Historia

Amnezja

brach 8 7 lat temu 5 159 odsłon Czas czytania: ~19 minut

-Gdzie?-pomyślałem. Wziąłem głęboki oddech. -Boże! - pomyślałem próbując złapać oddech. Zacząłem głęboko oddychać. Dusiłem się. Raz bardzo głęboki wdech. Krótki wydech. Kilka krótkich wdechów. Parę wydechów. Powoli udawało mi się odzyskiwać rytm oddychania. Co za cudowne uczucie. Po paru chwilach udało mi się przywrócić oddech do normalnego stanu.

Zacząłem rozglądać się. Byłem w jakimś mieszkaniu. Było bardzo przestronne i nowoczesne. Widać, że meble jak i wyposażenie w nim były bardzo drogie. Na ścianie wisiał ogromny płaski telewizor, a odchodziło od niego sporo kabli. Większość znikało za meblem. Same meble były jasne i aż lśniły. Musiały być niedawno czyszczone. Ja sam obudziłem się na miękkim dywanie. Obok była rogówka, szklany stolik oraz dwa fotele. Ściany były pomalowane na siwy. Nie jakiś pospolity, ale bardzo ładny odcień.

Złapałem prawą dłonią czoła. Chciałem sobie przypomnieć jak się znalazłem na podłodze. Jak grom z jasnego nieba olśniło mnie, że nic nie pamiętałem z wczorajszego dnia. Ba! Ja w ogóle nie mogłem sobie nic przypomnieć! Wytężyłem umysł, żeby przypomnieć sobie swoje imię, ale to na nic. Nie wiedziałem kim jestem, ani co ja tu robię. Przez kilka sekund trzymałem twarz w obydwóch dłoniach. Chciałem się skupić. Niestety miałem jakąś blokadę i pustkę w głowie. Rozejrzałem się po pokoju z nadzieją, że może jakiś szczegół pomoże mi. Nic, dalej pustka w głowie.

-Już się obudziłeś?- przestraszyłem się, gdy usłyszałem głos za moimi plecami. Momentalnie wstałem na równe nogi i spojrzałem w stronę dobiegające głosu. Był to mężczyzna. Był to niski mężczyzna, miał ok.160 cm wzrostu i miał ciemne włosy. Mimo pulchnej twarzy miał niesamowicie szczupłe ciało. Ubierał się chyba w najdroższych sklepach, tak przynajmniej wywnioskowałem przyglądając się jego nienagannemu garniturowi. Przeraził mnie jego wyraz twarzy. Patrzył na mnie oczami zaciekawienia i szyderczym uśmiechu.

-Kim jesteś?-spytałem.

-A kim chcesz, żebym był?

-Nie rozumiem. Jak Ci na imię?

-Nazwij mnie jak chcesz.-nie wiedziałem o co mu chodzi. Wyglądał na człowieka inteligentnego.

-To może Michał?

-Może być i Michał.

-A wiesz może jak ja mam na imię? Chyba uderzyłem się w głowę lub został mi podany jakiś narkotyk, po którym traci się pamięć.

-Nawet jakbyś poznał swoje imię to czy to by coś zmieniło? Nie lepiej dowiedzieć się kim jesteś?

-Też tego pragnę. Pomożesz mi?

-Nie mogę.-znowu uśmiechnął się szyderczo.

-Jak to nie możesz? Proszę pomóż mi.

-To Twoje zadanie.-po tych słowach podszedł do fotela, usiadł na nim i złożył razem palce u rąk.-Ja tylko mam Cię pilnować.

-Słuchaj, to przestaje być śmieszne! Skoro wiesz kim jestem to mi to powiedz!

-Jak mówiłem sam musisz do tego dojść. Ale od czasu do czasu mogę Ci jakoś pomóc.

-A nie lepiej, żebyś od razu mi pomógł?

-Nie.

Podniosłem i opuściłem ręce. Moje oczy podniosły się do góry. Co za facet. Wie pewnie o mnie sporo, ale nie chce mi powiedzieć niczego.

-Słuchaj, a może Ty chcesz mnie zabić lub coś w tym stylu?

-Zastanów się. Gdybym chciał to zrobić zrobiłbym to kiedy byś spał. W brew pozorom jestem tu, żeby Ci pomóc. Natomiast nie mogę Ci udzielić pomocy i pewnych sprawach.

-Tych najważniejszych.

-Tak myślisz?

Miałem po dziurki w nosie rozmowy z tym palantem. Rozejrzałem się po pokoju. Na biurku leżał czarny laptop. Podszedłem do niego. Otworzyłem i włączyłem. Był to znany początek ładowania systemu operacyjnego. W końcu pojawił się ekran logowania. Login do tego komputera brzmiał „sluzbowy”.Czyli coś co na pewno nie naprowadzi mnie na trop. Gorzej, że musi być wpisane hasło.

-Hasło to Odyn857.

-Znasz hasło? To Twój laptop?

-To nie mój laptop.-wpisałem więc hasło. Zgadzało się. Usłyszałem melodyjkę i pojawił się pulpit.

Właściciel laptopa miał bardzo ładnie poukładane na pulpicie. Tak naprawdę nie była żadnych ikon poza Komputer oraz dokumenty. Kliknąłem dwukrotnie na dokumenty. W nowym okienku pojawiło się masa plików. Były to tylko foldery typu 2001, 2002, 2003. Domyśliłem się, że to foldery z rokiem. Po kliknięciu w folder 2015 pojawiło mi się wiele plików tekstowych o dziwnych nazwach. Przeważnie nazwiskach. Kliknąłem na Baranski. Zacząłem czytać dość długi tekst, z którego się dowiedziałem, że ten pan Barański był oskarżony o podwójne zabójstwo. Bez wątpienia był to tekst urzędowy. Na samym końcu znalazłem najciekawszą informację. Brzmiała ona: Pełnomocnik strony Radosław Mokotowski. Czy to oznaczało, że to był mój laptop i właśnie tak się nazywam? Czy to znaczy, że jestem jakimś adwokatem? Spojrzałem na „mojego” przyjaciela.

-Czy nazywam się Radosław Mokotowski i jestem adwokatem?

-Tak.-Tak! Po prostu. Żadnego więcej słowa. Tylko to potwierdził.

-Jesteś bardzo wygadany.

-Naprawdę?

Mimo, że ta osoba mnie strasznie irytowała ucieszyłem się ze znalezienia swoich danych. Zacząłem przeglądać dalej pliki w laptopie. Nie natknąłem się na nic więcej ciekawego. Nie było żadnych zdjęć, filmów, a poczta była pusta. Zacząłem przeglądać książkę adresową w programie pocztowym, ale nic nie przykuło więcej mojej uwagi. Zamknąłem laptopa. Michał dalej siedział w fotelu, ale stracił zainteresowanie moją osobą. Zaczął czytać książkę Orchidea. Co miałem dalej robić? Zacząłem chodzić po pokoju i zaglądać do szuflad. Znalazłem wiele jakiś drobiazgów, rachunków do opłacenia na moje nazwisko. W końcu znalazłem prawdziwą perełkę. Album ze zdjęciami! To mogło mi pomóc. Moje wspomnienia mogły wrócić. Otworzyłem album na pierwszym zdjęciu. Było to zdjęcie pięciu chłopaków w wieku ok. 20.lat. Wygłupiali się w wodzie, chyba w morzu. Pluskali się. Mieli rozbawione miny. Nie mogłem dokładnie uchwycić rysów ich twarzy, bo były trochę rozmazane. Przerzuciłem stronę. Te zdjęcie prezentowało również tych pięciu chłopaków. Jednak sceneria sporo się zmieniła. Byli w jakieś drewnianej chacie. Wszyscy wznosili kieliszki, pewnie za jakiś zapomniany już toast. Nie śmiali się, jednak mieli radosne miny. Teraz twarze były bardzo wyraźne. Przypatrzyłem się im. Szukałem tam czegokolwiek co mogło mi przywrócić te wspomnienie. Olśniło mnie, że nawet nie wiem czy ja sam jestem na tym zdjęciu. Zacząłem szukać lustra po pokoju. Zauważyłem obok siebie jakiś srebrny puchar, który stał na komodzie. Przyjrzałem się niemu i ujrzałem swoją twarz. Byłem stary, na pewno po 50. Znowu rzuciłem okiem na zdjęcie i udało mi się znaleźć samego siebie! Byłem przystojnym młodzieńcem, zresztą teraz też nie byłem brzydki. Poczułem radość w sercu, ale nie wiem czy to podświadomość podpowiadała mi, że to było radosne wspomnienie czy też radość z mojej urody.

Kolejne zdjęcia przypominały piękną historię. Kilka zdjęć było z moimi przyjaciółmi, kilka z obcymi mi dziewczynami. Natrafiłem na zdjęcie, kiedy przytulam się z jedną piękną dziewczyną. Coś tak czułem, że to nie był tylko przyjacielski uścisk. Miałem wrażenie, że ta dziewczyna znalazła miejsce w moim sercu. Była to blondynka, szczupła. Miała piękny, promienny uśmiech. Jej oczy przypominały szafir. Były zniewalające. Zakochałem się w tej dziewczynie ujrzawszy same zdjęcie.

-Bardzo piękna, prawda?-odezwał się Michał. Trochę się zląkłem, bo zapomniałem o jego obecności.

-Bardzo. Nigdy nie widziałem równie pięknej kobiety. Jest taka młoda i szczęśliwa. Szczęśliwa ze mną.

-To prawda.

-Czy wiesz kim Ona jest?

-Wiem.

-Domyślam się, że mi nie powiesz?

-Nie powiem.

-Ciężko Cię polubić, wiesz?

-Ja siebie uwielbiam.

-Prawdziwy narcyz z Ciebie.

-Dzięki.

Mimo, że byłem w jakiś sposób zły na niego to nie złościłem się. Wróciłem do przeglądania zdjęć. Kolejne zdjęcie prezentowało całującą się parę i to właśnie ja ją całowałem! Jak się cieszyłem! Czyli byłem kiedyś nią. Może nawet intymnie? Nie chciałem przyglądać się za bardzo zdjęciu, bo pragnąłem zobaczyć jak wygląda dalej historia w albumie. Można powiedzieć, że zdjęcia były ułożone chronologicznie. Przeważnie byliśmy na nich razem w różnych miejscach lub w towarzystwie przyjaciół czy starszych od nas osób. Domyślałem się, że mogą to być jej rodzice lub moi rodzice. Każde zdjęcie było piękne. Jedno przedstawiało nas na jeździe konnej, następne przy zabytkach na wycieczce. Inne przedstawiało zwyczajny wieczór we dwoje. Aż nagle, gdy przewróciłem kartę zobaczyłem nas jak stoimy przed księdzem. Ona w cudownie pięknej sukni, ze łzami ze szczęścia w oczach. Była to prostu piękna! Ja ubrany w typowy garnitur. Wiekowy ksiądz udzielał nam ślubu. Boże! Jaki to musiał być przepiękny dzień. Sądząc po kolejnych zdjęciach wesele było równie udane. Wszyscy mieli uśmiechnięte miny, tańczyli, po prostu dobrze się bawili. Poczułem, że z policzka spływa mi łza. To była bardzo wzruszające.

Nie miałem dosyć oglądania zdjęć. Kolejne zdjęcie przedstawiało mnie, jak siedziałem za biurkiem w jakimś gabinecie. Sądzę, że był to mój pierwszy gabinet jako adwokata. Następne zdjęcie było podobne, ale tutaj udawałem, że z kimś rozmawiam prze telefon stacjonarny. A może wtedy rzeczywiście z kimś rozmawiałem? Wiem, że miałem zadowoloną minę. Moją żona była na kolejnym zdjęciu. Była otoczona kwiatami. Sama miała założony fartuch i sekatorem obcinała liść z łodygi. Więc była kwiaciarką. W sumie idealne dla niej zajęcie. Jakbym mógł ją porównać z jakimś kwiatem to nasuwa mi się tylko słonecznik. Przy następnym zdjęciu przeżyłem szok. Stałem przy łóżku szpitalnym trzymając dziecko! Na łóżku leżała moja żona patrząc się na nas. Widać było zmęczenie na jej twarzy, ale była szczęśliwa. Fotografie kolejne przedstawiały naszą trójkę wraz z upływem czasu. Były zdjęcia z kąpieli dziecka. Na pewno był to chłopiec, wspólnego leżakowania czy w łóżeczku. Chłopiec rósł z każdą fotografią. My również starzeliśmy się. Doszedłem do zdjęcia jak siedzę z synkiem i pomagam mu rozwiązywać zadanie domowe z matematyki. Miał wtedy jakieś 9-10 lat. Po przerzuceniu strony były już tylko puste miejsca na kolejne fotografię. Co się stało, że już nie wkładaliśmy nowych? Było jeszcze trochę miejsca na nowe. A na ostatnim zdjęciu nie miałem więcej niż 30 parę lat.

Odłożyłem album i szukałem dalej. Nie znalazłem więcej albumów. Zaniepokoiło mnie to. Popatrzyłem na Michała, ale ten zajęty był lekturą. Przeszedłem z pokoju do kuchni. Była dość spora. Wszystko było wyczyszczone o poodkładane na miejsce. Pomyślałem sobie, że tutaj nie znajdę niczego przydatnego. Wróciłem do pokoju i skierowałem się do innego. Była to sypialnia. Ogromne łóżko, szafa na ubrania, stolik nocny z lampką. Chciałem się na chwilę położyć, ale postanowiłem przeszukać szafkę nocną. Po otwarciu drzwiczek zauważyłem teczkę. Nie była opisana, ale widać było, że wiele razy używana. Ja również ją otworzyłem. Były to wycinki z gazet. Przeczytałem pierwszy artykuł, który wpadł mi w ręce.

TRAGEDIA!

Wczoraj w godzinach popołudniowych doszło do tragicznego wypadku. Pijany kierowca potrącił dziewięcioletnie dziecko, które wracało chodnikiem do domu.

-”Usłyszałam jakieś uderzenie”.-komentuje jedna ze świadków wypadku-„trochę się przestraszyłam, ale odwróciłam się, by spojrzeć. Zobaczyłam samochód, który stał na chodniku po przeciwnej stronie ulicy. Samochód stał tyłem do mnie, więc nie widziałam w co uderzył. Po chwili drzwi kierowcy się otworzyły i wyszedł mężczyzna. „Wyszedł” to i tak pozytywne określenie tego drania. Podszedł na przód samochodu. Chwilę patrzył się tępo w podłogę i po chwili otworzył drzwi pasażera i wrócił by podnieść to co leżało na ziemi”.-opowiada kobieta przez łzy.- „Nie widziałam co wniósł do samochodu. Widziałam jak coś włożył po czym szybko wsiadł i odjechał z piskiem opon. Widziałam z daleka, że był pijany. Dlatego zapamiętałam numer rejestracyjny i szybko zadzwoniłam na policję. Opowiedziałam dyżurnemu co widziałam, przekazałam numer rejestracyjny i kierunek, który pojechał ten drań”. Policja bardzo szybko złapała kierowcę, kiedy starał się wyjechać trasą wylotową z miasta z kierunku Katowic. „Zatrzymaliśmy podejrzanego, gdy chciał wyjechać z miasta. Z początku nie zatrzymał się na sygnał. Zrównaliśmy się z nim i nakazaliśmy mu zjechać z drogi”-opowiada jeden z funkcjonariuszy, który zatrzymał kierowcę.-”Widziałem u wielu zatrzymanych to spojrzenie. Nawet nie musiałbym sprawdzać go alkomatem, bo widać było że jest pijany. Otworzył szybę. Był milczący. To mnie trochę zaniepokoiło. Zwykle jak kogoś łapiemy to starają się być zabawni, grożą nam kogo on nie zna. Lecz nie on. Tępo wpatrywał się w kierownicę. Zażądałem dokumentów, ale zanim cokolwiek zareagował zobaczyłem leżące i zakrwawione ciało na przednim siedzeniu. Od razu podbiegłem z drugiej strony auta i sprawdziłem puls chłopca. Nie było go. Szybko powiadomiłem centralę, żeby przysłali karetkę, a kierowcę siłą wyciągnąłem z samochodu, skułem, a mojemu partnerowi kazałem reanimować chłopca. Gdy tylko podejrzany był w naszym samochodzie szybko dołączyłem do partnera i wspólnymi siłami próbowaliśmy przywrócić akcję serca. Udało się nam! Tak podtrzymywaliśmy go przy życiu Po kilku minutach przyjechała karetka i zabrali chłopaka. Nasz aresztant został przewieziony na komisariat”. Tak zdarzenie opowiadał funkcjonariusz. Niestety chłopak zmarł w czasie jazdy do szpitala. Tomaszowi S. został postawiony zarzut nieumyślnego zabójstwa człowieka będąc w stanie nietrzeźwym oraz próba ukrycia zwłok. Grozi mu 15 lat więzienia. Dotarliśmy również do informacji, że miał już odebrane prawo jazdy po prowadzeniu pojazdu w stanie nietrzeźwym. Sąd skazał go wtedy na dwa lata pozbawienia wolności zawieszając karę na lat pięć oraz utratę uprawnień na prowadzenie pojazdów na 10 lat. Cała społeczność jest zbulwersowana tym zajściem i czekamy na rozwój wydarzeń.

W gardle mi zaschło. Czy to znaczy, że ten człowiek zabił mojego syna? Ja... bym go zabił! Przeglądałem resztę wycinków. Artykuły były podobne, aż wreszcie natrafiłem na ten:

Wyrok na Tomaszu S. zapadł dzisiaj!

W dniu dzisiejszym zapadł wyrok po wielomiesięcznej pracy prokuratury przeciwko Tomaszowi S. Przypominamy, że Tomasz S. po spożyciu alkoholu zabił dziewięcioletniego chłopca. A następnie zabrał jego ciało by je ukryć. Prokurator zażądał 15 lat pozbawienia wolności dla oskarżonego. Sąd natomiast skazał go na karę 4 lat pozbawienia wolności za nieumyślne spowodowanie śmierci pod wpływem alkoholu, próbę ukrycia zwłok na karę 4 lat pozbawienia wolności oraz odwiesił karę dwóch lat za jazdę pod wpływem alkoholu na łączną karę pięciu lat pozbawienia wolności. Jest to bez wątpienia bulwersujący wyrok sądu. Oskarżony bronił się tym, że nie zabiłby chłopca, gdyby był pod opieką rodziców oraz zarzekał się, że chciał chłopca zawieść do szpitala. Jednak emocje oraz wypity alkohol spowodował, że stracił orientację w terenie i pomylił drogę. Sąd przyznał, że pod wpływem takich ogromnych emocji połączonym z wysokim stężeniem alkoholu (3,2 promila w wydychanym powietrzu) mogło dojść do takiej sytuacji. Dał również wiarę temu, że rodzice chłopca nie dopilnowali go w czasie powrotu od kolegi z sąsiedniego bloku. Wyrok całkowicie zaskoczył rodziców chłopca oraz prokuratora, któremu wymsknęły się obraźliwe słowa pod kierunkiem sędziego. Prokurator został ukarany karą porządkową. Sędzia upomniał go, że trzeba w każdym momencie zachować profesjonalizm i prokuratorowi nie wypada podważać wyroku sądu. Oczywiście należy pamiętać, że prokurator również jest człowiekiem i nad każdym czasami biorą górę emocje. Rodzice odmówili komentarza w tej sprawie. Tomasz S. oświadczył natomiast, że będzie składał apelację. Nie zgadza się z wyrokiem sądu i uważa, że poniósł za wysoką karę „jak za takie wykroczenie”. Służby mundurowe musiały ochraniać Go przed tłumem przed sądem. A następnie został przewieziony do zakładu karnego, gdzie będzie odsiadywał swój pięcioletni wyrok. Prokurator skomentował Go jako człowieka pozbawionego kręgosłupa moralnego. „Gdy prowadziłem przesłuchania to nie zauważyłem, żeby choćby raz poczuł skruchę czy miał jakiekolwiek poczucie winy za to co się stało”.

Naprawdę zrobiło mi się sucho w ustach. Co za zwyrodnialec. Znalazłem jeszcze artykuł , w którym było napisane że sąd apelacyjny nie przychylił się do wniosku o zmniejszenie kary. Dobre i to. Spojrzałem na Michała.

-Czy ten bydlak zabił mojego syna?

-Nie wiem.-wybuchnąłem i uderzyłem dłońmi o komodę.

-Do cholery! Czy nie możesz mi pomóc chociaż tyle?!

-Nie mogę.

Nie chciałem dłużej z nim dyskutować. Czułem, że nic od niego nie wyciągnę. Ale musiałem sprawdzić jeszcze jedną rzecz. Podszedłem do komputera. Po ponownym zalogowaniu się zacząłem przeglądać nazwiska i sprawy. Nie wiem ile czasu mi to zajęło, ze względu na ilość prowadzonych przeze mnie spraw, ale po ostatniej sprawie odetchnąłem z ulgą. Nie prowadziłem jego sprawy. Sądząc po ilości oraz sumienności w prowadzeniu archiwizacji dokumentów nie sądziłem, żebym jedną specjalnie usunąłem. Ale to nie zmieniło faktu, że ktoś zabił mojego syna! Ale jak się czegoś o tym dowiedzieć? Kliknąłem na ikonę przeglądarki internetowej i wszedłem na stronę jednej gazety. Odszukałem archiwalną gazetę i przeczytałem jeszcze raz. Chciałem ją zgłębi i poznać jeszcze jakieś szczegóły dotyczące sprawy, które pomogły by mi namierzyć tego człowieka.

Długo szukałem i niewiele znalazłem. W sumie to praktycznie nic. Taka tragedia. Ten człowiek zabił mi syna, ale dlaczego żona ode mnie odeszła? Musiałem się dowiedzieć. Zacząłem szukać telefonu komórkowego. Znalazłem go na kanapie. Przeszukałem po bieżnie książkę telefoniczną. Niestety żaden z zapisanych kontaktów niczego mi nie mówił. Wybrałem kontakt o nazwie Irena Folkowicz i nacisnąłem zieloną słuchawkę. Odezwał się automat Przepraszamy, ale połączenie nie może zostać zrealizowane. Prosimy spróbować później. Następnie wybrałem Zdzisław Pokura. I znowu ta sama informacja sieciowa. Pomyślałem, że w końcu jestem w potrzebie i wybrałem numer alarmowy 112. Zamiast znanej mi już informacji nastał głuchy telefon. Co jest? Spróbowałem ponownie i skutek był ten sam. Nie wiedziałem co się dzieje. Zacząłem odczuwać niepokój. Telefonu stacjonarnego nie widziałem nigdzie. Podszedłem do laptopa i chciałem wejść na jakiegoś czata. Udało mi się! Z lewej strony była lista osób, z którymi można się połączyć. Wybrałem pierwszy lepszy. Po pojawieniu się okienka wpisałem Hej! Jak się masz? Odpowiedzi się się nie doczekałem. Tak samo było z innymi użytkownikami.

-Czy wiesz co się tu dzieje? -spytałem mojego przyjaciela.

-Może wiem, a może nie wiem. -odparł nie odrywając nosa z książki.

Tego było już za wiele. Wstałem i poszedłem do sypialni. Szukałem czegokolwiek. To był istny obłęd. Wyrzucałem wszystko z szafy. Moje ubrania, buty, bieliznę. Podszedłem do regału. Zrzucałem wszystkie książki. Gdy zrzuciłem ponad połowę zatrzymałem się. Oddychałem ciężko. Spojrzałem na swoje dzieło. Wszystko było w nieładzie. Jakby przeszło po tym pokoju tornado. Chciałem wrócić do pokoju. Uderzyłem jednak o książkę Zbrodnia i kara. Wystawało coś z niej. Był to dokument urzędowy. Zamarłem. Z tego aktu wynikało, że Tomasz Smola zmienił nazwisko na Radosława Mokotowskiego. Oblał mnie zimny pot. Ten Smola, to ten co zabił to dziecko? To ja? Byłem zdegustowany. Nie! Na pewno się mylę. To musi być tylko zbieg okoliczności, że podobnie się nazywamy. Wybiegłem z sypialni do pokoju. Oddychałem bardzo głęboko. Michał siedział i czytał.

-Czy to prawda? Czy ten facet co zabił to dziecko to ja?!

-Tak. -powiedział to spokojnie. Jakby to było oczywiste. Wpatrywałem się w niego.

-”Tak”? Tylko tyle masz mi do powiedzenia?! Ty cholero!- podszedłem do niego. Złapałem za koszulę i podniosłem go do góry. -Masz mi wszystko wyśpiewać! -w tym momencie Michał stanął cały w płomieniach. Palił się on jak i całe jego ubranie. Od razu go puściłem. On jednak spadł z gracją na nogi i momentalnie zgasł ogień.

-Trochę opanowania panie Tomaszu.

Wpatrywałem się w niego szeroko otwartymi oczami. I przeszedł mnie paraliż. Moja pamięć wracała. Wspomnienia z dzieciństwa, wypad z Darkiem i paczką nad jezioro, Paulina, moja żona. Syn Witek. Wypadek, proces i reszta życia. Padłem na podłogę. Skuliłem się do pozycji embrionalnej. Otaczał mnie ogromy ból, smutek i rozpacz. Poczucie winy były przeogromne. Docierała do mnie świadomość, że jestem mordercą dziecka. Cierpiałem. Boże! Jak i ogromny ból odczuwałem. Otoczenie przestało mieć znaczenie. Znajdowałem się teraz w swojej grocie rozpaczy.

Nie wiem ile czasu upłynęło. Czy było to pięć minut czy pięć godzin. Czułem słony smak w ustach od własnych łez. Teraz pamiętałem. Wszystko zaczęło się od mojej pierwszej pracy w kancelarii adwokackiej u pana Wolskiego. Podziwiałem go. Chciałem być taki jak on. Starałem się go we wszystkim naśladować i być przy nim jak najwięcej. Był alkoholikiem. Dlatego i ja też się nim stałem. Często siadaliśmy razem do kieliszka. Coraz lepiej szło mi w pracy, ale gorzej w życiu rodzinnym. Byłem agresywny wobec mojej rodziny. Alkohol wszystko pogłębiał. Żona z dzieckiem opuścili mnie jak tylko usłyszeli, że zabiłem chłopczyka. Ja nigdy nie czułem skruchy. Nie uważałem, że była w tym jakakolwiek moja wina. Na wokandzie to ja ustaliłem linię obrony. Młokos, który prowadził moją sprawę nie miał wyjścia. Robił dokładnie to co mu mówiłem. Jednak przesiedziałem kilka lat w więzieniu. Pamiętam, że byłem bity i poniżany. Miałem chwilę załamania. Jednak dotrwałem do końca wyroku. A na wolności czekał mnie kolejny szok. Czekała mnie kolejna sprawa sądowa. Tym razem powodem była moja żona. Po rozwodzie przeprowadziłem się i zmieniłem nazwisko. Znalazłem pracę w innej kancelarii. Żyłem podobnie jak przed wypadkiem. Tyle, że samotnie. Prowadziłem wiele spraw i byłem w tym naprawdę dobry. Wróciłem do picia. Często piłem w pracy. Co to było za życie.

Teraz w mojej głowie było tylko jedno. Skończyć z tym bólem. Te uczucie było nie do zniesienia. Lepsza już jest śmierć. Chciałem wstać, ale nogi się pode mną ugięły. Były jak z waty. Potrzebowałem kilku minut, żeby wstać i iść do kuchni. Znalazłem tam nóż. Jakby na mnie czekał. Chwyciłem go prawą ręką i nakierowałem ostrze na żyły lewej ręki. Z wielu spraw, które prowadziłem dobrze wiedziałem, że zamiast podcinać żyły w pionie to lepiej zrobić to w poziomie. Tak uczyniłem. Był to jeden szybki i mocny zamach. Padłem na podłogę. Ku mojemu zdziwieniu nie poleciało wiele krwi. Jedynie niewielka ilość. Rana natomiast od razu się zagoiła. Usiadłem i wpatrywałem się w miejsce, które powinno tryskać krwią. Żadnej rany czy blizny. Podniosłem ponownie nóż i przyjrzałem się mu. Na pewno był ostry i prawdziwy. Raz jeszcze go użyłem. W pełnym skupieniu obserwowałem nową ranę. I znowu rana się zabliźniła. Wiedziałem już, że coś jest nie tak. Musiałem to zrobić. Nie chciałem wiedzieć tego wszystkiego. Było strasznie! Wstałem i podszedłem do ściany. Odsunąłem głowę tak daleko jak mogłem i z całej siły uderzyłem głową w ścianę. Poczułem ogromny ból i nagle przeszedł. Dotknąłem ręką głowę i nie poczułem żadnej rany. Spojrzałem na rękę. Żadnej krwi. Wróciłem do pokoju. Michał tym razem stał i czekał na mnie.

-Już po próbie samobójczej? -spytał.

-Dlaczego nie mogę się zabić?

-To proste. Ty już nie żyjesz. -przeżyłem szok.

-Jak to nie żyję?! Przecież rozmawiamy, mam świadomość...czuję.

-To Twoja kara.

-Moja kara? O czym Ty bredzisz?

-Umarłeś i zostałeś osądzony za swoje życie. To jest właśnie ta kara. Ból, ale ból psychiczny.

-Co ty pieprzysz?! -podszedłem do barku. Wyciągnąłem butelkę whisky i nalałem sobie sporo do szklanki. Wypiłem jej zawartość za jednym zamachem. Nie poczułem tego.

-Tak właśnie robiłeś całe życie. Gdy były problemy od razu sięgałeś do kieliszka. Tutaj nie będziesz miał upojenia alkoholowego, które przyniosło by Ci ulgę. Musisz przeżyć wszystko w pełni władz umysłowych.

-Dlaczego? Nawet nie wiesz jak ja teraz cierpię. Byłem draniem, ale jak spojrzałem na swoje całe życie z innej perspektywy to jest wiem, że było okropne. Pomóż i daj mi ulgę.

-Tego zrobić nie mogę.

-Zaraz! Ja nawet nie pamiętam, żebym umarł! Takie coś musiałbym pamiętać.

-Ta część Twojej pamięci zastała zapieczętowana.

-Co takiego? Przez kogo?

-Przez Twojego sędziego. -zamarłem.

-To znaczy, że mam teraz tak egzystować? Mam tak żyć ze świadomością, że jestem mordercom całą wieczność?

-Nie wiem czy całą wieczność.

-Jak to?

-To ile trwa Twoja kara wie tylko Sędzia oraz Ty.

-Ale ja nie wiem.

-Wiesz, ale jak mówiłem. Część Twojej pamięci jest zablokowana. A to miejsce zostało stworzone specjalnie dla Ciebie.

-Nie rozumie. Gdzie my jesteśmy? -byłem bardzo zdziwiony.

-Tego nie wiem. Zauważyłeś, że nie ma tutaj ani ludzi, zwierząt czy nawet owadów?

-Powiedz mi czy to Piekło i czy Ty jesteś diabłem?

-To na pewno nie jest Piekło. A ja nie jestem diabłem.

-Więc kim jesteś?

-Jestem strażnikiem. Strażnikiem Twojej kary.

-Strażnikiem mojej kary?

-Tak. Istnieje tylko po to, żeby dopilnować żebyś odbył należycie swoją karę.

-Rozumie. Nie! Nie rozumiem. Muszę to sobie przemyśleć. Na spokojnie.

-Bardzo proszę. Mamy czas. -usiadłem na fotelu i miałem pustkę w głowie. Muszę nauczyć się jakoś przetrwać ten okres. Szkoda, że nie wiem ile mi to zajmie. Siedziałem i myślałem tak długo, że zacząłem być śpiący.

-Wiesz co? Może Ty nie potrzebujesz snu, ale ja muszę się przespać.

-W porządku to zrozumiałe.

-Jak wstanę to muszę się Ciebie dopytać o kilka spraw.

-Jak się obudzisz to wszystko zacznie się od początku.

-Co masz na myśli?

-Przeżyjesz ten dzień znowu tak samo. -zamurowało mnie.

-Co!? Chcesz powiedzieć, że to co dzisiaj się stało jutro się powtórzy?

-Tak. Jak zawsze od pięciu lat?

-C..Co? Jakich pięciu lat?

-Umarłeś pięć lat temu. Od tego czasu codziennie przeżywasz to samo. To jest najgorsze w tej karze.

-Nie! Nie chcę znowu tego przechodzić. Musisz mi pomóc!

-Nawet gdybym wiedział to i tak nie mogę Ci pomóc.

-Błagam!

-Przykro mi.

Wiedziałem, że go nie przekonam. Zostało w takim razie jedno wyjście, żeby uniknąć ponownie tego koszmaru. Starać się nie zasnąć. Chodziłem w kółko po pokoju, polewałem się zimną wodą, raniłem się aby adrenalina mi podskoczyła i odwlec sen. Po jakimś czasie usiadłem na fotelu. W kółko zacząłem sobie powtarzać Nie możesz zasnąć. Nie możesz zasnąć. Nie możesz zasnąć. Zasnąłem...

-Gdzie?-pomyślałem. Wziąłem głęboki oddech. -Boże! - pomyślałem próbując złapać oddech. Zacząłem głęboko oddychać. Dusiłem się. Raz bardzo głęboki wdech. Krótki wydech. Kilka krótkich wdechów. Parę wydechów. Powoli udawało mi się odzyskiwać rytm oddychania. Co za cudowne uczucie...

Oznacz jako: przeczytane ulubione chcę przeczytać

Komentarze

Historia fajna, choć ortografia fatalna
Odpowiedz
Historia ok. Może trochę za dużo oddychania na początku ;)
Odpowiedz
Historia OK, ale napisane tragicznie.
Odpowiedz
Te błędy...
Odpowiedz
Najlepsze gówno jakie czytałem
Odpowiedz
Nie jest źle! Trochę za dużo błędów, ale pomysł całkiem, calkiem
Odpowiedz
No tak właśnie myślałam że on nie żyje a tak ogólnie 6/10
Odpowiedz
ORT ORT ORT! >:(
Odpowiedz
Zaloguj się, aby dodać komentarz.

Inne od tego autora

Archiwum

Najnowsze i warte uwagi

Artykuły i recenzje