Historia
Wanna
Otworzyłem drzwi samochodu. Zostałem zalany przez falę gorąca towarzyszącego mi nieprzerwanie od ponad tygodnia. Z trudem wygrzebałem się z wnętrza pojazdu. Byłem zmęczony całym dniem pracy w słabo klimatyzowanym biurowcu, a poza tym miałem już swoje lata. Pięćdziesiątka zbliżała się wielkimi krokami.
Zamknąłem garaż i ruszyłem w miarę szybkim krokiem w stronę mieszkania, wiedząc, że chociaż w jego wnętrzu zastanę przyjemny chłód. Miałem tę pewność dzięki szczelnym żaluzjom, które podnosiłem dopiero wieczorem, jednocześnie otwierając okna, kiedy temperatura na dworze zaczynała robić się przyjemna.
Wszedłem do środka i od razu zatrzasnąłem za sobą drzwi. Wziąłem głęboki wdech. Przyjemne, wilgotne powietrze wypełniło moje płuca. Położyłem skórzaną aktówkę na komodzie i poszedłem prosto do łazienki. Jedyne, o czym marzyłem, to długa kąpiel w letniej wodzie z solami przy włączonym gramofonie. Mieszkałem sam, więc nikomu nie przeszkadzała sterta płyt winylowych leżących na szafce obok wanny.
Włożyłem korek i odkręciłem kran. Opuściłem igłę na płytę z utworami Mozarta, po czym wsypałem do wanny garść niebieskich granulek, zabarwiających wodę i wydzielających przyjemny, morski zapach. Ta sól zawsze działała na mnie najbardziej uspokajająco. Gdy wanna napełniła się do połowy, zamknąłem dopływ wody. Zanurzyłem nogę i postawiłem ją ostrożnie na śliskim podłożu.
Oparłem głowę o poduszkę przyczepioną do boku wanny, zamknąłem oczy i zacząłem rozmyślać. Jak zwykle tego konkretnego dnia roku czułem ból rozrywający serce. Mijał już dziesiąty rok od śmierci mojego jedynego dziecka.
Dokładnie dekadę temu Damian miał świętować swoje czternaste urodziny, jednak przyjęcie zniszczyła burza. Ta sama burza, która odebrała mu życie. Złapała go wracającego do domu nowym rowerem przez polną drogę. Ten moment na stałe wyrył się w mojej pamięci. Stałem przy oknie, gdy nagle ujrzałem nieodległe uderzenie pioruna i usłyszałem ogłuszający grzmot. Potrzebowałem kilku sekund, by zrozumieć, iż celem wyładowania był właśnie mój syn. Wybiegłem prosto w ulewę z krzykiem na ustach. Mknąłem przed siebie, a każda sekunda napełniała mnie jeszcze większym strachem. Dopadłem do leżącego na ziemi Damiana, wciąż mając nadzieję, że zaraz się ocknie. Była to jednak fałszywa nadzieja. Kiedy nie usłyszałem oddechu ani nie wyczułem pulsu, wziąłem go na ramiona i pobiegłem w stronę domu. Potrzebował pomocy, a w tym deszczu nie dało się nawet wykonać resuscytacji.
Kilkanaście minut później przyjechała karetka, którą wezwała moja żona, Amelia. Nie udało się go uratować. Rozpacz po śmierci syna trawiła nas oboje, ale Amelia nie dawała sobie z tym rady. Obraz ciała syna z sinymi bliznami po porażeniu nie dawał jej spokoju. Popadała w coraz głębszą depresję, aż po dwóch miesiącach walki z chorobą ujrzałem ją wiszącą na sznurze w naszym pokoju. Poległa.
Otworzyłem oczy i wyrwałem się z objęcia okropnej wizji. Dopiero wtedy poczułem, jak bardzo przyspieszył mój oddech. Bolesne wspomnienia wyciskały łzy. Potrzebowałem chwili, by ochłonąć. Wyszedłem z wanny i wyciągnąłem korek. Zacząłem się już ubierać, kiedy zauważyłem, że woda przestała wypływać. Nie było jej dużo, ale stała w miejscu. Odkręciłem kran w zlewie, żeby sprawdzić, czy chociaż tutaj woda popłynie. Po chwili zaczął się napełniać, utwierdzając mnie w pewności, że znowu coś jest nie tak z główną rurą odpływową. A hydraulik niby ją naprawił parę miesięcy temu…
Nie miałem wyjścia, musiałem wezwać pomoc. Wyszukałem w Internecie numer do jakiegoś innego hydraulika z okolicy, mając nadzieję, że chociaż ten okaże się skuteczny.
– Dobry wieczór, potrzebuję pilnej pomocy. Coś jest nie tak z…
– A nie zawracaj mi pan dupy – mruknął zbulwersowany mężczyzna. – Jest już po osiemnastej, a ja kończę pracę o szesnastej. Też mi się należy odpoczynek.
– Płacę podwójnie – odpowiedziałem zirytowany. Chciałem pozbyć się problemu jak najszybciej.
Hydraulik zaczął coś mruczeć, chyba kalkulując, czy poświęcenie wieczoru będzie dla niego opłacalne.
– Dobra – jęknąłem – jak pozbędzie się pan problemu szybko, to daję potrójną stawkę. Pasuje?
Te słowa wystarczyły, aby go przekonać. Furgonetka zatrzymała się pod moim domem niecałe pół godziny później.
Od razu pokazałem mężczyźnie stojącą wodę i powiedziałem, że przyczyna na pewno znajduje się gdzieś w piwnicy, bo po tym, jak grzebał tam ostatni „fachowiec”, przez jakiś czas wszystko było dobrze. Sam poszedłem do kuchni zrobić sobie espresso z ekspresu do kawy. Chwyciłem dziennik, który kupiłem po drodze do domu i zacząłem wertować strony. Czułem rosnące zdenerwowanie. Chciałem chociaż tego jednego dnia mieć niczym niezmącony spokój. Jednego dnia, by móc wszystko przemyśleć.
Po wypiciu kawy rzuciłem gazetę na blat i ruszyłem do piwnicy. Pchała mnie tam czysta ciekawość. Zastanawiałem się, co hydraulik robi tam tak długo. Może problem był poważniejszy, niż myślałem…
Przechodziłem między szafkami z wekami i alkoholami, zbliżając się do końca pomieszczenia, gdzie wychodziły wszystkie rury. Nagle ujrzałem strużkę karmazynowego płynu wypływającą zza jednego z mebli. Do moich uszu dobiegł dźwięk przypominający chłeptanie. Powoli podszedłem bliżej. Metaliczny zapach krwi był coraz intensywniejszy. Gdy wyjrzałem zza szafki, ujrzałem przerażającą i zarazem obrzydliwą scenę. Hydraulik leżał martwy na podłodze, a człekopodobne stworzenie wgryzało się w jego brzuch. Bestia była całkowicie łysa i naga. Jej żółtawą skórę pokrywały ciemnofioletowe pręgi i czerwone plamy. Stwór uniósł głowę do góry, ukazując zakrwawioną twarz. Spoglądał na mnie chwilę z zaciekawieniem, po czym z powrotem wgryzł gnijące zęby w ciało mężczyzny.
Podszedłem do jednej z rur i odkręciłem ukryty z tyłu zawór, który blokował odpływ.
– Widzę, że podoba ci się prezent urodzinowy – westchnąłem z zadowoleniem.
Podszedłem do syna i pogłaskałem go po łysej głowie. Odpowiedział na to radosnym mruknięciem. Bolało mnie, że nie potrafił mówić. Nie takie przywrócenie do życia miałem na myśli, kiedy zawierałem pakt z demonem po wykopaniu ciała Damiana z grobu, ale przynajmniej nie zostałem na tym świecie sam.
Nie zapominajcie o wyrażaniu swoich opinii w komentarzach i zostawianiu polubień, jeżeli opowiadanie się spodobało. Nie zajmuje to dużo czasu, a motywuje do dalszego pisania. ;)
Ponadto zapraszam do polubienia mojej strony na Facebooku, gdzie pojawiają się aktualności na temat mojej twórczości.
https://www.facebook.com/mrocznywilk.autor
Komentarze