Historia

Zapomniany (część ostatnia)

jellycat 23 7 lat temu 9 218 odsłon Czas czytania: ~17 minut
Ta historia posiada kilka części:
Część 1 Część 2 Część 3 Część 4 Część 5

/ To opowiadanie stanowi finał historii "Zapomniany". Aby zrozumieć jego sens, zapraszam do zapoznania się z poprzednimi częściami - znaleźć można je w profilu: http://straszne-historie.pl/profil/6148 /

Na wpół wkurzony, na wpół nagi, cicho podszedłem do drzwi. Zbliżałem gałkę oczną do szkła judasza, jakby ktoś miał mi wbić przez nie naostrzony ołówek. Po drugiej stronie nie dostrzegłem spodziewanego wroga, ale kobiecą sylwetkę. Ania… Otworzyłem niepewnie drzwi, bojąc się, że to kolejny z diabelskich podstępów. Koleżanka musiała wyczuć moje wahanie, bo kiedy nasze oczy się spotkały, przez moment sprawiała wrażenie osłupiałej.

– Cześć Dawid... – wydukała, spoglądając ukradkiem na przestrzeń za moimi plecami – Nie przeszkadzam, sam jesteś?

– Yyyyy, tak tak! – dopiero po chwili do mnie dotarło, że brak koszulki mogła wziąć za obecność w mieszkaniu przygodnej panienki. Nie ma co, w tym alternatywnym świecie uchodzę za niezłego bawidamka… A może naprawdę byłem taki przed laty i byłby dalej, gdyby nie zaistnienie w moim życiu Laury.

Nadal staliśmy w drzwiach wejściowych. Kurwa, ze stresu oprócz zdrowego rozsądku pozbyłem się także kultury osobistej.

– Wejdź na kawę. – zaproponowałem, udając zaspanego – Co cię sprowadza?

– O, dzięki! – weszła, już nieco mniej zmieszana. Dopiero teraz zauważyłem, że trzyma w ręku zawiniątko z logiem cukierni.

Usiadła na fotelu, a ja założyłem koszulkę i poszedłem do kuchni zrobić jej cappuccino. Co chwilę jednak zerkałem, co robi mój gość. Mimo wszystko mogła być fałszywą Anką, szpiegiem Adama wysłanym po „mój dowód”. Albo po prostu znowu świruję, bo dziewczyna siedziała spokojnie, bawiąc się włosami. Kiedy wszedłem z kubkami do pokoju, uśmiechnęła się do mnie i rozpakowała szarlotkę.

– Przepraszam, że tak bez zapowiedzi – zaczęła, biorąc łyk kawy – ale Kuba wspomniał, że ostatnio jak zadzwoniłeś byłeś jakiś dziwny. No i ten nagły urlop w pracy… Pomyślałam, że może przyda ci się trochę babskiego towarzystwa. No wiesz, kobiety mają intuicję i chętnie słuchają. Mi możesz się wyżalić. Choć pewnie powinnam przynieść piwo, a nie ciasto…

– Nie, spoko – przerwałem jej, wiedząc, co chce powiedzieć – i tak dziś muszę wsiąść w samochód, więc jabłecznik jest zdecydowanie na miejscu. Kuba w robocie?

– Tak, do późna. Ja mam dzisiaj wolne, więc pomyślałam, że wpadnę i wybadam problem. – puściła łobuzersko oczko – Wiesz, hostessa kokosów nie zarabia, ale musi mi to wystarczyć, póki nie znajdę czegoś stałego. Dobrze, że cię w ogóle zastałam. To gdzie się dziś wybierasz?

Słowa dziewczyny uderzyły w moją świadomość. Gdybym był bohaterem kreskówki, prawdopodobnie w tym momencie nad moją głową pojawiłaby się zapalona żarówka. Ania była niezwykła, jeśli chodziło o relacje międzyludzkie. Ciepła, otwarta, pomocna. Wzbudzała zaufanie. I pracowała w centrum handlowym zaraz obok salonu ślubnego.

– Tu i tam. – odparłem, nakładając sobie porcję ciasta – Słuchaj, mogę cię prosić o przysługę?

– Pewnie! Jaką? – moja prośba wyraźnie sprawiła jej przyjemność.

– Chodzi o sprawy sercowe. – uśmiechnąłem się tajemniczo. Widziałem ekscytację w jej oczach. Gadaliśmy potem jeszcze prawie trzy godziny. Moja historyjka wprawiła ją w takie podniecenie, że nie miałem wątpliwości, iż pomoże mi bez mrugnięcia okiem. Ostatnio oszukiwałem wszystkich moich najbliższych. Ale w tym przypadku cel zdecydowanie uświęcał środki. Kiedy cała w skowronkach opuściła moje mieszkanie, obiecując niedługo zadzwonić, z ulgą położyłem się do łóżka. Nie byłem tylko pewien, jak wytrzymam nerwowo ponad trzy dni oczekiwania na rozpoczęcie planu.

Próbowałem żyć normalnie przez te 72 godziny. Ogarnąłem się, poszedłem na zakupy, na spacer. Naprawiłem także zepsuty kran, zrobiłem pranie i wysprzątałem mieszkanie na błysk. Rozmawiałem także parę razy z Anką i Kubą, który oczywiście nie został wtajemniczony w „misję”. Nie mogę jednak powiedzieć, że przez ten czas było zupełnie normalnie. Nie narzucałem się już Laurze i Adamowi, ale ciągle czułem, że próbuje on kontrolować moje życie, nawet jeśli nie może dostrzec jego szczegółów. Nie, blizna na dłoni już mnie nie piekła. Ale dziwnym zbiegiem okoliczności zacząłem doznawać jednoznacznych objawów atencji ze strony płci pięknej. Nie mogę powiedzieć, że kiedykolwiek narzekałem na brak powodzenia, co to to nie. Ale tym razem zbyt wiele zbyt seksownych kobiet zbyt często zaczęło się zbyt nachalnie do mnie zalecać. W sklepie, w myjni samochodowej, w parku. Zacząłem nawet dostawać liczne maile z portali randkowych, na których rzekomo byłem zalogowany, z wiadomościami od naprawdę gorących dziewczyn. Wszystkie były w moim typie. Jedne listy miały charakter matrymonialny, inne typowo seksualny. Wszystkie chciały tylko mnie, tu i teraz. Podczas tych trzech dni mogłem mieć dużo większą ilość kobiet niż przez całe dotychczasowe życie. Siedemnastoletnia lolitka z klatki obok chciała się ze mną kochać w piwnicy, kiedy wpadliśmy na siebie wieczorem pod blokiem. Długonoga Pani farmaceutka była gotowa złapać pięć opakowań prezerwatyw i zamykać wcześniej aptekę, bylebym tylko poszedł z nią do jej domu. Uprawiająca w parku jogging dziewczyna z idealnie wymuskaną buźką chciała zostać moją służącą, jeśli tylko zgodzę się na randkę. Szczytem wszystkiego był mail od dziewiczej studentki imieniem Lena, która z wyglądu i sposobu pisania bardzo przypominała Laurę. Kiedyś budowałoby to moje męskie ego. Teraz te wszystkie wdzięczenia były po prostu irytujące i nużące. Oczywiście pokusa nie zwiodła mnie ani razu. Dobrze wiedziałem, że wszystkie te panny podtykane mi są pod nos tylko po to, bym na chwilę zapomniał o mojej narzeczonej i nie przeszkadzał Adamowi działać. Wieczorem, dzień przed „datą z kwiatkiem”, napisała do mnie Lena. Jej mail był nadal utrzymany w tym słodkim, naiwnym tonie. Był już jednak znacznie bardziej nachalny niż pozostałe. Nie odpowiadałem na te wiadomości, ale tak natarczywie zapychała mi skrzynkę, że nie wytrzymałem i grzecznie jej odpisałem, że nie jestem zainteresowany znajomością z jej osobą. Napisała wtedy zdanie, które w normalnym stanie rzeczy uznałbym za odzew panienki, której urażono kobiecą dumę.

„Głupiec. Nie wiesz, co tracisz. Jeszcze tego pożałujesz”.

Czułem w tych słowach nienawiść. W myślach wybrzmiewały mi one wypowiedziane głosem Adama. Myślę, że mógł wyczuć moje emocje, mógł się czegoś domyślać, ale tylko tyle. Nie znał moich planów ani zamiarów. I to go chyba denerwowało. Miło wiedzieć, że nie jestem jedynym wkurwionym facetem w tej całej sytuacji. Z delikatnym uczuciem satysfakcji położyłem się do łóżka, ustawiając budzik na 8 rano. Lepiej tam być już przed otwarciem. Zamknąłem oczy. Blizna zapulsowała.

Zgodnie z umową dokładnie o 8.30 do moich drzwi zapukała Anna z aktówką w ręce. Miała na sobie białą koszulę, czarny żakiet i spódnicę. Nie zapomniała też o nienagannej fryzurze, makijażu i szpilkach. Doskonale, rasowy przedstawiciel handlowy. Mój plan był pewnie bardzo naiwny, ale ze wszystkich innych przynajmniej w miarę realny. No i wiedziałem, że w kwestii odegrania zadanej roli na Ance można polegać.

– No i jak? – spytała z uśmiechem, obracając się dookoła w moim przedpokoju.

– Wiedziałem, że można na ciebie liczyć! – odparłem szczerze – A teraz pora się zbierać, bo moja życiowa szansa ucieknie mi sprzed nosa.

Złapałem kurtkę, klucze i na chwilę wróciłem do pokoju. Na stole czekał pakunek, zawinięty w różowy ozdobny papier i przewiązany białą wstążką. Wrzuciłem go do kieszeni i pomaszerowałem z Anią do jej samochodu. Przez chwilę moja towarzyszka podróży milczała znacząco, uśmiechając się jak dziecko na myśl o zbliżającej się gwiazdce. Cisza nie trwała jednak za długo.

– Nie pomyślałabym nigdy, że z ciebie taki nieśmiały romantyk. – zaczęła niewinnie.

– To znaczy? – odparłem zawadiackim tonem, przypominając sobie o moim kłamstwie.

– No wiesz – nie musiałem na nią patrzeć, by wyczuć, że jest podekscytowana – z Kubą byliśmy już przyzwyczajeni do faktu, że nasz najlepszy kumpel to typ preferujący, ekhm, jednorazówki.

Wymawiając dosadnie ostatnie słowo puściła mi oczko.

– A co? – odpowiedziałem, ściskając dłonią pakunek ukryty w kieszeni – Myślisz, że takie ciacho jak ja nie stać już na romantyczne uniesienia? Moja droga, pod tą ociekającą seksem klatą bije wrażliwe, czułe serce!

– Jednak nic się nie zmieniłeś! – odparła ze śmiechem – Cieszę się, że mogę Ci pomóc. Ale żeby tak kombinować dla dziewczyny, którą zna się tylko z portalu dla singli?

– A ja nie mogę uwierzyć, że pomagasz mi w moim szaleństwie. Ona jest warta takich niespodzianek.

– To zdradzisz mi w końcu, jakie cacko przygotowałeś w prezencie?

– Za dużo chcesz wiedzieć. – powiedziałem ze śmiechem – To coś zupełnie wyjątkowego.

„- Miejsce docelowe jest po prawej stronie -”.

Udało nam się zaparkować samochód niedaleko salonu sukien. Zaraz obok była kawiarnia, która miała stać się świadkiem mojego tryumfu. Anka odgarnęła kosmyk z czoła, złapała torebkę i zaczęła opuszczać auto. Podałem jej różowe zawiniątko.

– To ja lecę do roboty. – powiedziała do mnie, nim zamknęła drzwi – Zostawiam ci kluczyki. Jak już będziesz ją widział - dzwoń, to pędem „wyskoczę na papieroska”. Biedaku, tyle godzin czekania w aucie tylko po to, by zaskoczyć lubą.

Zostałem w aucie w towarzystwie puszki Pepsi i hot-doga ze stacji benzynowej. Po raz kolejny wypatrywałem Laury nie wiedząc, o której i czy w ogóle się pojawi.

– Pieprzone deja vu – wyszeptałem, biorąc łyk zimnego napoju.

Godziny mijały leniwie. Poczucie wstydu, że wplątałem kogoś nieświadomego w kłamstwo i sztuczki demona, coraz mocniej waliło w moje sumienie. Ale nie miałem wyboru. Podczas naszej ostatniej rozmowy Anka mocno ubolewała, że marnuję życie na przypadkowe kontakty seksualne. Zacząłem więc łzawą historyjkę, że jedno-nocne przygody są dla mnie substytutem czułości, której tak bardzo mi brakuje. Kiedy opowiedziałem Annie, jaki jestem nieśmiały jeśli chodzi o stałe relacje z kobietami, że w akcie desperacji zarejestrowałem się na portalu randkowym, by tam odszukać miłość życia, moja koleżanka wprost narzucała się z propozycjami pomocy. Brnąłem dalej w moją bajkę – że poznałem tam dziewczynę imieniem Laura, że jestem nią zauroczony i wreszcie udało mi się nawiązać znajomość nieopartą jedynie na seksie. I że - choć nawet nie dostałem jej zdjęcia, a tylko mi siebie opisała – czuję, że jest moją bratnią duszą. Musielibyście widzieć wtedy oczy Anny, kochała takie tanie romanse. Powiedziałem jej wtedy, że boję się spotkania na żywo i tego, że Laura może być mną rozczarowana. Dlatego chciałbym wręczyć jej wpierw prezent, który dowiedzie moich uczuć i doda mi odwagi.

– Nie wiem jednak, gdzie ona mieszka – mówiłem Annie tamtego wieczoru – ale coś wspominała, że szesnastego napisze do mnie później niż zwykle, bo po południu idzie z koleżanką do salonu sukien ślubnych, tego w naszym mieście. To jedyna szansa na to, bym mógł zrobić jej niespodziankę, nim się spotkamy.

Tak, wiem. Zrobiłem wtedy z siebie przed Anną całkowitą życiową ciamajdę. Ale to na nią działało, a ja jej potrzebowałem. Historia nieśmiałego ciapy Dawida ewidentnie ją urzekła.

Moje rozmyślania przerwał widok jasnego płaszcza, otulającego drobne ciało kobiety. Laura. Obok niej maszerowała nieco wyższa, hojnie obdarzona przez naturę ruda dziewczyna. Żywo rozmawiały, wchodząc do salonu. Spędzą tam pewnie góra pół godziny. Spojrzałem na zegarek – 14.30, wcześniej niż się spodziewałem. Chwyciłem za komórkę i wykręciłem numer do mojej wspólniczki.

– Ania, za jakieś 15 minut rób sobie przerwę na papierosa – szepnąłem do słuchawki – Chyba ją widzę. Szukaj drobnej blondynki z długimi włosami w jasnym płaszczu. Jest z koleżanką, rude krótkie włosy, wielki biust i zielona kurtka.

Modliłem się, żeby Anka nie wyszła za wcześnie i nie zobaczyła przypadkiem przez szybę sklepu, że to Laura, a nie jej koleżanka przymierza sukienkę. W końcu taką wersję wydarzeń jej przedstawiłem. Na szczęście z zewnątrz chyba nie było nic widać. Czekałem. Moja wspólniczka miała dobre wyczucie czasu. Kiedy Laura i jej koleżanka wyszły z salonu, dziewczyna z aktówką niby przypadkiem zaczepiła je na ulicy.

Plan był prosty: Ania miała odegrać rolę ulicznej przedstawicielki firmy kosmetycznej. Oferowała darmową próbkę perfum (nieprzypadkowo ulubionego zapachu Laury) oraz gratisową kawę i ciastko w zamian za poświęcenie czasu na wypełnienie ankiety. Obawiałem się, że kobiety mogą się gdzieś spieszyć i mimo prezentów odmówią Ani. Ulżyło mi, kiedy wszystkie trzy z uśmiechem na twarzy skierowały się do pobliskiej cukierni. Zgodnie z ustaleniami usiadły przy stoliku przy samym oknie. Nie mogłem słyszeć przebiegu rozmowy, obserwowałem więc z samochodu twarze dziewczyn. Ruda panna wydawała się być nieco znudzona, Laurze natomiast oczy świeciły się na widok darmowych flakoników perfum, które Anka postawiła przed nimi na stoliku. Kelner przyniósł im po filiżance kawy i wybranym ciastku (które opłaciłem wcześniej na godność Anny), a pani przedstawiciel podała im kartki i długopisy. Ta część była jedynie przedstawieniem, mającym na celu uśpienie czujności. Prawdziwy show zaczął się wtedy, gdy Anna wyciągnęła różowe zawiniątko. To miała być specjalna niespodzianka dla uczestniczki ankiety, która wybierze spośród podanych przez przedstawicielkę kart tę z sercem. Oczywiście wszystko było rozegrane tak, by Laura dostała zwycięską kartę. Na twarzy rudej malowało się rozczarowanie, blondynka aż podskoczyła z radości na krześle, łapiąc w dłonie zawiniątko. Od razu rozpoczęła próbę jego rozpakowania. Wtedy Anna pożegnała się z kobietami i pognała do pracy. Tutaj, zgodnie z planem, kończyło się jej zadanie. Przechodząc obok samochodu puściła mi tryumfalne oczko. Odmachałem jej, gdy stała przed przejściem dla pieszych i wróciłem do obserwacji. Na moje szczęście ciekawość Laury nie pozwoliła jej czekać z rozpakowaniem do powrotu do domu. Ruda gapiła się na jej dłonie, pryskając się gratisowymi perfumami. Moja dziewczyna wpierw zdjęła przywiązany do wstążki liścik. Dostrzegłem zdziwienie na jej twarzy. Wiadomość, którą jej przekazałem, była krótka.

„Czy pamiętasz błękitne Łzy Aniołów?”

Brzmiało to trochę jak hasło reklamowe, więc Laura szybko odłożyła kartkę na bok. Odwinęła papier i jej oczom ukazało się białe pudełko. Miałem szczęście, że znalazłem w sklepie podobne. Tamto rozpadało się w rękach. Ruda w tym czasie beznamiętnie pożerała ciastko. Blondynka podniosła wieczko. Wiem, że spodziewała się tam jakiejś błyskotki. I wiem, że to, co tam zobaczyła, mogło wywołać w jej pozbawionej pamięci świadomości odrazę. Tak się jednak nie stało. Laura odwinęła zawiniątko. Zdrętwiała. Twarz rudej wykrzywiła się w grymasie, coś krzyczała, po czym wybiegła, prawdopodobnie do łazienki. Laura została. Wpatrywała się w biały kształt, a w jej oczach zaczął malować się ból. Zamknęła wieczko i przycisnęła pudełko do piersi. Na jej twarzy widać było pustkę, przerażanie i łzy.

Straciłem poczucie czasu, gapiąc się w ten obraz. I wtedy usłyszałem huk i krzyk. Odruchowo wyskoczyłem z samochodu i pobiegłem do pobliskiego przejścia dla pieszych. Ludzie tłoczyli się jak w mrowisku, ale udało mi się przecisnąć. Kierowca czerwonej Skody siedział skulony przy samochodzie.

– Ja nie chciałem, Boże! Nie chciałem, nie widziałem jej! Miałem zielone! – powtarzał w amoku, bujając się w tył i przód.

Ktoś dzwonił po karetkę, ktoś inny próbował sprawdzić tętno ofiary. Poczułem się jak śmieć. To przeze mnie Anna leżała teraz na ulicy w kałuży krwi, z twarzą tak zmasakrowaną, że poznałem ją tylko po ubraniu. Oderwana noga tkwiła wbita w przód czerwonego auta. Jakiś mężczyzna próbował zatamować krwotok z rany. Chciałem do niej pobiec, ale zamiast tego upadłem bezsilnie na kolana. Wiedziałem, że to sprawka Adama. Że ukarał Annę za pomoc w odzyskaniu Laurze tamtego wspomnienia. Walnąłem pięścią w asfalt, wyjąc jak opętany. To moja wina…

Poczułem dotyk dłoni na ramieniu. Odwróciłem się. Dostrzegłem te oczy pełnie cierpienia i przerażania. Ale nie był to już strach przede mną. Wstałem, na chwilę zapominając o tragedii, do której przed chwilą doprowadziłem.

– Dawid? Jesteś Dawid? – szeptała Laura, ściskając moją dłoń – Nie wiem, co się ze mną dzieje...

– Laura... – mimo poczucia winy, czułem ulgę, trzymając ręce mojej narzeczonej – Też nie jestem pewien, co się dzieje. Ale musimy stąd uciekać.

– A co z nią? – wskazała na zmasakrowane ciało Anny. Chyba nie mogła sobie przypomnieć jej imienia, ale czuła, że jest jej znajoma.

– Jej już nie pomożemy. – odpowiedziałem z bólem – Chodź!

Jestem pieprzonym egoistą. Brzydzę się sobą. Ale to, że Laura wreszcie przypomniała sobie o mnie, przysłoniło mi wszystko. Biegliśmy ulicą w kierunku samochodu, gdy nagle drogę zablokowało nam czarne BMW. Kurwa.

– Adam... – w szepcie Laury czułem wyraźny lęk.

Nie było sposobu, by dotrzeć do samochodu. Zmieniliśmy kierunek i wbiegliśmy do galerii handlowej. Słyszałem dźwięk zatrzaskujących się drzwi auta. Skurwiel szedł za nami. Próbując wmieszać się w tłum weszliśmy do drogerii. Ciężko oddychając stanęliśmy przy jednej z półek. W głowie zaczęło mi wirować, blizna pulsowała i paliła niemiłosiernie. Kątem oka dostrzegłem Adama, nerwowo rozglądającego się po sklepie. Kiedy tylko zniknął za jednym z zakrętów, biegiem skierowaliśmy się do wyjścia. Zauważył to i zaczął biec za nami. Krążyliśmy po galerii próbując go zgubić, obijając przy tym zbulwersowanych przechodniów. Laura była zmęczona, a mi wciąż kręciło się w głowie. W akcie desperacji wciągnąłem dziewczynę do sklepu z ubraniami. Schowaliśmy się do przymierzalni.

– Nie rozumiem tego wszystkiego – powiedziała moja narzeczona, łapiąc oddech – ale czuję, że tobie mogę zaufać. Jakby moje dotychczasowe życie było kłamstwem... Jakbym znała cię od wielu lat.

– Nigdy bym cię nie skrzywdził. – odparłem szeptem, tuląc jej trzęsące się ciało.

Tę chwilę przerwał dźwięk wiadomości w kieszeni Laury. Wyciągnęła telefon, spojrzała roztrzęsiona na ekran i podała mi komórkę.

Od: Adam

„Laura, wychodź. Wiem, że tam jesteście. Jeśli przyjdziesz dobrowolnie to obiecuję, że o wszystkim zapomnę.”

Nie mogliśmy siedzieć tu wiecznie. Kazałem jej zostać i siedzieć spokojnie.

– Dawid, proszę nie! – trzymała kurczowo moje ręce.

Wyrwałem się z jej uścisku i wyszedłem z przymierzalni. Stał przy damskiej bieliźnie, kipiąc ze złości. Całe jego dystyngowane opanowanie i klasa wyparowały. Podszedłem do niego, nie mając pojęcia, co teraz robić. Chciałem tylko bronić Laury. Nie powiedział nic. Szybkim ruchem złapał moją chorą dłoń i bez mrugnięcia okiem sprawił mi najgorszy ból, jakiego kiedykolwiek doznałem. Paliła mnie już nie tylko ręka, ale całe ciało. Mój umysł rozrywano na strzępy. Nie wiem, jak to wyglądało z punktu widzenia innych osób, ale nikt w sklepie nie reagował na tę scenę.

– Myślisz, że umierasz? – wysyczał mi do ucha z nienawiścią – Czekają cię rzeczy dużo gorsze niż śmierć. Zepsułeś mi statystyki tą głupią dziewuchą, która ci pomagała.

– Nie daruję ci tego! – wychrypiałem. Przed oczami stanęło mi rozerwane ciało przyjaciółki.

– Nie wkurwiaj mnie! – warknął – To twoja wina, zmusiłeś mnie do tego palancie. Mówiłem, żebyś odpuścił, ale ty się uparłeś. Mogłeś żyć grzecznie z masą kobiet, ale musiałeś mnie doprowadzić do szału i ostateczności. Wiesz, co mi przez ciebie zrobią? Tylko ścierwa zajmują się ludzkim mięsem, dawca splamiony krwią jest unicestwiany. Zrobię wszystko, byś zgnił razem ze mną.

Nie miałem pojęcia o czym mówił. Był tak wściekły, że chyba stracił panowanie nad własnymi myślami. Tak bardzo chciałem zemdleć, byleby tylko nie czuć tego bólu. Wtedy usłyszałem Laurę. Kurwa, prosiłem ją, by nie wychodziła.

– Uciekaj! – krzyknąłem ostatkiem sił.

– Nie. – Laura stanęła tuż przy twarzy Adama. Nie wiedziałem co planuje. I wtedy pocałowała jego usta. Moje zszokowane nagłym zwrotem akcji serce na chwilę się zatrzymało. Czy oni to zaplanowali? Czy Laura jest już pod jego wpływem i zrobili to, by ze mnie zadrwić?

Adam oszołomiony gestem dziewczyny puścił moją dłoń, a ja opadłem bezwładnie na ziemię. Żar trawiący moje ciało ustał. Czekałem na ostateczny cios, ale wtedy Laura wyciągnęła z kieszeni pudełko. Przycisnęła je do piersi Adama, a ten zaczął wrzeszczeć i miotać się w konwulsjach. Sklep zniknął. Nie mam pojęcia, gdzie byliśmy.

– Zmierz się z moim Aniołem Stróżem, Pieprzony Demonie! – po raz pierwszy usłyszałem przekleństwo w ustach mojej narzeczonej. Trzymane przez nią białe pudełko przylgnęło do ciała Adama, zamieniając je stopniowo w proch. Próbował je wyrwać, ale nie mógł się ruszyć. Coś go paraliżowało. Nie mam pojęcia, skąd Laura wiedziała co robić, ale widocznie tak jak w przypadku mojej matki jej intuicja była niezwykle rozwinięta.

Kiedy z twarzy Adama został tylko siwy pył, poczułem zimno. Laurę widziałem jak za mgłą, stała tam dalej niewzruszona. Moje powieki stały się ciężkie. Po raz kolejny straciłem świadomość.

– Proszę pana, proszę pana! – poczułem szturchanie i coś zimnego na czole. Otworzyłem ostrożnie oczy. Nade mną stała mocno przestraszona, pulchna brunetka. Czy to już się kiedyś nie zdarzyło?

– Chyba zemdlałem. – wymamrotałem do dziewczyny. Rozejrzałem się dookoła. Byłem w drogerii.

– Całe szczęście, że jest pan przytomny! – ekspedientka wyraźnie odetchnęła z ulgą – Gdzie jest ta pani, z którą pan przyszedł?

– Ta pani...? – wymamrotałem ze zdziwieniem. Ciągle miałem mętlik w głowie. Ktoś podbiegł i mnie uścisnął. Poczułem pocałunek na policzku. Laura i dziewczyna pomogły mi wstać. Kiedy wróciły mi siły, opuściliśmy sklep i poszliśmy na parking. Mój samochód przywitał mnie wgnieceniem na drzwiach i głupią maskotką przy lusterku.

– Powinieneś zrobić jakieś badania. – powiedziała troskliwie, odpalając auto – Nigdy nie zdarzyło ci się zemdleć, może to anemia? Martwię się.

– Nie ma czym. – odparłem czując, że wraca mi chęć do życia – Wystarczy, że zrobisz mi porządną domową lasagnę, a od razu stanę na nogi.

– Żarłok! – zaśmiała się w odpowiedzi – Zrobię ci na obiad co tylko zechcesz. Ale malowanie musimy na trochę odłożyć, nim nie odpoczniesz.

Delikatny uśmiech na jej twarzy przyniósł mi spokój i ulgę. Czy ta drobna kobietka właśnie rozwaliła demona? Czy to wszystko właściwie się wydarzyło? A może miałem jakiś super-realistyczny sen, kiedy zemdlałem? Szybko rozwiałem wątpliwości. Spojrzałem na dłoń. Ciągnęła się po niej ledwo widoczna, wyglądająca na bardzo starą blizna. Serce zabiło mi mocniej. Ale po powrocie do domu wreszcie nie spałem sam.

Dni mijały i wszystko wróciło do normy – a raczej było takie, jakie być powinno. Laura zdawała się zachowywać, jakby nigdy nic się nie stało. Z ulgą ujrzałem któregoś dnia w galerii Anię, rozdającą zaproszenia. Jej twarz była cała, a noga tkwiła na swoim miejscu. Zżerająca mnie ciekawość kazała mi pojechać do domu dziadka. Ani śladu po pożarze. Zajrzałem też do sadu i odsunąłem kamień. Anioł Laury wrócił na miejsce swojego spoczynku, jakby nigdy go nie opuścił. Wygląda na to, że świat zapomniał o moim dramacie - po raz kolejny byłem jedyną osobą z niewymazaną pamięcią.

Wróciliśmy z narzeczoną do ślubnych przygotowań. Międzyczasie Laura ogłosiła mi cudowną wiadomość – była w ciąży. Wszystko było w porządku. Pokonaliśmy zło. Tak myślałem na początku.

Ale kiedy dotykam brzucha Laury, moja blizna zaczyna palić żywym ogniem. Niby uprawialiśmy seks w czasie, na który lekarze przewidują datę poczęcia. Ale jeśli Adam manipulował czasem i elementami rzeczywistości wbrew ludzkiej logice... Przecież to dziecko poczęło się wtedy, gdy miała miejsce ta popierdolona zamiana.

„Dawca splamiony krwią jest unicestwiany”.

Dawca. Blizna. Do cholery.

Nie mogę mieć pewności, że to ja jestem ojcem.

A jeśli nie, to co właściwie nosi teraz Laura pod sercem...?

Oznacz jako: przeczytane ulubione chcę przeczytać

Komentarze

Naprawdę fajne. Dopisz spinoff ?
Odpowiedz
Całkiem porządny kawałek tekstu. Brakuje mi jednak wyjaśnienia kim byl Adam. Całość ma potencjał na kontynuację, chociażby z powodu ciąży, gdzie właśnie przydałoby się wyjaśnienie co to za jeden.
Odpowiedz
Kocham
Odpowiedz
Ja to 2 godziny czytałem. Bardzo fajne
Odpowiedz
Rzadko klne ale to jest, kurwa, zajebiste!
Odpowiedz
Fabuła nadaje się na film
Odpowiedz
Odrazu pomyślałem o Antychryście
Odpowiedz
Niesamowicie inteligentne i nieprzewidywalne, najbardziej zaciekawia kontakt czytelnik-bohater (motyw kiedy bohater odsuwa kamien i wykopuje pudelko nie wyjasniajac od razu swoich zamiarow ani co dokladnie robi) bezcenny,niezwykle rzadki talent,oby tak dalej ;)
Odpowiedz
Jedno z lepszych jakie czytałem :D mega klimat :D
Odpowiedz
Dziewczyno jesteś Genialna :D
Odpowiedz
Bosze.. >w< Zajebiaszcza seria. <3 Kobieca intuicja.. B3
Odpowiedz
czekam z niecierpliwością na spin-off! <3
Odpowiedz
Błagam, błagam na wszystko napisz spin-off! Moja dusza tego pragnie, po prostu potrzebuje tego więcej bo to co stworzyłaś jest po prostu cudowne :3 Pozdrawiam i gratuluje talentu ;)
Odpowiedz
To nie była mega straszna historia, ale z drugiej strony jak się postawi na miejscu Dawida.. osobiście odczuwam melancholię. Autorko, proszę, załóż bloga z jakąś książką, obiecuję być Twą wierną czytelniczką! Piszesz świetnie, potrafisz wybudować napięcie i ulgę, nie widzę żadnych błędów. Podoba mi się mega Twój styl pisania :)
Odpowiedz
Nie no powinnas zostac rezyserem bovtez konczysz w takich chuj***** momentach xD opowiadanie strasznie mi sie spodobalo licze na jakies spin offy
Odpowiedz
przeczytałam całość i cholernie mi sie podobało :) szkoda ze juz koniec ale duzo horrorów sie tak konczy
Odpowiedz
Zajebista seria! Wielkie gratulacje!! ;)
Odpowiedz
Chętnie przeczytałabym coś jeszcze w klimacie "Zapomnianego", nie będę ukrywać, że marzy mi się jakaś kontynuacja, ponieważ zakończyłaś we wspaniałym momencie, Autorko. Jestem pełna podziwu i możesz być pewna, że jeszcze niejeden raz do tego wrócę :)
Odpowiedz
Świetna opowieść. Bardzo chętnie będę czytał wspomniany wcześniej spin-off :) Jestem też bardzo ciekaw szczegółów z życia Adama, jego przeszłości oraz informacji na temat istot mu podobnych.
Odpowiedz
Trochę szkoda, że to już koniec... Ale historia naprawdę świetna!
Odpowiedz
Planujesz napisać coś w stylu spin-offu ,,Zapomnianego"? :)
Odpowiedz
Droga Paulino, opowiadanie po prostu genialne. Myślę, a nawet jestem pewien, że na spin-off jest chętnych od groma :)
Odpowiedz
Paulina Chudzik jak najbardziej chcielibyśmy przeczytać spin-off! To jest perfekcyjne... Czytając to miałem w głowie obraz tego co przeżywał, robił Dawid. A o to właśnie chodzi. Jesteś wielka! (y)
Odpowiedz
Zaloguj się, aby dodać komentarz.

Inne od tego autora

Archiwum

Najnowsze i warte uwagi

Artykuły i recenzje