Historia

tap, tap, tap

entry666 1 11 lat temu 1 753 odsłon Czas czytania: ~2 minuty

Mój chłopak Steven i ja pożegnaliśmy się i wsiedliśmy do samochodu, gotowi by odjechać z imprezy. Było coś koło 11 w nocy, więc było już dosyć ciemno na dworze — na tyle, że mogłeś zobaczyć swoją dłoń dopiero wtedy, gdy była 10cm przed twarzą.

Tej nocy było chłodno, ponieważ dopiero zaczynała się wiosna. Wiatr okrutnie wyginał drzewa. Byliśmy jakieś 20 mil (32km w skali metrycznej - dop. tłum.), na zarośniętej, małej, niezamieszkanej powierzchni.

Często z powodu panującego mroku byliśmy zaskakiwani przez nagle pojawiające się zakręty, które były tak niebezpieczne, że ryzykowaliśmy rozbicie się o pobliskie drzewa.

Na szczęście przetrwaliśmy przejażdżkę przez nie — ale dosłownie 10 mil od celu podróży zabrakło nam benzyny. Byliśmy na zupełnym pustkowiu, bez domów ani czegoś, co mógł stworzyć człowiek w promieniu 2 mil.

Bardziej przypominało to dżunglę. Steven zjechał na pobocze. W pobliżu nie było żadnego telefonu, by zadzwonić po pomoc. "Widziałem znak, że stacja paliw jest milę stąd. Zaraz wracam." powiedział Steven, wysiadając z samochodu.

Martwiłam się o niego i jestem pewna, że on również martwił się o mnie. "Jesteś pewien, że dasz sobie radę? Jest ciemno, kto wie, co znajduje się wokół. Pójdę z Tobą." To, co powiedział, zapamiętam do końca życia.

"Sheri. Cokolwiek by się działo, nie opuszczaj samochodu." "Ale..." - chciałam odpowiedzieć. "Po prostu zostań.." Powiedział to bardziej stanowczo niż poprzednim razem. Jego oczy zatrzymały się na mnie na kilka sekund,

więc zdecydowałam, że będzie lepiej jeśli go posłucham.

Minęła już ponad godzina, a ja odchodziłam od zmysłów. Atmosfera wokół była straszna - wiatr wiał, a drzewa w ciemności Bóg-wie-co skrywały. Około pół godziny po jego wyruszeniu, zaczęłam słyszeć, jak coś zaczyna dotykać dachu.

"Tap… Tap… Tap…" Byłam jednocześnie przerażona i ciekawa, co to może być, ale głos mojego ukochanego Stevena odbijał się echem w mojej głowie. "Cokolwiek by się działo, nie opuszczaj samochodu." Chciałam przeczekać do rana i zdrzemnąć się, ale to nieustanne pukanie w dach nie dawało mi spokoju.

Chwilę później odpłynęłam w krainę snu. Rano spostrzegłam, że Steven jeszcze nie wrócił - w myślach miałam już najczerniejsze scenariusze tego, co mogło się stać. Zauważyłam, że pukanie nie ustało. "Skoro jest ranek, to chyba mogę wyjść z samochodu. Steven nie musi o tym wiedzieć.", pomyślałam.

Żałuję, że go wczoraj posłuchałam. Kiedy wysiadłam i odwróciłam się, by zamknąć drzwi, szczęka opadła mi na ten widok. Zobaczyłam mojego chłopaka wiszącego do góry nogami - jego nogi były przywiązane pnączem do drzewa przy drodze.

Jego brzuch był rozcięty i wypływała z niego krew, tworząc kałużę na dachu samochodu. I jego ręce… Jego ręce dotykały dachu samochodu, delikatnie weń pukając...

"Tap… Tap… Tap…"

Oznacz jako: przeczytane ulubione chcę przeczytać

Komentarze

Masne =^.^=
Odpowiedz
Zaloguj się, aby dodać komentarz.

Inne od tego autora

Archiwum

Najnowsze i warte uwagi

Artykuły i recenzje