Historia

Koszmarny tydzień cz 1/7

abbadon 99 0 6 lat temu 850 odsłon Czas czytania: ~4 minuty

Przeddzień

W dniu, gdy to się zaczęło, siedzieliśmy przy piwku w małym barze, rozmawiając o byle czym. Ja, Natali, Mirin i kilku innych kumpli, którzy tworzyli naszą paczkę. Bar w którym się spotykaliśmy należał do jednego z nas, więc nie musieliśmy się martwić, że nasze spotkania zakłóci ktoś spoza kręgu znajomych.

Na pierwszy rzut oka nic nas nie łączyło. Każdy miał inną osobowość, zainteresowania, pracę, hobby, itd., jedno było jednak wspólne dla każdej osoby siedzącej tego wieczoru w niby zamkniętym już barze: każdy z nas kochał mistycyzm i magię. I nie mówię tu o bajkach typu Krwawa Mary, czy Smile.jpg. Mówię o prawdziwej magii. Wszyscy, potrafiliśmy rozróżnić prawdziwe opętania od podróbek, wiedzieliśmy które elementy seansu spirytystycznego są naprawdę konieczne, a które o to tylko dodane dla efektu banialuki, albo jak narysować poprawny pentagram i przyzwać w niego demona. I oczywiście, każdy nie jeden raz już to robił.

To nie tak, że byliśmy jakąś sektą. Po prostu wszyscy uważaliśmy, że szczęściu trzeba czasem pomóc, a nic nie pomoże mu tak, jak istoty z innego świata. Jednak nie przychodziliśmy tu, żeby je przyzywać. Co najwyżej, żeby to planować.

Tutaj zbieraliśmy się po prostu jako przyjaciele. Byliśmy wspólnotą, którą łączył wspólny światopogląd, czymś jak klub. Spotykaliśmy tu, by przez całą noc opowiadać sobie historię, pić, plotkować i wymieniać się doświadczeniami. Po prostu, dlatego że lubiliśmy to robić. I właśnie podczas jednej z takich nocy zmieniło się moje życie.

Wszystko zaczęło się, gdy razem z dziewczyną i kilkoma przyjaciółmi piliśmy piwo i gawędziliśmy, jak zwykle. Właśnie kończyłem opowiadać jakąś anegdotkę, gdy odezwał się Mirin, jeden z najbliższych mi przyjaciół.

-Słyszeliście może rytuale Risuma? – Zapytał. To jedno zdanie wystarczyło, by przy stole zapanowała cisza. Mamy taką niepisaną zasadę, że przy takich pytaniach odzywają się tylko znawcy tematu. I był to pierwszy raz w historii, gdy zamilkli wszyscy.

-Nie. - odparłem za całą grupę. - Nie słyszeliśmy. Co to?

-Taka internetowa legenda. Znalazłem ją niedawno na Reddicie. Polega na tym, że wykonujesz pewien rytuał, który ma na celu przywołanie istoty nazwanej Risumem, a następnie wyzwanie jej na pojedynek. Ten polega na przetrwaniu pięciu dni. Jeżeli ci się uda, Risum spełni twoje jedno, dowolne życzenie.

Spojrzeliśmy po sobie, z dość sceptycznym nastawieniem.

-Risum? Jakoś nigdy nie słyszałem o takim. Zresztą brzmi to jak losowe słowo z google tłumacza. A do tego to historyjka z Reddita. Nie sądzisz, że brzmi to dość głupio? I poza tym, jaki demon wyzwałby cię na taki pojedynek?

Mirin spojrzał na mnie lekko nadąsany . Był niemal całkowicie zielony w tych tematach, a mimo to nie brakowało mu pewności siebie. Miał dwadzieścia parę lat, ostre rysy, brązowe włosy, i był raczej niewysoki. Choć lekko wychodził ponad średni wiek przeciętnego członka naszej paczki, to przez jego brak doświadczenia traktowaliśmy go jak zarozumiałego dzieciaka, któremu trzeba raz na jakiś czas utrzeć nosa. Może dlatego właśnie zawsze starał się sprawiać wrażenie tak pewnego siebie.

-Nie sądzę. Wiesz Nathan, trudno mi to wyjaśnić, ale czuję, że to prawda. Odkąd przeczytałem ten post, nie mogę przestać o nim myśleć. Czuję, że ten rytuał jest prawdziwy. Użytkownik, który wstawił to na Reddit, nie miał IP. Nie to, że je ukrył. Nie miał. Sprawdziłem dokładnie, na kilka sposobów, ale nic tam nie było. To przecież niemożliwe. Tym bardziej, że koleś, który to zrobił nie miał żadnych innych postów, ocen, czy nawet komentarzy na swoim koncie. Po prostu jeden post i tyle. A konto założył dwa lata temu. Czy nie sądzisz, że to dziwne? No powiedz szczerze, nie kusi cię możliwość sprawdzenia tego? Odkrycia tajemnicy?

Delikatnie mówiąc, nie byłem przekonany. Jak mówiłem, mieliśmy już za sobą wiele rytuałów i z doświadczenia wiedziałem, że to o czym on mówi, nie miało za dużo sensu. Reddit nigdy nie był dla mnie sensownym źródłem informacji, a moje doświadczenie mówiło mi, że istoty z tamtego świata nie maja w zwyczaju marnować na nim czasu. Ani tym bardziej spełniać cudzych zachcianek w zamian za wygraną w durne gierki. Ale mimo tego przekonania, w głębi serca poczułem dziwny skręt. Jakbym gdzieś podświadomie wiedział, że jednak tym razem mam się czego obawiać.

Starając się nie dać tego po sobie poznać spojrzałem po twarzach swoich przyjaciół, spośród których kilku już odmówiło, a kilku powiedziało, że to sprawdzi. Jak na razie zgodziły się tylko trzy osoby. Pomyślałem jeszcze raz o tym, co powiedział. Wytrzymasz pięć dni i masz co chcesz. Ale nie wytrzymasz i… no właśnie co wtedy? Nie podobało mi się to. Choć z drugiej strony, sądząc po źródle tego materiału, raczej nie miałem się czego bać. Cały czas jeszcze dumałem nad tą propozycją, kiedy głos zabrała moja dziewczyna:

-Jasne. Wchodzimy w to. Co nie Nathan?

Spojrzałem na Natali, lekko zdziwiony. Była młodą, wysoką blondynką z krótko obciętymi włosami, zielonymi oczami i zgrabną figurą. Nie zaskoczył mnie fakt, że chciała wziąć w tym udział, bo wiedziałem, że z natury zawsze musi próbować wszystkiego, nie ważne jak głupie by nie było, ale jednak nie podobało mi się to "my", bo ja się jednak aż tak do tego nie paliłem.

-Wiesz, w sumie to nie jestem przekonany. - powiedziałem do niej

-O, daj spokój Nathan. - zaczął zachęcać mnie Mirin. – Nie bądź taki.

-Nie wiem. – odparłem niepewnie. -To mi wygląda na stratę czasu.

-Nathan, no chyba nie każesz mi iść samej? - powiedziała Natali, uśmiechając się drapieżnie. - Naprawdę , dlaczego chodzę z takim frajerem?

-Dobre pytanie - Odparłem, unikając jej próby uderzenia w moje ego - Przecież możesz przecież tam iść beze mnie.

-Nathan, nie żartuj – odezwał się Mirin – Naprawdę pozwolisz, by twoja dziewczyna miała większe jaja niż ty?

Rozśmieszyło mnie to stwierdzenie. Prychnąłem śmiechem i spojrzałem na obydwu.

-Ale wy wiecie, że chuja z tego będzie? – spytałem kąśliwie.

-A z ilu to już seansów nic nie wyszło? Chyba z co drugiego – odpowiedziała Natali – Nie bądź takim tchórzem. Jeżeli nic się nie stanie, to Mirin będzie miał nauczkę i więcej nie przyjdzie z takim byle czym. No nie daj się prosić.

-No dobra. – odparłem. Skoro tak ci zależy. – Zgodziłem się w końcu i wróciłem do kulfa z piwem.

I w ten oto sposób popełniłem największy w całym swoim życiu błąd.

Oznacz jako: przeczytane ulubione chcę przeczytać

Komentarze

Zaloguj się, aby dodać komentarz.

Inne od tego autora

Archiwum

Najnowsze i warte uwagi

Artykuły i recenzje