Historia
Drapanie
Czytałem na /x/ wiele popieprzonych historii, ale nigdy nie sądziłem, że jedna z nich może przydarzyć się mnie.
Rzecz w tym, że od dwóch tygodni niesamowicie wnerwiało mnie drapanie, które słyszałem zza ściany. Coś jakby zeskrobywanie farby szpachelką, ale komu do cholery remont pokoju zajmuje tyle czasu? Dziwiła mnie również pora przeprowadzania "prac", bo zwykle uciążliwy dźwięk startował coś koło drugiej nad ranem, a znikał dopiero bliżej piątej.
Mieszkam w bloku, na piątym, najwyższym piętrze. Znajdują się tu tylko dwa mieszkania - sąsiad to starszy gość, współczesny pustelnik, który rzadko wychodzi z domu i raczej nikt go nie odwiedza. Staram się unikać konfliktów, toteż przymykałem oko na jego zamiłowanie do nocnego majsterkowania. Aż do wczoraj.
Od kilku ostatnich dni drapanie stało się wręcz nieznośne - nie brzmi już jak skrobanie farby, tylko przebijanie się kilofem do mojego mieszkania! Nie jestem jakimś przewrażliwionym wapniakiem, generalnie hałas mi nie przeszkadza i nawet zdarza mi się zasypiać przy włączonej muzyce, ale przy takim rumorze zza ściany nawet głuchy nie mógłby usnąć.
Postanowiłem zapukać w końcu do sąsiada i grzecznie poprosić, aby zmieniał wystrój wnętrza o ludzkiej godzinie. W ostateczności nawet sam pomaluję mu tę ścianę, byle tylko przestał mnie torturować tym drapaniem. No więc pukam do starego i czekam. Minutę, dwie, trzy... nikt nie otwiera. Zamek w jego drzwiach chodzi dość głośno i słyszałbym, gdyby wychodził. Pukam nieco głośniej i nadal nic. Cholera, facet dość wiekowy, mogło mu się coś stać. Postanowiłem przekręcić klamkę - drzwi były otwarte. W mieszkaniu przywitał mnie obrzydliwy, słodkawy smród. W tym momencie wiedziałem już, co za chwilę odkryję.
Sąsiad był w salonie, siedział przy stole i patrzył na mnie. A ściślej mówiąc, jego otwarte oczy były zwrócone w moim kierunku. Spuchnięte ciało pełne ciemnozielonych plam, czarny jak ropa płyn z gnijących narządów wewnętrznych przebija się przez skórę - rozkład trwa w najlepsze. Natychmiast pobiegłem zadzwonić na policję i pogotowie, przedtem oczywiście musiałem zwymiotować. Kiedy go wynosili dowiedziałem się, że śmierć miała miejsce około dwóch tygodni wcześniej. Bardzo dziwił ich fakt, że dotąd nie poczułem tego ohydnego odoru u mnie w mieszkaniu. Ale mnie co innego w tym momencie zastanawiało: skoro sąsiad nie żyje, to
skąd brało się to drapanie?!
Kolejnej nocy nie było mowy o spaniu. Jak na szpilkach czekałem do późna, aż znowu usłyszę ten okropny dźwięk. Wyobraźcie sobie moje przerażenie, kiedy drapanie rozległo się znowu, lecz tym razem nie dochodziło zza ściany w salonie, ale z mojego salonu. Szybko zamknąłem drzwi do sypialni na klucz. Zdążyłem jeszcze rzucić okiem na pogrążony w ciemności pokój, ale niczego tam nie zauważyłem. Siedziałem do rana sparaliżowany strachem. Bałem się wykonać jakikolwiek ruch. Czułem, że jeśli zadzwonię po pomoc, wtedy to coś zabije mnie, zanim zdążą przyjechać. Wciąż miałem wrażenie, że drapanie staje się coraz głośniejsze, że zmierza w moim kierunku... Modliłem się, żeby nie dotarło do drzwi od sypialni i na szczęście tak się nie stało. Hałas jak zwykle ustał koło piątej nad ranem.
Kilka godzin później zdobyłem się na otwarcie drzwi. W mieszkaniu nie było żadnych śladów włamania, żadnych śladów czyjejś obecności. Niczego, co mogłoby dowieść, że mówię prawdę.
---------------------------
Jest 1:30. Siedzę z laptopem pod kołdrą. Drzwi do sypialni są oczywiście zamknięte. Nie wiem, czemu nie wyniosłem się z mieszkania. Po prostu czuję, że to i tak nic by nie dało. Wiem natomiast, że dzisiaj będzie drapać drzwi. Pytanie tylko, z której strony... Napiszę, kiedy będzie po wszystkim.
Wiecie, co jest najśmieszniejsze? Wczoraj zabrali sąsiada, a ja dopiero przed chwilą poczułem smród gnijących zwłok.
Komentarze