśród stada srok i kruków.

Wcześniej tkwiłam w bezruchu. Tak jakby weszło z powrotem we mnie życie, zaczęłam kiwać się na przód i tył. Ścisnęłam zarazem mocniej nóż w dłoni. Nie byłam pewna, czy to narzędzie sprawi, że będę bezpieczna, ale musiałam czymś się bronić.

Głód ścisnął mój żołądek. Tak dawno nie miałam nic w ustach. Bałam się spojrzeć na ktorąś ze stron, a co dopiero zejść po schodach do kuchni.

Podejrzewałam również, że nie będę w stanie nic przełknąć.

Drzwiczki szuflady lekko trzasnęły.

Zawyłam.

Mam nóż. Mam nóż.

— Ruby? — tym razem głos matki nie był już taki radosny.

On mnie widzi. Obserwuje mnie. A ja nie mogę. Nie jestem w stanie. Dlaczego skoro należę do Niego?

— Wiem, że jesteś w domu. Dlaczego się nie odzywasz?

Słyszałam kroki po schodach. Zaczęłam drżeć. Bałam się jej. Bałam się, że to może być o

On. Że znów ze mną igra. Patrzyłam nieustannie na zarys drzwi.

Przyzwyczaiłam wzrok do ciemności i czasem mogłam dostrzec w nim więcej niż zazwyczaj.

Drzwi zatrzeszczały. Matka wpuściła do pomieszczenia światło, co mnie spłoszyło. Zaczęłam się niespokojnie poruszać, to w prawą to w lewą.

Mama wydała z siebie okrzyk. Nawet nie wiem, kiedy do mnie podbiegła. Czułam, że głos jej drży.

— Boże, dziewczyno, jak ty wyglądasz!

Mogłam się jedynie domyśleć. Zapewne przypominałam ciocię Alex po ataku. Widziałam ją kiedyś za szybą jej celi, kiedy wyrywała sobie włosy z głowy i warczała na mężczyzn, którzy musieli ją obezwładnić.

Ścisnęłam nóż.

— Przywłaszczył mnie — Było to jedyne, co potrafiłam powiedzieć.

Przeraziłam ją. Cofnęła się o kilka kroków. Chwyciła za komórkę. Zawiadomiła karetkę.

Dopiero teraz poczułam okropny ból w dłoni. Tak mocno ściskałam nóż, że otworzyłam ranę. Plama krwi na dywanie pokazywała, jak słaba jestem. Syciłam się tym widokiem.

Bo on się nim sycił.

Nienawidzę Go. Nienawidzę mamy.

| On jest zły

— Witaj Ruby. Czy wiesz dlaczego się tu znajdujesz? — Zapytał mnie psychiatra tym swoim nad wyraz miłym głosem.

Nie odpowiedziałam. Wiedziałam. Siedziałam spokojnie na krześle patrząc na jeden punkt, sufit.

— Mam do Ciebie kilka pytań. Tym razem musisz postarać się na nie odpowiedzieć. Chcemy Ci pomóc, Ruby.

Niecierpliwiłam się. Zaczęłam kiwać się w przód i tył wgryzając się mocno w spierzchniętą wargę. I znów ten kojący metaliczny posmak krwi.

Nienawidziłam tego mężczyzny, że tak uparcie wtrącał się w moje życie. Nienawidziłam tego niewielkiego pomieszczenia, ponieważ On znajdował się teraz tak blisko mnie.

I znów zdecydowałam się milczeć.

— Twoja mama powiedziała mi, że do czegoś jej się przyznałaś. Dobrze to ujmę... — Zajrzał wtedy w papiery — Ktoś Ciebie przywłaszczył. Tak. Więc kogo masz na myśli?

Zadrżałam. On nie będzie zadowolony, że psychiatra mnie o to pyta. Nie odpowiedziałam. Dla dobra nas obojga. On by się pogniewał.

— To bardzo ważne, Ruby. Chcemy Ci pomóc i wiemy jak to zrobić, ale potrzebujemy Twojej współpracy. Sama nie udźwigniesz tego ciężaru...

Wiedzą? Stopniowo zaczął przekonywać mnie do siebie. A co jeśli istnieje dla mnie szansa? Westchnęłam głęboko próbując sobie wyobrazić, że Go z nami nie ma. Że nie stoi obok z wyczekiwaniem, w ciemnym garniturze, twarzy bez twarzy i nie zniewala mnie samą obecnością. I przede wszystkim, że nie czuję Jego złości.

— On jest na pana zły.

Wykrztusiłam w końcu. Byłam świadoma jak szaleńczo brzmią moje słowa. Nie byłam wariatką. Ciocia Alex również.

— On, czyli kto?

— On. Mój Pan. Mój właściciel.

Poczułam nagłą potrzebę podzielenia się swoimi przeżyciami. Traciłam siły. Bałam się, że nie podołam. Prędzej skrócę sobie życie, choć on mi zabronił. Wspomniał, że ma dla mnie o wiele lepsze plany.

Zwróciłam uwagę na to, jak psychiatra poprawia krawat, najpewniej będąc skołowany niełatwą rozmową z pacjentką.

— Twój właściciel, Ruby, gdzie się znajduje?

Przełknęłam ślinę. Skierowałam znaczące spojrzenie na prawą stronę. Psychiatra zrozumiał, że mam na myśli to pomieszczenie, tą bliskość, ponieważ zaczął coś notować do dokumentów. Nienawidziłam dokumentów.

Czułam oddech na swoim prawym policzku. Słyszałam cichy warkot. Jęknęłam cicho. Nigdy nie był tak blisko.

Zaczęłam nerwowo drapać się po głowie. On natomiast przyglądał mi się z odległości kilku milimetrów.

— Dlaczego jesteś Jego własnością? Co zamierza z Tobą zrobić?

— Szzz... - Zaczęłam drżeć. — On słyszy. Chcę mnie zabrać do siebie, ale jeszcze nie jestem gotowa.

— Wiesz, gdzie on mieszka?

— Nie. Nie mogę wiedzieć. Widzę go, choć jeszcze nie powinnam. To duży postęp. Nie chciał mi się objawiać. A jednak jestem wyjątkowa — Uśmiechnęłam się z dumą.

— A więc nie widziałaś go wcześniej?

— Nie, ale dawał mi znaki, że znajduje się w pobliżu, między innymi zdjęcia. Dopiero wczoraj go ujrzałam.

Mężczyzna potarł spocone czoło. Złapał słuchawkę telefonu i zaczął wydawać polecenie:

— Zabierzcie już pannę Blackburn. To koniec wiz...

Nie dokończył. On już wrzał ze złości. W rozmarzeniu przyglądałam się całej scenerii. Krawat zacisnął się mocniej na szyi psychiatry.

Zaśmiałam się, kiedy On uniósł go ponad ziemię. Ze spokojem obserwowałam, jak z jego oczu uchodzi życie.

On ponownie mnie zaskoczył.

Mamo, obiecuję Ci, że Twoja śmierć będzie czymś niezwykłym.

| Wycinki z gazet

Wielokrotna morderczyni na wolności...

Nieletnia Ruby Rooney uciekła ze szpitalu psychiatrycznego dnia piętnastego listopada. Dziewczyna została oskarżona o cztery zabójstwa w stanie niepoczytalności. Prawdopodobnie wciąż przebywa na terenie miasteczka. Prosimy więc o szczególną ostrożność, szczególnie w porach nocnych. Policja wszczęła szczególne poszukiwania, prawdopodobnie na czas nieokreślony zostanie wniesiona godzina policyjna.

Jeśli ktokolwiek posiada informacje o pobycie nieletniej, prosimy pilnie o kontakt.

Trwają poszukiwania niepoczytalnej Ruby Rooney!

Niegdyś sympatyczna i popularna dziewczyna, która samym uśmiechem poprawiała wszystkim humor, na dzień dzisiejszy oskarżona jest o cztery zabójstwa. Otrzymaliśmy raport świadczący o chorobie psychicznej Rooney, która ostatnimi razy musiała gwałtownie się rozwinąć. Ucieczka nastąpiła tydzień temu. Mieszkańcy są przerażeni.

Jeśli ktokolwiek posiada informacje o pobycie nieletniej, prosimy pilnie o kontakt.

Szokujące zabójstwo matki

Ruby Rooney dokonała się zabójstwa na własnej matce dnia trzeciego grudnia. Policja nie zezwoliła na szczegóły tej zapewne planowej zbrodni. Możemy zdradzić jedynie, że ciało świętej pamięci pani Rooney zostało rozczłonoowane.

To nie jedyne zabójstwo dziewczyny. Na swoim koncie ma uduszenie swojego specjalisty, podejrzewa się również, że niejaki Rick Gilbert, niesłusznie oskarżony o próbę gwałtu, również zginął z jej rąk. Kilka dni później odnaleziono Odettę Logan na dnie jeziorka w parku przy Ratuszu. Świadkowie zeznają, że ostatnią osobą, z którą widzieli zmarłą, była właśnie Ruby Rooney.

Mały apel od redakcji - Bądźcie ostrożni! Na ten czas najlepiej zostawajcie w domu, dopóki policja nie odnajdzie poszukiwanej.

Jeśli ktokolwiek posiada informacje o pobycie nieletniej, prosimy pilnie o kontakt.

Wiadomość z pierwszej ręki...

Słynna zabójczyni Ruby Rooney dopuściła się porwania dnia wczorajszego. Porwana została ze szpitala psychiatrycznego Alex Morgan, ciotka sprawczyni. Policja nie ma pojęcia, jak udało się tego dokonać. To tylko świadczy, jak Rooney jest nieobliczalna!

Kiedy miasteczko przestanie się bać?

Czy Alex Morgan jest przy życiu?

...Zatem powstaje interesujące pytanie... kwestia posiadania to zaburzenie psychiczne czy prawdziwe zjawisko paranormalne?...

Oznacz jako: przeczytane ulubione chcę przeczytać

Komentarze

Świetne, choć pomylone nazwiska, raz Blackburn raz Rooney
Odpowiedz
Dobre.
Odpowiedz
Fabuła genialna, ale styl pisania do szlifu
Odpowiedz
Gratuluję! To jest świetne!
Odpowiedz
Zaloguj się, aby dodać komentarz.

Archiwum

Najnowsze i warte uwagi

Artykuły i recenzje