Historia

Tanoshii Kōen II

Pagad Ultimo 7 7 lat temu 8 691 odsłon Czas czytania: ~10 minut

Część 1: http://straszne-historie.pl/story/13174-Tanoshii-Ken

- Co się dzieje!? Shō, odezwij się!

- Pieprzone drzwi o mało nie zmiażdżyły mi nogi. - powiedział chłopak przez zaciśnięte zęby.

Po kilkunastu minutach leżenia ból zelżał, umożliwiając mu zmianę pozycji. Spróbował usiąść i zdał sobie sprawę, że kostka boli za bardzo, aby mógł wstać. Ostrożnie, starając się nią nie ruszać przesunął się po ziemi w stronę biurka. Pierwsza szuflada była zamknięta, więc otworzył drugą i sięgnął ręką do środka, będąc za nisko, aby zobaczyć jej zawartość. Jego palce wyczuły niewielki, metalowy przedmiot, który okazał się kluczem. Przyczepiona była do niego niewielka tabliczka z napisem: B-3.

Spojrzał na szafki na akta zajmujące całą powierzchnię ściany i dostrzegł, że na każdej z nich widnieje litera z numerem. Ostrożnie przesunął się w ich stronę i zlokalizował szafkę oznaczoną takim symbolem, jaki widniał na kluczu. Była na jego wysokości, więc włożył przedmiot do zamka i przekręcił.

W środku znalazł dwie papierowe teczki, w żaden sposób nieoznakowane. Jedna z nich była ciężka i ledwo się zamykała, druga zaś sprawiała wrażenie pustej. Powiadomił o całym zajściu swoim przyjaciołom, wciąż czekającym przy telefonie.

- Dasz radę jakoś się stamtąd wydostać? - zapytał Takashi.

- Niezbyt. Drzwi są zamknięte na amen, chyba, że ktoś otworzyłby zamek z drugiej strony. Co do okien, no cóż, jest jedno, ale z tą cholerną nogą nie dam rady nawet wstać.

- Cholera. Co robimy?

- Nie mam pojęcia. Może spróbujcie się jakoś dostać do środka inną stroną? Musi być jakaś droga, którą dałoby radę wejść.

- Możemy spróbować wybić okno na parterze.

- Szkoda, że nie pomyślałeś o tym, zanim tu trafiłem.

- Oj cicho. Spróbujemy coś zrobić i damy ci znać, a ty... no... zajmij się czymś.

- Jasna sprawa szefie, się robi.

***

Okazało się, że drzwi do wejścia północnego i wschodniego także są zamknięte, a wszystkie okna na parterze opatrzone kratami, co uniemożliwiało wejście przez rozbitą szybę. Takashi na bieżąco informował Shō o tym, jak się sprawy mają. Ten zaś zajęty był czytaniem znalezionych akt, które zawierały informacje dotyczące historii parku od trochę mniej znanej strony.

***

Otworzył grubszą z teczek i jego oczom ukazał się plik zdjęć, przedstawiających różne części parku w czasie, kiedy jeszcze były tu tłumy. Podobne zdjęcia widział na Internecie, jednak było tu też kilka takich, których nie widział nigdzie. Przedstawiały one ikonę parku - Neko, zabawnego kota, który był widoczny na większości rzeczy ze sklepu z pamiątkami.

Tym jednak razem Neko nie był rysunkiem ani rzeźbą. Zrobili z niego żywą maskotkę, która miała zabawiać gości w głównej restauracji znajdującej się we wschodnim skrzydle Zamku Marzeń. W teczce były też zdjęcia maskotki od środka. Była ona utrzymana na prostym endoszkielecie, który umożliwiał jej ruch. W okolicach twarzy miała umieszczony głośnik, zaprogramowany na kilka dialogów, którymi mogła zabawiać gości.

Sama maskotka sprawiała wrażenie starej. Nie był to kolorowy kostium Myszki Mickey czy Kaczora Donalda, którzy chodzą swobodnie po Disneylandzie. Neko wyglądał tak, jakby ktoś chciał raczej przestraszyć dziecko, niż je uszczęśliwić. Jak na kota był dość chudy, tak, jakby kostium miał ledwo opinać szkielet, nie zaś w pełni go zakrywać. Nie była w żadnym stopniu podobna do wizerunku, jaki prezentował sobą park.

Shō po obejrzeniu wszystkich zdjęć przeszedł do akt, na które składały się szczegółowe informacje dotyczące maskotki, od budowy poczynając, a na historii bytu kończąc.

Okazało się, że niecały rok przed zakończeniem działalności ośrodka mastkotka zaczęła być wadliwa, co uniemożliwiało pracę z nią. Miała problemy z poprawnym poruszaniem się, a zaprogramowane kwestie były często lekko zniekształcone, co sprawiało dość upiorne wrażenie. Został wezwany specjalista, który miał ją naprawić, jednak po niedługim czasie wystąpił kolejny problem. Sytuacja się powtórzyła i znowu, po kilku dniach problem wystąpił ponownie. W tym momencie Neko przestał na siebie zarabiać i, jako atrakcja, został zlikwidowany i oddany do magazynu, który znajdował się w okolicach "Morskiej Przygody".

Reszta teczki zawierała mnóstwo informacji o szczegółowej budowie enzoszkieletu Neko oraz tego, w jaki sposób powinno się go obsługiwać. Shō, nie chcąc marnować czasu na zagłębianie się w ten temat otworzył drugą teczkę, w której znajdowało się dosłownie parę kartek. Był to spis dialogów, które Neko miał zaprogramowane.

***

- Jakieś dzieciaki znowu ukradły mi klucze do wejść! - żalił się Arata Yoshida, zastępca Miyamoto. - Jeśli dalej tak będzie, to szef w końcu mnie zwolni i znowu będę musiał pracować jako jakiś pieprzony sprzątacz!

- Gdzie ci je zostawili tym razem? - zapytał inny mężczyzna.

- Nie jestem pewien, ale chyba gdzieś w okolicach góry, w tej jaskini, przez którą przejeżdża kolejka. Tak przynajmniej mówi kartka, którą zostawili pod moim biurem. Cholera, mam już dość tych głupich dzieciaków.

- Gdyby nie one, to nie mielibyśmy pracy. - zaśmiał się.

- Na szczycie "Górskiej Wycieczki". Dałbyś może radę jakoś pomóc mi je odzyskać?

- Jasne, dam radę, ale dopiero jak zostanie wyłączona. Teraz to nie ma szansy, turyści jeżdżą tym non-stop.

- Szlag by to trafił. Dobra, jak uda ci się je odzyskać, to wiesz, gdzie mnie szukać.

- Jasna sprawa.

***

"Cześć wszystkim! Chcecie się ze mną pobawić?"

"Pamiętajcie, zjedzcie wszystko to dostaniecie nagrodę!"

"Odwiedziliście już wszystkie atrakcje? Jeśli nie, to zabierajcie się do roboty!"

"Jeśli lubicie to miejsce, nie zapomnijcie odwiedzić sklepu z pamiątkami!"

***

Shō już od dłuższego czasu nie otrzymywał żadnych wiadomości od przyjaciół, z którymi wciąż był połączony telefonicznie. Przyłożył telefon do ucha i zapytał.

- Halo? Jesteście?

Nikt nie odpowiedział.

***

- Znowu te cholerne dzieciaki! Po raz kolejny zawiesiły mi klucze gdzieś na tej "Górskiej Wyprawie", czy jak się to gówno dla bachorów zwie!

- Nie wiem, czy jest sens je odzyskiwać. Dziś w końcu ostatni dzień, a szef nie ma głowy praktycznie do niczego, a już zwłaszcza do rozliczania nas z kluczy. Zresztą, komu się one przydadzą, jak wszystko zostanie opuszczone? Tego nawet sprzedać nie da rady.

- Może i masz rację. W sumie, żal mi Miyamoto, ten park był jego największą dumą.

- Stracił największą dumę, jak ten szkaradny kot poszedł do magazynu.

- Może i masz rację... Mimo wszystko, szkoda mi się robi, jak myślę, że już jutro nie muszę tu wracać.

- Ja też lubiłem to miejsce, no ale, co poradzić? Jak się nie ma, co się lubi, to się lubi, co się ma. Trzeba iść dalej, znaleźć nową pracę i jakoś się pozbierać.

- Lepiej powiedz to Miyamoto.

***

Cała grupa obudziła się w tym samym momencie, zdając sobie sprawę, że leżą na ziemi na placu przed zamkiem. Z telefonu w ręce Takashiego dobywał się krzyk Shō:

- Halo! Halo! Takashi! Sako! Kayoko! Nic wam nie jest!?

- Cholera, Shō. - odpowiedział Takashi - Nie mam pojęcia, co się wydarzyło. Staliśmy na placu i nagle pomdleliśmy. Dziwna sprawa.

- Ej, wy też mieliście jakąś dziwną wizję? - zapytała Sako.

- Ja tak. - odpowiedziała zdziwiona Kayoko.

- Ja też. - potwierdził Takashi.

- Ja miałam coś o kolesiu, któremu dzieci zabrały klucze.

- O cholera, miałem dokładnie to samo.

- I ja. Co tu się dzieje?

- Co się stało? - zapytał Shō ledwo ich słysząc.

- Wychodzi na to, że byliśmy właśnie świadkami grupowej halucynacji. - odpowiedział Takashi niezbyt pewnie - Albo czegoś w ten deseń.

- Czy to było takie coś jak... no nie wiem, jak to nazwać. Retrospekcja?

- Też to miałeś?

- Tak, dlatego pytałem się o biuro Miyamoto.

- Shō też to miał. - Takashi powiadomił resztę.

***

Każda ze stron powiedziała, co widziała i wspólnie postanowili wybrać się na "Górską Wycieczkę", łącząc się cały czas z Shō drogą telefoniczną. Wrócili na plac z fontanną i stamtąd obrali odpowiednią ścieżkę prowadzącą ku wielkiej górze, która miała sprawiać wrażenie naturalnej. Ominęli kolejne pomniejsze atrakcje i rzeźby, huśtawki, zjeżdżalnie i kolejki, aż w końcu znaleźli się przez niewielką bramą z nazwą lokacji.

Za nią widniał wysoki na kilka metrów szczyt, przez którego sam środek przechodziła linia kolejki wzorowanej na kopalnianych wagonikach. To tam, według wizji, znajdowały się klucze do zamkowych drzwi.

- Muszę się na chwilę rozłączyć. - oznajmił Shō - pozostało mi 40% baterii, więc lepiej przejdę w tryb oszczędzania i dopiero potem do was zadzwonię. Inaczej może się skończyć szybciej, niż byśmy tego chcieli. Wam radzę zrobić to samo.

- Dobry pomysł. - odrzekła Saki, po czym wszyscy wyciągnęli telefony i to zrobili. Shō zadzwonił ponownie, aby być informowanym na bieżąco o tym, co się dzieje. Ruszyli w stronę góry.

***

"Pobawmy się!"

"Zaprzyjaźnij się ze mną!"

"To miejsce jest super!"

"Ha Ha Ha!"

"Chodźmy się pobawić!"

***

Wejście na kolejkę było zabezpieczone przez bramki na bilet, sama kolejka zaś nie działała od kilkunastu dobrych lat. Wagoniki stały puste i zakurzone w punkcie startowym. Cała grupa przeskoczyła przez barierki, po czym weszła na tory prowadzące ku górze.

Początkowa wspinaczka była w miarę prosta, trasa nie była szczególnie pochyła, a trakt był dość stabilny, jednak czym dłużej szli, tym robiło się niebezpieczniej. Drewniane rusztowania, na których ustawiona była cała kolejka zaczęły wydawać z siebie nieprzyjemne dźwięki, kiedy ktoś z ekipy na nich stawał. Trasa wiodła coraz wyżej po ścianie góry, a brak barierki bezpieczeństwa wcale nie napawał optymizmem.

Szli w ciszy, stawiając ostrożnie krok za krokiem, uważając, aby się nie potknąć i nie runąć w dół góry. Odległość od ziemi robiła się coraz większa. Metr, dwa, w końcu zmieniły się w kilkanaście. Kolejka najpierw jechała wokół góry, potem zaś zakręcała nad niewielkim laskiem i wracała prosto do jaskini wyżłobionej we wnętrzu szczytu, w którym ponoć znajdowały się poszukiwane klucze.

Kilkadziesiąt minut zajęło im dotarcie tam, ale w końcu, po męczącym wpinaniu się po niepewnych torach udało im się wejść do ciemnej jaskini. Uruchomili latarki w telefonach i oświetlili sobie drogę. Było naprawdę ciemno, a sam tunel ciągnął się przez dobre kilkadziesiąt metrów w głąb.

Przesuwali promień latarek z jednej ściany na drugą, na sufit i podłogę, próbując znaleźć pęk kluczy pozostawiony tu przez zastępcę szefa, Aratę Yoshidę. Po przejściu połowy tunelu usłyszeli cichy dźwięk uderzania czegoś o jedną ze ścian jaskini. Zwrócili latarki w tamtą stronę i po pewnej chwili zlokalizowali źródło dźwięku. Na jednej skale wystającej ze ściany wisiał pęk kluczy, który, rozdygotany, uderzał miarowo o kamień. Było wiadome, że wiatr nie mógł go rozhuśtać.

Podeszli w tamto miejsce, po czym Takashi podsadził Kayoko, która sięgnęła do skały i zdjęła z niej klucze.

- Shō, mamy to. Jak u ciebie wygląda sprawa?

- Całkiem nieźle. Noga jeszcze lekko boli, ale jestem już w stanie wstać i ostrożnie chodzić. Wracacie już?

- Tak, teraz musimy tylko przejść ponownie po tych torach, którymi tu przyszliśmy. Życz nam szczęścia, przyda się.

- Powodzenia.

***

Gdy tak siedział i przeglądał ponownie papiery, dostrzegł jakieś zawiniątko leżące na samym końcu szafki. Wyjął je stamtąd i okazało się, iż jest to jakiś przedmiot zawinięty w kawałek szmatki. Rozwinął ją i jego oczom ukazał się kolejny klucz z innym numerem szafki. Tym razem była to szafka C-1. Przeszedł w odpowiednie miejsce i otworzył ją.

W środku znalazł kolejną teczkę, która nie zawierała w sobie tyle materiałów, ile było w poprzednich. Usiadł i otworzył ją. Kolejne papiery. Tym razem dotyczyły sprawy niejakiego Hachirō Maeno, dziesięcioletniego chłopca, z którym wiązała się sprawa zaginięcia.

Cała sytuacja wyglądała tak, że pewnego sierpniowego wieczoru, w okolicach "Morskiej Przygody" został zauważony mały chłopiec, który szukał swojej mamy. Jako pierwszy zobaczył go sprzątacz basenowy, Ryūtarō Oichi. Jako iż zagubione dzieciaki nie były w tym miejscu pierwszyzną, kazał mu poczekać przed magazynem, który znajdował się obok biura zastępcy szefa, po czym poszedł do niego samego, w celu poinformowania o zagubionym.

Kiedy wrócił po dzieciaka, tego już nie było. Turyści twierdzili, że go nie widzieli. Matka zaginionego odezwała się do szefostwa dosłownie klika minut po całym zajściu. Wszystko zostało objaśniona i rozpoczęto poszukiwania. Wezwano policję, nagłośniono sprawę i szukano chłopca, lecz tego nigdzie nie było. Przeszukano nagrania z kamer, ale żadna z nich nie zarejestrowała w tamtym czasie obszaru bezpośrednio przy magazynie.

Cała sprawa poszukiwawcza trwała kilkanaście dni, podczas których nic nie ustalono. Ryūtarō Oichi został powzięty do odpowiedzialności, jako ostatnio widziana osoba na miejscu zdarzenia. Mówił wszystko tak, jakim było naprawdę, ale nikt nie chciał mu uwierzyć. Był ostatnią osobą, która widziała chłopca, a kilku turystów złożyło zeznania, że widziało, jak błąkał się w pobliżu miejsca zniknięcia w chwili, gdy powinien być u zastępcy szefa.

Ostatecznie oznajmiono, że Ryūtarō Oichi jest niepoczytalny i nie może dalej wykonywać swojego zawodu. Uznano go za winnego zarzucanych mu czynów i oddano pod opiekę jednego ze szpitali dla psychicznie chorych na terenie Japonii. Mężczyzna popełnił samobójstwo kilka lat później, co według służb potwierdziło, że był winny.

Sprawa zaginięcia była jednym z gwoździ do trumny Tanoshii Kōen, który ostatecznie upadł trzy miesiące po zakończeniu poszukiwań.

Chłopca nigdy nie odnaleziono.

_________________________________________________________________

Ciąg dalszy: http://straszne-historie.pl/story/13273-Tanoshii-Ken-III-OSTATNI

_________________________________________________________________

Jeżeli jesteś zainteresowany moją dalszą twórczością, bądź chcesz być na bieżąco ze wszystkimi nowymi materiałami odwiedź mój Fanapge:

https://www.facebook.com/mrdonut064?fref=ts

______________________________________________________________

Oznacz jako: przeczytane ulubione chcę przeczytać

Komentarze

Sporo błędów, ale fajne.
Odpowiedz
Mógłbyś przytoczyć owe błędy? Będę wdzięczny.
Odpowiedz
Mikołaj Godziszewski Np. ,,Powiadomił o całym zajściu swoim przyjaciołom." Resztę podam kiedy indziej, bo jestem chory :D Drugą sprawą są długie przerwy między częściami. Rozumiem, trudno to wymyślić, ale lepiej napisać wszystkie części i wrzucić np. 10 części naraz, bo jak tak dalej pójdzie, to przed przeczytaniem trzeciej części będę musiał przeczytać dwie poprzednie.
Odpowiedz
Piotrek Walczak Przed publikacją częściową mam przygotowane wszystkie części, stąd ustalony termin wrzucania, ale gdybym dał wszystkie na raz to mało kto by to w ogóle przeczytał. Większość osób jest leniwa i jak widzi za dużo tekstu to im się po prostu nie chce.
Odpowiedz
Robi się ciekawie :)
Odpowiedz
Gratuluję, naprawdę dobra robota, czekam na więcej!
Odpowiedz
A można szybciej? Ta część była krótsza od wstępu. Czekam w napięciu. Props za taką głowę do pisania
Odpowiedz
Zaloguj się, aby dodać komentarz.

Inne od tego autora

Archiwum

Najnowsze i warte uwagi

Artykuły i recenzje