Historia

Parasol

nieprawicz 3 6 lat temu 955 odsłon Czas czytania: ~6 minut

Parasol

Antykwariat był prawie opustoszały. Bezcenne dopiero co odświeżone starocie z okresu dwudziestolecia międzywojennego wraz z starymi wydaniami nie drukowanych już książek, poczynając od wydań w języku niemieckim pisanych jeszcze starą szkaradną czcionką a kończąc na pożółkłych fragmentach "Gawęd Łowieckich" wydawnictwa Las w której to zawarte były wszelkie notatki z dziennika pewnego Polaka służącego pod jarzmem Matki Rosji w odmętach surowej Ussyryjskiej krainy.

Jakub Gregorowicz siedział w wygodnym obrotowym fotelu podziwiając niemałą kolekcję lektur, aluminiowej, niegdyś cennej niczym srebro zastawy z wygrawerowanymi inicjałami zapomnianego rodu oraz jednego niecodziennego przedmiotu znajdującego się w podłużnej, pionów stojącej gablocie, zakleszczonego w hebanowym stelażu. Był to parasol, dość niecodziennej elegancji. Jego szkaradny nabrzmiały od karmazynu materiał rozpostarty na złożonym metalicznym szkielecie, dawał ohydny nieprzyjemny poblask, jakoby pomimo wszelkich prób czyszczenia i konserwacji nadal z niewyjaśnionych przyczyn jakaś bluźniercza niewidoczna dla ludzkich zmysłów maź oblepiała jego szkaradną, pokraczną posturę.

Wykonanie tego przedmiotu codziennego użytku też było nietypowe. Sękata, wyżłobiona w drewnie wiśni, koślawa rączka ozdobiona była szkaradnymi, zawiłymi wzorami geometrycznymi splatającymi się ze sobą w chaotycznym, bluźnierczym tańcu aż po początek metalowego trzonu którego koniec wieńczył zmyślny lecz równie egzotyczny, stelaż. Stamtąd płaszcz parasola rozciągały we wszystkich kierunkach od nasady spiralnie skręcone, elastyczne i niemożebnie wytrzymałe druty. Właściciel przybytku mógłby przysiąc iż było ich w sumie 12-cie. Każdy zakończony nienaturalnie ostrą, iglasta nakładką zabezpieczającą materiał przed wyswobodzeniem się z swojej rozpiętej formy. Nasada zaś znajdująca się w środku roztaczających się na wszystkie strony drutów przypominała dość masywny stożek z wyszlifowanymi w swej metalicznej formie ostrymi krawędziami. Gregorowicz nie chciał zbyt długo rozmyślać nad podarowanym mu przed laty eksponatem. Odwrócił wzrok wpatrując się ponownie w grzbiety książek.

Pamiętał nadal jakoby to było niemal rok temu, kiedy to ów antyk dostał się w jego posiadanie. Wtedy był w wieku 30 lat, dopiero rozpoczynał swoją działalność po tym jak sprzedał cały swój sprzęt jako były technik dentystyczny. Jego firma upadała zaś jemu już nie opłacało się nawet przyjmować klientów na czarno by sklejać ich nędzne, połamane protezy. Mimo woli wspominał zatartą nieco w pamięci twarz starca w wieku około 70 lat mającego siwy, popielaty zarost godny co najmniej celtyckiego druida. Charakterystyczną rzeczą jaką zapamiętał w jego wizerunku były zaś roztrzepane, poskładane w nieładzie włosy wraz z parą zimnych przenikliwych oczu, które przyprawiły jego siostrę Darię w niemałe osłupienie. Nie było w nich jednak nic powabnego. O wiele bliżej owemu spojrzeniu było do nienaturalnej wręcz śmiertelnej grozy niżeli do wyrachowanego cynicznego spojrzenia.

"Chciałbym żeby Pan przechował ten przedmiot do czasu aż zjawi się człowiek który się po niego zgłosi osobiście."

Wówczas Jakub odebrał to jako absurdalny żart. Nauczony kresową obrotnością i przedsiębiorstwem liczył iż uda mu się sprzedać w przeciągu tygodnia ów podarek który nabył za bezcen. Jak się szybko jednak przekonał jego starania spełzły na niczym. Owszem, odrestaurowany antyk wręcz hipnotyzował swoją elegancją i wdziękiem lecz gdy przychodziło co do czego absolutnie nikt nie chciał go kupić.

Zupełnie jakoby wystawność tego "wodochronu" szła w parze z niebywałym złowróżbnym omenem godnym Alekto, Megajry czy Tyzyfone. Piekielnych Erynii z czeluści Tartaru, które dziwnym trafem natchnęły swoją prezencją parasol tak samo jak Atena swój flet opatrzyła klątwą. Gregorowicz zaś starał się jedynie nie skończyć jak Marsjasz. A przynajmniej nie jak jego siostra, której głowę znalazł pewnego dnia na podłodze swojej świątyni przepomnianych lat i epok. Policja przeszukała całe pomieszczenie. Sprawcy nie znaleziono. Jedynie czerwony, ohydny, rozpostarty złowróżbnie parasol śmiał się w niemej szkaradnej pozie nad nieszczęściem Jej brata. Od tamtego czasu jak tylko wrócił z powrotem w ręce Jakuba począł odznaczać się coraz to bardziej makabrycznymi cechami.

Zostawiony luzem na blacie znajdowany był zaraz w kącie. Otwierany zacinał się jakoby trzepocząc swoim zdawałoby się lepkim w dalszym ciągu od posoki materiałem. Oczyszczenie, konserwacja i impregnowanie płynami nie na wiele się zdawało. Jego kolor nie jaśniał ani też nie czerniał dając jasno znać iż był taki od początków swojego powstania. Czasami wstawiony na stelażu tuż za gablotą

miał tendencję do rozdymania się do kształtu bulwy i dopiero wielokrotne przepasanie go skórzanymi pasami sprawiło iż ustały wszelkie niepowołane ekscesy. Nie był to jednak koniec nieprzewidzianych zdarzeń jakie spowiły obskurnym omenem przybytek Gregorowicza. Podczas wszystkich lat gromadzenia i zarządzania zgromadzonymi szpargałami wielokrotnie bywał świadkiem dziwów oraz nienaturalnych napawających grozą wydarzeń w których to niejednokrotnie on sam był poszkodowanym. Niekiedy przyjmował klientów z zabandażowanymi rękoma. Niekiedy musiał tłumaczyć swoje limo na oku nabyte w wyniku rozzłoszczonej i pijanej żony, z którą rozwiódł się wieki temu. Z czasem jednak przyzwyczaił się do trzeszczącego, skrzypiącego i rozdymającego się przedmiotu prężącego się niczym szkaradna ośmiornica w swoim niewielkim więzieniu. Lata mijały zamieniając się w dekady podczas których pomimo wzlotów i upadków działalność Jakuba zapewniała mu dostatecznie dobry żywot poczciwego człowieka. Zmieniła się jednak sama osobowość mężczyzny. Odciął się on bowiem od wszelkiego typu znajomych a nawet rodziny notorycznie unikając ponownych kontaktów. W końcu osiągnął wiek 75 lat.

Dawno nie świętował z nikim jakichkolwiek urodzin. Jego umysł przepomniał już nawet twarze swoich wnuków. Stał się jednym z reliktów jakie magazynował w marnej nadziei iż rozbłysnął one kiedyś ponownie blaskiem swojej przypomnianej świetności. Dochodziła już godzina 18-ta. Gregorowicz miał już zamykać gdy do pomieszczenia z wdzięcznym akompaniamentem cynowego dzwonka wszedł starzec o siwych zaczesanych na tył włosach, świeżo przyciętej brodzie oraz nieco znoszonych jeansach w uzupełniającym je szarym swetrze otulonym rozpiętą zieloną kurtką z dodatkową podpinką.

-Dobry wieczór. Zamyka Pan? -odparł spokojnym głębokim głosem zaś jego szczupła i krępa sylwetka zbliżyła się do siedzącej postaci właściciela antykwariatu.

-Nie...nie zamykam jeszcze. Szuka pan czegoś...konkretnego.

-Owszem. Szukam Parasolu. Prawdziwego antyku.

Jakub zaśmiał się ochryple niedowierzając słowom klienta.

-No...zaskoczył mnie Pan. Nie liczyłem że kiedykolwiek przyjdzie mi czekać tak długo. -powiedział wyjmując z gabloty ciasno opasany pasami przedmiot i niemalże ciepnął go przemocą na blat.

Strzec zaś ostrożnie wziął go do rąk i ku przerażeniu sprzedającego rozsupłał więzy:

-Nieźle pan go poturbował. Nikt nie powiedział Panu jak należy traktować wiekowe rzeczy?

-Bierz Pan to cholerstwo i idź głupcze gdzie cię licho poniesie, a chociażby do piekła.

Na te słowa Klient uśmiechnął się złowieszczo.

-Niech się Pan uspokoi. Przedmioty im starsze mają tendencję do nabierania pewnej osobowości, można by powiedzieć iż rodzi się w nich nawet dusza…Niech mi tylko pan powie...-zaczął brodacz- czy kiedy dostał pan ów parasol mając 30 lat, pamiętał Pan przed czym przestrzegł sprzedający?

Jakub skamieniał ze strachu. Oczami wyobraźni widział twarz pozbywającego się przedmiotu 70-letniego starca. Starca, który obecnie stał znowu przed nim praktycznie nie postarzały ani o rok.

-Powiedział...

-Powiedziałem Panu żeby pod żadnym pozorem nie próbował go ani razu otwierać ani nie sprzedawać innej osobie niżeli tej która się po niego sama zgłosi. Czyż nie?

Starzec rozsupłał ostatni pasek i nacisnął guzik tuz przy koślawej, drewnianej rączce. Materiał rozpostarł się gwałtownie prężąc się na metalowym drucianym szkielecie. Parasol zafurkotał szkaradnie po czym zastygł w swojej napuszonej, dumnej pozie nie czyniąc właścicielowi żadnej krzywdy. Wyglądał ohydniej niż zwykle. Rozpostarta tkanina wyglądała niczym obleśny zakrzepły w jodynie strup, mieniła się śliskimi centkowanymi plamkami żywej czerwieni niekiedy ustępując innym jeszcze mniej naturalnym odbarwieniom.

-Zadam panu parę pytań. Zakładam iż od ostatniego otwarcia minęło sporo czasu -rozpoczął starszy wiekiem mężczyzna- Czy poza nienaturalnym bałaganem, znikaniem tego "wybryku" sprzed nosa i hałasów wydarzyło się coś gorszego?

Na Gregorowicza stąpił zimny pot zaś twarz wygiął się w grymasie rozpaczliwej furii.

-Zakładam że ktoś stracił głowę. I był to ktoś z pana krewnych.

-TY KURRR...-słowa antykwariusza ugrzęzły mu w gardle wraz z całą chęcią użycia brutalnej siły. Sparaliżowany od wzroku rozmówcy osunął się ledwo przytomny na swój fotel-

-Bierz to pan i nie wracaj.

Starzec spojrzał na parasol, który naprężając swoje ciało wygiął się na lewą stronę po czym powrócił do prawidłowej formy.

-Niech to szlag. A miałem Pana za przezornego człowieka. Pewnie zamieszczonej wraz z przedmiotem koperty też nie pamiętasz tu gruby skretyniały pierdzielu. Myślałeś że kurwa co?! Ochłoniesz za grubą kapuchę to cacko? Głupi kurwa w dupę jebany kacap. Już jebana Szeptucha by ci mogła doradzić lepiej niż Ja, jak się z tym obchodzić. Teraz jest już za późno...Do widzenia.

To mówiąc Starzec złożył parasol i wyszedł na zewnątrz zapłaciwszy średnim zwojem gotówki. Kątem oka Gregorowicz mógł dostrzec jak monstrualny płaszcz parasolu rozpościera się nad jego właścicielem porywając go w objęcia bezgwiezdnej nocy. Wydarzenie nie trwało nawet sekundy i zapewne zapamiętane by zostało przez antykwariusza na lata gdyby nie fakt iż jego serce przestało bić.

[The End]

Oznacz jako: przeczytane ulubione chcę przeczytać

Komentarze

https://www.youtube.com/watch?v=4oviZeAJDYY Wersja audio pasty
Odpowiedz
widzę widzę
Odpowiedz
Ciekawe
Odpowiedz
Zaloguj się, aby dodać komentarz.

Inne od tego autora

Archiwum

Najnowsze i warte uwagi

Artykuły i recenzje