Historia

Cisza Nieidealna: Płatki Śniegu, II

johny 0 7 lat temu 1 149 odsłon Czas czytania: ~4 minuty

22:31

– Ale dlaczego?

– Bo nie.

– Każdy dorosły tak mówi. Jesteście głupi.

Pokój dziecięcy był wytapetowany na różowo, meble miały kolor kremowy a dywan na podłodze ciemnobrązowy. Na ścianach poprzyklejane było pełno rysunków i zdjęć małej dziewczynki. Niektóre fotografie przedstawiały ją z rodzicami, jednak na większości znajdowała się sama lub z innymi dziećmi. Antek i Tomek siedzieli na podłodze obok przechylonego kosza, z którego wysypano na podłogę zabawki. Na niewielkim łóżku, na którym leżała pościel w pluszowe misie i pajacyki spoczywał młodzieniec. Rozmawiali już od jakiegoś czasu.

– A tamten też nie chciał powiedzieć jak się nazywa i co? I pan Włodzimierz…

– Ćśśś… Pan Włodzimierz został o to przez niego poproszony. Ja poprosiłbym o to samo.

– A jakby tamci cię złapali a to wszystko by się kilka dni później skończyło? Nikt nie wiedziałby kogo wspominać, bo nie wiemy jak masz na imię.

– Nie potrzebuję, żeby ktoś mnie wspominał.

Nastała chwila ciszy. Podenerwowanie chłopaków rosło z każdą sekundą.

– W takim razie będziesz nazywał się tak, jak my sobie wymyślimy!

– Czyli jak?

Chłopiec namyślił się chwilę. Spojrzał pytająco na drugiego, ale ten wzruszył ramionami.

– Nie rozumiem dorosłych. Kiedy dzieją się takie rzeczy na świecie to mogliby trochę wyluzować… – zaczął starszy brat.

– Trzebałoby cudu, żeby dorośli wyluzowali – przerwał mu młodszy. Najstarszy z trzech rozmówców zaśmiał się. Pomyślał o mężczyźnie niedawno palącym w łazience papierosa.

– Mówi się ‘trzeba by było’ i wiesz, że chyba masz rację? Tomku – zwrócił się do drugiego – Przypomnij mi, ile między wami jest różnicy?

Starszy brat policzył na palcach.

– Ja mam dwanaście lat, a Antek siedem.

– Prawie osiem! – dodał drugi chłopak. – No bo zbliżały się moje urodziny. Wiesz, który dzisiaj dzień? – spytał młodzieńca.

– Nie do końca… – odparł dwudziestolatek. – A jakiego dnia miałeś mieć te urodziny?

– W czerwcu, ale nie pamiętam czy szóstego, czy dziewiątego. Zawsze zapominałem, ale pytałem mamy i… – chłopak przerwał i zamyślił się. Spojrzał na swojego brata i zaczął płakać. Tomek przytulił go i poklepał po plecach, ale po chwili też zalał się łzami. Młody mężczyzna nie wiedział co powiedzieć, żeby dzieci przestały. Szukał spanikowanym wzrokiem jakiejś zabawki na podłodze, ale nie wiedział, którą wybrać. Wszystkie były przeznaczone dla dziewczynek. Chwycił w ręce małego, brązowego misia. Wyglądał na ręcznie robionego, czym różnił się od innych zabawek. Dwudziestolatek popatrzył na chłopców z wymuszonym uśmiechem, lecz oni nie zwrócili na niego uwagi, płakali za to jeszcze bardziej.

– Chwileczkę, myślałam, że w tym domu są sami odważni mężczyźni.

W progu stała Samuela. Podtrzymywała się o framugę drzwi. Jej kolana się trzęsły. Najstarszy z męskiej części osób znajdujących się w pokoju od razu wstał, doskoczył do staruszki i pomógł jej usiąść na jego miejscu. Stara Żydówka siadając wykrzywiła usta w grymasie bólu i westchnęła.

– Dziękuję… Nadal czuję ten bieg spod szpitala. Doprawdy, gdybym wiedziała, jak mnie to wykończy to bym wam powiedziała, żebyście mnie zostawili – uśmiechnęła się posępnie. Dwudziestolatek kucnął przy braciach.

– No wie pani? Proszę nawet tak nie mówić… Chłopcy, wytrzyjcie policzki. Pani Samuela chyba przyszła opowiedzieć wam jakąś historię…? – wstał i spojrzał błagalnie na staruszkę, która zaśmiała się widząc spojrzenie młodzieńca. Poprawiła się na łóżku i zmierzwiła włosy na głowie młodszego chłopca.

– Tak, a ty to pewnie do sypialni? – rzuciła wychodzącemu. Miała ten sam uśmiech co wtedy w dużym pokoju. Dzieciaki spojrzały zaciekawione na Żydówkę.

– Ale… dlaczego? – młody mężczyzna przypomniał sobie uścisk Fatimy. – Acha…

– Czy wy chłopy naprawdę jesteście takie głupie? Idź do niej, porozmawiajcie. Odkąd tu siedzimy nie zamieniliście ani słowa. Chyba, że wolisz siedzieć z wąsatym. Albo z tym w wannie.

Ale on wolał iść do dziewczyny. I poszedł, zamykając za sobą drzwi. Bracia spojrzeli po sobie.

– O co chodzi, proszę pani? O czym muszą porozmawiać?

– On nie widzi jak moja wnuczka na niego patrzy. Mam nadzieję, że wy wyrośniecie na nieco sprytniejszych kawalerów. Dlaczego płakaliście?

Starszy zacisnął zęby i powstrzymał kolejny przypływ łez.

– Nasza mama oddała nam panom w mundurach a sama poszła gdzie indziej.

– Kim była wasza mama?

– Lekarzem, ale nie wiemy co leczyła.

Samuela zamyśliła się. Przypomniała sobie wychodzącego z domu mężczyznę, który już nie wrócił. Po chwili wypędziła złe myśli.

– A tato?

– Tato nigdy z nami nie mieszkał. Czasem tylko przyjeżdżał, ale nie często. Mama zawsze mówiła o nim złe rzeczy przed swoimi koleżankami, albo przed ciocią Krysią.

– Opowiecie mi o cioci Krysi? – staruszka bardzo dobrze radziła sobie z dziećmi.

– Ale najpierw pani opowie nam historię. Głupol obiecał.

Żydówka powstrzymała śmiech.

– Dlaczego mówicie o nim w ten sposób?

– Nie chciał nam powiedzieć jak ma na imię. Mówił, że możemy go nazywać jak chcemy. Tomek powiedział, że dorośli to głupole, no to on będzie Głupol.

Drugi brat zaśmiał się. Pomysł tego przezwiska wyraźnie mu się spodobał.

Samuela rozmawiała już z Włodzimierzem na ten temat. O ile starała się podejść do tego racjonalnie, o tyle mężczyzna rzucał tylko podejrzeniami i dziwnymi teoriami. W głębi serca miała nadzieję, że fakt niechęci młodzieńca do przyznania się do swojego imienia nie kryje jakiejś tajemnicy, która mogłaby się jej nie spodobać lub zagrozić komukolwiek w tym mieszkaniu. Minął moment nim po raz kolejny wydarła się ze strumienia negatywnych myśli.

– To co, proszę pani? Będzie historia?

– A niech wam będzie. Dajcie mi chwilę pomyśleć… Mam.

Odchrząknęła i zaczęła opowiadać.

Oznacz jako: przeczytane ulubione chcę przeczytać

Komentarze

Zaloguj się, aby dodać komentarz.

Inne od tego autora

Archiwum

Najnowsze i warte uwagi

Artykuły i recenzje