Historia

Technobity

nieprawicz 1 6 lat temu 903 odsłon Czas czytania: ~10 minut

- HEj Jurek, obczaj to...

Jerzy poruszył się na wygodnym fotelu przed ekranem swojego pieczołowicie złożonego komputera. Klikając w zamieszczony link w okienku starodawnego Gadu-Gadu został przekierowany do strony jakiegoś nieznanego studia projektantów gier niezależnych, o enigmatycznej nazwie Technobites, którzy zdecydowali zaprezentować na pierwszej stronie swoją darmową grę o tej samej nazwie.

-Widzę, grałeś?

-Dopiero zacząłem. Oldschool pełną gębą. Tylko nie myśl zaczynać na hardmode bo się zesrasz.

-Co ty nie powiesz, aż takie Soulsy?

-DarkSouls to przy tym gra dla dzieci. Nawet nie porównuj bo nie ma po co.

-Dobra dobra, duże to do pobrania.

-Trochę waży ale pobiera się w trybie rozproszonym, poszłoby ci nawet na twoim starym...XP (chodzi o: Windows XP)

Jurek nie czekając zbyt długo w myśl zasady "co darmowe to bierz" wybrał opcję pobierz i niebawem zielony pasek w nowym okienku począł się zapełniać w zastraszającym tempie, pochłaniając otextowane wersy plików .png .jpg i bóg wie co jeszcze wraz z programami mającymi umożliwić przepyszną rozrywkę.

- Dobra, ja się zrywam na obiad, nie samym sucharem żyje student.-odparł użytkownik o Nicku: Bibon_12 i zamilkł. Znacznik zmienił się z żółtego na czerwony i tyle było go widać.

Kukliński zamknął swoje GG i zabrał się za rozpakowywanie skompresowanego pliku. Nie musiał długo czekać aż program utworzył ikonę startową Technobites. Kliknął. Ekran startowy wyskoczył z dość przeraźliwym dodatkiem dźwiękowym który mógł jedynie przywodzić szczęk żelaznego oręża. JEgo oczom ukazał się rząd standardowych opcji wpisanych w krwistoczerwony romb z kątami skierowanymi w podstawowych kierunkach jakie pokazywały klawisze oznaczone strzałkami na każdej klawiaturze. Interfejs był rzeczywiście oldschool-owy, pixelowa grafika o bogatej palecie odcieni czerni wraz z czerwienią i paroma zielonymi glifami, które jątrzyły się zielonkawym światłem chyba tylko dlatego by dodać więcej szpanerskiego kontrastu.

-Tojedziem. -skwitował widok Jerzy rozpoczynając grę.

Szybko ukazał się ekran wyboru postaci wersja męska, żeńska i stado innych nieokreślonych płciowo tworów, które zostały przekreślone znakiem X i opieczętowane krótką notką: "Te postacie nigdy nie będą dostępna dla liberałów."

-Pfff...he he...prawidłowo.

Reasumując na ekranie miał do wyboru powyżej wspomnianą parę o dość martwym, nekro-tycznym wyglądzie. Oboje wyglądali jakoby wyszli z świata cyberpanku: Najemnik i Inkwizytorka. Odziani w ciemne płaszcze przykrywające ich zmechanizowane, martwe kończyny i o ile lachon mógł poczczycić się porcelanową twarzą i parą świetlistych niczym diody, niebieskich oczu o tyle Najemnik nie miał tyle częścią. Jego dolna żuchwa została zastąpiona czymś w rodzaju maski pełniącej funkcje inhalatora z których to małych prześwitów wentyli buchała biała para.

Poniżej znajdował się opis postaci ich zdolności i krótki zarys ich pobieżnej historii, która była o tyle fajnym zabiegiem o ile gracz nie był wymagającym, fabularnym knurem na miarę Wiedźmina trójki.

Po krótkim namyśle stwierdził iż nie jest nekrofilem i wybrał Najemnika. Ekran spowiła cień s której wyłonił się po czasie fioletowy rozpixelowany płomień, nie trwało długo nim oczom Jerzego ukazał się równie pixelowy krajobraz gargantuicznych molochów jakimi niewątpliwie były spowite szarością drapacze chmur. Niczym iglice wrzynające się ku mglistemu niebu które poczęło napełniać się pomarańczową poświatą wschodu słońca. Muzyka była niemniej zjawiskowa, na tyle iż można by ze spokojem powiedzieć że Moricone byłby z dumny jej wykonawcy gdyby ten był jego synem.

Zobaczył swoją wybraną postać, która spacerując wzbijała obłoki kurzu jaki zalegał na drodze, łudząco podobny do śniegu. Na plecach postaci tlił się w barwach czerwieni oręż protagonisty, przywodzący na myśl kształtem maczetę lub nieco dłużą wersję tasaka wojennego pamiętającego jeszcze czasy średniowiecza. Jego tors opięty był w pancerz łączący w sobie rozwiązania metalu i tkaniny. Jego wychudłą niemalże szkieletowata sylwetka potykała się co jakiś czas zaś maska niczym komin wydawała kolejne porcje pary posyłane ku górze. Pas najemnika posiadał też kaburę która z jakiegoś powodu była pusta, jakoby jego jedyna broń palna przypadła w odmętach ostatnich zdarzeń jakie zdawała się potwierdzać głowa Inkwizytorki. Spoczywająca w jego dłoniach. Trzymał Ją nieco bezceremonialnie, jak kierowca rajdu trzymałby swój hełm.

Niebawem na ekranie ukazała się tablica w której poczęły się pojawiać linijki tekstu:

"Jestem za stary na odgrywanie Hamleta i jego zasranych rozterek. Ale nie powiem brakuje mi smrodu twoich tanich papierosów. Zresztą to już mało ważne, nie mam baterii ani żarcia energetycznego, zaraz rozrusznik serca mi padnie i będziesz mogła podziwiać te widoki do końca swoich dni."

Tu kadr zmienił się skupiając się na twarzy rozmówczyni, która nie posiadając żadnego ciała od szyji w górę zawiesiła swój wzrok trupio białych tęczówek w dal, na wprost odbiorcy.

"I pomyśleć że jeszcze wczoraj fortuna się do nas uśmiechała. Jedno proste zadanie, zinfiltruj, wysadź wymaluj gejowskim kolorem, spierdalaj..."

Kontynuował swój monolog najemnik dodając nieco koślawego humoru, który nieco ubarwiał jego pobieżnie nakreśloną misję jaka zakończyła się z pewnymi stratami.

"Gdzie to wszystko wzięło w łeb...w którym momencie stwórca zagrał nam na nosie..."

Ekran poczerniał zaś u góry, w prawym kącie pojawił się niemalże oczywisty napis: "Wczoraj"

Od tego punktu historii, fabuła przekazała władzę w ręce gracza nie wyjaśniając, gdzie się znajduje i gdzie ma iść. Co ciekawe mimo grafiki 2D postać dostała możliwość poruszania się w 3 wymiarach co przypominało swoją koncepcją Hyper Light Drifter-a (pixelowa gra niezależnego studia) z tą różnicą, że sceneria była o wiele mroczniejsza i niepomiernie obskurna. Nie trzeba było też długo czekać na przeciwników którzy w krótkim czasie 4 sekund pozbawili Jerzego całego paska życia.

-JA pier...-zaklął Kukliński dusząc z zarodku siarczysty wulgaryzm. Bezceremonialnie klikną opcje "restart" lądując w tym samym miejscu gdzie zginął. Zauważył, że ślady pixelowej krwi, która pozostała po walce nie zniknęła. Nie było w niej nic niezwykłego, ot ciemna czerwień pigmentu narżnięta z gracją spray-u w paint-cie. Jeżeli kto ktokolwiek ważył by się określać to mianem "realistycznej" Kukliński niewątpliwie natchnięty świętą obecnością Geba Newela sprzedałby takiemu osobnikowi siarczystego prawego sierpowego prosto w nos.

Drugie podejście trwało nieco dłużej ale ostatecznie Jerzy został zdjęty przez ohydnie zielonkawego czerwia wypalającego swoją śliną ciemne plamy w podłożu. Trzecie podejście wymagało już użycia broni ostatecznej ze strony Jurka w postaci słusznego łyku z puszki Tigera i strzyknięciu wszystkimi palcami. Minęły jeszcze dwa podejścia nim śmiałek i entuzjasta oldschoolu przyzwyczaił się do sterowania połączonego z dynamiczną akcją jaka przepełniała ekran. W końcu przetarł pierwszą planszę z zaledwie niewielkim procentem życia dochodząc do środka transportu jakim był pociąg metra. Na środku ekranu pojawił się krótki komunikat okraszony złotą czcionką.

"Gratulacje: Właśnie ukończyłeś toturial. Jeżeli myślisz że dalej będzie łatwiej to radzimy sprawdzić zapas twoich pieluch."

Nie ulegało wątpliwości, że grę projektował ktoś o wybitnie rubasznym poczuciu humoru z niemałą nadwagą. Swoistym znakiem rozpoznawczym stereotypowego Geek-a. Dalszą rozgrywkę przerwała krótka cut-scenka ukazująca jak Najemnik pogrzebawszy w obwodach panelu sterującego wyjeżdża Metrem w tylko sobie znanym kierunku. Krótka animacja zakończona została pojawieniem się pierwszego Boss-a gry. Szkaradna postać o pajęczo podobnych kończynach wtargnęła do wnętrza wagonu i z monstrualną siłą poczęła siatkować blaszane ściany wehikułu.

JErzy zdąrzył jedynie przetrzeć nerwowo spocone ręce o swoje spodnie. Walka rozpoczęła się jego klęską. Tak samo trzecia i czwarta próba. Przy tej ostatniej Kukliński zrosił w akcie niekontrolowanej furii ekran swoją śliną, mało nie przystępując do zamiaru odreagowania flustracji na ustej butelce napoju wyskokowego. Po małym ochłonięciu w oazie wytchnienia zwanej popularnie "Sraczem" powrócił na swoje siedzisko i przystąpił ponownie do rozgrywki.

Walka była frustrująca, życie schodziło kreaturze powoli zaś częstotliwość momentów w którym odsłaniała potencjalny wrażliwy element była rzadsza od psiej sraczki na chodniku. Oczy Kuklińskiego zachłannie wyczekiwały tego znamiennego momentu poprzedzonego dość nietypowymi

klatkami znaków które migały tu i ówdzie niemalże na jeden ułamek sekundy. Pojawiając się i znikając jakoby nigdy nic.

W końcu po wielu kurwach, chujach i innych kilogramach nieprzeliczonego mięsa którym nakarmiło by się niejedno dziecko w Ugandzie, Pająkowaty Moloch zszedł na zawał rozpłatanego serca z którego buchnęła seledynowa ciecz, zraszająca pobojowisko. Nagroda w postaci paru perków zwiększających obrażenia od maczety i broni palnej której bliżej było futurystycznego jonizatora niżeli zautomatyzowanego gnata z konwencjonalną amunicją.

System rozwoju postaci też miał miejsce. Postać miała do wyboru kilka gałęzi, które mogła rozbudowywać odblokowując kolejne umiejętności. Nie było to jednak drzewko zbyt okazałe a system był tak przemyślany iż mogłeś rozwinąć w pełni tylko jeden kierunek pozostawiając resztę dwóch jako delikatne modyfikacje, swoiste dodatki. Wraz z nowymi poziomami również fabuła zaczęła odkrywać swoje szkaradne oblicze. Napełniając odbiorcę niemałą ohydą nie ze względu na swoistą oprawę wizualną lecz na treść. Swoisty rdzeń w którym to czaiła się zgroza

podstępnie spowijając ciekawością kolejne wątki i retrospekcje bohatera.

Dziecko którego rodzice chcieli się pozbyć.

Bękart któremu odmówiono przyszłości normalnego człowieka.

Bezrobotny który brodząc w bagnie długów stał się Gangsterem.

Rozbójnik pozbawiający życia sobie podobnym na drodze do szaleństwa.

Szaleniec stający się zwyrodniałym Kultystą Technologii

Fanatyk exterminujący sobie podobne twory a w końcu Najemnik.

Wyzuta z sumienia zjawa spętana kajdanami Brutalnej Inkwizycji

która przepisała mu żelazną pokutę pod patronatem kobiety mu podobnej.

Tak w największym uproszczeniu prezentowała się odkrywana historia Człowieka, który zatraciwszy swoje imię i nazwisko zmienił się w numer zakończony sekwencją 004. Muzyka przygrywająca w momentach rozgrywki poczynała brzydnąć z gracją rozkładającej się ropuchy,

którą jakiś kolarz przypadkowo rozjechał na chodniku. Okropna kompozycja niskich tonacji naznaczonej szkaradnymi infradźwiękami zdążyła podczas starcia z 4 Bossem przyprawić Jerzego

o wymioty które na szczęście dzięki szybkiemu refleksowi gracza, znalazły się w muszli klozetowej miast na biurku. Sami przeciwnicy mimo zaskakującej różnorodności stawali się coraz więksi. Co nowsza lokacja owocowała pojawieniem się coraz to większych skurczysynów w asyście jednego lub dwóch mini-bossów. Rozgrywkę ułątwiało jedynie zmyślnie poukrywane interaktywne otoczenie obfitujące w wodociąg i przerwane kable wysokiego napięcia, butle z gazem, gazociąg...o dziwo Kukliński nie natknął się na wybuchające beczki, tak rozpowszechnione i popularne w małych, co bardziej tandetniejszych produkcjach.

Od czasu, do czasu, rejestrował wyskakujące to tu to tam białe napisy na czarnym tle kiedy to następowało coś niespodziewanego. Czas mijał zaś coraz bardziej wymęczony Jerzy zdawał się cieszyć z zbliżającego się wielkimi krokami finału.

Była to już jak się zdawało ostatnia plansza wieńcząca tą epopeję, której finał zdawał się rozgrywać w najbardziej paskudnym z wymiarów rzeczywistości. Wielka sala na planie koła wokół podobnego do panteonu budynku. Spowita mozaiką kolorów pokoju pośrodku której siedział

półnagi starzec pogrążony w zamyśle. Wyczekujący aż śmiałek zbliży się do niego.

Panowała cisza zaś Kukliński w niemym oczekiwaniu przemieścił swojego śmiałka ku nieznanemu osobnikowi. W tym momencie starzec rzucił przed siebie niemały obiekt który niczym czarna kula do kręgli potoczył się pod stopy Najemnika. Była to głowa Inkwizytorki. Oznaczało dwie informacje. "Jesteś wolny" lub "bądź profesjonalistą i skończ to co zacząłeś." Kukliński wybrał to drugie. Niemożebny dźwięk wypełnił jego słuchawki przyprawiając go o delikatny zawrót głowy. Starzec zniknął a raczej przepoczwarzył się w istnego szkaradzielca, u którego

próżno szukać było dalszych koneksji z rodzajem ludzkim. Monstrualny moloch rozpoczął swój atak zaś otoczenie spowiły jaskrawe napisy wraz z wzorami jakich to znaczenia próżno było szukać. Wprawne uniki Jerzego wybroniły go przed koniecznością powtarzania poziomu. Nabyte zdolności niebywale pomagały. Czas upływał zaś ilość różnorodnych i nawarstwiających się tonacji dźwięków rozsadzały jaźń Kuklińskiego. Zdjął wreszcie słuchawki lekkim ich szarpnięciem i kontynuował tą farsę. Istną młóckę pixeli barwy najczerwieńszych z maków jakie

widuje się rosnące tu i ówdzie po barbarzyńsku pośród pól na drodze do Torunia.

W końcu Wielki Cyklopiczny Moloch jakiego czciły zastępy szaleńców zżartych do postaci gwiezdnego pyłu padł martwy a jego tytaniczne cielsko spowił szary całun śmierci. Gra została ukończona zaś Jerzy uczuł dotkliwą spiekotę w oczach poprzedzoną silnymi skurczami brzucha. Spojrzał od niechcenia na cyfrowy zegarek z opcją pokazywania daty. 18 styczeń 2017 roku, 5 minut po północy.

-Jezu...zacząłem 16-tego stycznia...kurwa...muszeee...

Nie zdążył skończyć. Jego wiotkie nogi zgięły się jakoby same z siebie ściągając go półprzytomnego na samo dno pokoju. Nie wiedział jakim cudem stracił kontakt z rzeczywistością na tak długo. Nie wiedział jakim cudem głód nie dopadł go wcześniej i nie miał już siły głowić się nad tym dlaczego jego mięśnie odmówiły posłuszeństwa. Czuł silny paraliż. Widział kątem oka wykręcające się w dziwne formy palce. Jakoby nagle zamieniał się w Hawkinga. Czuł zimno połączone z kołataniem serca. Usłyszał dobijanie się do jego drzwi. Powoli i nieubłaganie jego wzrok wypełniły czarne plamy, świadectwo niedożywienia.

Jerzy Kukliński został przetransportowany do szpitala i trafił na ostry dyżur. Odwodnienie, anemia, wstrząśnienie mózgu i niebywały szok powodowały, że wyglądał co najmniej jak ofiara Oświęcimia lub Tremblinki. Majaczył wielokrotnie o Zewnętrznym Kręgu i zakazanej wiedzy.

Zatroskani rodzice musieli wysłuchiwać jego pozbawionych sensu majak o Inkwizytorach i przedwiecznej grozie jaka toczy podświadomość każdego z ludzi. Niestety 19 stycznia 2017 roku Kukliński zmarł. Przyczyną był zawał serca zaś co się tyczy samej Gry, policja znalazła ją na komputerze ofiary lecz po wstepnych oględzinach informatyków nie znaleziono nic wartego uwagi. Gra była niegroźna sama w sobie. A przynajmniej wszystko na to wskazywało.

Najwyraźniej Technobity jakie zalęgły się w jaźni Kuklińskiego były wynikiem jego stylu bycia, choć można znaleźć i taką informację w internecie, że Studio które wydało tą produkcję zostało rozwiązane przed 2016-tym.

[The End]

Oznacz jako: przeczytane ulubione chcę przeczytać

Komentarze

Ciężko się to czyta. W ogóle nie straszne. Całość napisana strasznie chaotycznie. Można przeczytać sam wstał i zakończenie i nic się nie straci.
Odpowiedz
Zaloguj się, aby dodać komentarz.

Inne od tego autora

Archiwum

Najnowsze i warte uwagi

Artykuły i recenzje