Historia

Ten Bliźniak

radioactivetree 5 7 lat temu 6 365 odsłon Czas czytania: ~9 minut

Czy nie mieliście kiedyś wrażenia, że macie rodzeństwo, o którym nie wiecie ? Albo, że wasi rodzice nie są tymi biologicznymi, ponieważ tamci zginęli w wypadku ? Te dwa pytania są raczej domeną wieku wczesnodziecięcego. Kiedy się dorasta, zanikają. Jednak moje wrażenie, albo nawet uczucie,

że moja mama urodziła nie tylko mnie, było zawsze bardzo silne, a byłem wychowywany w przeświadczeniu, że jestem jedynakiem.

Moi rodzice bardzo mnie kochali, sami często mówili, że jestem ich oczkiem w głowie. Jako, że nie miałem rodzeństwa, z którym musiałbym się dzielić, dostawałem zawsze dużo prezentów, zabawek i słodyczy, także od pozostałych członków rodziny. Mieszkaliśmy w dość starym, ale dużym domku jednorodzinnym na obrzeżach miasta. Świetnie nadawał się do zabawy w chowanego, toteż często bawiłem się w nim w tę zabawę z kolegami. Rodzice tolerowali nasze wygłupy, o ile nie próbowaliśmy wejść do kuchni albo na dach. I do piwnicy.

Mama z tatą uczyli mnie, bym wystrzegał się schodzenia do niej jak ognia i nigdy nawet nie otwierali drzwi do niej prowadzących. Stanowiła ona coś w rodzaju zakazanego owocu. Z początku myślałem, że to z powodu duchów kryjących się w jej czeluściach, później że mógłbym po prostu potknąć się i zrobić sobie krzywdę. Każde moje pytanie o sens zakazu było zbywane, a klucz do niej ukryty w nieznanym mi miejscu. Nigdy się do niej nie zapuszczałem, mimo tego nie dawała mi o sobie zapomnieć. Rodzice rzadko do niej schodzili, a wracali często z niczym. Ale raz do roku, w dzień moich urodzin piwnica nabierała znaczenia. Kiedy pod koniec takiego dnia kładłem się spać, słyszałem, jak moi rodzice otwierają drzwi skrywające największe tajemnice. Musieli robić to osobno. Nie słyszałem ich słów, ale odgłos otwieranych przez nich drzwi był na tyle głośny, że mając pokój na pierwszym piętrze mogłem go usłyszeć.

Oboje przebywali w niej dłuższy czas. Następnie cicho wracali do swojego pokoju. Czasami jednak, słyszałem odgłos jakby… płaczu.

Wszystko zmieniło się, gdy skończyłem dwanaście lat. Byłem, jak na mój młody wiek, dość samodzielny, umiałem zadbać o dom i pomagać rodzicom w miarę możliwości. Oczywiście, wspomniana piwnica nadal była w naszym domu dla mnie niepokojącym miejscem. Zaczęła mnie denerwować, a zarazem coraz bardziej ciekawić. Nie wierzyłem już w duchy i inne śmieszne stworzenia, a ponieważ mógłbym użyć latarki w razie wypadku, gdyby nie działało światło, czułem się pewien, że pewnego dnia zejdę w końcu poniżej parteru.

Ale nie. Nadal dostęp do nieznanych mi tajemnic tego pomieszczenia był dla mnie niedostępny. Nie wyprawiano mi już urodzin, ponieważ rodzice uznali, że jestem na to już za duży. Miałem za to pójść w ten dzień do dziadka i babci, mieszkali dosłownie dwie ulice od nas. Mama z tatą zdecydowali, że pójdą w ten dzień na imprezę. Nie buntowałem się, gdy usłyszałem o ich decyzji, bo czułem się wtedy za duży na takie obchody. Pomyślałem jednak, że spróbuję się dowiedzieć się nieco o tym, co skrywa nasza piwnica…

Był już wczesny wieczór, gdy tata odprowadził mnie do dziadków. Poprosił ich, by włączyli mi film, kiedy trochę się ściemni. Miałem za to dość szybko znaleźć się w łóżku. Pożegnał się ze mną i z dziadkami, powiedział że wróci w południe następnego dnia i odszedł.

Babcia z dziadkiem, jak to u dziadków bywa, dali mi tamtego wieczoru dużą ilość słodyczy i popcornu. Pozwolili mi nawet pójść do łóżka później, niż chciał tata. Gdy leżałem już w nim, włączyli mi film, a sami poszli spać. Ale ja nie miałem zamiaru go oglądać. Miałem już wcześniej przygotowany plan, który chciałem zrealizować. Z domu zabrałem latarkę na baterie. Nie czekając do końca seansu, wymknąłem się potajemnie z pokoju nie wyłączając telewizora, by nie spostrzegli, że wyszedłem. Zajrzałem tylko przez dziurkę od klucza w drzwiach ich sypialni, sprawdzając czy już zasnęli. Gdy upewniłem się, że śpią, wróciłem do pokoju, ubrałem się i potajemnie wyszedłem z domu.

Po dotarciu do mojego domku, zajrzałem pod wycieraczkę, gdyż tam rodzice najczęściej chowali zapasowe klucze. Wszedłem do domu. Nie myliłem się, rodziców w nim nie było. Jedynym problemem był znalezienie sposobu, jak otworzyć drzwi do wspomnianego wcześniej miejsca… Sam długo myślałem o złamaniu zamka jakimś prętem albo nożem kuchennym, ale gdy zbliżyłem się do drzwi od piwnicy zauważyłem, że te są otwarte. Tak, jakby rodzice zapomnieli ich zamknąć. Nie bawiąc się długo w dedukcję, włączyłem latarkę i zszedłem na dół.

Gdy przekroczyłem kilka pierwszych stopni, w nozdrza uderzył mnie swąd kurzu, korozji i grzybów, które już dawno musiały skolonizować to miejsce. Poświeciłem po ścianach. Wyglądały, jakby dawno nie były malowane, na podłodze leżało sporo tynku. Po kątach walały się najróżniejsze rupiecie, począwszy od starych zabawek po narzędzia do pielęgnowania ogrodu i do spawania. Nagle wdepnąłem w coś, co sprawiło, że prawie nie upadłem na ziemię. Okazało się jednak, że była to tylko stara butelka po piwie. Szkło nie dotarło do stopy, ale uszkodziło podeszwę buta. Kopnąłem resztki ,,znaleziska’’ w nieznane mi miejsce. Gdy zaświeciłem latarką tam, gdzie trafiły zauważyłem, że potoczyły się w stronę czegoś przykrytego prześcieradłem. Nie potrafiłem oprzeć się ciekawości, co mogło tam być.

Podszedłem w miejsce, gdzie stało owe znalezisko i ostrożnie odsunąłem prześcieradło. To co zobaczyłem chwilę potem , do dzisiaj śni mi się po nocach. Stało się częścią mojego życia i zarazem świadectwem długoletniego ukrywania prawdy przez moich rodziców. Pod płachtą kryła się blaszana wanna wypełniona czerwonym płynem wyglądającym jak krew. Chciałem stamtąd uciec, znaleźć się jak najdalej od tamtego miejsca, ale nogi same odmówiły mi posłuszeństwa… Nagle ciecz zaczęła gwałtownie bulgotać, a po chwili wyłoniła się z niej naga, blada postać. Zaczęła się powoli podnosić. Gdy wstała, była ustawiona tyłem do mnie. Zauważyłem, że jest łysa i ma na ciele wiele blizn. Powoli obróciła się w moją stronę. Tego widoku nigdy już nie zapomnę; Jego twarz wyglądała identycznie jak moja, tylko trochę młodsza. Zupełnie, jakbym widział siebie w lustrze. Była jednak zdeformowana i wykrzywiona w nienaturalnym grymasie, jakby w uśmiechu. To coś nagle otworzyło swoje ciemne, martwe i paskudne oczy. Teraz patrzyliśmy na siebie twarzą w twarz. Po chwili to coś wydało z siebie krzyk przypominający płacz małego dziecka. Był bardzo donośny, musiał przebić się przez ściany piwnicy na zewnątrz.

Zaczęło mi się robić ciemno przed oczami ze strachu, wtedy postać ruszyła w moim kierunku, ale przewróciła się, gdy próbowała wyjść z wanny. Pod skórą było widać jej kości, taka była wychudzona. Wtedy to coś zaczęło ryczeć jeszcze głośniej. W tym momencie odzyskałem jednak zimną krew, obróciłem się i ruszyłem w stronę schodów. Byłem wtedy jeszcze w szoku, co utrudniało mi dodatkowo ucieczkę; poślizgnąłem się na podłodze i upadłem. Moje nozdrza uderzył wtedy zapach cieczy. Wtedy straciłem wszelką wątpliwość – była to krew. Leżąc jeszcze zobaczyłem, że postać wstaje i pełźnie w moim kierunku. Szybko się podniosłem i wymierzyłem jej cios latarką w głowę. Zamachnąłem się i trafiłem precyzyjnie. Niestety, tylko uszkodziłem moje jedyne źródło światła, bo potwór tylko się rozzłościł, co rozpoznałem przez płacz, który teraz zmodulował się do nieludzkiego warkotu. Następnie szybko się odwróciłem i pobiegłem na czuja w stronę schodów. Natrafiłem na pierwszy stopień i przyśpieszyłem kroków. Do drzwi, których nigdy nie powinienem otwierać, dzielił mnie może metr, kiedy ponownie się przewróciłem. Od razu doszło do mnie, że maszkara ścigająca mnie złapała mnie za nogę, nadal warcząc. Wrzeszcząc na całe gardło kopnąłem potwora drugą nogą. On zaczął mnie ściągać w dół. Zasadziłem mu kilka dodatkowych kopniaków i dopiero wtedy mnie puścił. Tym razem pobiegłem po schodach jeszcze szybciej. Wiatr musiał zamknąć drzwi, ale naparłem na nie całą swoją siłą i niechętnie mnie puściły. Gdy byłem już po drugiej stronie, szybko złapałem je z zamiarem zatrzaśnięcia ich, ale mój demoniczny bliźniak wtedy do nich dobiegł. Naparł na nie z drugiej strony i już zdążył wystawić z nich rękę. Niewiele myśląc, wymacałem i złapałem wiszący na ścianie telefon i zacząłem na oślep uderzać to, co wystawało zza drzwi. Po chwili usłyszałem głośny rumor, jakby stwór zleciał ze schodów, wtedy zamknąłem drzwi i zastawiłem je czym tylko mogłem. Szybko wybiegłem z domku . Ruszyłem szybko przed siebie, nawet nie wiedząc, gdzie biegnę. W końcu po kilku minutach stanąłem na środku drogi, by odetchnąć. Nagle zobaczyłem, że za mną świeci światło, które jest coraz silniejsze, a sam nie miałem już sił, by odejść w bok, poczułem uderzenie w plecy i świat stał się nieprzeniknioną czernią.

Obudziłem się dwa dni później w miejskim szpitalu. Miałem złamanych kilka żeber i lewą rękę, cudem nie doszło do urazu rdzenia kręgowego, o czym dowiedziałem się od lekarzy. Byłem jednak przykuty do łóżka z perspektywą spędzenia w szpitalu najbliższych kilku tygodni. Niedługo przyszli po mnie moi rodzice. Nie patrzyłem jednak na nich z utęsknieniem, jakim dzieciaki darzą rodziców, gdy ci odwiedzą je w szpitalu. Moje spojrzenie było pełne nieufności i wściekłości, takiego też musieli się spodziewać. W końcu nasza rozmowa przeszła na temat mojego ,,bliźniego’’. Opowiedzieli mi oni o klątwie, która została rzucona na ich małżeństwo. Otóż, gdy moja mama była w ciąży, pewnego dnia jechała z moim tatą samochodem. Natrafili na jakąś leżącą na ziemi, ranną cygankę. Tata natychmiast wybiegł z samochodu, by udzielić rannej pierwszej pomocy. Gdy zbliżył się do niej, ta tylko obróciła głowę w jego stronę i wypowiedziała coś w swoim dialekcie, po czym zgasło w niej życie. Tata próbując ją reanimować, zauważył, że ta była w ciąży. Mimo szybkiego kontaktu ze służbami medycznymi i natychmiastowej operacji w szpitalu, matki nie udało się uratować, przy czym sekcja zwłok wykazała, że jej brzuch był pusty… Po jakimś czasie moja mama zaczęła dostawać nagłych, trwających po kilka godzin dziennie, bólów brzucha. Twierdziła, że z każdym dniem robi się nienaturalnie coraz większy. Tata potraktował to jak fakt, że rosnę i niedługo przyjdę na świat. Jednak jakiś miesiąc po całym incydencie, odeszły jej wody płodowe i miała rodzić. Była w takim stanie, że zdecydowali, że urodzę się w wannie w naszym domu… Wyłożyli ją tylko miękkimi poduszkami.

Najpierw przyszedłem na świat ja, a kilka minut po mnie to coś… Z początku miało wyglądać jak martwe, jednak rodzice przez szok nie informowali o tym odpowiednich służb. Ich zachowanie przypominało szok matki, której urodziło się martwe dziecko, naturalnie. Płód zaczął jednak wypuszczać z siebie krew, mnóstwo krwi… Rodzice niewiele myśląc zanieśli wannę do piwnicy, przykryli i nie wchodzili do niej przez rok. I właśnie po tym okresie czasu usłyszeli z piwnicy pierwszy płacz… Opowiedzieli mi, że był to mój faktyczny brat bliźniak, ale pół człowiek, a na wpół dziecko cyganki. Był jakby przedłużeniem życia jej dziecka po tym, jak sama nie mogła go ocalić. Rodzice rok w rok przychodzili do swojego ,,dziecka’’, właśnie w dzień moich urodzin, bo czuli z nim dziwną więź i nigdy nie mogli o nim zapomnieć. Ono samo było martwe przez cały rok, ożywało tylko na czas niewiele dłuższy od porodu. Wtedy do niego schodzili. Traktowali go wtedy jako swoje normalne, zdrowe dziecię. Dwa dni temu nie chcieli jednak tego robić, ponieważ zdali sobie sprawę z tego, że ten demon rośnie i zaczyna żyć własnym życiem… po prostu czuli strach. Bali się go cały czas.

Gdy do niego zszedłem myślał, że jestem jednym z nich. Kiedy rodzice wrócili do domu, Nie mogli go nigdzie znaleźć. Nie chciałem już dłużej słuchać ich wytłumaczeń, byłem na nich śmiertelnie obrażony, czułem jednak ulgę, a nawet na swój sposób wdzięczność, że tajemnica tej pieprzonej piwnicy została raz na zawsze rozwikłana. Pożegnali się ze mną. W nocy obudziło mnie pukanie o szybę sali, w której leżałem. Otworzyłem oczy i zobaczyłem, jak blask księżyca oświetla twarz mojego upiornego brata. Jego zdeformowaną twarz nadal zdobił uśmiech. Zapaliłem lampkę stojącą przy moim łóżku i uśmiechnąłem się do niego. On uniósł rękę i pomachał mi. – Witaj, braciszku – Powiedziałem.

Oznacz jako: przeczytane ulubione chcę przeczytać

Komentarze

Pół człowiek pół cygan xD?
Odpowiedz
No przecież każdy wie że Cyganie to nie ludzie xD
Odpowiedz
Trochę przewidywalne, ale spoko
Odpowiedz
NIE STAWIA SIĘ SPACJI PRZED ZNAKIEM ZAPYTANIA
Odpowiedz
Według mnie przewidywalne. Pozytywne jest to, że wyobraźnia działała na wysokich obrotach, ale mimo wszystko słabe. Wiadomo, każdy od czegoś zaczynał. Trzymam kciuki za rozwój. :p
Odpowiedz
Zaloguj się, aby dodać komentarz.

Inne od tego autora

Archiwum

Najnowsze i warte uwagi

Artykuły i recenzje