Historia
Cisza Nieidealna: Płatki Śniegu, III
22:42
Wszedł do pokoju. Minął moment nim jego wzrok przyzwyczaił się do ciemności. Światło z korytarza dało mu jednak chwilowy wgląd na wnętrze pomieszczenia, zanim zamknął za sobą drzwi. Meble, pościel na wielkim, małżeńskim łożu, farba na ścianach. Wszystko w odcieniach niebieskiego. Leżąca na łóżku, skulona postać, obejmująca zawiniątko. Po zamknięciu pokoju znów nastała ciemność. Młody mężczyzna ruszył po omacku w głąb sypialni. Uderzył kolanem w stolik stojący przy łóżku. Postać poruszyła się, lecz zawiniątko pozostało nieruchome.
– Co? Kto tu jest? – dało się słyszeć przestraszony głos.
– To ja, nie bój się – odpowiedział młodzieniec. Fatima usiadła, podwijając kołdrę pod brodę.
– Ojej… – wyszeptała dziewczyna i przetarła oczy. – Przysnęłam, przepraszam.
– Nie ma za co przepraszać, wszyscy jesteśmy zmęczeni.
– Dla… Dlaczego do mnie przyszedłeś? – spytała. Ciemność dobrze ukrywała jej zaczerwienione policzki.
– Porozmawiać, nie mogę już z tymi starymi. Z młodymi w sumie też nie – uśmiechnął się lekko. Młoda Żydówka przesunęła się na łóżku.
– Proszę, usiądź.
Młody mężczyzna usiadł obok niej. Ona chwyciła śpiące dziecko i położyła je sobie na kolanach, nadal trzymając je w objęciu. On spojrzał na nie, a potem na nią.
– Jest silny.
Dziewczyna przytaknęła. Nie patrzyła rozmówcy w oczy i ciągle przygryzała dolną wargę. Zauważył to i sam też trochę się zestresował. Nie mógł zaprzeczyć, że Fatima go pociąga. Była bardzo urodziwa i okoliczności ostatnich dni wydawały się nie wpływać na jej wygląd. Jej twarz była słodka i niewinna a ciało smukłe. Brak makijażu był nieistotny.
– Gdybym mógł zrobić tak, byś nie musiała zasłaniać go poduszką, gdy tamci mogą go usłyszeć, to na pewno bym to zrobił – wymyślił. Dziewczyna doceniła jego intencje, lecz nadal pozostała w niej szczypta wycofania i nieśmiałości. Młodzieniec stwierdził, że spróbuje innej drogi.
– Opowiesz mi swoją historię?
To zaskoczyło Żydówkę. Spojrzała wielkimi oczami na siedzącego obok.
– Historię?
– Każdy ma swoją historię. Jak żył przed tym wszystkim i jak poradził sobie do tej pory. Mogę opowiedzieć ci potem swoją, jeśli zechcesz. Nie musisz mówić o dziecku…
– Zgwałcił mnie – przerwała. Napięcie wydało się nasilić. Młody mężczyzna zaniemówił. Nastała cisza, lecz została ona szybko przerwana.
– Nie udowodnili mu winy. Mój ojciec uważał to za hańbę. Mówię o dziecku. Nie wierzył mi, że to tak było, myślał, że ja sama się dałam a teraz próbuję się jakoś wytłumaczyć, wybielić. Tata zawsze był dla mnie zły. Nie chciał żebym była skrzypaczką, a ja po kryjomu chodziłam do koleżanki, której mama grała na skrzypcach i ona mnie uczyła. Kiedy ojciec po raz pierwszy mnie uderzył, pomyślałam, że na to zasłużyłam. Po kilku kolejnych razach uciekłam do babci. Nie chodziło nawet o mnie, tylko o dziecko. Jakiś czas po tym jak mały się urodził, to wszystko się zaczęło, a potem złapałeś mnie w tłumie i teraz tu jesteśmy – zaczerpnęła powietrza i westchnęła głośno. Prawie obudziła dziecko. Na jej twarzy zagościło niezręczne zmieszanie.
– Co ja właśnie zrobiłam?
– Zrzuciłaś z siebie złe myśli. Na pewno ci teraz lżej na sercu. To dobrze, każdy musi od czasu do czasu to zrobić.
– Czuję się lepiej. I mniej…
– Nieśmiało – dopowiedział z uśmiechem młodzieniec. – Z przedstawiania referatów musiałaś mieć same szmaty – ten żart jeszcze bardziej rozluźnił atmosferę.
– Przestań – odpowiedziała Fatima. Była wyraźnie mniej spięta. Zamyśliła się. – Dlaczego to zrobiłeś?
– Dlaczego złapałem cię w tłumie? Wąsaty i nasz przyjaciel pomagali twojej babci, a ty stałaś niemal nieruchomo wokół biegnących ludzi. Poczułem, że muszę cię złapać i pomóc ci się ogarnąć, bo Inaczej byś tam została, razem z małym. Dopadliby was.
W głowie obojga przeplatały się głośne krzyki i mieszanina ludzi z krwią. Nie potrafili przypomnieć sobie niczego więcej, pomimo tego, że wydarzyło się to dzień temu. Całość przebiegła niezwykle szybko, a poziom adrenaliny nie pozwolił na zapamiętanie szczegółów.
– Nie mówmy już o tym… Cała się trzęsę, gdy o tym myślę.
– Dobrze – odpowiedział chłopak. Nastała krótka cisza. Dziecko wciąż spało, a młodzi czuli się obok siebie coraz swobodniej.
– Wiesz co z rodzicami? – spytała wreszcie Fatima. Młody mężczyzna nie odpowiedział od razu. Zastanawiał się przez dłuższą chwilę. Pytanie wydało się go zasmucić.
– Pojechali w odwiedziny do znajomych na noc, ja zostałem w domu, uczyłem się do sesji. Stan wyjątkowy wprowadzili kiedy już spałem, a gdy rano próbowałem się do nich dodzwonić, nie odbierali. Nie miałem z nimi kontaktu odkąd to wszystko się zaczęło, czyli od…
– Prawie dwóch miesięcy. Co robiłeś przez tyle czasu sam?
– Udało mi się dostać do domu mojego kolegi, mieszkałem tam razem z jego matką. Potem przyszli żołnierze, byliśmy razem pod szpitalem, ale chyba tłum ich porwał. Zniknęli mi z oczu, a potem dobiegli do mnie Włodzimierz i ten z wanny. Przeciskaliśmy się w stronę osiedla i zobaczyliśmy was. Resztę znasz… A co z tobą? Nie myślisz czasem o tym, kim jest teraz twój ojciec? Albo ten facet, który zrobił ci krzywdę?
– Jak to, kim mieliby być?
– Czy są ludźmi?
– Myślę… myślę, że tata sobie jakoś radzi. Jest ostry. I twardy.
– W przypadku znęcania się nad córką, może i jest. Ale sama widziałaś co potrafią ci, którzy się zmienili. Do zmierzenia się z nimi potrzeba jakiejś broni…
– Tata miał broń.
– Naprawdę? – młodzieniec był wyjątkowo zaskoczony.
– Tak, ale ukrywał ją i zabraniał mi o niej mówić. W końcu to nielegalne…
– Co to było?
– Pistolet. Podobny do tego, który ma Włodzimierz. Właśnie. Gdy sobie o tym przypomnę, skręca mnie w żołądku. Boję się go, zresztą chłopcy też. A na domiar złego ma broń. Co jak zacznie do nas strzelać?
– Myślę, że nie jest aż tak głupi. Niechęć do pogrzebania naszego przyjaciela to chyba najgorsze, czym mógł nas zaskoczyć. Miejmy taką nadzieję. A co z tym gościem? Z tym, który…
– Mam nadzieję, że go złapali i zrobili mu to samo co on mi, tylko że tymi paszczami…
On odpowiedział tylko kiwnięciem głowy.
– Dlaczego nie chcesz powiedzieć, jak masz na imię? – wypaliła nagle dziewczyna.
– Nie pytaj mnie o to, po prostu nie chcę.
– Ale jak mam do ciebie mówić?
– Romeo.
– Chciałbyś.
Pokazał jej język, a ona uśmiechnęła się.
– Będę ci mówiła ‘Student’.
– Mało kreatywne.
– Wolisz „Kretyn”?
Roześmiał się. Poczuł, że zawiniątko poruszyło się w rękach młodej Żydówki.
– Niech zostanie ‘Student’. Przepraszam, chyba go obudziłem.
– Za chwilę spróbuję go znowu ululać. Zobacz, lubi cię.
Dziecko złapało młodego mężczyznę małą piąstką za rękaw koszuli i uśmiechnęło się wydając z siebie dźwięk, który można by nazwać czymś w rodzaju dziecięcego oznajmienia szczęśliwości.
– Musisz iść spać, mały.
– Zaraz pójdzie, ale chyba powinnam go nakarmić.
– W takim razie ja wyjdę…
– I do kogo pójdziesz? Po prostu się odwróć… – powiedziała Fatima i zaczęła odpinać przednie guziki bluzki. Student przeczołgał się na drugą stronę łóżka i położył, odwrócony plecami do karmiącej matki.
– Ten to ma dobrze. Mi burczy w brzuchu, a on może się najeść do syta.
– Ja też jestem głodna. Boję się. Co będzie z jego pokarmem, jeśli ja nie będę jadła?
– Spokojnie, jutro rano zjemy. Musimy trzymać się naszej strategii, albo szybko skończy się nam żywność.
– Skąd w ogóle pomysł na tę strategię?
– Jeść co drugi dzień? Stosowaliśmy ją razem z kolegą i jego mamą. Gdyby nie to, pewnie nie dożylibyśmy do teraz i nie byłoby mnie tu. Musielibyśmy szukać jedzenia, a na zewnątrz pełno było zmienionych. A jak wy poradziłyście sobie z babcią?
– Nasz lekarz miał pełną spiżarnię. Cała piwnica puszek i słoików. Kompoty, dżemy, warzywa, mięsa w sosie, gotowe potrawki.
– Lekarz?
– Tak. Urodziłam u prywatnego lekarza. Przyjechałyśmy tam kilka dni przed terminem. Mały przyszedł na świat w noc wprowadzenia stanu wyjątkowego. Z panem Adrianem siedziałyśmy babcią aż do czasu, gdy żołnierze przyszli też do nas.
– Nie widziałem go obok was pod szpitalem.
– Bo nie było go z nami. Wyszedł dzień przed przybyciem wojska. Wziął plecak i nóż z kuchni, a potem powiedział, że idzie znaleźć więcej jedzenia, ale już nie wrócił.
Komentarze