Historia

Oczy

Pagad Ultimo 16 7 lat temu 9 229 odsłon Czas czytania: ~10 minut

Są wszędzie. Na półkach sklepowych. Na ścianach biur. Na ulicach. Nawet nad drzwiami, zamiast krzyża. Zerkają na nas z ekranów telewizorów i komputerów. Drewniane i mosiężne. Marmurowe i szklane. Czasami nawet żelazne i złote. Oczy.

Nienawidzę, kiedy ktoś mnie obserwuje podczas pracy. Po prostu nie jestem w stanie znieść cudzego wzroku, który patrzy na moje ruchy, ocenia, czeka tylko, aż popełnię jakiś błąd. Zniżam głowę, skrywam się w swoim boksie niczym koń przed wyścigiem. Staram się pozostać spokojny, ale czuję, jak oko przewierca tekturowe ściany, żeby mnie znaleźć. Liczę do dziesięciu, biorę głęboki wdech i prostuję się, obnażając się przed gałką wiszącą naprzeciwko. Chociaż jest nieruchoma, jestem w stanie usłyszeć, jak gwałtownie przesuwa się na mój widok. Tłumaczę sam sobie, że przecież to nie jest prawdziwe oko. Wracam do pracy.

Czasami zastanawiam się, czy to naprawdę "tylko" oko. Na przerwach na kawę nigdy o tym nie rozmawiam ze swoimi znajomymi z pracy, chociaż wiem, że oni też czują się niekomfortowo. Niby jest to zwykła, wyrzeźbiona kula, ale nie potrafimy się do tego przyzwyczaić. Czujemy się, jakby to nie było tylko oko, ale też i ucho, które jest w stanie usłyszeć, jak mówimy o nim źle. Mówimy, bo nie odważymy się zrobić nic, żeby temu zapobiec. Niby to "tylko" oko, ale nie jesteśmy w stanie spróbować się mu przeciwstawić.

Wychodzę z pracy i idę chodnikiem, czując na plecach kłujące spojrzenia kolejnych kulek. Są zawieszone na lampach, widnieją na kioskach, na pierwszych stronach gazet. Wcale nie krzyczą na nas, a mimo to zachowujemy się, jakby tak było. Czy teraz jakikolwiek złodziej odważy się ukraść jabłko z pobliskiego stoiska? Ba! Bałby się nawet o tym pomyśleć, w obecności oczu. Na środku chodnika zauważam niewielki stoliczek, na środku którego stoi wiklinowy koszyk z karteczką: "Dla potrzebujących". Obok niego znajduje się słupek przypominający antenę, na końcu którego widnieje gałka. Co drugi przechodzień zatrzymuje się przy stoliczku i wrzuca coś do środka. "Będę silny", myślę, prąc dalej, starając się być głuchym na zaczepki oka. Mijam stolik i wciąż powtarzam sobie, że nie zrobiłem nic złego, że nie muszę tam wracać. Słyszę, jak oko obraca się za mną i wciska się w moją kieszeń, a potem do portfela, jak wertuje zwitek banknotów i mówi: "No no, widzę tutaj sporo pieniędzy, które mogą służyć lepszym celom". Zakrywam kieszeń ręką, próbuję osłonić się przed widzącym wszystko wzrokiem. Mimowolnie jednak poddaję się, odwracam na pięcie i wracam. Wyciągam skórzany portfel i rzucam na stosik banknotów w koszyku kolejny, z jednym błyszczącym zerem. Patrzę na oko tak, jakbym chciał powiedzieć: "Zadowolone?", ale ono nie odpowiada. Mierzymy się wzrokiem, aż w końcu moja ręka ponownie wędruje do portfela i rzuca na stół kolejny banknot. Odchodzę, przegrawszy tę bitwę.

Jest jedno oko, którego nienawidzę najbardziej ze wszystkich. Garapa, bo tak się nazywa drewno, w którym ją wyrzeźbiono, widzi mnie najdłużej. Obserwuje mnie podczas snu i pracy, podczas czytania i słuchania muzyki. Kiedy stolarze pytali mnie, z jakiego materiału życzyłbym sobie moje własne oko, powiedziałem, że chciałbym coś egzotycznego. Garapa okazała się ponoć "najlepszym z możliwych" wyborem. Na samym początku, kiedy oczy były dla nas nowością, szczyciłem się, jakie to moje własne oko jest unikalne i nietypowe. Kiedy wszyscy inni mieli gałki z dębu i świerku, ja, stojąc dumnie, mówiłem: "Moje jest z Garapy!". Szybko jednak znienawidziłem tę sukę, która nie daje mi spokoju od miesięcy. Często mówię jej, żeby się odczepiła, żeby choćby raz mrugnęła, dała mi spokój na jedną, jedną malutką sekundę. Ale ona nie słucha. Absurdem jest myśleć, że oko posiada uszy.

W moim pokoju jest tylko jedno miejsce, w którym mnie nie dostrzega. Pomiędzy oknem a szafą znajduje się niewielka przestrzeń, w którą jestem się w stanie zmieścić. Nie chodzę tam często, ale czasami naprawdę mi tego potrzeba. Znalazłem ją, kiedy chodziłem po pokoju, to w jedną, to w drugą stronę, starając się racjonalnie wytłumaczyć, dlaczego ludzie tak reagują na oczy. Dlaczego się im poddają, robią to, czego one oczekują. Nie byłem w stanie tego pojąć, a wisząca nad moją głową gałka wcale mi nie pomagała. Wręcz przeciwnie, jej wzrok przebijał mnie, wchodził w moje serce i mózg, czytał moje myśli i śmiał się ze mnie. Słyszałem ten cichy śmiech wtedy, i często słyszę także dziś. Brzmiał tak, jakby ktoś szorował papierem ściernym po jakimś wyjątkowo twardym drewnie. Zatkałem uszy i podszedłem do okna, spojrzałem na zewnątrz i pomyślałem, jak dobrze mi kiedyś było. Jak dobrze było ludziom bez oczu. Moja głowa odwróciła się ku prawej stronie i wtem zobaczyłem przestrzeń, od której biło ciepłe, bezpieczne światło. "Tutaj cię nie zobaczy", krzyczało.

Nie potrafię zbyt długo przebywać w Kryjówce. Za każdym razem, gdy tam wchodzę, jestem w stanie usłyszeć, jak oko wiruje we wszystkie strony szukając mnie. Nie ono jedno zresztą. Wszystkie gałki mnie szukają, ale żadna mnie nie widzi. Czy to znaczy, że nie istnieję? Ale przecież przed chwilą jeszcze byłem. Garapa mogłaby przysiąc na swoją drewnianą soczewkę, że sekundę wcześniej mnie widziała. Czuję ich panikę i czerpię z tego nie lada satysfakcję. W końcu nie każdemu udaje się oszukać oczy.

Moje zapiski mogą brzmieć jakbym był szaleńcem, ale nie jestem jedyną osobą, której oczy przeszkadzają. Wręcz przeciwnie. Nie znam nikogo, kto byłby w stanie z nimi swobodnie żyć. Widzę ludzi na ulicy i w pracy, na służbowych spotkaniach i imprezach ze znajomymi. Wszyscy czują lęk, zachowują się jak należy, chodzą jak w zegarku. Nikt by nie odważył się powiedzieć złego słowa o oczach. Nikt nie odważyłby się złamać prawa w ich obecności. Psychika ludzka może zmienić się diametralnie przez coś takiego jak oczy. Zwykłe, martwe, nieruchome gałki. Bez kamer. Bez mikrofonów. Bez podsłuchów. Ale czy tak jest naprawdę? Nikt z nas nie wie. Każdy boi się sprawdzić.

Sklepy są jednymi z najgorszych miejsc, do których jestem zmuszony regularnie chodzić. Nie chodzi tu oczywiście o kasjerów, produkty, czy choćby marnowanie cennego czasu, ale o oczy. Czasami mam wrażenie, że te sklepowe są bardziej nachalne niż inne. Oceniają cię pod każdym względem, patrzą uważnie na produkty, które trzymasz w koszyku, wyzywają cię, śmieją się z ciebie, obgadują i komentują każdą akcję i gest, jaki wykonasz. "Grubas", mówią, kiedy sięgasz po ciastka. "Tylko idiota nie skorzystałby z takiej okazji", śmieją się, kiedy przechodzisz obojętnie obok przecenionych produktów. "O, czyżbyś był samotny?", szydzą, kiedy nie zaglądam do działu dla kobiet. Próbuję ich nie słuchać, udawać głuchego, jakby ich słowa odbijały się ode mnie jak miecz od tarczy. Staram się jak mogę, ale to wciąż za mało. Szklane soczewki widzą mnie na każdym kroku, nie jestem w stanie skryć się za żadną szafką. Wolałbym widzieć tuzin kamer na miejscu każdego z oczu. Idę do kasy, po czym wychodzę, a głosy oczu cichną i cichną, czym bardziej oddalam się od sklepu.

Czym ich więcej, tym gorzej. Nie sądziłem, że kiedyś to przyznam, ale jest pewna dobra rzecz w Garapie. Jest jedna. Sama nie może zdziałać tyle, co oczy w sklepie czy na ulicy. Dlatego też przestałem chodzić do kina i teatru. Nie jestem w stanie znieść tylu oczu na raz przez tak długi czas. Nawet w ciemnej sali kinowej jestem w stanie dostrzec ich blade tęczówki przyglądające się bacznie ludziom. Nie oglądają filmów, widziały je już tyle razy. One pozostają takie same, za to ludzie się zmieniają. Niektórzy są bardziej wytrzymali na wzrok niż ja. Są w stanie siedzieć przez dwie godziny, podczas gdy są obnażani przed wszechobecnymi oczyma.

Oprócz Kryjówki nie mam żadnej prywatności. Nawet w łazience jestem obserwowany przez szklane oko. Wydaje mi się, że jest cichsze niż Garapa i te ze sklepu, ale wciąż nie jestem pewien. Czasami podczas szumu wody słyszę, jak coś mówi. Nie jestem w stanie rozróżnić słów, ale czuję, że rozmawia o mnie. Przeraża mnie to, że nie wiem z kim. Irytuje mnie, że nawet tutaj nie mam żadnej prywatnej sfery, nigdzie nie mogę odpocząć od kłującego wzroku na moich plecach. Wychodząc spod prysznica spoglądam na szklaną kulkę i pokazuję jej środkowy palec. Jeśli ktoś naprawdę jest po drugiej stronie, to niech przynajmniej wie, że nie jestem obojętny.

Czasami, kiedy siedzę w Kryjówce i słyszę, jak oko wiruje we wszystkie strony, zastanawiam się, jak to się w ogóle zaczęło. Po tak długim czasie nie pamiętam już życia bez nich, obserwujących każdy mój ruch. Nie pamiętam też jak to się stało tak szybko. I jak w ogóle się stało. Okres ten jest w mojej pamięci jak łąka we mgle, niby znajoma, ale jednak obca. Kiedy próbuję przejść na drugą stronę mgła staje się gęstsza, ograniczając moje ruchy i otępiając wzrok. Nigdy nie udało mi się z niej wyjść. Czuję się, jakby dawne życie było snem, po którym były już wszystkie oczy obserwujące mnie, gdziekolwiek bym nie poszedł. Poszedłem spać bez nich i obudziłem się w kompletnie innym świecie, nękanym przez czyjś wzrok, wzrok osób, które są ponad tym, ponad światem, ponad ludzkim życiem. Zaczynam zdawać sobie sprawę, że nigdy nie zadałem sobie tak naprawdę pytania: "Po co są nam oczy?". Przynoszą tylko frustrację, obnażamy się przed nimi, dajemy się oglądać z każdej strony, z zewnątrz i wewnątrz. Wnikają w nasze serca i dusze, w mózgi, w krew, płyną w nas, czytają każdy zapis, każdą myśl, każde uczucie. Działamy jak jedna wielka maszyna, która działa sama z siebie, tylko dlatego, że ktoś na nią patrzy. Wydaje się, jakby ten wzrok leczył, sprawiał, że wszystko działa lepiej, ale w istocie tylko rani i nie daje nic w zamian. Ludzie krwawią i umierają, a obserwator nic z tym nie robi. Tylko patrzy.

Liczę się z tym, że kiedyś nie wytrzymam już dłużej. Tyle czasu minęło, a ja wciąż reaguję tak samo. Nic się ze mną nie zmienia. Cały czas jestem jak wilk, który ucieka przed królikiem. Powinienem stawić mu czoła, w końcu jestem silniejszy. Mimo to wciąż uciekam, pędzę przed siebie i patrzę wstecz, tylko po to, by zobaczyć jak nisko upadłem. Kiedy w końcu się złamię, jestem w stanie rozpatrzyć dwie opcje. Albo Garapa, albo ja.

Postanowiłem coś z tym zrobić. Za długo już siedziałem bezczynnie, błąkając się we mgle i wychodząc z niej tylko po to, by uklęknąć przez oczyma, które przebijają mnie wzrokiem tak, jak haitańska wiedźma przebija laleczkę voodoo za pomocą szpilki. Wciąż nie znam swojego wroga, za to on zna mnie z każdej strony, jest w stanie przewidzieć każde moje zachowanie. Prawie każde. Po drodze do domu kupiłem taśmę, papier ścierny i młotek. Nie obyło się od komentarzy sklepowych oczu, ale spodziewałem się tego. Wróciłem do domu i podstawiłem krzesło pod drzwi. Stanąłem na nim, przyłożyłem papier do oka i przykleiłem go taśmą, tak, żeby nie mogło mnie widzieć. Zaczęło panikować prawie natychmiast. Słyszałem tylko, jak drewno pociera o papier ścierny. Garapa szlifowała sama siebie, nieświadoma pewnie, że czym dłużej z tym walczy, tym gorzej będzie wyglądać. Usiadłem na krześle i patrzyłem, jak coś pod papierem porusza się w niewiarygodnie szybkim tempie. A może tylko mi się tak wydawało. Nie wiedziałem jak długo to potrwa i co potem nastąpi, ale byłem przygotowany na wszystko. Nic nie mogło być gorsze od oczu.

Garapa stawiała opór przez jakieś cztery godziny. Kiedy ucichła, odkleiłem taśmę i odsłoniłem zmasakrowaną gałkę. Kiedy mnie zobaczyła, poruszyła się lekko. Pierwszy raz zobaczyłem, jak jakiekolwiek oko porusza się na moich oczach. Dotąd myślałem, że to mózg płata mi figle, że to tylko moja wyobraźnia, że od przebywania w obecności oczu mam omamy słuchowe. Wziąłem ze stołu młotek i wbiłem romb prosto w oko. Słyszałem jej krzyk, czułem jak cierpi. Drzazgi, niby krew, broczyły na wszystkie strony, gdy wbijałem młotek głębiej i głębiej. Czułem nie lada satysfakcję z tej jakże widowiskowej zemsty. Czułem na rękach jej krew, czarną niczym smoła, lepką, jakby oko nie było tylko z drewna, ale z żywej tkanki. Nie wiedziałem już, co jest prawdą, a co nie. Miałem jej dość, miałem dość oczu, dość Garapy, dość tego przeklętego świata. Opadłem na krzesło, młotek upadł na podłogę. Byłem z siebie naprawdę zadowolony.

Włączyłem telewizor. Siedziałem na krześle jak prawdziwy król. W końcu czułem wolność i swobodę, w końcu mogłem oddać się prywatnym rozrywkom bez żadnych przeciwności, bez tego cholernego oka, które patrzyło i oceniało. Zobaczyłem prezenterów, mówiących spokojnym, miarowym głosem o tym, co się w świecie dzieje. Za nimi zobaczyłem ogromną źrenicę, będącą symbolem naszego świata. Tak jak za każdym razem przewiercała mnie na wylot, wyczytując wszystko, co chciała wiedzieć. Zarabiaj pieniądze. Płać podatki. Jedz. Śpij. Nie łam prawa. Dbaj o środowisko. Pomagaj potrzebującym. Płać podatki. Kupuj. Sprzedawaj. Wydawaj pieniądze. Śpij. Zarabiaj pieniądze. Dbaj o środowisko. Jedz. Dbaj o środowisko. Nie łam prawa. Bądź dobrym obywatelem.

Jesteś obserwowany.

_________________________________________________________________

Jeżeli jesteś zainteresowany moją dalszą twórczością, bądź chcesz być na bieżąco ze wszystkimi nowymi materiałami odwiedź mój Fanpage:

https://www.facebook.com/mrdonut064?fref=ts

______________________________________________________________

Oznacz jako: przeczytane ulubione chcę przeczytać

Komentarze

Niezłe, choć chciałbym poznać prawde. Czym były te oczy?
Odpowiedz
Świetne.
Odpowiedz
Również moja wersja audio, a co! ;> https://www.youtube.com/watch?v=8dLc0cQ1MMs
Odpowiedz
W Korei Polnocnej kazde mieszkanie wyposazone jest w rzadowe radio. Urzadzenie nadaje propagande i pranie mozgu, a co najlepsze - radyjko mozna sciszyc ale nie mozna go wylaczyc...
Odpowiedz
Moja wersja do słuchania ;) - https://www.youtube.com/watch?v=93hzZ5bHnkE
Odpowiedz
Dobre
Odpowiedz
z a j e b i s t e
Odpowiedz
Zapraszam na wersję z moim lektorem :) https://www.youtube.com/watch?v=p4-bQ3BRbRM&feature=youtu.be
Odpowiedz
Moim zdaniem facet powinien zgłosic się na ieczenie do szpitala psychiatrycznego? Jego stan jest beznadziejny.
Odpowiedz
O beznadziejnym stanie pisze osoba, która pyta innych, czy jej zdanie jest jej zdaniem...
Odpowiedz
Bartłomiej Krawczyk aale błyskotliwy żart, uśmiałam się...nie, nie bardzo Poza tym ten facet chyba naprawdę jest jakiś chory.
Odpowiedz
Amelia Bogiel Chorym nazywasz faceta, który chce się po prostu uwolnić od inwigilacji? To chyba z tobą jest coś nie tak...
Odpowiedz
Chodzi o lampy? Prawie na pewno chodzi o lampy.
Odpowiedz
Jakie znowu lampy? .-.
Odpowiedz
Na pewno nie chodzi o lampy. Widziałaś kiedyś lampy z drewnianym kloszem? Chodzi o coś, czego my nie znamy, a co pojawia się w przyszłości i pozwala kontrolować ludzi, co wynika z tekstu.
Odpowiedz
myślałam że jemu się wydaje, że lampy go obserwują
Odpowiedz
Zaloguj się, aby dodać komentarz.

Inne od tego autora

Archiwum

Najnowsze i warte uwagi

Artykuły i recenzje