Historia

HOROSKOP

misiaczkowa3 8 7 lat temu 5 236 odsłon Czas czytania: ~4 minuty

Pewnie spodziewacie się, że teraz powiem Wam, kim jestem, jak tu trafiłem, i jaki jest właściwie cel, tego, nazwijmy to monologu. Otóż nie, jest to zupełnie nieistotne i założę się, że i tak mało Was to interesuje. Trochę w życiu przeszedłem i nie musimy się oszukiwać. Dobra koniec tego rozczulania.

Pora przejść do sedna sprawy.

A i jeszcze jedno - nie piszę tego po to, aby komuś się wyżalić, czy broń Boże się pochwalić. Nie, na pewno nie, prędzej pochwaliłbym się, swoim ciemnozielonym koszem na pranie. To, co tutaj przeczytacie, przydarzyło się naprawdę i już Wasz interes w tym, jak wykorzystacie tę wiedzę.

Mieszkanie, która obecnie wynajmuję, mieści się na prawobrzeżu Szczecina. Dwa pokoiki, przytulne zresztą. Meble są na styl lat 90 -tych. Trochę bez ładu i przemyślanej funkcjonalności. Zawsze dziwiło mnie, jakim nieschludnym być, aby tak nie wykorzystać przestrzeni. Jako że każdy mebel jest z innej „parafii”, nie sposób się domyślić, że ich rozstawienie jest przypadkowe. Mieszkanie wynająłem bezpośrednio od spółdzielni, ale wiadomo mi, że przedtem mieszkała tu pani psychiatra. Bardzo szanowana kobieta, ale z nie wiadomych przyczyn musiała opuścić województwo.

Moje życie wyglądało jak każdego przeciętnego 26latka. Rano praca, wieczorem piwko w klubie z kolegami. Nikogo na stałe nie miałem. Bywały przelotne znajomości, które kończyły się następnego dnia. Nie dziwcie mi się, jak bardzo wściekły byłem, kiedy szef nałożył mi drugi etat.

Wracałem zmęczony po 18, i ostatnie co mi przyszło na myśl, to aby gdzieś wyjść. Po tygodniu już się z tym oswoiłem i postanowiłem lepiej wykorzystać swój wolny czas. Plany, planami i tak w końcu skończyłem z laptopem na kolanach. Światła było zgaszone, bo każdy, komu przyszło już płacić rachunki, nagle dochodzi do wniosku, że oświetlenie jest mu nie potrzebne. Siedziałem wygodnie na skórzanej kanapie pod kocem. Błądziłem tak naprawdę w internetach, przechodząc od Facebooka po przeróżne strony, które zostały chyba stworzone przypadkowo. Brak pomysłu na dalsze postępowanie. Wpisałem w wyszukiwarkę frazę „sposób na nudę” czy coś tego typu. Oczywiste było, że jako pierwsze wyskoczyły strony typu „zapytaj.onet.com”, bądź „tipy.pl”.

Nie, wykonywanie prac ręcznych jakoś szczególnie mnie nie ciekawiło. Postanowiłem, że zjadę na dół strony i wejdę w kolejną losową stronę Google. Kolejna masa bzdet, nic konkretnego, zresztą czemu ja oczekiwałem rozwiązania w sieci? Kliknąłem w jakieś horoskopy. Cholerne reklamy, które skaczą Ci po monitorze i ciężko trafić ten „X”. Eh...przeniosło mnie oczywiście na stronę, niepozbawioną magicznego tła i hiperłączy. Ku mojemu zdziwieniu, zamiast znaku zodiaku do wybrania, pojawiło się okienko. Miałem tam wpisać imię, wiek i ocenić swój obecny nastrój. Wyglądało mi to na kolejno zdzierstwo, ale jako że nie kazali podać numeru telefonu, stwierdziłem, że nie mam nic do stracenia. „Michał”, „26”, zastanawiałem się, czego oczekują w kolejnym okienku. Wpisałem „zmęczony”. Następnie wyślij i czekałem co miało nastąpić dalej. „Dziękujemy za skorzystanie z naszych usług, dobranoc”. Myślałem, że to jakiś żart. Wyłączyłem laptopa i poszedłem spać.

Następnego dnia rutynowo poszedłem do pracy. Wracając, sprawdziłem skrzynkę na listy. Trzy listy leżały w zasięgu wzroku i do tego od groma ulotek. Skarbówka, rachunki, czego chcieć więcej?

Przekraczając próg domu, rozpinałem już kurtkę. Nie wiem, dokąd mi się tak śpieszyło. Po zdjęciu butów, listy rzuciłem na stół i poszedłem się myć. Kiedy już w najlepsze leżałem w wannie, odprężając się, usłyszałem dzwonek do drzwi. Nie zbierało mi się wstawać, żeby iść sprawdzić kto to. Trudno, najwyżej pomyślą, że mnie nie ma. Po chwili dzwonek ustał. W końcu mogłem się skupić na sobie. Leżałem tam chyba z 20min. Już miałem wychodzić, ale ktoś zaczął pukać do drzwi. Pomyślałem, że kogoś nawiedziło, żeby tak się dobijać. Stanąłem ma macie i złapałem ręcznik. Drzwi dudniły dalej. Jedyne co mi przychodziło do głowy to olanie tego i przeczekanie, aż potencjalny gość się znudzi. Nie rozumiem, przecież jeśli ktoś nie otwiera drzwi, to jaki sens mają dalsze próby czekania? Mniejsza o to. Zaśmiałem się w myślach, wiedząc jak szalonych i uporczywych ludzi stawia nam los na drodze. Zdążyłem się ubrać i wytrzeć mokrą podłogę. Już miałem wychodzić, ale nagle poczułem chłód dotykający moje stopy. Widocznie musiałem nalać naprawdę ciepłą wodę, skoro różnica temperatur między pokojami była aż tak odczuwalna. Nacisnąłem klamkę i wyszedłem z łazienki. Zaniepokoił mnie fakt, iż wszystkie światła były pozapalane. Przebrnąłem przez korytarz, aż do kuchni. Pierwsze co zrobiłem, to podkręciłem ogrzewanie. Naprawdę zrobiło się chłodno. Podszedłem do stołu i chwyciłem za listy. Miałem rację - nic ciekawego. No cóż, pogasiłem światła i udałem się spać.

W nocy obudziło mnie ponownie pukanie. - Tego nie można znieść! - Pomyślałem. Zerwałem się z łóżka i szybkim krokiem pomaszerowałem w stronę drzwi. Wyjrzałem przez judasza. Nic. Ciemno, nic nie widać, nic nie słychać. Wyruszyłem w stronę kuchni. Stanąłem jak osłupiały. - Dlaczego światło się paliło? Czyżbym w nocy szedł się napić? - Nie mogłem sobie nic przypomnieć. Musiałem tam wejść. Moją uwagę przykuły ulotki na stole, które wcześniej tam zostawiłem. Jedna z nich, była z portalu z Horoskopami. Modliłem się, aby był to czysty przypadek, że wczoraj akurat wypełniałem jakiś durny formularz. Ulotka taka jak każda. Uniwersalna, promująca usługi danej strony. Postanowiłem, że ponownie odwiedzę tę stronę. Zalogowałem się na laptopa, szybko wszedłem w historię. Przeniosło mnie z powrotem, w wiadome miejsce. Na stronie głównej w prawym górnym rogu świeciła ikonka przedstawiająca wiadomości. Po najechaniu myszką wyskoczyło coś na wzór e-maila. Treść brzmiała: „Drogi Michale! Jakkolwiek zmęczony byś nie był, nie idź spać”. To była wiadomość wczorajsza.

Zaraz potem otworzyła się kolejna z dzisiejszą datą. „Drogi Michale! UCIEKAJ, POD ŻADNYM POZOREM NIE OTWIERAJ DRZWI”. Znowu usłyszałem pukanie. Nie wytrzymałem. Zerwałem się z kanapy i pobiegłem do drzwi. Spojrzałem. Znowu nic, pukanie ucichło. Patrzyłem przez judasza jakąś minute, kiedy pukanie znowu zaczęło docierać do moich uszu. Jednak nie dobiegało one z drzwi wejściowych. Obróciłem się na pięcie. Światło w łazience było zapalone.

Oznacz jako: przeczytane ulubione chcę przeczytać

Komentarze

Dobry klimat
Odpowiedz
Super pasta, nagrałem ją u siebie w wersji audio - kto chce może wejść na mój profil i tam ją sobie odsłuchać! Pozdrawiam serdecznie :)
Odpowiedz
świetnie nagrane, również pozdrawiam :)
Odpowiedz
Widzę, że trochę osób czuje niedosyt na samym końcu. Tu chodziło głównie o to, żeby powiązać fakty odnośnie przemieszczania się źródła pukania w domu. Bohater jest świadomy tego, że podczas kąpieli ''ktoś'' wszedł do domu i prawdopodobnie pukał do drzwi łazienki, kiedy ten miał już wychodzić. Udało mu się ominąć zagrożenie wchodząc do kuchni, jednak okazało się, że przez cały czas ktoś był w łazience, czekając aż ten otworzy drzwi. :)
Odpowiedz
Do poczekalni bo odnoszę wrażenie że ciąg dalszy będzie jak tak to w tedy na główną.
Odpowiedz
Ciąg dalszy?
Odpowiedz
Po co? Takie zakończenia są najlepsze.
Odpowiedz
Przeczytalam "Pazdan ' xD
Odpowiedz
Zaloguj się, aby dodać komentarz.

Inne od tego autora

Archiwum

Najnowsze i warte uwagi

Artykuły i recenzje