Historia

Śnieżna Baletnica

nova 1 6 lat temu 759 odsłon Czas czytania: ~4 minuty

Wszystko zaczęło się w 1984 roku w starym teatrze "Raven Night". Jako teatr, zachwycał architekturą i oczywiście występami utalentowanych aktorów. Ludzie, wtedy ustawiali się kolejkami, aby móc zarezerwować tam miejsca i wykupić bilety na przedstawienie. Były to złote lata tego miejsca, ale ku zdziwieniu, nie grali tam tylko ludzie, bowiem ważną rolę odgrywały też lalki i marionetki o ludzkich twarzach, przyodziane w suknie i fascynująco dopracowane kostiumy.

W pewnym sensie były odmiennością teatru, duszą dającą mu uroku i odrobiny osobliwości.

Wieczorem dnia 28 listopada 1984 roku, miało odbyć się przedstawienie o tytule "Jezioro łabędzie" w którym udział miała brać jedna z najpiękniejszych lalek w całym teatrze. Potocznie zwano ją "śnieżną baletnicą" bowiem jej porcelanowa cera przypominała skrzący i biały śnieg. Ludzie zaczęli się schodzić, wśród widzów pojawiło się wiele ważnych dla miasta osób, wraz z grubawym burmistrzem, który ledwo zmieścił się na swym siedzeniu. Nagle, gdy wszyscy zasiedli na swych miejscach to w głównych drzwiach stanęła chudawa postać o kruczoczarnych włosach. Prezes teatru podszedł do tajemniczego gościa.

-Panie właścicielu! Jak miło pana widzieć. Zapraszam, zapraszam przedstawienie już się prawie zaczyna.-mówi podekscytowany prezes.

-Drogi Panie Thomson. Jako że jestem pana szefem proszę odnosić się bardziej stosownie, jeśli można.-odpowiada właściciel teatru

-Tak, tak oczywiście Panie właści...ekhem znaczy się Panie Smith.-mówi z lekkim zakłopotaniem pan Thomson.

Prezes doprowadza właściciela posesji do miejsc na loży dla ważnych gości. Zasiadają obaj, a wtem gasną światła i zaczyna grać orkiestra.

Panowie jednak poczęli po cichutku dyskutować:

-A więc jeżeli mogę spytać, to z jakiego powodu pan przybył? Nie sądzę aby zobaczyć przedstawienie...-pyta zaciekawiony Thomson.

-Otóż z innego powodu. Nasze małe przedsięwzięcie podupada. Mimo iż dochody nie są małe to idą głównie na utrzymanie tego miejsca, a to już tanie nie jest. I jeżeli ten występ się nie uda, to będę zmuszony zamknąć to miejsce.-powiedział pan Smith przygnębionym tonem.

-Ale jak to! Ten teatr to pana żywioł, napęd życiowy!-krzyknął z trocha piskliwie prezes.

-Nie krzycz tak, proszę!-stara się jak najciszej uspokoić przyjaciela. -To niestety jest konieczność, a tym czasem nadzieja jest w niej.

Właściciel Smith spogląda na scenę, gdzie za niedługo pojawi się główny cel programu. Rozmaite światła na scenie zgasły, a zaświeciło się osobne światełko po środku, pod którym stała atrakcja, "śnieżna balerina". Poczęła zgrabnie poruszać się po scenie, kierowana pomimo jedynie sznurkami. Jakoby iż zrobiona była z porcelany, to świeciła wręcz oszałamiająco, fascynując swym pięknem widzów. Wszystko szło idealnie, póki dwa sznurki trzymające jej dłonie i nogi pękły, puszczając lalkę na ziemię.

Wszystkie światła włączyły się, a wśród ludzi rozległy się głosy.

Jedynie Thomson i Smith spoglądając na siebie wiedzieli, że to będzie koniec tego miejsca. Ludzie zaczęli wychodzić oburzeni takimi wydarzeniami.

Następnego dnia wywieszona została kartka o zamknięciu teatru "Raven Night". Główni prowadzący z bólem obserwowali jak wiele lat ciężkiej pracy poszło na marne. Wszystkie rekwizyty jak śmiecie wkładane były do furgonetek, a lalki zostały zamknięte w magazynach teatru. Dwaj panowie spojrzeli na to miejsce po raz ostatni. Nagle wbija jak gdyby, nigdy nic dosyć zadowolony blond włosy mężczyzna o zielonych oczach, w których tliła się radość. W końcu powiada:

-No wreszcie! Pozbywacie się tej ruiny! No bez obrazy, ale trzeba było wreszcie je zamknąć!- mówi głośno mężczyzna.

-Tak ci było prędko?! Podstępna i paskudna żmijo!-wściekł się prezes Thomson, chcąc się rzucić na osobnika.

-Nie, już za późno przyjacielu nie ma co...-Smith zatrzymuje go i klepie po plecach na pocieszenie.

-Ha ha! Myślę że z tego miejsca, będzie o wiele lepszy pożytek! Na przykład supermarket, w końcu niektórzy ludzie padają z głodu. Czyż nie?!-zaśmiał się chwilę wredny osobnik.

Smith sam nie wytrzymał i przywalił mu w nos, aż poleciała krew.

-Oż ty!-wkurzył się mężczyzna.

-My Brown, odchodzimy, koniec tej błazenady.-mówi wciąż zdenerwowany Smith.

Prezes i właściciel wychodzą z teatru, natomiast Brown począł rytmicznym krokiem spacerować, co chwilę spoglądając za siebie.

Przystanął na chwilę przy drzwiach magazynu z lalkami.

-Hah, takie ohydztwo musi być rozdrobnione w pył.-prychnął Brown.

Kierował się już w stronę wyjścia, ale rozległ się po paru minutach hałas zbliżających się za nim kroków. Przeraził się, ale nie spoglądał za siebie. Szedł dalej, póki nie dotarł do wyjścia. Wtem usłyszał dźwięk oświetlonych reflektorów. Obejrzał się, a za nim na scenie wisiała podświetlona balerina. Podszedł niepewnie do sceny.

-Co do jasnej cholery?! To jakiś żart?!-krzyczał wkurzony na cały głos. Zaczął nerwowo się rozglądać. Obrócił się bowiem, usłyszał ciche, grupowe, dziecięce śmiechy. Gdy wrócił wzrokiem do sceny, lalka poczęła się poruszać. Spojrzała na niego pusto, i napięła się nad nim na swoich sznurkach. Nie czuł jej oddechu, jakoby to porcelanowe arcydzieła i wyszeptała mu:

-"Dlaczego? Dlaczego chcesz odebrać nasz dom?"

Wróciła do poprzedniej pozycji, natomiast mężczyznę złapało sześć par rąk szarpiących go i zadając mu rany. Ręce przytrzymywały Brown' a, a balerina napięła się tak mocno aż urwała sznurki. Naskoczyła na niego, a obok pojawiały się twarze małych laleczek, o wyglądzie podobnym do dzieci, które śmiały się z niego drwiąco.

Baletnica złapała go za szyję, a po jej policzku spłynęła krwawa łza:

-"Chcesz odebrać nam życie? A więc nam należy się zapłata..."

Małe lalki drażniły jego twarz, potem odrywały jego skórę od mięśni, powoli wyciągały oczy, nadal śmiejąc się. A lalka, zakończyła jego żywot wyrywając mu wszystkie wnętrzności rzucone na ziemię jak nic ważnego, tak jak ona i jej towarzysze.

Rano, odnalazłszy zmasakrowane ciało, przeprowadzono całe śledztwo, ale mimo gorliwych poszukiwań sprawcy, nikt nie potrafił niczego dokładnie wyjaśnić. Sprawa została nie zamknięta, a rok później zburzono cały teatr zapominając o przebywających w nich lalkach. Jednak po usunięciu gruzów nie odnaleziono po nich żadnego śladu, prócz karteczki na której napisane było:

"Do zobaczenia".

Od tego czasu groza zapadła w całym miasteczku.

Oznacz jako: przeczytane ulubione chcę przeczytać

Komentarze

Już na początku można było się domyślić zakończenia.
Odpowiedz
Zaloguj się, aby dodać komentarz.

Archiwum

Najnowsze i warte uwagi

Artykuły i recenzje