Historia

Kaplica

deathlie 0 7 lat temu 700 odsłon Czas czytania: ~8 minut

Miejsce, jakim jest cmentarz, od zawsze powodował u mnie pewien niepokój. Kiedy przejeżdżałem koło niego, wydawało mi się, że każda spośród setek dusz leżących w tym miejscu, spogląda właśnie na mnie. Mój strach potęgowały liczne opowieści opisujące dziwne i straszne historie, które miały tam miejsce w związku z czym omijałem go szerokim łukiem. Raz jednak zdarzyło się, że musiałem odwiedzić to miejsce. Miałem po prostu towarzyszyć mojej żonie, ale i tak nie byłem z tego powodu zadowolony. Pojechaliśmy na cmentarz po godzinie osiemnastej. Był on oddalony od głównej drogi jakieś pięćset metrów i leżał na skraju lasu. To wszystko w połączeniu z szarówką dawało bardzo mroczny obraz tego miejsca.

Zbliżała się rocznica śmierci kogoś z rodziny mojej żony, więc chciała ona posprzątać na grobie i zapalić kilka zniczy. Gdy tylko przekroczyliśmy bramę cmentarną, mój oddech zrobił się znacznie płytszy. Ciągle towarzyszyło mi nieodzowne uczucie czyjejś obecności. Kątem oka dostrzegłem jakąś osobę. Przystanąłem chwilę, by móc lepiej się jej przyjrzeć. Była to kobieta, która płakała nad jakimś grobem. Kiedy ją ujrzałem, zacząłem podświadomie przypominać sobie, wszystkie te pokręcone historie związane z tym miejscem. Najbardziej w pamięć zapadła mi ta dotycząca śmierci pewnej kobiety, która w czasie wizyty na grobie swoich rodziców została brutalnie zamordowana. Jej zwłoki, morderca ukrył w cmentarnej kaplicy. Policja, oprócz ran kłutych znalazła liczne ślady zadrapań jakiegoś zwierzęcia. Śledztwo zostało jednak umorzone z powodu braku dowodów.

Czy mi się to podobało, czy nie, zbliżaliśmy się do grobu, znajdującego się jakieś dwadzieścia metrów od kaplicy, przed którą ciągnął się mały murek. Kiedy dotarliśmy na miejsce i zaczęliśmy sprzątać, cały czas nerwowo zerkałem w tamtym kierunku. Za każdym razem, kiedy to robiłem, miałem wrażenie, że za chwilę coś zobaczę. Starałem się jakoś uspokoić, lecz ciągle oczyma wyobraźni widziałem ową martwą kobietę leżącą w kaplicy. Nagle rozległ się dziwny jęk, który przywodził mi na myśl jedynie kobiecy głos. - Słyszałaś to? - spytałem przerażony mojej żony. Ona ze spokojem, nie przerywając czyszczenia pomnika, zaprzeczyła. Po chwili ponownie usłyszałem ten sam dźwięk, ale tym razem, dobiegał z kaplicy. Spojrzałem pytająco na żonę. Ona nic nie słyszała. Jęki powtórzyły się jeszcze dwa razy. Każdy kolejny był głośniejszy i coraz bardziej niepokojący. Głos ten przenikał przez skórę i mroził krew w żyłach. Chciałem jak najszybciej się stamtąd wynieść. Patrzyłem na moją żonę... Na jej twarzy wymalowany był spokój. Jakim cudem ja słyszałem jęki a ona nie? Robiłem wszystko by tylko o tym nie myśleć. Gdy opanowałem nieco nerwy postawiony przeze mnie znicz, spadł na ziemię i roztrzaskał na wiele małych elementów. Z przerażeniem zerknąłem w kierunku kaplicy. Ponownie nikogo tam nie zobaczyłem. - To przecież tylko wiatr! - zaśmiała się żona. - Tylko wiatr… - powtórzyłem.

Moja żona dalej była pochłonięta sprzątaniem. Usiadłem chwilę na ławeczce, starając się w jakiś racjonalny sposób wytłumaczyć to, co działo się tego wieczoru. W międzyczasie, z przyzwyczajenia zerknąłem w kierunku kaplicy. Wtedy też zauważyłem czarną postać wyglądającą zza rogu murku. Przez moje ciało przeleciał lodowaty dreszcz. Każda część mnie kazała mi zostać przy grobie, lecz moja ciekawość zwyciężyła. Wiatr stał się teraz silniejszy. Drzewa otaczające cmentarz uginały się pod jego siłą. Przełknąłem ślinę i ruszyłem w kierunku murku. Gdy dotarłem do celu, nikogo tam nie zastałem. Jednak trzy metry dalej zobaczyłem kobietę ubraną w czarne futro. Robiła coś w ogródku znajdującym się przy kaplicy. W pierwszej chwili stwierdziłem, że to musi być ta sama kobieta, która płakała wcześniej przy grobie. Chwilę potem mnie olśniło. Było już ciemno. Co mogła robić ta kobieta w ogródku, skoro była późna jesień i spadł pierwszy śnieg? Stałem jak posąg i nie wiedziałem co robić. Bacznie obserwowałem ruchy kobiety, doszukując się w nich czegoś niezwykłego. Nagle kobieta gwałtownie obróciła się i spojrzała w moją stronę. Było za ciemno by dostrzec jej twarz. Wiedziałem jednak, że również się we mnie wpatruje. Powietrze stało się gęste i ciężkie od snującej ociężale mgły. Od postaci biła namacalnie zła energia. Kobieta przy kaplicy podwinęła rękawy swego czarnego płaszcza i pokazała w moją stronę swe podrapane do krwi, blade ręce. Ruszyła w moim kierunku. Nogi miałem jak z waty. Czułem się bardzo źle. W momencie rozbolała mnie głowa. Czułem też, jakby ktoś dusił mnie zimnymi rękami. Ruszyłem w kierunku grobu i starałem się jak najszybciej spakować rzeczy. - Co się dzieje - zapytała żona. Nie byłem wstanie odpowiedzieć. Kiedy zebrałem ostatnie rzeczy z grobu, chwyciłem żonę za rękę i szybkim krokiem ruszyłem w kierunku bramy. Spojrzałem w stronę kapliczki. Kobieta dalej tam stała i patrzyła na nas. Na grobie, który właśnie mijałem, pękł znicz. Jeszcze bardziej przyśpieszyłem kroku. Wtedy, tuż za plecami usłyszałem warczenie. Kiedy się obróciłem, dostrzegłem idącego za nami wielkiego czarnego psa. Jego sierść odbijała blade światło księżyca przebijającego się przez korony otaczających cmentarz drzew. Miał rozwarty pysk, z którego wystawały nienaturalnie wielkie białe kły. Zaczęliśmy biec. Moje serce biło jak szalone. Gdy minęliśmy bramę cmentarną, rozległ się przerażający krzyk dobiegający z kaplicy. Echo niosło go pomiędzy drzewami. Słychać w nim było gniew, który mieszał się z goryczą. Odwróciłem się. Pies nie biegł za nami. Zamiast tego, powoli zmierzał w naszym kierunku, szczerząc swe wielkie kły. Szybko otwarłem samochód i ruszyliśmy do głównej trasy. W lusterku widziałem siedzącego na środku drogi czarnego psa, który patrzył w naszym kierunku. Po chwili rozległ się okropny krzyk mojej żony. Spojrzałem przed siebie i ujrzałem ponownie kobietę, która jeszcze chwilę temu stała przy kaplicy. Światło lampy ulicznej umożliwiło mi dostrzeżenie jej twarzy. To była młoda kobieta o nienaturalnie bladym kolorze skóry. Z oczu płynęła krew. Czarne długie włosy były postrzępione i przysłaniały jej rozciągającą się w nienaturalny sposób twarz. Szła na wprost mojego auta. Przyśpieszyłem. Kiedy miało dojść do zderzenia, rozpłynęła się tuż przed maską samochodu. Gdy już wyjechałem na główną drogę, spojrzałem na moją żonę. Była nieprzytomna. Pomyślałem, że to przez nadmiar emocji. Po chwili ocknęła się i spojrzała na mnie. W jej oczach było coś obcego. Nagle chwyciła kierownicę i gwałtownie skręciła w prawo. Samochód wpadł w poślizg i uderzył w masywne drzewo stojące przy drodze.

Ocknąłem się, słysząc policyjne syreny. W tamtej chwili nie wiedziałem jeszcze, co się stało. Spojrzałem na moją żonę. Była blada. Dokładnie tak samo, jak kobieta z cmentarza. Z jej głowy płynęła krew. W lusterku dostrzegłem, że na tylnym siedzeniu ktoś siedzi. Kiedy przestało mi się kręcić w głowie, zobaczyłem, że to była właśnie tamta kobieta. Nim zemdlałem, zdążyłem usłyszeć jedynie cichy szept. „Zapomniana”- powiedział delikatny głos młodej kobiety. Słowo zaszumiało w mojej głowie, po czym straciłem przytomność.

Oznacz jako: przeczytane ulubione chcę przeczytać

Komentarze

Zaloguj się, aby dodać komentarz.

Inne od tego autora

Archiwum

Najnowsze i warte uwagi

Artykuły i recenzje