Historia
TO TYLKO MUCHY
Mieszkam w małym miasteczku, w którym wszyscy się znają. Jestem raczej samotny i niezbyt lubię wychodzić z domu, wolę siedzieć na wygodnym fotelu z ciepłą herbatą i dobrą książką. Mam jednego, wiernego przyjaciela, jest nim mój pies - Puszek. Nazwałem go tak, bo jest milutki, a jego sierść przypomina puch. Zawsze mogę z nim wyjść na spacer, pobawić się, a kiedy nastaje pomiędzy nami cisza - nie jest niezręcznie.
Byłem w sklepie po nowe książki. Kupiłem parę ciekawych, więc postanowiłem się za nie zabrać jak najszybciej. Zrobiłem moją ulubioną, malinową herbatę, zabrałem kocyk i książkę, po czym usiadłem na fotelu, zaczynając czytać. Starałem się ignorować wciąż nerwowo szczekającego psa, ale kiedy tak robiłem, stawał się jeszcze bardziej denerwujący.
- Puszek! Siadaj! - powiedziałem poirytowany zachowaniem psa, wskazując na podłogę. Jego zachowanie spowodowane było tym, że mieliśmy mały problem z owadami, ale mogłem z tym żyć. Cóż, mój przyjaciel chyba niekoniecznie. Bez przerwy na nie szczekał i próbował je złapać. Ja dałem sobie z nimi spokój już dawno.
Zdążyłem przeczytać zaledwie kilka stron, kiedy pies znów zaczął się kręcić i warczeć, dając mi do zrozumienia, że tego dnia już chyba nie poczytam. Wiele razy próbowałem pozbyć się owadów, ale bezskutecznie. Mój pies biegał w tą i z powrotem, szukając źródła małych, latających stworzeń. Postanowiłem więc spróbować innej metody, by przekonać go to zachowania spokoju.
Odkładając książkę na stolik, skierowałem się do drugiego pokoju. Miałem powody, by tam raczej nie zaglądać, ale tym razem musiałem zrobić wyjątek. Powoli otworzyłem drzwi, które cicho zaskrzypiały. Wprowadziłem Puszka do pokoju, w którym znajdowało się znaczenie więcej owadów, niż w drugiej części domu. Wokół zmasakrowanych ciał latały muchy i inne tego typu robactwo, ale tak już bywa, prawda?
- Widzisz, piesku? - zapytałem spokojnym tonem. - to tylko muchy.
Komentarze